— Bezczelny typ — mruknął rozzłoszczony Treddenkamp, ale jego złość trwała krótko. Już po chwili uśmiechnął się, przypominając sobie minę tamtego, kiedy zmartwiała mu ręka. Było to tym zabawniejsze, że profesor van Treddenkamp wcale nie włączał modulatora…
Za oknem rozległ się krzyk najwyższej grozy. Treddenkamp zerknął przez szybę i zaśmiał się znowu — człowiek wrzeszczał przeciągle uciekając aleją ogrodu w stronę prywatnej przystani profesora. Tam wskoczył do motorówki tak gwałtownie, że omal jej nie zatopił i szarpnięciem rozrusznika uruchomił silnik, oglądając się co chwila ze strachem na nabrzeże, do którego zbliżały się właśnie dwie wielkie, czarne ośmiornice.
Po wyrzuceniu niepożądanego gościa Treddenkamp postanowił ogłosić wszem i wobec o zniszczeniu wyników swoich badań, jak również sporządzić tajne notatki, które zamierzał jak najlepiej ukryć — chciał choć ostatnich parę miesięcy życia przepędzić nareszcie spokojnie.
Z tego, że jego koniec jest coraz bliższy, zdawał sobie sprawę bezustannie — podczas dramatycznej nocy w Delaware Bay jedna z rozwścieczonych ośmiornic nie rozpoznała go w porę i lekko ścisnęła ramieniem. To sprawiło jednak, że w efekcie profesorowi pękła wątroba. Od tej pory z tygodnia na tydzień jego zdrowie pogarszało się — tylko dzięki niemal cudotwórczym umiejętnościom pewnego znanego lekarza amsterdamskiego utrzymywał tyle sił, by móc jeszcze pracować.
Treddenkamp uporządkował swoje szkice i włączywszy pisak wysokiej częstotliwości spróbował skoncentrować się nad pewnym fragmentem notatek, lecz jego myśli bezustannie powracały do tego dnia sprzed lat, w którym przedstawił radzie badawczej przy Komisji Morskiej swoje hipotezy. Zyskał wtedy poparcie ponad połowy rady i mógł wkrótce potem wprowadzić się wraz ze swymi eksperymentami do olbrzymiego, nowoczesnego laboratorium w Delaware Bay.
Jann Huizen był tak pogrążony w myślach, że niemal nie zauważył Marlies — wtedy szesnastoletniej — wprowadzonej do gabinetu przez Lena Heldera. Dziewczyna postawiła przed ojcem świeżo zaparzoną herbatę i wyczyściła popielniczkę stojącą na biurku, potem podeszła do stolika przy oknie i sięgnęła po jedną z dwóch leżących tam książek. Tę o Beebe’em przeczytała już, wzięła więc do ręki opracowania Piccarda i w parę minut później zapomniała o całym świecie, podążając piccardowskim batyskafem w głąb oceanu.
Jann Huizen westchnął, wspominając:
— Do najmądrzejszych zwierząt morza należą wieloryby, delfiny i ośmiornice — mówił wtedy do przedstawicieli rady badawczej. — Każda wyżej zorganizowana istota żywa, choć jej stosunek mózgu do wagi ciała według ludzkich miar jest niesłychanie mały, ma jednak swoistą rezerwę, tak jak dzieje się to w mózgu człowieka. Moje badania wykazały, że rezerwy te są największe u ośmiornic. A ponieważ reagują one ponadto najlepiej na stymulowanie bioprądami, byłbym skłonny uważać, że nadają się one do eksperymentów najbardziej ze wszystkich morskich stworzeń. Na nich może, i powinna być badana i rozwijana hipnometyczna biomodulacja, a więc po prostu uczenie ich ludzkiej wiedzy, poprzez odciskanie jej w ich mózgach.
Wyobraźcie sobie, panowie, że po takim przygotowaniu można wykorzystać ośmiornice na przykład do rozładowywania zatoniętych statków bez pomocy nurków. A przecież na świecie co roku tonie ponad dwa tysiące okrętów. Rozumne ośmiornice są w stanie posługiwać się narzędziami, potrafią otwierać nimi zamknięte luki, szafy i drzwi. Nawet kasy pancerne. Można ich również używać jako bioroboty i w innych przypadkach. Jedna modulacja wystarczy, by przez kilka miesięcy zastąpić głowonogami doki i portowe urządzenia do czyszczenia kadłubów okrętów obrośniętych osadem pierwotniaków i muszel. Inną możliwością byłoby zastosowanie polipów do wielkich połowów ryb, zwalczania rekinów i prac pomiarowych w oceanografii na nieosiągalnych dla człowieka głębokościach.
— A czy nadają się one, podobnie jak delfiny, do minowania i niszczenia po uprzednim wytropieniu wszelkich podmorskich baz i urządzeń wojennych? — zapytał któryś z oficerów marynarki, biorący udział w naradzie.
— Delfin ma tylko pysk i mało sprawne płetwy, natomiast moje polipy po osiem całkowicie sprawnych, długich ramion. To chyba jasne. Natomiast niejasne jest dla mnie co innego. Skąd takie pytanie, skoro całkowite, totalne rozbrojenie jest przecież na porządku dnia i lada chwila stanie się faktem dokonanym? — Treddenkamp zirytował się, ale usiłował nadal mówić najzupełniej spokojnie.
— Odpowiedź jest równie oczywista, jak pańskie stwierdzenie. Po prostu chcemy wykorzystać pańskie stymulowane ośmiornice do przeprowadzenia naszej akcji rozbrojeniowej.
Słowa oficera brzmiały naprawdę poważnie. Aż za poważnie. Brzmiały tak, jakby za tą powagą kryła się piekielna, niezgłębiona ironia. Tyle tylko, że Jann Huizen van Treddenkamp był tak pochłonięty rozpatrywaniem w myśli jeszcze innych aspektów swego — pomyślanego dla dobra ludzkości — wynalazku, że nie zauważył tego dziwnego tonu oficera. Zresztą dlaczego niby miałby podejrzewać całkowicie cywilną Komisję Morską o jakieś powiązania z Ministerstwem Wojny?
Mówił więc dalej:
— Oprócz wyżej wymienionych możliwości, istnieje jeszcze także i to, że metody hipnometyki zostały pomyślane nie tylko do uczenia ośmiornic. Mianowicie może już za sto lat, a może nawet o wiele wcześniej uda się je zastosować w telesprzężeniu ludzkich mózgów przez biomodulację. Cały system kształcenia na naszej planecie jest oparty na mozolnym zapamiętywaniu przy wykorzystaniu konwencjonalnych dróg receptorowych poprzez oczy i uszy do mózgu, gdzie wiadomości ulegają utrwaleniu bądź… zapomnieniu. Natomiast przy bezpośrednim oddziaływaniu mózgu na mózg dochodzi do swoistego przelewania się informacji w czystej formie. Jak korzystnie wpłynie to na ogólny poziom ludzkiej wiedzy, nie muszę panom tłumaczyć. Dzięki biopromieniowaniu sterowanemu przez mój modulator człowiek jest w stanie materiał nauczania zawarty w programie kilkuletnich studiów opanować w ciągu zaledwie kilku dni! A poza tym muszę dodać, iż moje przedsięwzięcia naukowe nie mają nic wspólnego z hipnozą.
Mówił jeszcze, dość długo, ale już wtedy wiedział, że Komisja Morska bez zastrzeżeń uwierzyła w możliwości biomodulacji. Nie wiedział tylko, że przedstawicielom Komisji chodzi o zainstalowanie potężnych biomodulatorów na satelitach Ziemi, by w ten sposób spełnić swe zamiary zapanowania nad całym światem…
Oczywiście przyznano mu olbrzymie kredyty, dostosowano do jego potrzeb i rozbudowano laboratorium w Delaware Bay, pozwalając mu prowadzić badania dla dobra całej ludzkości.
Lecz za jego plecami oficerowieasystenci przydzieleni mu przez Komisję Morską prowadzili nieoficjalne badania i eksperymenty z bionadajnikami, aż w końcu przez swoją niewiedzę doprowadzili do katastrofy. Wtedy dopiero Treddenkamp zrozumiał zamiary Komisji i wykorzystując to, że nie wygasły jeszcze ostatnie pożary, skutecznie postarał się powiększyć rozmiary i zasięg zniszczeń. Żałował, że kiedykolwiek zwracał się o pomoc do Komisji Morskiej, że przez dwanaście lat pracował, nie ukrywając swoich osiągnięć. A były one przecież duże.
Już w dwa lata po owej pamiętnej naradzie nad wielkim zbiornikiem akwarium eksperymentalnego wisiał pierwszy modulator Treddenkampa. Kilka głowonogów z pierwszej eksperymentalnej serii zdechło, bowiem zastosowano zbyt wielkie natężenie pola, które zagłuszyło wszelkie instynktowne hamulce. Zwierzęta poddane działaniu biomodulacji początkowo spełniały polecenia wyrzucając na brzeg z dna basenu kamienie, opony samochodowe i stare łańcuchy, potopione tam przez asystentów. Kiedy jednak zabrakło czegokolwiek do wyrzucania, ośmiornice wryły się w muł i szlam na dnie basenu, a potem zaczęły wyrywać kafle i betonowe płyty. Ta ich praca trwała tak długo, aż zwierzęta zdechły z wyczerpania. Po mniej więcej sześciu latach Treddenkamp wynalazł wreszcie odpowiedni system modulacji dostosowany do organizmów ośmiornic.
Читать дальше