Prezentowali się obiecująco. Pani Coffey zajmowała się zarządzaniem systemami danych, pan Sage był spawaczem, pani Haighton pracownicą społeczną, a pan Pearsall agentem ubezpieczeniowym. Żadna z tych osób, podobnie jak Ronald Kelso czy Edward Wojakowski, nie znajdowała się na żadnej ze stron poświęconych doświadczeniom granicznym. Joanna niepokoiła się wyłącznie o panią Troudtheim, która nie mieszkała w Denver.
— Ona jest ze wschodnich równin — zakomunikowała Richardowi następnego dnia. — Mieszka nieopodal Deer Trail. To, że jedzie tu z tak daleka — ile to kilometrów? Sto? — aby wziąć udział w projekcie badawczym, jest nieco podejrzane, ale poza tym nie mam wobec niej żadnych zastrzeżeń, a inni ochotnicy prezentują się nieźle. — Spojrzała na zegarek. Wskazywał za kwadrans pierwszą. — Amelia Tanaka powinna się zjawić za parę minut.
— To dobrze. Jeśli nie spostrzeżesz czegoś niepokojącego, chciałbym rozpocząć sesję. Powiedziałem pielęgniarce, żeby przygotowała się na wezwanie.
Rozległo się pukanie do drzwi.
— Wcześnie przyszła — zdziwiła się Joanna i podeszła do wejścia.
Na progu stał niski starszy pan z wypłowiałymi rudymi włosami, mocno przerzedzonymi nad piegowatym czołem.
— Jest doktor Wright? — spytał, spoglądając nad ramieniem Joanny. Dostrzegł Richarda. — Witam pana doktora. Przyszło mi do głowy, że skoro jestem w pobliżu, to wpadnę spytać, kiedy mam następną sesję. Jestem jedną ze świnek morskich doktora Wrighta.
— Pani doktor Joanna Lander, Ed Wojakowski — oświadczył Richard, podchodząc do drzwi. — Panie Wojakowski, pani doktor będzie ze mną współpracowała przy badaniach.
— Proszę mi mówić Ed, pan Wojakowski to mój tata. — Mrugnął do Joanny.
Przypomniało się jej, że Greg Menotti tak samo zażartował. Zastanawiała się, ile lat może mieć pan Wojakowski. Wyglądał na co najmniej siedemdziesiąt, a w projekcie mieli uczestniczyć ochotnicy w przedziale od dwudziestu jeden do sześćdziesięciu pięciu lat.
— Kiedyś znałem jedną Joannę — wyznał pan Wojakowski. — Jeszcze kiedy służyłem w marynarce, podczas drugiej wojny światowej.
Znowu druga wojna światowa i marynarka, pomyślała Joanna. Najpierw pani Davenport, a teraz pan Wojakowski. Czy to oznacza, że z nim rozmawiała? A może pan Mandrake rozmawiał z obojgiem? Miała nadzieję, że nie: gdyby to się okazało prawdą, zabrakłoby im ochotników.
— Pracowała w kantynie w Honolulu — ciągnął pan Wojakowski. — Przyjemna dziewczyna, choć nie taka ładna jak pani. Którejś nocy Stinky Johannson i ja wprowadziliśmy ją na pokład, aby pokazać jej naszego kota i…
— Jeszcze nie ustaliliśmy daty naszej kolejnej sesji — przerwał Richard.
— Rozumiem, w porządku panie doktorze — odparł pan Wojakowski. — Tylko pomyślałem, że się upewnię.
— Skoro już pan przyszedł — odezwała się Joanna — pozwoli pan, że zadam mu kilka pytań? — Odwróciła się do Richarda. — Pani Tanaka zjawi się za jakieś piętnaście minut.
— Jasne — zgodził się Richard, chociaż nie wyglądał na przekonanego.
— Możemy to odłożyć na później.
— Nie, załatwmy to teraz.
Joanna zastanawiała się, czy dobrze odczytała intencje Richarda.
— Czy ma pan czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań, panie Wojakowski?
— Ed — poprawił. — No pewnie, że mam. Od kiedy jestem na emeryturze, mam mnóstwo czasu.
— Tak — odezwał się z powątpiewaniem Richard. — Tylko że o pierwszej mamy kolejny wywiad.
— Zrozumiano, panie doktorze — stwierdził pan Wojakowski. — Będzie krótko i węzłowato. — Odwrócił się do Joanny.
— Co pani chce wiedzieć, pani doktor?
Joanna spojrzała na Richarda, niepewna, czy naprawdę zgadza się na przeprowadzenie rozmowy, ale gdy skinął głową, wskazała panu Wojakowskiemu krzesło i pomyślała, że na wypadek podobnych sytuacji w przyszłości musi ustalić z Richardem jakiś kod porozumiewawczy.
— Chciałam tylko dowiedzieć się paru rzeczy o panu i poznać pana bliżej, skoro mamy razem pracować. — Joanna usadowiła się naprzeciwko pana Wojakowskiego. — Kim pan jest, dlaczego zdecydował się pan na uczestnictwo w badaniach? — Włączyła magnetofon.
— Kim jestem, tak? Nie ma sprawy, powiem pani, kim jestem. Jestem starym marynarzem. Służyłem na USS Yorktown. Najlepszy okręt drugiej wojny światowej, do czasu posłania go na dno przez Japońców. Przepraszam. — Dostrzegł jej spojrzenie. — Tak ich kiedyś nazywaliśmy. Nieprzyjaciela, Japończyków.
Joanna nie myślała jednak o obraźliwym słowie Japonce. Obliczała, ile jej rozmówca może mieć lat. Skoro walczył w drugiej wojnie światowej, musiał dobiegać osiemdziesiątki.
— Powiedział pan, że służył na Yorktown? — Zerknęła do jego akt. Nazwisko. Adres. Numer ubezpieczenia społecznego. Dlaczego nie ma wzmianki o jego wieku? — To był pancernik, prawda? — spytała, żeby zyskać na czasie.
— Pancernik! — żachnął się. — Skąd, to był lotniskowiec. Najlepszy cholerny lotniskowiec na całym Pacyfiku. Podczas bitwy o Midway zatopił cztery inne lotniskowce, zanim dopadła go łódź podwodna Japońców. Torpeda. Przedtem posłali na dno niszczyciela, który znajdował się bliżej. Hammann. Przepadł jak kamień. Był trupem, zanim ktokolwiek się zorientował. W dwie minuty. Wszyscy zginęli.
Wciąż nie potrafiła doszukać się jego wieku. Alergie na lekarstwa. Przebyte choroby. Zaznaczył „nie” we wszystkich miejscach, od wysokiego ciśnienia krwi do cukrzycy i wyglądał na człowieka energicznego i bystrego, lecz jeśli miał osiemdziesiąt lat…
— …Yorktown szedł na dno znacznie dłużej — ciągnął. — Całe dwa dni. Okropny widok.
Życie zawodowe, referencje, osoba, którą należy zawiadomić w nagłym wypadku, ale brak daty urodzin. Nie uwzględniono jej w formularzach?
— …rozkaz opuszczenia okrętu i wszyscy marynarze zdjęli buty, aby ustawić je w szeregu na pokładzie. Setki par butów…
— Panie Wojakowski, nigdzie nie widzę…
— Ed — poprawił i kontynuował, jakby domyślił się, o co chce go spytać Joanna. — Wstąpiłem do marynarki, gdy miałem trzynaście lat. Skłamałem w kwestii swojego wieku. Powiedziałem w szpitalu, że moje świadectwo urodzenia spłonęło. Po Pearl Harbor nie sprawdzali takich rzeczy. — Rzucił jej wyzywające spojrzenie. — Pani jest o wiele za młoda, żeby wiedzieć, co znaczy Pearl Harbor.
— Niespodziewany japoński atak na Pearl Harbor?
— Niespodziewany? Raczej grom z jasnego nieba. Stany Zjednoczone zajmują się swoimi sprawami i nagle bach! Bez wypowiedzenia wojny, bez ostrzeżenia, bez niczego. Nigdy tego nie zapomnę. Była niedziela, a ja czytałem takie zabawne pisemko „Dzieciaki w opałach”, wciąż mam je przed oczyma. Podnoszę głowę i nagle widzę, że jedna pani, mieszkająca dwa domy dalej, biegnie zadyszana i mówi: „Japońce właśnie zbombardowały Pearl Harbor!” Nikt z nas nawet nie wiedział, gdzie jest Pearl Harbor, z wyjątkiem mojej młodszej siostry. Widziała je w kronice filmowej poprzedniego wieczoru. Desperadoes , to wtedy puszczali. Randolph Scott. A następnego dnia pojechałem do śródmieścia do punktu rekrutacyjnego i zaciągnąłem się do marynarki wojennej.
Umilkł na moment, aby zaczerpnąć oddech.
— Panie… Ed, dlaczego zdecydował się pan zgłosić do naszych badań? — Joanna skorzystała z okazji, aby szybko zadać pytanie. — Gdzie się pan o nich dowiedział?
— Zauważyłem ogłoszenie w centrum rekreacyjnym w Aspen Gardens. Właśnie tam mieszkam. Potem przyszedłem na rozmowę z, panem doktorem i uznałem, że to wszystko brzmi interesująco.
Читать дальше