Robert Heinlein - Luna to surowa pani

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Luna to surowa pani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Luna to surowa pani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Luna to surowa pani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W książce uważanej za jedną z jego najbardziej fascynujących i zmuszających do myślenia, mistrz współczesnej SF opowiada dziwną historię z jeszcze bardziej dziwnego świata — XXI-wiecznej Luny, kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wybucha tam rewolucja zesłanych do Luny nieszczęśników przeciwko nadzorującemu ich komputerowi. Powstanie rozszerza się, dopóki nie następuje to, co jest nieuniknione…

Luna to surowa pani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Luna to surowa pani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale szamotałem się z nimi tylko przez parę sekund, nożem załatwiłem, żeby nie ożyli, i z kciukiem na spuście popędziłem tam, gdzie się bili.

To była kotłowanina, a nie bitwa. A może wszystkie bitwy tak wyglądają, zamieszanie i hałas, i nikt naprawdę nie wie, co się dzieje. W najszerszej części Promenady, naprzeciwko Bon Marche, gdzie Wielka Rampa odchyla się na północ schodząc z poziomu 3, znajdowało się kilkuset Lunatyków, mężczyzn i kobiet, i dzieci, które powinny siedzieć w domu. Skafandry miała mniej niż połowa, a na pierwszy rzut oka tylko garstka była uzbrojona — a z rampy spływali żołnierze, wszyscy z bronią.

Ale w pierwszym momencie uderzył mnie hałas, jazgot, który wypełniał mi otwarty hełm i walił w uszy — wrzask. Inaczej nie da się tego nazwać; zawierał się w nim każdy rodzaj gniewu, do jakiego zdolne jest ludzkie gardło, od pisków małych dzieci do byczych ryków dorosłych mężczyzn. Brzmiało to jak największa walka psów wszechczasów — i raptem uświadomiłem sobie, że i ja się do tego dołączam, wykrzykując przekleństwa i wyjąc bez słów.

Dziewczynka nie większa od Hazel wskoczyła na poręcz rampy tańczyła o centymetry od ramion przewalających się żołnierzy. Trzymała w dłoniach chyba rzeźnicki tasak; zobaczyłem, jak zamierza się nim i uderza. Przez skafander raczej nie zrobiła mu wielkiej krzywdy; ale przewrócił się, a następni potykali się o niego. Potem jeden z nich rzucił się na nią, wbił bagnet w jej udo, a ona upadła do tyłu i straciłem ją z oczu.

Nie widziałem dobrze, co się dzieje i niewiele pamiętam — tylko błyski, jak ta upadająca na plecy dziewczynka. Nie wiem, kim była nie wiem, czy zginęła. Tam, gdzie stałem, nie mogłem wycelować, po drodze było za wiele głów. Ale na lewo miałem sklep z zabawkami z reklamowym kontuarem z towarem przed wystawą; wskoczyłem na niego. Byłem o metr nad nawierzchnią Promenady i dokładnie widziałem zbiegających żołnierzy. Oparłem się o ścianę i starannie celowałem w lewą stronę piersi. Po jakimś czasie, sam nie wiem jak długim, stwierdziłem, że laser już nie działa, więc opuściłem go. Dzięki mnie chyba ośmiu żołnierzy nie wróciło do domu, ale nie liczyłem: — a naprawdę wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Choć wszyscy ruszali się jak najszybciej, dla mnie było to jak szkoleniowy film w zwolnionym tempie.

Kiedy moja bateria jeszcze działała, co najmniej jeden Ziemniak wziął mnie na cel i strzelił; usłyszałem wybuch tuż nad głową, i kawałeczki sklepowej ściany uderzyły w hełm. Może zdarzyło się to dwa razy.

Ledwo skończył mi się prąd, zeskoczyłem z kontuaru z zabawkami, schwyciłem laser za lufę i wcisnąłem się w kotłowaninę u stóp rampy. Przez cały ten nie kończący się czas (pięć minut?) Ziemniacy strzelali w tłum; słychać było ostre splat ! i czasami plap ! tych ich małych pocisków, wybuchających w ludzkim ciele, albo głośniejsze paunk !, jeśli uderzały w ścianę albo coś twardego. Nie przepchnąłem się nawet do rampy, kiedy dotarło do mnie, że strzelanina już się skończyła.

Leżeli, martwi, co do jednego — już nie spływali po rampie.

ROZDZIAŁ XXIV

W całej Lunie wszyscy najeźdźcy byli już martwi, jeśli nie w tej chwili, to już niebawem. Zginęło z górą 2000 żołnierzy, ponad trzy razy tyle Lunatyków poległo usiłując ich zatrzymać, plus chyba drugie tyle Lunatyków rannych, chyba, bo nawet ich nie liczyliśmy. W żadnym osiedlu nie wzięto ani jednego jeńca, choć kiedy dobraliśmy się do statków, z każdego z nich dostaliśmy po kilkunastu oficerów i członków załogi.

Lunatykom, w większości bezbronnym, udało się wybić uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy przede wszystkim dlatego, że Ziemniak świeżo po lądowaniu nie potrafi się ruszać. W naszej grawitacji, sześciokrotnie mniejszej od ichniej, wszystkie ich wrodzone odruchy obracają się przeciw nim. Mimo woli wyskakują w powietrze, nie mogą utrzymać się na nogach, nie mogą dobrze biegać — stopy odrywają się im od gruntu. Co gorsza, ci żołnierze musieli wchodzić do boju od góry ; siłą rzeczy wdarli się najpierw na górne poziomy, potem, żeby opanować miasto, musieli zbiegać po niezliczonych rampach.

A Ziemniak nie potrafi schodzić po rampie. To nie jest ani bieg, ani chód, ani lot — jak już, to kontrolowany taniec, w którym stopy ledwo dotykają gruntu, tylko po to, żeby utrzymywać ciało w równowadze. Trzyletni Lunatyk robi to automatycznie, opada kontrolowanymi skokami, dotyka palcami podłogi co kilka metrów.

Ale Ziemniak wszystko knoci, i okazuje się, że „chodzi po powietrzu” — szamocze się, obraca, traci kontrolę i ląduje u stóp rampy, cały i zdrów, ale zdenerwowany.

Choć ci żołnierze lądowali martwi; dobieraliśmy się do nich właśnie na rampach. Ci, których ja oglądałem, jakimś cudem nauczyli się tej sztuki i zdołali pokonać aż trzy rampy. Mimo to skuteczny ogień mogło prowadzić tyłku paru snajperów na górnym pomoście rampy; ci na samej rampie za bardzo byli zajęci utrzymaniem się na nogach, ściskaniem broni, schodzeniem na kolejny poziom.

Lunatycy nie pozwalali im schodzić. Mężczyźni i kobiety (i często dzieci) rzucali się na nich, przewracali ich, zabijali, czym się dało, od gołych rąk po ich własne bagnety., A ja nie byłem jedynym laserowym strzelcem w tamtej okolicy; dwaj ludzie Finna dostali się na taras Bon Marche, przykucnęli tam i zlikwidowali snajperów na górze rampy. Nikt ich tam nie posłał, nikt nimi nie dowodził, nikt nie wydawał rozkazów; Finnowi nie udało się objąć dowodzenia nad tą doszkoloną i niekarną milicją. Była walka, więc walczyli.

I właśnie dlatego wygraliśmy my, Lunatycy: bo walczyliśmy. Większość Lunatyków na oczy nie widziała żywego komandosa, gdziekolwiek się pojawili, zwalali się na nich Lunatycy, jak białe ciałka krwi — i walczyli. Nikt im nie kazał. Nasza słaba organizacja dała się zaskoczyć i załamała. Ale my, Lunatycy, walczyliśmy zapamiętale i wybiliśmy najeźdźców. W żadnym osiedlu żaden żołnierz nie dotarł niżej niż na poziom 6. Podobno w Dolnej Alei dowiedzieli się o inwazji dopiero, kiedy było już po wszystkim.

Choć oni też umieli się bić. Nie dość, że ci żołnierze należeli doborowych oddziałów specjalnych, najlepszej policji od tłumienia zamieszek, jaką miały NS, to jeszcze przeszli indoktrynację i byli na narkotykach. W indoktrynacji powiedzieli im (zgodnie z prawdą), ich jedyna nadzieja powrotu na Ziemię to opanowanie osiedli i pacyfikowanie ich. Wtedy zostaną zluzowani i zakończą służbę w Lunie. Ale mieli do wyboru tylko zwycięstwo albo śmierć, bo wiedzieli też, że jeśli nie zwyciężą, ich statki nie będą mogły wystartować, gdyż muszą uzupełnić masę reakcyjną — czego nie da rady zrobić, jeśli zdobędą wpierw Luny. (To również była prawda.)

Potem naszpikowali ich pigułkami na energię, na optymizm, wytłumienie strachu, po których nawet mysz naplułaby na kota, i spuścili na nas. Walczyli jak zawodowcy, rzeczywiście bez strachu — zginęli.

W Sub-Tycho i w Churchill użyli gazu, i tam straty były bardziej jednostronne; działać mogli tylko ci Lunatycy, którzy zdołali dotrzeć do skafandrów. Wynik był taki sam, tyle że zajęło to więcej czasu. To był gaz oszałamiający, bo Zarząd nie chciał nas wszystkich zabijać; chcieli tylko dać nam nauczkę, wziąć nas w karby, zaprząc do kieratu.

Długa zwłoka i pozorne niezdecydowanie NS stanowiły w rzeczywistości przykrywkę dla ataku z zaskoczenia. Podjęli decyzję tuż po tym, jak my ogłosiliśmy embargo na ziarno (tak powiedzieli nam wzięci do niewoli oficerowie ze statków); dużo czasu zajęło im gotowanie ataku — sporo także podróż po długiej eliptycznej orbicie wychodzącej daleko za orbitę Luny, ze skrzyżowaniem daleko przed Luną, a potem z pętlą do tyłu i punktem zbornym nad Ciemną Stroną. Mike, oczywiście, tego nie widział; od tamtej strony jest ślepy. Przepatrywał niebo swoimi radarami balistycznymi, ale żaden radar nie zajrzy za horyzont; żadnego z ich statków Mike nie oglądał dłużej jak przez osiem minut. Podeszły tuż nad szczytami gór, na ciasnych kolistych orbitach, każdy prosto do celu z szybkim karkołomnym lądowaniem na końcu, siadając na wysokich g, z Ziemią w samym początku pierwszej kwadry, 12 X 2076, dokładnie o godz. 18.40 36,9 sek. GMT — może nie wszystkie dokładnie w tej dziesiątej sekundy, ale bardzo blisko, co Mike zobaczył na swoich radarach — trzeba przyznać, że Flota Pokoju NS elegancko się spisała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Luna to surowa pani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Luna to surowa pani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Luna e o doamnă crudă
Robert Heinlein
Robert Heinlein - En terre étrangère
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Révolte sur la Lune
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Csillagközi invázió
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Luna to surowa pani»

Обсуждение, отзывы о книге «Luna to surowa pani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x