Mary Russell - Dzieci Boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Mary Russell - Dzieci Boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzieci Boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzieci Boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debiutancka powieść Mary Dorii Russell „Wróbel” zdobyła dla autorki powszechne uznanie. Oto kontynuacja owej jednej z najwspanialszych powieści fantastycznych ostatnich lat. Zaledwie ojciec Emilio Sanchez, jedyny członek pierwszej wyprawy, który powrócił na Ziemię, zdołał odzyskać zdrowie i równowagę psychiczną po straszliwych przejściach na planecie Rakhat, Towarzystwo Jezusowe prosi go (a właściwie zmusza), by zechciał wziąć udział w kolejnej misji. Sancheza dręczą wspomnienia i lęki, ale nie może uciec od swojej przeszłości. Rozpoczyna się druga batalia o rozum i duszę tak ciężko doświadczonego przez los kapłana.

Dzieci Boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzieci Boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Mogę pomóc w polowaniach — powiedział Nico, nie bardzo rozumiejąc, o czym się dyskutuje, ale zadowolony, że teraz, kiedy Carlo ich porzucił, może służyć don Emiliowi i księżom.

— Ach, jestem tego pewny, Nico — powiedział Sean — ale ty i Sandoz wracacie na Ziemię.

Nico otworzył usta i czekał na wyjaśnienia. Sandoz spojrzał ostro na Seana, a potem wstał i odszedł kilka kroków. Kiedy się odwrócił, miał twarz, z której nic nie można było wyczytać.

— Do Neapolu jest kawał drogi, Sean.

— No cóż, chyba masz rację, mistrzu, ale już ci zabukowaliśmy przelot do domu z Carlem — powiedział Danny. — Uległ naszej perswazji i zgodził się trochę poczekać, zanim wyruszy z powrotem. Wsadzimy was na prom z ostatnim ładunkiem towarów z Rakhatu.

John szczerzył zęby w uśmiechu.

— Namówiliśmy Fransa, żeby spróbował tego szamponu z yasapy, Carlo nagle postanowił zrewidować swoje umowy. To było naprawdę zdumiewające, Emilio. Danny załatwił VaN’Jarrim wspaniałe warunki…

Sandoz pokręcił głową; jego wytrzymałość miała jednak granice, do których niebezpiecznie się zbliżał.

— Nie — powiedział bezbarwnym tonem. — Nico może wrócić, aleja dałem słowo. Powiedziałem Sofii, że będę poręczycielem Jana’atów…

Chryste, przecież nam o tym powiedziała — odezwał się Sean. — To jest kobieta, która w Belfaście czułaby się jak w domu! Twarda suka, ale można się z nią dogadać, jeśli dostanie to, czego chce. Ja będę kozłem ofiarnym, Sandoz. Ty wracasz do domu i szukasz tej słodkiej Giny i jej Celestyny. Milczenie przerwał Danny.

— Odwaliłeś już swoją robotę, mistrzu. Damy sobie radę.

— To nie wszystko — dodał podekscytowany John. — Rukuei chce z tobą lecieć na Ziemię…

— Próbowałem mu to wybić z głowy — powiedział Joseba. — Tutaj jest potrzebna każda para do rozrodu, ale okazało się, że jest wytrzebiony, więc…

Sandoz zmarszczył brwi, teraz czując już prawdziwy zamęt w głowie.

— Ale dlaczego on chce?…

— A dlaczego nie? — Sean wzruszył ramionami, wcale nie zdziwiony jeszcze jednym przykładem kapryśnych zachcianek przedstawiciela gatunku rozumnego. — Mówi, że musi zobaczyć Ziemię własnymi oczami.

Tego już było za wiele.

No puedo pensar — mruknął Emilio. Wytrzeszczył oczy i pokręcił głową. — Muszę się przespać.

Czekając na Sandoza w chacie cudzoziemców, Rukuei Kitheri krążyłponiej bez wytchnienia, zadręczając się swojąbezsilnością i płonąc nadzieją jak ciężarna kobieta, która nie wie, co nosi w swym łonie.

— Wróć z nimi — powiedział mu Izaak, a Rukuei usłyszał w tych słowach echo własnego pragnienia.

Bał się, że Sandoz się nie zgodzi. Wszyscy cudzoziemcy byli temu przeciwni, a Sandoz miał najwięcej powodów, by nienawidzić Jana’atów. Ale teraz wszystko już było inne i Rukuei od dawna zastanawiał się, jak poprosić o to człowieka, którego prawie nie znał i którego ledwo spodziewał się zrozumieć.

Powie cudzoziemcowi: Nauczyłem się, że poezja wymaga pewnej pustki, tak jak dźwięk dzwonka wymaga, by dzwonek był wydrążony. Pustka wczesnego życia mojego ojca stwarzała rezonans dla jego pieśni. Poczułem w swym sercu jego niepokój i czającą się ambicję. Poczułem w swym ciele gwałtowną obfitość, prawie seksualne uniesienie tworzenia.

Powie cudzoziemcowi: Nauczyłem się, że pustka duszy może stać się miejscem, w którym zamieszka Prawda — nawet jeśli nikt jej tam nie zapraszał, nawet jeśli będzie obrzucana obelgami i zwalczana, wypierana przez zwątpienie i niezrozumiana.

Powie cudzoziemcowi: W moim opustoszałym sercu zagościł inny ból, ale wierzę, że jest coś więcej — jakaś większa Prawda, której wszyscy jesteśmy dziedzicami, i chcę być nią napełniony!

Usłyszał kroki i zobaczył Sandoza wychodzącego zza rogu chaty; za nim szli inni, rozmawiając ze sobą. Obrócił się szybko w miejscu, pozostawiając na ziemi wachlarzowaty ślad, i zagrodził wejście do chaty.

— Słuchaj mnie, Sandoz — zaczął, odrzucając głowę do tyłu w geście wyzwania. — Chcę lecieć z tobą na H’earth. Chcę nauczyć się waszej poezji i może nauczyć was naszej…

Urwał, widząc, jak twarz Sandoza blednie.

— Don Emilio potrzebuje odpoczynku — powiedział stanowczo Nico. — Możesz z nim porozmawiać jutro.

— Czuję się świetnie — rzekł Sandoz, choć nikt o to nie pytał. — Czuję się świetnie — powtórzył.

A potem ugięły się pod nim kolana.

— Czy to normalne? — zapytała Kajpin, nadchodząc z misą pełną pędów.

Cudzoziemcy po prostu stali, gapiąc się bezmyślnie, więc usiadła obok, żeby coś zjeść. Po chwili powiedziała im:

— Bo my zwykle najpierw się kładziemy, a dopiero później zasypiamy.

Co obudziło wszystkich prócz Sandoza.

Omdlenie przeszło niepostrzeżenie w sen, który był bliski śpiączki. Zaczął płacić za tygodnie spędzone w drodze, za miesiące życia w napięciu, za lata oszołomienia i bólu. Spał przez cały dzieli i nie obudził się, gdy zapadł wieczór, a kiedy wreszcie otworzył oczy, była gwieździsta noc.

Jakie to dziwne, pomyślał, nigdy przedtem nie śniła mi się muzyka. A potem zrozumiał, że to, co słyszy, nie jest snem i że nigdy czegoś takiego nie słyszał ani na Rakhacie, ani na Ziemi.

Wstał po cichu i znalazł drogę do wyjścia, przekraczając lub obchodząc uśpione ciała księży i Nica. Na chwilę przystanął w progu, a potem ruszył dalej pomiędzy kamiennymi murami jaśniejącymi księżycowym blaskiem i migotaniem Drogi Mlecznej. Zmierzając ku źródłu owego niesamowitego dźwięku, doszedł na sam skraj wioski, gdzie zobaczył postrzępiony namiot.

W środku siedział Izaak, prawie zgięty w pół nad staroświeckim laptopem, pogrążony w ekstazie, przemieniony przez niewysłowioną harmonię, delikatną jak płatki śniegu i precyzyjną jak matematyka, ale o zdumiewającej mocy — wstrząsającą i zarazem wysublimowaną. Jakby „gwiazdy poranne dźwięczały unisono”, pomyślał Sandoz, a kiedy muzyka ucichła, pragnął już tylko jednego: żeby usłyszeć ją znowu…

— Nie przerywaj. To jest zasada — powiedział nagle Izaak. W ciszy nocy jego głos był równie twardy, płaski i monotonny jak miękka, barwna i melodyjna była ta muzyka. — Runowie doprowadzają mnie do szału.

— Tak — zgodził się Emilio, kiedy Izaak zamilkł. — Mnie też czasami doprowadzają do szału.

Izaaka to nie obchodziło.

— Każdy autystyczny jest eksperymentem — oznajmił niespodziewanie swoim martwym, wrzaskliwym głosem. — Nigdzie nie istnieje ktoś taki jak ja.

Przez chwilę przyglądał się swoim palcom, a potem rzucił krótkie spojrzenie na Sandoza. Ten, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć, zapytał:

— Jesteś samotny, Izaaku?

— Nie. Jestem, kim jestem. — Odpowiedź była stanowcza i pozbawiona emocji. — Nie mogę być samotny, tak jak nie mogę mieć ogona. — Zaczął bębnić palcami po gładkiej skórze nad brodą. — Wiem, dlaczego ludzie tu przybyli. Z powodu muzyki.

Palce poruszały się coraz wolniej, aż znieruchomiały.

— Tak, to prawda — przyznał Emilio, wpadając w styl Izaaka: jedno trzysekundowe zdanie, milczenie przez trzydzieści sekund, nowe zdanie. Dłuższa pauza oznaczała: twoja kolej. — Przybyliśmy tu z powodu pieśni Hlavina Kitheriego.

— Nie tamte pieśni. — Palce znowu się poruszyły. — Mogę zapamiętać całą sekwencję DNA jako muzykę. Rozumiesz?

Nie, pomyślał Emilio, czując się bardzo głupio.

— A więc jesteś uczonym — spróbował, starając się go zrozumieć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzieci Boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzieci Boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dzieci Boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzieci Boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x