Robert Heinlein - Luna to surowa pani

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Luna to surowa pani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Luna to surowa pani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Luna to surowa pani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W książce uważanej za jedną z jego najbardziej fascynujących i zmuszających do myślenia, mistrz współczesnej SF opowiada dziwną historię z jeszcze bardziej dziwnego świata — XXI-wiecznej Luny, kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wybucha tam rewolucja zesłanych do Luny nieszczęśników przeciwko nadzorującemu ich komputerowi. Powstanie rozszerza się, dopóki nie następuje to, co jest nieuniknione…

Luna to surowa pani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Luna to surowa pani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie będę, jak on nie będzie mnie przezywał. On po prostu używa bardziej frymuśnych słów. Co to za historia z bombami nuklearnymi? Nie mamy takich, i wszyscy o tym wiedzą.

Profesor miał zaskoczoną minę.

— Mnie także to dziwi. Wiadomość nie musi być prawdziwa. Ale najbardziej zadziwia mnie to, że wszyscy na własne oczy widzieliśmy w TV coś, co bardzo przypominało eksplozje atomowe.

— Och. — Odwróciłem się do Wrighta. — Czy pana mądrzy przyjaciele powiedzieli panu, co się dzieje, kiedy w ułamku sekundy wyswobodzi się w jednym miejscu parę miliardów kalorii? Jaka powstaje temperatura? Ile promieniowania?

— Więc przyznaje pan, że naprawdę użyliście broni atomowej?

— Oj, Boże! — Głowa mi pękała. — Nic podobnego. Jak uderzy się w coś z odpowiednią siłą, to lecą iskry. Podstawy fizyki, wszyscy o tym wiedzą, tylko nie inteligencja. Po prostu wykrzesaliśmy największe iskry w dziejach ludzkości, nic więcej. Wielki błysk. Gorąco, światło, ultrafiolet. Może nawet promienie X, nie wiem. Promieniowanie gamma już raczej nie. Alfa i beta na pewno nie. Nagle wyzwoliła się energia mechaniczna. Ale jądrowa? Bzdura!

— Czy taka odpowiedź pana zadowala, panie ministrze? — powiedział Profesor.

— Nasuwa jedynie dalsze pytania. Na przykład, bombardowanie to wykracza poza ramy czegokolwiek, co zatwierdził rząd. Widział pan przerażone twarze, kiedy na ekranie pojawiły się te straszne światła. Lecz Minister Obrony oświadcza, że nawet teraz trwa ono, co dwadzieścia minut. Sądzę…

Spojrzałem na zegarek.

— Właśnie znów trafiliśmy w górę Cheyenne.

— Słyszał pan? — spytał Wright. — Słyszał pan? On się chwali . Gospodin Premier, ta rzeź musi się skończyć!

— Słuchaj… Ministrze, czyżby sugerował pan, że ich kwatera obrony kosmicznej nie stanowi celu wojskowego? Po czyjej jest pan stronie? Luny czy NS?

— Manuelu!

— Dość tych bzdur! Kazaliście mi wykonać zadanie, to je wykonałem. Niech ten krzykacz się ode mnie odczepi!

Zamilkli, zszokowani, i wreszcie ktoś powiedział cicho:

— Czy mogę coś zaproponować?

Profesor rozejrzał się.

— Jeśli pańska propozycja pomoże zakończyć tę gorszącą scenę to chętnie jej wysłucham.

— Jak widzę, nie dysponujemy rzetelnymi informacjami na temat skutków bombardowania. Wydaje mi się, że powinniśmy zwiększyć te dwudziestominutowe odstępy pomiędzy atakami. Powiedzmy, do godziny — i wstrzymajmy się przez następne dwie godziny, póki nie dowiemy się więcej. Potem można będzie opóźnić atak na Wielkie Chiny co najmniej o 24 godziny.

Niemal wszyscy pokiwali z aprobatą głowami i zaczęli mruczeć:

— Rozsądny pomysł! — Da. Co nagle, to po diable.

— Manuelu? — powiedział Profesor.

— Zna pan odpowiedź, Profesorze! — wypaliłem. — Niech mniej pan nie zmusza, żebym ja to powiedział!

— Może i znam, Manuelu… ale jestem stary i zdezorientowany i nie mogę jej sobie przypomnieć.

— Wytłumacz, Mannie — powiedziała nagle Wyoh. — Ja też nie bardzo rozumiem.

Więc opanowałem się.

— Prosta sprawa, grawitacja. Nie udzielę dokładnej odpowiedzi bez komputera, ale następnych sześciu strzałów nie da się już odwołać. Możemy co najwyżej zboczyć je z kursu — i być może trafimy w jakieś miasto, którego nie ostrzegaliśmy. Nie możemy zrzucić ich do oceanu, za późno na to; góra Cheyenne jest o 1400 km od morza. Co do zmniejszenia częstotliwości ataków do następujących co godzinę, to bzdura. To nie kapsuły kolejki, którymi można jeździć w tę i we w tę; to spadające kamienie . Muszą gdzieś spadać co 20 minut. Mogą walić w górę Cheyenne — na której i tak już nie zostało żywej duszy — albo gdzie indziej, i zabijać ludzi. Pomysł opóźnienia uderzenia na Wielkie Chiny o 24 godziny jest równie głupi. Jeszcze przez jakiś czas możemy zbaczać pociski dla Wielkich Chin. Ale nie możemy ich wyhamować. Zbaczanie to marnotrawstwo — a jeśli ktoś uważa, że mamy za dużo stalowych płaszczy, to niech idzie do rampy wyrzutni i sam zobaczy.

Profesor otarł czoło.

— Wydaje mi się, że znamy już odpowiedzi na wszystkie pytania, przynajmniej ja.

— Nie ja, sir!

— Proszę usiąść, gospodin Wright. Jestem zmuszony przypomnieć panu, że pańskie ministerstwo nie wchodzi w skład gabinetu wojennego. Jeśli nie ma więcej pytań — mam nadzieję, że nie ma — to ogłaszam przerwę w obradach. Wszyscy musimy odpocząć. A więc…

— Profesorze!

— Tak, Manuelu?

— Nie dał mi pan dokończyć mojego sprawozdania. Jutro wieczorem albo w niedzielę rano dostaniemy naszą porcję.

— Co, Manuelu?

— Bombardowanie. Być może inwazja. Lecą do nas dwa krążowniki.

Poruszyli się. Wreszcie Profesor powiedział ze zmęczeniem w głosie:

— Ogłaszam przerwę w posiedzeniu rządu. Gabinet wojenny kontynuuje obrady.

— Chwileczkę — powiedziałem. — Profesorze, kiedy obejmowaliśmy urzędy, wszyscy wręczyliśmy panu nie datowane podania o dymisję.

— Owszem. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał odpowiadać na żadne z nich.

— Zaraz odpowie pan na jedno.

— Manuelu, czy to groźba?

— Niech pan to nazwie, jak pan chce. — Wskazałem palcem na Wrighta. — Albo ten krzykacz stąd zniknie… albo ja zniknę.

— Manuelu, jesteś niewyspany.

Łzawiły mi już oczy.

— Jestem, pewno! I chcę się wyspać. Teraz! Znajdę sobie jakieś wyrko tu w Kompleksie i prześpię się. Przez jakie dziesięć godzin. Wtedy może mnie pan zbudzić, jeśli będę jeszcze ministrem obrony. Bo jak nie, to proszę mi nie przeszkadzać.

Teraz wszyscy mieli zszokowane miny. Wyoh podeszła i stanęła koło mnie. Nic nie mówiła, tylko wsunęła mi dłoń pod ramię. Profesor stanowczo powiedział:

— Proszę wszystkich, z wyjątkiem gabinetu wojennego i gospodina Wrighta, o opuszczenie pomieszczenia. — Zaczekał, aż wyszli. Potem rzekł: — Manuelu, nie mogę przyjąć twojej rezygnacji. Nie mogę też pozwolić, byś zmusił mnie do podjęcia pochopnej decyzji w sprawie gospodina Wrighta; wszyscy jesteśmy zmęczeni i przepracowani. Lepiej byłoby, gdybyście obaj się przeprosili, i pamiętajcie, że obaj byliście przemęczeni.

— Hmmm… — Spojrzałem na Finna. — Czy on walczył? — Wskazałem na Wrighta.

— Co? Nie, do diabła. Przynajmniej nie w moich oddziałach. Jak to było, Wright? Czy walczyłeś, kiedy wysadzili desant?

— Nie miałem okazji — oświadczył sztywno Wright. — Zanim się dowiedziałem, było już po wszystkim. Lecz teraz zakwestionowano moją odwagę i lojalność. Nalegam, by…

— Och, zamknij się — powiedziałem. — Jeśli chcesz pojedynku, to proszę bardzo, kiedy tylko znajdę wolną chwilę. Profesorze, skoro nie walczył i nie ma usprawiedliwienia na swoje zachowanie, to nie przeproszę tego krzykacza za to, że jest krzykaczem. A pan nie rozumie, o co tu chodzi. Pozwala pan temu durniowi włazić mi na głowę — i nawet nie próbuje pan go powstrzymać! Więc albo go pan wywali, albo niech pan wywali mnie .

— Popieram, Profesorze — powiedział nagle Finn. — Albo wyrzuci pan tego gnojka, albo nas obu. — Popatrzył na Wrighta. — Jeśli o pojedynek chodzi, koleżko — najpierw będziesz walczyć ze mną. Ty masz dwie ręce, a Mannie nie.

— Na niego nie potrzebuję dwóch rąk. Ale dziękuję, Finn.

Wyoh płakała — czułem to, choć nic nie było słychać. Profesor powiedział do niej bardzo smutnym głosem:

— Wyoming?

— P-p-przepraszam, Profesorze! Ale ja też proszę o dymisję.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Luna to surowa pani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Luna to surowa pani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Luna e o doamnă crudă
Robert Heinlein
Robert Heinlein - En terre étrangère
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Révolte sur la Lune
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Csillagközi invázió
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Luna to surowa pani»

Обсуждение, отзывы о книге «Luna to surowa pani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x