Ira Levin - Żony Ze Stepford
Здесь есть возможность читать онлайн «Ira Levin - Żony Ze Stepford» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Żony Ze Stepford
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Żony Ze Stepford: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żony Ze Stepford»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Idealne żony ze Stepford: piękne, posłuszne, zadbane, niewymagające. Mężczyźni ze Stepford chcą mieć właśnie takie żony. Trudno sobie wyobrazić, jak daleko mogą się posunąć, aby dostosować rzeczywistość do swoich wymagań…
Żony Ze Stepford — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żony Ze Stepford», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– A gdybym nie zaproponowała, to czy ty byś zaproponował?
– Czy zdajesz sobie sprawę, co mówisz? Chcę, żebyś przemyślała to, co ci powiedziałem. Nie możesz tak bez namysłu rozbijać naszego życia. To nierozsądne. – Odwrócił się i wyszedł z kuchni.
Stała z ręką przy czole i zamkniętymi oczyma. Pozostała tak przez chwilę, a potem opuściła rękę, otworzyła oczy i potrząsnęła głową. Podeszła do lodówki, otworzyła i wyciągnęła przykrytą miskę i mięso w folii.
Siedział przy biurku, pisząc coś w żółtym bloczku. Z popielniczki unosiła się w kierunku lampy smużka dymu. Spojrzał na nią i zdjął okulary.
– W porządku – powiedziała. – Porozmawiam z kimś, ale będzie to kobieta.
– Dobrze. To dobry pomysł.
– A ty jutro wpłacisz zadatek na dom?
– Tak, chyba, żeby coś z nim było nie w porządku.
– Nie będzie. To dobry dom, ma tylko sześć lat i czystą hipotekę.
– Dobrze – powiedział. Stała przyglądając mu się.
– Czy chciałbyś, żebym się zmieniła?
– Nie. Chciałbym tylko, żebyś od czasu do czasu używała szminki. To niewielka zmiana. A i ja chciałbym się zmienić, na przykład stracić parę kilogramów.
Odrzuciła włosy do tylu.
– Idę na dół popracować trochę w ciemni. Pete jeszcze nie śpi. Zwrócisz na niego uwagę?
– Jasne – odpowiedział z uśmiechem. Spojrzała na niego i odeszła.
Zadzwoniła do Departamentu Zdrowia, skąd odesłano ją do Towarzystwa Medycznego, gdzie podano jej nazwiska i telefony pięciu kobiet-psychiatrów. Dwie zamieszkałe najbliżej, w Easbridge, miały wszystko zajęte do połowy stycznia, ale trzecia z Sheffield, leżącego na północ od Norwood, mogła ją przyjąć w sobotę o drugiej – pani dr Margaret Fancher. Przez telefon wydawała się bardzo sympatyczna.
Skończyła pisać kartki świąteczne i szyć kostium Pete'a, kupiła zabawki i książki dla Pete'a i Kim oraz butelkę szampana dla Bobbie i Dave'a. W mieście zdobyła złotą klamrę do pasa dla Waltera i postanowiła przetrząsnąć wszystkie antykwariaty na Route Nine w poszukiwaniu starych dokumentów prawnych, ale zamiast tego kupiła mu brązową wełnianą marynarkę.
Nadeszły pierwsze kartki świąteczne: od jej rodziców, od współpracowników Waltera, od McCormicków, Chamalianów i van Santów. Ustawiła je wszystkie w salonie na półce z książkami.
Z agencji nadszedł czek na sto dwadzieścia pięć dolarów.
W piątek po południu, mimo pięciocentymetro-wego śniegu, który padał cały czas, wzięła Pete'a i Kim do samochodu i pojechała do Bobbie.
Bobbie przywitała ich bardzo miło, a Adam, Ken-ny i psy – z wielkim hałasem. Bobbie przygotowała czekoladę na gorąco, a Joanna zaniosła ją na ławy do salonu.
– Uważaj na stopień! – powiedziała Bobbie. – Rano wypastowałam podłogę.
– Zauważyłam.
Siedziała w kuchni, obserwując Bobbie. Była piękna, kształtna. Właśnie zaczęła czyścić piecyk papierowym ręcznikiem oraz płynem do czyszczenia w aerozolu.
– Co ty ze sobą zrobiłaś, na miłość boską? – spytała.
– Nie jem tyle, co przedtem – powiedziała Bobbie. – No i trochę ćwiczę.
– Zrzuciłaś z pięć kilo!
– Nie, tylko jedno albo półtora, ale noszę pas elastyczny.
– Bobbie, powiesz mi wreszcie, co się wydarzyło w zeszły weekend?
– Nic się nie wydarzyło. Zostaliśmy w domu.
– Paliłaś albo brałaś coś? Chodzi mi o narkotyki.
– Coś ty, nie wygłupiaj się.
– Bobbie, przecież ty już nie jesteś sobą. Czy tego nie widzisz? Jesteś taka jak one!
– Naprawdę, Joanno, to nonsens. Oczywiście, że jestem sobą. Po prostu zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam nieporządna i zbyt pobłażliwa dla siebie, a teraz po prostu sumiennie wypełniam swoje obowiązki, tak jak Dave wypełnia swoje.
– Wiem, wiem – powiedziała.- A co on na to?
– Jest bardzo szczęśliwy.
– Założę się, że tak.
– len płyn jest naprawdę świetny. Używasz go?
Jeszcze nie zwariowałam, pomyślała. Nie zwariowałam.
Jonny i dwaj chłopcy lepili bałwana przed domem naprzeciwko. Zostawiła Pete'a i Kim w samochodzie i podeszła do Jonny’ego, żeby się przywitać.
– O! Witam! – powiedział. – Ma pani dla mnie jakieś pieniądze?
– Jeszcze nie – odrzekła, zasłaniając twarz przed dużymi płatkami śniegu. – Jonny, nie mogę pogodzić się z tym, że tak bardzo zmieniła się twoja matka.
– Rzeczywiście – powiedział i kiwnął głową zasapany.
– Nie mogę tego zrozumieć.
– Ani ja – powiedział, – Już nie krzyczy na nas, robi gorące śniadania… – Spojrzał w stronę domu i ściągnął w zamyśleniu brwi. Do twarzy przylepione miał płatki śniegu. – Mam nadzieję, że tak zostanie – powiedział. – Ale założę się, że nie.
Dr Fancher była drobną kobietą, około pięćdziesiątki, z twarzyczką elfa i kłębami siwiejących, ciemnych włosów. Miała ostry, lekko zadarty nos i śmiejące się szaroniebieskie oczy. Była w ciemnoniebieskiej sukience, miała złotą spinkę z wygrawerowanym chińskim symbolem Yang i Yin oraz obrączkę ślubną. Jej gabinet był wesoły, meble w stylu Chippendale, reprodukcje Paula Klee i pasiaste firanki, które pod wpływem słońca i śniegu wydawały się całkiem przezroczyste. Była tam brązowa, skórzana kanapa z obitym ceratą podgłówkiem. Jednak Joanna wolała usiąść na krześle, stojącym naprzeciwko mahoniowego biurka, na którym leżało mnóstwo porozrzucanych karteczek.
– Przyszłam tu na prośbę męża – powiedziała. – Na początku września sprowadziliśmy się do Step-ford, a ja chcę jak najszybciej wyprowadzić się stamtąd. Już daliśmy zadatek na dom w Eastbridge, ale tylko dlatego, że ja nalegałam. Mąż uważa, że jestem nierozsądna.
Opowiedziała Dr Francher, dlaczego chce się przeprowadzić. O kobietach ze Stepford i o tym, jak Charmaine, a następnie Bobbie upodobniły się do nich.
– Była pani kiedykolwiek w Stepford? – spytała.
– Tylko raz. Słyszałam, że warto je zwiedzić. Słyszałam również, że jest tam raczej zamknięta, niekomunikatywna społeczność.
– I tak jest, proszę mi wierzyć.
Dr Francher słyszała o mieście w Teksasie, gdzie w pewnym momencie bardzo spadł wskaźnik przestępczości.
– To stało się zapewne za sprawą litu – powiedziała. – Był na ten temat artykuł w jednym z czasopism.
– Razem z Bobbie napisałyśmy do Departamentu Zdrowia, ale odpowiedzieli, że w okolicy Stepford nie występują żadne związki chemiczne, które mogłyby w jakikolwiek sposób oddziaływać na mieszkańców. Pewnie pomyśleli, że to jakieś wariatki. Wówczas wydawało mi się, że Bobbie była przewrażliwiona. Pomogłam jej napisać list, ale tylko dlatego, że mnie o to prosiła… – mówiła niepewnie, rozcierając dłonie.
Dr Francher milczała.
– Zaczęłam podejrzewać,… – powiedziała Joanna. – Boże, “podejrzewać", to brzmi tak… – zaczęła kurczowo wykręcać palce.
Dr Francher spytała:
– Co pani zaczęła podejrzewać? Rozplotła ręce i wytarła o spódnicę.
– Zaczęłam podejrzewać, że za tym stoją mężczyźni.
Lekarka nie uśmiechnęła się ani nie wyglądała na zaskoczoną.
– Jacy mężczyźni? – spytała. Joanna popatrzyła na ręce.
– Mój mąż, mężowie Bobbie i Charmaine. Wszyscy – dokończyła.
Opowiedziała o Stowarzyszeniu Mężczyzn.
– Pewnej nocy parę miesięcy temu robiłam zdjęcia w Centrum. Tam, gdzie są te sklepiki w stylu kolonialnym. Nad nimi góruje ten budynek. Okna były otwarte i czuć było zapach jakiegoś lekarstwa czy chemikaliów. Nagle poopuszczali żaluzje, może zauważyli, że tam stałam. Widział mnie policjant. Zatrzymał się, by ze mną porozmawiać. – Pochyliła się do przodu. – Na Route Ninę są różne dziwne pojemniki przemysłowe – powiedziała – a wielu mężczyzn, którzy są na wysokich stanowiskach, mieszka w Stepford i należy do Stowarzyszenia. Coś tam się dzieje co noc i nie wydaje mi się, aby to było tylko robienie zabawek dla ubogich dzieci, gra w pokera czy bilard. Poza tym istnieje w Stepford przedsiębiorstwo AmeriChem-Willis i Stevenson Biochemical. Przecież mogliby tam w Stowarzyszeniu coś preparować, o czym nie wiedziałby Departament Zdrowia… – Usiadła głębiej w krześle, opierając ręce o przykryte spódnicą uda i nie patrząc na dr Francher.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Żony Ze Stepford»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żony Ze Stepford» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Żony Ze Stepford» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.