— W samą dziesiątkę. Żadnych rakiet. Wszystkie moje strzały trafiły w dziesiątkę, Man; mówiłem ci, że trafią — świetna zabawa. Szkoda, że nie mogę tak codziennie. Przyszło mi do głowy jedno słowo, dla którego do tej pory nie miałem żadnego odniesienia.
— Co to za słowo, Mike?
— Orgazm. Tak było, kiedy zapłonęły te wszystkie światełka. Teraz już wiem, co to takiego.
To mnie otrzeźwiło.
— Żeby tylko nie spodobało ci się to za bardzo, Mike. Bo jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, nie będzie już drugiego razu.
— Okay, Man; zapisałem to doznanie i mogę je odtworzyć, kiedy będę chciał. Ale założę się trzy do jednego, że jutro znów to zrobimy i jeden do jednego, że pojutrze też. Przyjmujesz? Stawiam sto dolarów z Kongu przeciw godzinie dyskusji o dowcipach.
— A skąd weźmiesz sto dolarów?
Zachichotał.
— A jak myślisz, skąd biorą się nasze pieniądze?
— Eee… zmieńmy temat. Tę godzinę masz za darmo. Nie będę cię kusił, żebyś podrasował swoje szansę.
— Nie oszukiwałbym, Man, nie ciebie. Właśnie znów trafiliśmy w ich dowództwo obrony. Możesz tego nie zobaczyć — obłok pyłu po pierwszym. Teraz będą dostawać co 20 minut. Zejdź na dół, pogadamy; przekazałem robotę mojemu niedorozwiniętemu synkowi.
— Czy to bezpieczne?
— Obserwuję go. Niech się ćwiczy; niewykluczone, Man, że potem będzie musiał robić to bez nadzoru. Jest dokładny, tyle że głupi. Ale robi wszystko, co mu każę.
— Mówisz o nim, jak o człowieku. Czyżby umiał mówić?
— Och, nie, Man, to idiota, nigdy nie nauczy się mówić. Ale zrobi, co tylko mu się wprogramuje. Powierzę mu sporą porcyjkę pracy w sobotę.
— Dlaczego w sobotę?
— Bo niewykluczone, że w niedzielę będzie musiał zająć się wszystkim. W niedzielę oni nas grzmotną.
— Jak to? Mike, ty coś przede mną ukrywasz.
— Przecież ci mówię . To dopiero co się stało, właśnie na to patrzę. Widzę na zapisach, że ten obiekt opuścił orbitę parkingową wokół Terry dokładnie w momencie, kiedy im przyłożyliśmy. Nie zauważyłem, jak przyśpieszał; byłem zajęty innymi rzeczami. Jest za daleko na identyfikację, ale ma wielkość Krążownika Pokoju i kieruje się w naszą stronę. Doppler wskazuje na nową orbitę wokół Luny, z peryselenium w niedzielę o 9.03, chyba że będzie manewrował. To pierwsze przybliżenie, dokładniejsze dane później. Nawet tyle trudno było zebrać, Man; używają antyradaru i odbieram mgłę.
— Nie mylisz się?
Zachichotał.
— Man, nie tak łatwo mnie ogłupić. Każdy mój sygnał ma swoją wizytóweczkę. Poprawka. Godzina 9.02, 43 sekundy.
— Kiedy wejdzie w zasięg namierzania?
— Wcale, chyba że będzie manewrował. Ale j a wejdę w ich zasięg namierzania w sobotę w nocy, dokładna godzina zależy od tego, z jakiej odległości będą wystrzeliwać pociski. To dopiero interesująca sytuacja. Mogą celować w jakieś osiedle — myślę, że powinniśmy ewakuować Sub-Tycho i wprowadzić maksymalny stan zagrożenia ciśnieniowego we wszystkich osiedlach. Ale najprawdopodobniej będą celować w wyrzutnię. Choć mogą też poczekać z otwarciem ognia, jak długo się da, a potem próbować załatwić wszystkie moje radary pęczkiem rakiet, z których każda namierzona będzie na promień innego.
Mike zachichotał.
— Zabawne, prawda? To znaczy, jak na „śmieszne tylko raz”. Jeśli wyłączę radary, to jego pociski nie będą mogły w nie trafić. Ale wtedy nie będę też mógł mówić chłopcom, gdzie mają celować. I nic nie powstrzyma ich przed zbombardowaniem wyrzutni. Komiczne.
Odetchnąłem głęboko i pożałowałem, że zgodziłem się na tę zabawę w ministra obrony.
— Więc co robimy? Poddajemy się? Nie, Mike! Póki żyjemy, nigdy.
— Kto tu mówi o poddawaniu się? Dokonałem projekcji tej i tysiąca innych możliwych sytuacji, Man. Nowe dane — orbitę wokół Terry właśnie opuścił drugi obiekt, taka sama charakterystyka. Projekcja później. Nie poddajemy się. Damy im bobu, kolego.
— Jak?
— Zaufaj swojemu przyjacielowi Mycroftowi. Sześć radarów balistycznych tutaj plus jeden przy nowej wyrzutni. Wyłączyłem ten nowy, a mój niedorozwinięty synek pracuje przez radar numer dwa tutaj… a na te statki w ogóle nie będziemy patrzeć przez nowy — po co mają wiedzieć, że go mamy. Obserwuję te statki przez nr 3 i od czasu do czasu — co trzy sekundy — sprawdzam, czy coś jeszcze nie wyleciało z orbity wokół Terry. Cała reszta radarów mocno śpi, zbudzą się dopiero, kiedy będzie trzeba łupnąć Wielkie Chiny i Indie a te statki nawet wtedy ich nie zobaczą, bo nie będę patrzał w ich stronę; kąt jest za duży i wtedy też będzie jeszcze za duży. A kiedy je uruchomię, to zacznie się zrandomizowane zagłuszanie, włączanie i wyłączanie w losowych odstępach… po tym , jak oni już wystrzelą pociski. Taki pocisk nie może mieć zbyt dużego mózgu, Man — ogłupię je.
— A komputery naprowadzające na statkach?
— Też je ogłupię. Założymy się, że nie mogę zrobić tak, żeby dwa radary wyglądały jak jeden, gdzieś pomiędzy tymi dwoma? Ale teraz pracuję nad czymś innym i — przepraszam! — znów posłużyłem twoim głosem.
— W porządku. Co zrobiłem za twoim pośrednictwem?
— Jeśli ten ich admirał ma trochę oleju w głowie, to skupi wszystko, co ma, na otworze wylotowym starej wyrzutni — z dużej. odległości, poza zasięgiem naszych dział. Czy wie, czy nie, co to za nasza „tajna” broń, zajmie się wyrzutnią i zignoruje radary. Więc poleciłem na rampie wyrzutni — to znaczy, ty poleciłeś — żeby przygotowali do wystrzelenia wszystkie ładunki, jakie mamy, i teraz opracowuję nowe, długotrwałe trajektorie dla każdego z nich. Więc wystrzelimy wszystkie, niech wejdą w przestrzeń jak najszybciej — bez radaru.
— Na ślepo?
— Do wystrzelenia ładunku nie trzeba radaru; wiesz o tym, Man. Dotychczas zawsze je oglądałem, ale nie muszę; radar nie ma nic wspólnego z wystrzeleniem; do wystrzelenia potrzebne są obliczenia i dokładna kontrola nad wyrzutnią. Więc całą amunicję ze starej wyrzutni umieszczamy na wolnych trajektoriach, w związku z czym admirał będzie zmuszony zająć się jednak radarami, a nie wyrzutnią — albo i jednym, i drugim. A my postaramy się, żeby się nie nudził. Może się tak zdenerwować, że zejdzie do dokładnego strzału i pozwoli naszym chłopcom, żeby mu wypalili oczy.
— Chłopcom Brody’ego spodoba się twój pomysł. Tym, którzy akurat będą trzeźwi. — Rozmyślałem o jego pomyśle. — Mike, czy oglądałeś dziś TV?
— Obserwowałem, ale nie powiem, żebym oglądał. A dlaczego?
— Spojrzyj no tylko.
— No, już spojrzałem. I co?
— Obraz w TV jest z dobrego teleskopu, a są inne, nie gorsze. Po co obserwować statki przez radar? Dopóki chłopcy Brody’ego nie będą mieli ich spalić?
Mike milczał przez co najmniej dwie sekundy.
— Man, mój najlepszy przyjacielu, czy przyszło ci kiedyś do głowy, że zrobiłbyś wielką karierę jako komputer?
— Czy to sarkazm?
— Bynajmniej, Man. Jestem zawstydzony. Instrumenty w Richardsonie — teleskopy i inne rzeczy — to czynniki, których po prostu nie włączyłem do obliczeń. Przyznaję, jestem głupi. Yes, yes, yes, da, da, da! Obserwować statki przez teleskop, radaru używać tylko jeśli zmienią balistykę. Inne możliwości — nie wiem, co powiedzieć, Man, poza tym, że nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogę korzystać z teleskopów. Widzę przez radar, zawsze tak było; po prostu nie pomyślałem…
— Daj już spokój.
Читать дальше