Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część II

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zawód: Wiedźma. Część II: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wiedźma. Część II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jak mówi stare przysłowie, gdzie mag nie może, tam… magiczkę pośle. Zasada ta obowiązuje także w drugim tomie opowieści o W.Rednej – nie takiej znowu wrednej – adeptce VIII roku Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa… Jej `wiedźmowatość` ma niezwykły talent do magii, nieprzeciętną intuicję i wściekłą inteligencję. Zawsze czyta cudzą korespondencję. Wiedzy tajemnej używa z wielkim hukiem. Widywana jest wyłącznie w złym i podejrzanym towarzystwie. Ostatnio: trolla-najemnika, w bagnie z zombie, u oszalałego nekromanty, wśród szumowin-wałdaków. Typowa kobieta, ze słabością do czarusia typu `blond Bond`. Idzie za nim na koniec świata, choć wie, że to…wampir.

Zawód: Wiedźma. Część II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wiedźma. Część II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jak można by z tego wywnioskować, wałdacy nigdy nie sprawiali szczególnych problemów, a i pożytku z nich nie było prawie żadnego, w związku z czym najczęściej traktowano ich jak jedno wielkie nic. Co prawda mieszkańcy okolicznych wiosek często skarżyli się władzom na bezprawnie uprowadzone bydło i wykopaną rzepę… Ale żeby o tak, w biały dzień, wyrywać cenną nagrodę ze szczodrych królewskich rączek! Tego się nikt nie spodziewał, w związku z czym dostojny opór nie nastąpił.

Bakałarze, którzy w nocy wykonali dobrą robotę, teraz mogli tylko gryźć palce z bezsilnej złości. Ciężcy strażnicy w paradnych, wypolerowanych do połysku, ale niestety zbyt wiele ważących zbrojach, ugrzęźli w tłumie jak muchy w świeżym miodzie. Cała reszta sumiennych obywateli próbowała przyłożyć uciekinierowi tym, co akurat trzymała w ręku – czyli pałkami, batami, butami i kupionymi przed zimą sadzonkami drzew owocowych. Większość ciosów trafiało w pustkę, tylko niektóre – w sąsiadów, którzy bez wahania pokazywali, co myślą o całej sprawie. W kilku miejscach wybuchły bójki.

Wałdak zachowywał się co najmniej dziwnie. Wydawało się, że miota się pod ludzkimi nogami wyłącznie dla zabawy – nie spieszył się z uciekaniem z placu, chociaż już kilka razy mignął przed otwartą na oścież bramą. Co prawda akurat tamtędy uciekać nie było warto.

Zauważyłam, że za bramą przyczaił się Almit, który pilnie śledził wałdaka, trzymając w pogotowiu lekko odwiedzioną do tyłu i złożoną w „kocią łapkę" lewą rękę – a dwie trzecie zaklęć rzuca się właśnie z tej pozycji.

– Te, foczka! – Troll bez wahania rozrzucał na boki ludzi, oddzielających nas od siebie. – Chodź, zgarniemy tego hwybnika! Weźmiemy go w dwa ognie, póki nie zwiał z żelastwem!

Len wynurzył się z tłumu tuż obok nas jak wąż z wody. Zdążyłam tylko otworzyć usta, by się pokajać, ale wampir uprzedzająco podniósł rękę, prosząc o głos.

– Nie ma czasu. Zaraz zwieje. Nie wiem jak, ale on wie i celowo gra na czas. Chodźcie bliżej do załomu muru. O tam, gdzie stoi wóz. Staniemy w łańcuszku, ja i Wal przy każdej ze ścian, ty w środku i kiedy znajdzie się w samym rogu, postaramy się go nie wypuścić. Jasne?

– Tak! – Rzuciliśmy się w przeciwne strony.

Dokładnie tak, jak przewidział Len – pewnie bez telepatii się nie obeszło – wałdak podskoczył i uszczypnął w miękką część ciała pulchną i wystrojoną żonę kupca, po czym zmienił kierunek. Gdy zanurkował pod wóz, ja i Wal już byliśmy na pozycjach (Len został trochę z tyłu, ściśnięty przez tłum) i zgodnie z instrukcją równocześnie rzuciliśmy się do przodu. Ja schyliłam się i lawirowałam pomiędzy ludźmi, a Wal szedł po ciałach. Na szczęście wałdak skupił uwagę na nim, kompletnie nie zwracając uwagi na innych myśliwych.

Wałdak pozwolił trollowi zbliżyć się na odległość trzech łokci, po czym wyskoczył spod wozu, zamierzając znowu wziąć udział w wyścigach. Ale tam już czekałam na niego ja, powitalnie rozłożywszy ręce – w jednej trzymałam krótki nóż, a w drugiej mój tradycyjny miecz. Stwór cofnął się z wściekłym syczeniem, ale w końcu trafił plecami na mur.

– Wolha! – ostrzegawczy krzyk Lena dotarł do moich uszu zbyt późno.

Wałdak zwinął się w kulkę, położył po sobie na wpół przezroczyste szare uszy i machnął w moim kierunku wykręconą szczurzą łapką, na której błysnęło coś podobnego do złotego pierścienia. Wydało mi się, że przed oczami wybuchło mi słońce. Biały błysk oślepił i oparzył wrzącą falą.

Fala odpłynęła tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła. Nastąpiła pantomima. Ja próbowałam dzielić uwagę pomiędzy wałdaka a siebie, desperacko szukając śladów krwi na ubraniu. Brak jakichkolwiek skutków nieznanej magii przeraził mnie bardziej niż ich możliwe pojawienie się. Magia… Skąd w tym miejscu magia?! Plac zaczarowany został przed jej wszystkimi rodzajami, a pracowali nad tym bakałarze pierwszego stopnia, doskonale znający się na rzeczy. O, do diabła! Przypomniałam sobie, że wśród naszych magów nie było ani jednego nekromanty. Ale komu przyszłoby do głowy oszukiwanie przy pomocy nekromancji, przecież to jest przeważnie magia destrukcyjna… To co, nie żyję? A może jestem w szoku pourazowym? Ale nie, wałdak wydaje się nie mniej zdziwiony ode mnie, co wskazywałoby, że spodziewał się widocznego wyniku w postaci zwęglonego trupa w ilości sztuk jeden. Rzuciłam szybkie spojrzenie w kierunku skupionych koło trybuny magów. Wszyscy wytrzeszczali oczy z kompletnym niezrozumieniem i tylko mistrz nieoczekiwanie uśmiechnął się w białą brodę i z zadowoleniem pokiwał głową.

Wałdak opamiętał się jako pierwszy. Wyszczerzył drobne ostre ząbki, rzucił ciężkim przekleństwem i przypadł do ziemi, zerkając na boki w poszukiwaniu dziury.

– Oddaj miecz, zwierzaczku – zaproponowałam groźnie, mocniej łapiąc własny. – Oddaj po dobroci.

Wałdaczek pokazał niebieski rozdwojony język i wyzywająco schował za plecami ręce z moją nagrodą.

– Foczka, z drogi. Zaraz go załatwię – pochmurnie obiecał Wal, spychając mnie na bok i z groźnym szelestem wyciągając z pochwy dwustronnie ostrzoną klingę.

– Czekaj, może najpierw spytamy, po co mu był ten miecz.

– A czego tu pytać, wszystko jasne. Oż, ty ghyrze kudłaty, kamyczek się spodobał?

– Przywal mu! – wrzasnął Len, nareszcie wydostając się z żywego korka i biegnąc w naszym kierunku z maksymalną prędkością. – Szybciej, póki…

„Póki" nastąpiło szybciej, niż się spodziewał. Pod kudłatymi łapkami uciekiniera otworzyła się ziemia, wałdaczek pisnął z zachwytem i dał susa do mrocznej dziury o średnicy około dwóch łokci. Wal bez namysłu skoczył za nim, ale to byłoby za proste – ziemia znów zamknęła się dookoła jego bioder, jak pasek na spodniach.

– Wyciągnij mnie stąd, ghyrowa wiedźmo, brudna twoja mać! – ryknął troll, rzucając się jak złapany w pułapkę na myszy szczur. Zabić nie zabiła, ale trzymała mocno.

Len nie zdążył wyhamować, wpadł na sterczącego z ziemi trolla, potknął się i poturlał, robiąc fikołki przez głowę. Płaszcz odleciał na bok, kurtka pękła wzdłuż środkowego szwu i gdy wampir w końcu ciężko upadł na brzuch, grzebiąc rękoma po żwirze, zebrani na placu ludzie zobaczyli szare skórzaste skrzydła nietoperza dekorujące plecy przystojnego młodzieńca.

Histeryczny egzaltowany wrzask handlarki, która wysypała nieświeże paszteciki, stał się sygnałem do rozpoczęcia działań. Len, nadal leżąc, spojrzał przez ramię, zorientował się w wywołanym efekcie i zaklął przez zęby.

– Wampir! Wampir!!! – darła się kobieta, wskazując drania drżącym palcem na wypadek, gdyby ktoś się sam nie domyślił.

Len zerwał kurtkę razem z koszulą i z szelestem rozprostował skrzydła. Ludzie cofnęli się z zaskoczonym wydechem.

– Odleci, ścierwo! – gorąco szepnął ktoś za moimi plecami.

– Byś chociaż rękawem twarz zakryła, bezwstydnico! Wampiry to potrafią na dziewki uroki rzucać!

To już było skierowane do mnie, ale nieszczególnie mnie zmartwiło. Co on wyprawia?! Przecież nie umie latać!

Ale wampir miał w zapasie lepszą sztuczkę. Machnął skrzydłami, otulił się nimi z głową i szara skórzasta masa natychmiast zaczęła zmieniać kształt. Skrzydła stopiły się, oblepiły jego ciało jak powłoka z dziegciu, przez ledwie widoczne kontury rąk i nóg pojawiły się długie czarne pazury. Głowa spłaszczyła się z boków i wyciągnęła w wilczy pysk rozerwany złowieszczym wyszczerzem. Na ciele wykwitły puszyste chryzantemy sierści, po chwili zlewając się w gęste futro.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część II»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część II»

Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x