— Nie powinien — stwierdził Richard, ale poprosił Joannę, aby zadzwoniła do pani Troudtheim i spytała ją, jakie leki przyjmowała. Okazało się, że krótko działającą nowokainę oraz podtlenek azotu. Żadna z tych substancji nie miała prawa pozostać w jej organizmie dłużej niż kilka godzin, ale Richard i tak sprawdził jej analizę neuromediatorów, a potem porównał ją z wynikami panów Wojakowskiego i O’Reirdona.
Pozostałą część dnia spędził na analizie wyników pod względem obecności endomorfin. U obydwu badanych pojawiły się beta-endorfiny. Alfa-endorfiny uaktywniły się u pana Wojakowskiego, a u pana O’Reirdona — nie. O piątej przyszła Tish, aby zabrać szalik, który przypadkowo zostawiła, i przy okazji spytać, czy Richard nie ma ochoty wybrać się na kolację u Conrada „razem z grupą znajomych”, ale on wolał dokończyć analizę przed sesją Amelii, więc odmówił.
— Co za dużo, to niezdrowo — oświadczyła Tish, mając na myśli pracę Richarda, i podeszła do ekranów. — Właściwie co pan tutaj widzi?
Dobre pytanie. W analizie pana O’Reirdona nie było NPK, a kiedy sprawdził wyniki pana Sage’a, nie znalazł w nich ani NPK, ani alfa-endorfin. W analizie znajdowały się za to dymorfiny i sporo beta-endorfin, które musiały być kluczem do rozwiązania problemu.
Richard przeprowadził pewne badanie. Podczas eksperymentów laboratoryjnych okazało się, że beta-endorfiny wywołują poczucie ciepła, euforii, a także wrażenie światła i unoszenia się. Raz jeszcze wyświetlił skan z trzeciej sesji Amelii, zrobiony po tym, gdy wygłosiła pamiętne „o nie”. Sprawdził receptory beta-endorfin. Zgodnie z oczekiwaniami, wskazywały niski poziom aktywności. Większość receptorów przybrała barwę żółtą, a nie czerwoną, a dwa nabrały koloru żółtozielonego. Poza tym rozjaśniło się kilka receptorów kortyzolu, substancji neurochemicznej wywołującej lęk.
Czy pani Troudtheim potrzebowała większej dawki dithetaminy, aby wytworzyć potrzebne endorfiny? Richard przyjrzał się analizie ochotniczki, lecz poziom endorfin przy przebudzeniu i w fazie snu płytkiego nie odbiegał od normy, a skan z momentu przejścia w płytki sen wyglądał identycznie zarówno w wypadku Amelii Tanaki, jak i pana Wojakowskiego. Kiedy następnego dnia Joanna spytała, czy się przekonał, co poszło źle, odparł:
— Ani trochę.
— Nadal nie udało mi się skontaktować z panią Haighton — stwierdziła Joanna. — Wyjechała wziąć udział w seminarium o kobietach w biznesie sieciowym albo na spotkanie w Inwestycyjnym Klubie Kobiet, nie pamiętam. Poza tym są problemy z panem Pearsallem. Nie może przyjść jutro ani w czwartek, więc przesunęłam go na dziś po Amelii.
— To dobrze — skomentował Richard. Gdyby zdjęcia ze śmierci klinicznej pana Pearsalla pokazały taki sam poziom endorfin…
— Przepraszam za spóźnienie — oświadczyła Tish, wchodząc do pomieszczenia. — Wyszłam z imprezy po północy. Szkoda, że tam pana nie było, panie doktorze.
— Hm — mruknął Richard i zwrócił się do Joanny: — Czy którykolwiek z twoich badanych użył słowa „unosić się”, opisując wrażenie opuszczenia własnego ciała?
— Niemal wszyscy. Mówili też o „fruwaniu”.
— Nie wiesz, czy istnieje związek między wrażeniem opuszczania ciała i oślepiająco jasnym światłem?
— Nie, ale mogę sprawdzić.
— Dzień dobry, panie doktorze — przywitała się Amelia i zrzuciła plecak. — Przepraszam za spóźnienie. Po raz kolejny.
Tish wręczyła jej złożoną koszulę nocną.
— Mam na imię Tish. Będą panią dzisiaj przygotowywać.
Amelia puściła to mimo uszu.
— Na egzaminie z biochemii dostałam czwórkę z plusem, panie doktorze! — wykrzyknęła. — A z analizy enzymów mam piątkę!
— Wspaniale — pogratulował Richard. — Może pójdzie się pani przebrać i weźmiemy się do roboty. — Podszedł do pulpitu, aby raz jeszcze przyjrzeć się skanom. W tym czasie Tish pomagała Amelii w przygotowaniach i podłączała jej kroplówkę. Po zakończeniu pracy podeszła do stołu do badań.
— Wszystko gotowe? — Richard spytał Amelię.
Skinęła głową.
— Czy mogę dostać koc? Na koniec jest mi zawsze strasznie zimno.
— Było pani tak samo zimno za każdym razem? — zainteresowała się Joanna. — Czy też może za którymś razem zrobiło się pani zimniej?
— Ostatnio chyba było mi zimniej — odparła po namyśle Amelia.
Taki skutek mogło odnieść obniżenie poziomu endorfin, a nie tylko wychłodzenie organizmu. Richard polecił pielęgniarce zacząć podawanie płynu z kroplówki, a potem podszedł do pulpitu, aby obserwować przebieg śmierci klinicznej Amelii. Tym razem zwiększyła się zarówno aktywność receptorów, jak i ich liczba, toteż zmiany nie mogły wynikać ze zwiększonej odporności organizmu.
Spojrzał na stół do badań. Joanna, z niepokojem przyglądająca się początkowi sesji, odprężyła się, a na twarzy Amelii zastygł taki sam uśmiech Mony Lisy, jak poprzednio.
Richard prowadził obserwacje śmierci klinicznej Amelii przez cztery minuty. Kiedy dziewczyna dochodziła do siebie, nie usłyszeli żadnych przerażonych pomruków, i zgodnie z oczekiwaniami, Amelia opisała światło jako jaśniejsze i „jakby bardziej błyszczące”. Jednocześnie rozpostarła ramiona, machając dłońmi, jakby pokazywała rozchodzące się na wszystkie strony promienie. Niewątpliwie był to skutek działania endorfin.
— Czy było pani ciepło i bezpiecznie? — spytał i poczuł silne kopnięcie w kostkę.
— Może pani opisać swoje odczucia podczas doświadczeń granicznych? — z kamienną twarzą spytała Joanna.
— Było mi ciepło i bezpiecznie, tak jak powiedział pan doktor — wyjaśniła Amelia, uśmiechając się do Richarda. Wiedział, że Joanna oskarży go o sugerowanie odpowiedzi, ale Amelia wymieniła ciepło i światło jeszcze kilkakrotnie podczas relacjonowania tego, co widziała, a kiedy Joanna spytała ją z pokerową twarzą, czy doświadczyła czegokolwiek, co mogło ją przestraszyć, odpowiedź brzmiała jednoznacznie negatywnie.
Widziała długie ciemne pomieszczenie „przypominające korytarz”, zakończone otwartymi drzwiami, za którymi stali ludzie.
— Rozpoznała ich pani? — zapytała Joanna, a po chwili przerwy Amelia potrząsnęła przecząco głową.
— Nosili białe ubrania — dodała.
— Co się stało później?
— Po prostu tam stali. — Amelia starannie otuliła się kocem.
Joannie nie udało się dowiedzieć nic poza tym, że Amelia usłyszała dźwięk (którego nie potrafiła zidentyfikować), kiedy weszła na korytarz, a moment wcześniej miała wrażenie, że się unosi w powietrzu.
Bez wątpienia beta-endorfiny, uznał w myślach Richard. Musiał przyjrzeć się analizie neuromediatorów i funkcjonowaniu krwiobiegu, ale jeśli ich aktywność okazałaby się intensywniejsza niż podczas dwóch poprzednich sesji Amelii, wówczas zapewne wszystkie zasadnicze elementy doświadczeń granicznych były wywoływane przez endorfiny. Mogło to oznaczać, że Noyes i Linden mieli rację i doświadczenia graniczne to mechanizm obronny, mający uchronić mózg przed traumatycznymi emocjami związanymi z umieraniem. Innymi słowy, doświadczenia graniczne jednak nie muszą być mechanizmem służącym przetrwaniu.
Oczywiście, o ile poziomy endorfin stale pasowałyby do siebie, a zwiększone wydzielanie endorfiny skutkowałoby pojawieniem się większej liczby zasadniczych elementów doświadczeń granicznych. Richard potrzebował więcej danych, aby udowodnić jedną z tych tez, co oznaczało konieczność jak najszybszego poddania Amelii kolejnemu eksperymentowi. Umówienie się z nią na następną sesję okazało się jednak równie trudne, jak wybranie odpowiedniego terminu rozmowy z panią Haighton.
Читать дальше