Dowcip, który nie przeszedłby przez gardło żadnemu Prawdziwemu Wyznawcy. Jeśli istniała jakaś wspólna cecha wszystkich chorobliwych wielbicieli śmierci klinicznej oraz doświadczeń pozazmysłowych, a także ludzi rzekomo porwanych przez UFO, był to całkowity brak poczucia humoru. Poza tym Amelia dysponowała wiedzą naukową i chętnie dzieliła się informacjami, co oznaczało, że nie miała nic do ukrycia. Najwyraźniej postawili na dobrego konia.
— Może mi pani powiedzieć, dlaczego zdecydowała się pani wziąć udział w badaniach?
Amelia posłała Richardowi spojrzenie pełne poczucia winy.
— Dlaczego się zdecydowałam? — Odwróciła wzrok. — No więc…
I to w chwili, gdy sądziłaś, że najgorsze masz za sobą, pomyślała Joanna.
— Podobno interesuje się pani neurologią — zasugerował Richard. Nie ułatwiaj jej zadania, mówiło mu ostrzegawcze spojrzenie Joanny.
— Interesuję się neurologią — potwierdziła Amelia. — Chciałabym się w niej specjalizować, ale nie powiedziałam panu — wykręciła ręce na kolanach — że nie zgłosiłam się z własnej woli.
Zaczyna się, przyszło Joannie do głowy. Pan Mandrake jej kazał. Albo, co gorsza, głosy w jej głowie.
— Mój profesor od psychologii gorąco wierzy, że słuchacze sami powinni być pacjentami, aby po skończeniu studiów mogli wczuwać się w ich sytuację. — Amelia wpatrywała się w swoje dłonie. — W dodatku stawia oceny za udział w projekcie badawczym. a ja bardzo potrzebuję punktów. Psychologia idzie mi fatalnie. — Spojrzała przepraszająco na Richarda. — Nie powiedziałam panu, bo się bałam, że mnie pan odrzuci.
Odrzuci?, pomyślała Joanna. Takich jak ty powinny być dziesiątki. Studenci zgłaszający się w celu uzyskania lepszej oceny to doskonały materiał. Nie mają żadnych opracowanych planów i nieszczególnie interesują się tematyką badań, dzięki czemu istnieje małe prawdopodobieństwo, że znają treść książki Mandrake’a lub innych pozycji o doświadczeniach granicznych.
— Czy profesor wyznaczył panią do udziału w naszych badaniach? — dopytywała się Joanna.
— Nie — odparła Amelia, ponownie wpatrując się w Richarda wzrokiem pełnym skruchy. — Wybieraliśmy dowolny temat, który nas interesuje.
— Interesuje się pani śmiercią kliniczną? — Serce Joanny zamarło.
— Nie, kiedy się zapisywałam, nie miałam pojęcia, że badania mają cokolwiek wspólnego ze śmiercią kliniczną. — Znowu wykręciła ręce. — Uznałam, że to jeden z tych eksperymentów z pamięcią. Nie w tym rzecz, że miałam na to nadzieję. — Zarumieniła się. — Doświadczenia graniczne są znacznie ciekawsze.
Rzuciła Richardowi kolejne spojrzenie. Jej zachowanie zdumiało Joannę.
— Potrzebujemy kopii pani planu zajęć, żebyśmy mogli ustalić odpowiedni termin sesji.
Richard zerknął pytająco na Joannę, która go zignorowała.
— Możemy się spotkać jutro o jedenastej? — spytała.
— Tak — ochoczo przytaknęła Amelia. — Nawet dzisiaj mogę zostać na jedną sesję, jeśli to państwu odpowiada.
— Świetnie — zgodziła się Joanna. — Wobec tego może pójdzie się pani rozebrać? — Wstała, wciąż unikając wzroku Richarda, i skierowała się do stołu do badań.
— Wiem, gdzie co jest — oświadczyła Amelia, zgarnęła ze stołu stertę ubrań i zniknęła w przebieralni.
— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — odezwał się Richard, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi. — Widziałaś jej reakcję, kiedy ją spytałaś, dlaczego się zgłosiła do badań? Naprawdę się zdenerwowała. Nie sądzę, żeby mówiła prawdę.
— Bo nie mówiła — potwierdziła Joanna. — Mam ci pomóc przy przygotowywaniu urządzenia?
— Skoro kłamała, to skąd wiesz, czy nie jest jedną z wysłanniczek Mandrake’ a?
— Bo to było peryferyjne kłamstwo — wyjaśniła. — Kłamała z osobistego powodu, który nie ma nic wspólnego z problematyką naszych badań. W zagadkach kryminalnych takie kłamstwa zawsze wpędzają ludzi w kłopoty. — Uśmiechnęła się do niego. — Ona nie jest Prawdziwą Wyznawczynią. Jej charakterystyka osobowości jest błędna, podobnie jak opis pierwszych doświadczeń granicznych. Sprawdziłam informacje o Amelii, a przeprowadzony z nią wywiad potwierdził to, co spostrzegłam przy pierwszym spotkaniu. Jest dokładnie tym, kim mi się wydała: słuchaczką studium medycznego, usiłującą podwyższyć sobie ocenę końcową.
— Wobec tego w porządku. Świetnie. Zaczynamy. Sprowadzę siostrę Hawley.
Wyszedł z laboratorium. Po chwili z przebieralni wyłoniła się Amelia, ubrana w szpitalną koszulę nałożoną na dżinsy i z maską do spania zwisającą na szyi. Rozejrzała się pytająco.
— Doktor Wright poszedł po asystentkę — wyjaśniła Joanna.
— To dobrze. — Amelia zbliżyła się do Joanny. — Nie chciałam pani mówić, kiedy był w pobliżu. Przedtem nie powiedziałam prawdy. O tym, dlaczego wybrałam ten projekt.
Nic wolno mi niczego sugerować, przykazała sobie Joanna, zwłaszcza że wydaje mi się, że znam wytłumaczenie. Amelia pochyliła głowę tak samo, jak wcześniej.
— Prawdziwy powód to doktor Wright. Uważam, że jest przystojny. To mnie nie dyskwalifikuje jako ochotniczki, prawda?
— Bynajmniej — stwierdziła Joanna. Właśnie to podejrzewała. — On jest przystojny.
— No właśnie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak cudownie… — Przerwała w pół zdania i obydwie odwróciły głowy w stronę drzwi.
— Nie znalazłem siostry Hawley — oznajmił Richard. — Muszę jej wysłać wiadomość na pager. — Podszedł do telefonu. — Powinienem zatrudnić asystentkę na stałe. — Wystukał numer.
— Skoro czekamy — odezwała się Joanna — może opowie mi pani, co pani widziała podczas pierwszej sesji?
— Kiedy po raz pierwszy tam trafiłam? — spytała Amelia, a Joanna zastanowiła się, czy w jej słowach nie kryła się dwuznaczność. — Za pierwszym razem ujrzałam jasne światło. Tak jasne, ze niczego nie widziałam. Za drugim razem światło nie było już tak jasne i dostrzegłam ludzi.
— Może pani mówić bardziej szczegółowo?
— Nie za bardzo. Chodzi o to, że niezbyt dobrze ich widziałam z powodu światła, ale wiedziałam, kim są.
— Ile osób pani dostrzegła?
— Trzy. — Amelia podniosła wzrok, jakby przypominając sobie całą scenę. — Nie, cztery.
— I co robiły?
— Nic — wyjaśniła Amelia. — Po prostu stały i czekały.
— Czekały?
— Tak. Wydaje mi się, że czekały na mnie. Wpatrywały się.
Wpatrywanie się i czekanie to nie to samo.
— Czy odczuwała pani cokolwiek w związku z tym, co pani widziała?
— Tak, było mi ciepło i… — zawahała się — …spokojnie.
„Ciepło” i „spokojnie” to słowa często używane przez osoby po doświadczeniach granicznych, pragnące opisać to, czego doznały, podobnie jak określenia: „bezpieczny” oraz „otoczony miłością”. Te uczucia również kojarzyły się z wyzwoleniem endorfin.
— Czy może pani opisać swoje odczucia innymi słowami?
— Tak — potwierdziła Amelia, lecz na kilka sekund zapadła cisza. — Pogodnie — stwierdziła wreszcie, ale zastosowała rosnącą intonację, jakby stawiała pytanie. — Przyjemnie — dodała z większą pewnością. — Zupełnie, jakbym siedziała przed ogniem. Albo owinęła się kocem. — Uśmiechnęła się na wspomnienie doznania.
— Co się stało po tym, jak ujrzała pani postaci zalane światłem?
— Nic. Tylko tyle pamiętam, światło i osoby stojące tam w oczekiwaniu.
Podszedł do nich Richard. Wyglądał na zirytowanego.
Читать дальше