Tego wielkiego bydlaka, z którego tysiąc żołnierzy wlało się do L-City, Mike zobaczył dopiero przy lądowaniu — i to przez moment. Mógłby go dostrzec parę sekund wcześniej, gdyby patrzał na wschód nowym radarem z Mare Undarum, ale akurat szkolił swojego „niedorozwiniętego synka” i patrzyli tym radarem na zachód, na Terrę. Zresztą te sekundy i tak nic by nie pomogły. Niespodzianka była tak znakomicie zaplanowana, tak kompletna, że zorientowaliśmy się dopiero o 19.00 GMT, kiedy każdy oddział inwazyjny wdzierał się do jakiegoś osiedla. To nie przypadek, że Ziemia była akurat w pierwszej kwadrze, a dla wszystkich osiedli był jasny pół-miesiąc; Zarząd nie znał za dobrze lunańskich warunków — ale wiedzieli , że w czasie jasnego pół-miesiąca Lunatycy bez potrzeby nie wychodzą na powierzchnię, a jeśli już muszą, to jak najszybciej robią swoje i wracają na dół — i sprawdzają licznik promieniowania.
Więc przyłapali nas bez skafandrów. I bez broni.
Ale choć żołnierze byli martwi, to na powierzchni pozostało sześć transportowców, a na niebie statek dowodzenia.
Ledwo skończyło się starcie przy Bon Marche, przypomniałem sobie, kim jestem i poszukałem telefonu. Żadnych wiadomości z Kongville, żadnych wiadomości od Profesora. Wygraliśmy bitwy w J-City i w Nowylenie — tam transportowiec przewrócił się przy lądowaniu; desant był osłabiony stratami z tego wypadku, i chłopcy Finna już opanowali uszkodzony statek. Trwają walki w Churchill i Sub-Tycho. W innych osiedlach nic się nie dzieje. Mike unieruchomił kolejkę i zarezerwował międzyosiedlowe łącza telefoniczne do rozmów oficjalnych. Gwałtowny spadek ciśnienia w Górnym Churchill, niekontrolowany. Tak, Finn zgłosił się już i mogę z nim rozmawiać.
Więc porozmawiałem z Finnem, powiedziałem mu, gdzie jest statek z L-City, umówiliśmy się przy śluzie tranzytowej nr 13.
Finnowi przydarzyło się mniej więcej to samo, co mnie — zaskoczyli go, tyle że on miał skafander. Dopiero po bitwie udało mu objąć dowodzenie nad strzelcami laserowymi, sam walczył w masakrze w Starej Kopule. Teraz zaczynał zbierać swoich chłopców i polecił jednemu oficerowi odbierać meldunki z biura Finna w Bon Marche. Udało mu się nawiązać łączność z dowódcą z Nowegolenu, ale martwi się o HKL.
— Mannie, czy mam posłać tam chłopców kolejką?
Powiedziałem, żeby zaczekał — dopóki kontrolujemy energię, nie przyjadą do nas kolejką, a wątpię, żeby ich statek mógł wystartować.
— Na razie zajmijmy się naszym.
Więc poszliśmy przez śluzę nr 13, na sam skraj prywatnego ciśnienia, dalej przez tunele rolnicze sąsiada (który nie mógł uwierzyć w inwazję) i przyjrzeliśmy się transportowcowi z jego śluzy powierzchniowej, o jakiś kilometr na zachód od statku. Klapę włazu nosiliśmy bardzo ostrożnie.
Unieśliśmy ją i wyszliśmy na zewnątrz; skrywał nas skalny występ. Przekradliśmy się do jego skraju i wykuknęliśmy przez hełmowe lornetki.
Potem schowaliśmy się za skałę i pogadaliśmy. Finn powiedzia:
— Moi chłopcy chyba sobie z nim poradzą.
— Jak?
— Jeśli ci powiem, to zaczniesz wymyślać, że się nie uda. To co, kolego, może spróbuję sam się tym zająć?
Słyszałem, że są armie, w których nikt nie każe dowódcy zamknąć się — mówią na to „dyscyplina”. Ale my byliśmy amatorami. Finn powiedział, że mogę popatrzeć — jako obserwator bez broni.
Przygotowanie akcji zajęło godzinę, wykonanie — dwie minuty Korzystając z farmerskich śluz powierzchniowych rozmieścił kilkunastu ludzi na pozycjach wokół statku, zarządził absolutną ciszę radiową — zresztą niektórzy, jak to miastowi, mieli skafandry bez radia Finn zajął pozycję najbardziej na zachód; kiedy wszyscy już na pewno znaleźli się na miejscach, wystrzelił racę.
Kiedy rakieta wybuchła nad statkiem, wszyscy jednocześnie strzelili, każdy w przydzieloną sobie antenę. Finn wyczerpał całą baterię, wymienił ją i zaczął palić kadłub — nie śluzę wyjściową, ale kadłub. Natychmiast do jego wiśniowej plamki przyłączyła się następna, potem jeszcze trzy, wszystkie paliły ten sam kawałek stali — i nagle rozprysnęła się roztopiona stal i widać było, jak powietrze fusz ! wylatuje ze statku migocącym refrakcyjnym pióropuszem. Obrabiali kadłub, aż zrobiła się w nim fajna, wielka dziura, aż skończyły im się baterie. Mogłem sobie wyobrazić zamieszanie na statku, alarmowe dzwonki, łomot zamykanych grodzi awaryjnych, załogę, jak próbuje załatać trzy przeraźliwie wielkie dziury naraz, bo reszta drużyny Finna, rozlokowana wokół statku, obrabiała dwa inne punkty kadłuba. Nie palili niczego innego. To był statek nieatmosferyczny, zbudowany na orbicie, z kadłubem ciśnieniowym oddzielnie od silnika i zbiorników; zajmowali się najwrażliwszymi miejscami. Finn przycisnął hełm do mojego.
— Teraz nie wystartują. I nie mogą rozmawiać. Raczej nie uszczelnią kadłuba na tyle, żeby chodzić bez skafandrów. To jak, niech tu posiedzą kilka dni i zobaczymy, czy wyjdą? Jak nie będą chcieli, to można przywieźć tu jakieś ciężkie wiertło i dać im bobu.
Stwierdziłem, że Finn poradzi sobie bez mojej pomocy, więc wróciłem do środka, zadzwoniłem do Mike’a i poprosiłem go o kapsułę, bo chcę jechać do radarów balistycznych. Powiadomił mnie, że bezpieczniej jest siedzieć w środku.
— Słuchaj, ty półprzewodnikowy karierowiczu — powiedziałem — jesteś zwykłym ministrem bez teki, a ja jestem Ministrem Obrony. Muszę wiedzieć, co się dzieje, a mam tylko dwoje oczu, a ty masz oczy rozstawione po połowie Crisium. Daj mi się też pobawić.
Powiedział, żebym nie był taki kostyczny i zaproponował, że przekaże obraz na ekran TV, np. do pokoju L u Rafflesa — wolałby, żebym nie ryzykował… i czy znam dowcip o rębaczu, który opowiadał ryzykowne dowcipy?
— Mike — rzekłem — proszę cię , daj mi kapsułę. Włożę skafander i zgłoszę się na Zachodniej Stacji, która — jak zapewne wiesz — jest w strasznym stanie.
— Okay — powiedział — to ciebie zabiją, nie mnie. Trzynaście minut. Mogę cię dowieźć do Stanowiska Działa George.
Wielka mi łaska. Dojechałem tam i znów zgłosiłem się przez telefon. Finn dzwonił do innych osiedli, lokalizował tamtejszych dowódców albo ludzi, którzy chcieli dowodzić i wyjaśniał im, jak dopiec uziemionym transportowcom — nie mógł tylko skontaktować z Hongkongiem; z tego, co wiedzieliśmy, goryle Zarządu mogli opanować Hongkong.
— Adam — powiedziałem, bo ludzie mnie słyszeli — czy myślisz że da radę wysłać ekipę gąsienicówką i zająć się naprawą przekaźnika BL?
— Nie rozmawia pan z gospodinem Selene — odparł Mike jakimś obcym głosem — jestem jednym z jego asystentów. Adam Selene znajdował się w Górnym Churchill w momencie dehermetyzacji. Obawiam się, iż musimy przyjąć, że nie żyje.
— Co?
— Bardzo mi przykro, gospodin.
— Nie odkładaj słuchawki! — Przegoniłem z pokoju paru rębaczy i dziewczynę, potem usiadłem i opuściłem kaptur. — Mike — powiedziałem cicho — nikt nas teraz nie słyszy. Co to za historia?
— Man — odparł spokojnie — przemyśl to sobie. Adam Selene musiał kiedyś zniknąć. Spełnił już swoje zadanie i, jak zauważyłeś, w rządzie prawie nic nie robi. Rozmawiałem o tym z Profesorem; nie uzgodniliśmy jedynie momentu. Czy Adam może przydać się bardziej niż jako ofiara inwazji? Stanie się bohaterem narodowym… a nasz naród potrzebuje takiego. Umówmy się, że „Adam Selene prawdopodobnie zginął”, dopóki nie przedyskutujesz tego z Profesorem. Jeśli on potrzebuje jeszcze „Adama Selene”, to okaże się, że Adam był uwięziony w czyimś prywatnym ciśnieniu i musiał czekać, aż go oswobodzą.
Читать дальше