Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część I

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część I» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zawód: Wiedźma. Część I: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wiedźma. Część I»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dlaczego mistrz wrzuca młodziutką magiczkę na głęboką wodę zagadki, która przed nią pochłonęła 13 ofiar, w tym… kilku magów z doświadczeniem? Bo ma talent. Bo jest wystarczająco wścibska i ciekawska, a dwutomowa podróż w jej towarzystwie przekonuje, że to świetny kompan i – wbrew pozorom – nielichy przeciwnik. Taka jest rudowłosa Wolha Redna, jedyna kobieta na typowo męskim wydziale magii Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Postrach strzyg, gwiazda magii praktycznej, autorka rewolucyjnych tez obalających wiekowe mity o wampirach (w tym bzdury o czosnku), niestrudzona badaczka obyczajów i życia codziennego krwiopijczej społeczności. Gdy przekracza granicę lasu osik oddzielających inne krainy od Dogewy, ojczyzny wampirów, przez myśl nam nie przejdzie, że wysłano ją z poselstwem niemalże dyplomatycznym…

Zawód: Wiedźma. Część I — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wiedźma. Część I», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dzięki, mała – niedbale rzuciła dziewczyna, pakując zwinięty w pierścień korzeń do płóciennego woreczka, a woreczek – do czarnej torby.

“Dziecko", “malutka", “mała" nawet od koleżanki-zielarki… Odkąd skończyłam czternaście lat, “ty" mówili do mnie tylko koledzy z klasy i mistrz. A tu jakby się wszyscy zmówili. Jakbym miała nie osiemnaście, tylko osiem lat. Czy oceniają na podstawie intelektu? Bo w takim razie chyba jednak mam siedem…

– Zawsze do usług, babciu – powiedziałam jadowicie.

Nasze oczy spotkały się. Dziewczyna z niezrozumieniem ściągnęła brwi.

– Jak mnie nazwałaś? -A ty?

Wampirzyca potarła czoło i westchnęła.

– Ale… ano tak, przecież jesteś człowiekiem. W takim razie przepraszam pannę.

Zbytnia oficjalność też mi się nie spodobała.

– Możemy być na “ty", w końcu jesteśmy koleżankam po fachu.

– Hm?

– Jestem magiczką – wyjaśniłam niedbale, nie zwracając uwagi na to, jak wyciągnęła się twarz rozmówczyni. – Co prawda nie zielarką, ale z ogólnego zielarstwa mam celujący.

Wyglądało na to, że Starmińska Wyższa Szkoła nie budziła zaufania miejscowych specjalistów.

– Znowu?! – piskliwie jęknęła dziewczyna, upuszczając torbę.

– Co – znowu?

– Zupełnie mu odbiło!

– Komu?!

– Mało ma problemów, teraz go jeszcze nazwą zabójcą dzieci! – wampirzyca urwała, stykając się spojrzeniem z krzakiem czeremchy. Wydało mi się, że mignęło w nim coś białawego, głowy bym nie dała, ponieważ czeremcha właśnie kończyła kwitnienie i była biaława sama z siebie.

– A, w takim razie w porządku – dziewczyna westchnęła z ulgą, powoli się uspokajając. – A już myślałam, że jesteś sama.

– A kim jest ten drugi?

– A może się poznamy? – uniknęła odpowiedzi. – Kella jestem.

– Po prostu Kella – dokończyłam za nią. – Myślę, że ja się nie muszę przedstawiać. Chociaż nadal nie mogę zrozumieć, czemu.

– Telepoczta. Wyprzedziła cię o dwa dni. Aż dziwne, że cię nie poznałam od razu.

– Chyba nie aż tak trudno się poznaje w człowieku człowieka?

– W Dogewie jest wielu ludzi – zaprzeczyła Kella. -Nie znam ich wszystkich z wyglądu. W ogóle w naszych lasach można napotkać, kogo się tylko chce – ci, których nazywacie “rasami rozumnymi", nie unikają wampirów tak, jak to robicie wy, ludzie.

Na słowie “ludzie" od razu wyobraziłam sobie wilgotne podziemia, kupę szkieletów, zakurzone flasze na krew, zardzewiałe klatki i inne atrybuty lochów, w których trzyma się dawców. Po prostu do głowy mi nie przyszło, że ludzie godzą się dobrowolnie mieszkać w Dogewie.

– A czemu w takim razie nikogo z nich nie widziałam? – spytałam ostrożnie, oczekując na odpowiedź z gatunku “Zaraz zobaczysz!", po której usłyszeniu natychmiast zostanę zaciągnięta i zamknięta razem z pozostałymi w niespełniającym norm sanitarnych grobowcu.

Kella się zauważalnie zmitygowała i nie tylko nigdzie mnie nie zawlokła, ale chyba sama zażyczyła sobie szybkiej zmiany miejsca pobytu.

– Oni… eee… Już ich nie ma w mieście. Ale bliżej granicy…

Do reszty zmieszała się i zamilkła. Pomyślałam, że nawet jeśli w Dogewie mieszkają jacyś ludzie, to tylko dlatego, że nie wpuszczono ich do ludzkich miast – strażnicy przy bramach mniej więcej trzymają się wytycznych w tej materii: “Żebraków i kretynów wywalać na kopach".

Przespacerowałam się do krzaka czeremchy. Wiedziałam!

– Był tu wilk – ogłosiłam zdecydowanym tonem, rozcierając pomiędzy palcami kawałek wilgotnej gliny wygrzebany z głębokiego śladu.

– Kto? – najeżyła się zielarka.

– Wilk, wilk. Taki biały, o czarującym pysku – sprecyzowałam. – Zna go pani?

Na twarzy wampirzycy pojawiły się ceglaste plamy.

– Nnie.

– A w ttakim razzie kkto? – nie chciałam jej drażnić, po prostu zupełnie machinalnie dostosowałam sposób mówienia do rozmówczyni.

– Nie twoja sprawa – nieuprzejmie ucięła Kella, zarzucając rzemień torby na ramię.

– Proszę nie uciekać od odpowiedzi!

– Ja uciekam z tego miejsca.

Po tym zdaniu zrobiła krok w bok i znikła, rozpłynąwszy się w powietrzu. Chyba się jej nie spodobałam. Gdy zasysa cię zmięta rzeczywistość, ty tego nie zauważasz, ale zdrowie psychiczne otoczenia może poważnie ucierpieć. Poeksperymentowałam, wsadzając rękę na głębokość łokcia do dziury przestrzennej i oglądając sobie równiutki kikut. Zabawa w “efekt brudnopisu" zakończyła się mocnym uściskiem dłoni. Pisnęłam i wyciągnęłam rękę – nie trzymano jej, ale wypuszczono niechętnie. W dotyku ten, kto mnie złapał, nie mógł być Kellą, dłoń wydała mi się wielka i chropawa, a sam uścisk – energiczny i gwałtowny, czyli męski. Ocierając rękę o spodnie obejrzałam sobie niczym niewyróżniający się słup powietrza, przez który w tę i z powrotem latały sobie owady. A jeśli jemu będzie się chciało kontynuować znajomość?!

Skrzyp wozu, który wyjechał znikąd dokładnie za moimi plecami, spowodował, że podskoczyłam. Dwa konie, srokaty i gniady, dźwięcząc dzwoneczkami na uprzęży, spróbowały mnie wyminąć, zakręcając dyszel ku poboczu. Żelazne mocowania zaskrzypiały i woźnica, zakląwszy bez szczególnej złości w głosie, ściągnął lejce.

Konie zatrzymały się posłusznie. Srokaty potrząsnął łbem, odganiając natrętnego bąka.

– Dobrego dnia, młodziutka panno! – melodyjnym i basem wyrecytował woźnica, zeskakując na ziemię. – Co żeś zgubiła w tych gęstwinach?

– Ot, stoję sobie i rozmyślam.

– I wychodzi?

– A jakże! A pan jest poetą?

– Z całego serca, całe życie. Zlatują zawsze rymy do mnie – układam pięknie, należycie, a potem za nic nie przypomnę.

– Jak mam się stąd wydostać? Zabłądziłam i jestem zmęczona. Mógłby mi szanowny pan pomóc?

– Już zaraz. Ale powiedz raczej, czy nie spotkałaś tu brunetki, ubranej w barwy środka nocy? Od rana szukam tej kokietki…

– Poszła sobie.

– Dawno?

– Niezbyt.

– A niech mnie! Wszyscy ją spotkali. A pomóc nigdy nikt nie może. A ślady jej znikają w dali. I kto w nieszczęściu mym pomoże?!

– A co się stało?

– Ząb, padalec. Jęczy i dręczy jak starucha. A byle dotknie go mój palec – on strzela do samego ucha.

– Proszę otworzyć usta. Nie zamykać.

– Po co?

– Cicho, jestem magiczką. Zgadza się, zapalenie. Proszę się nie przejmować. Zaraz spróbuję… Doskonale! Ma pan, pszę pana, przeziębiony nerw. Trzeba by ten ząb wyrwać z korzeniem. Niech pan powie, bardzo on panu potrzebny?

Na czole dobrowolnie zmuszonego pacjenta pojawiły się drobne krople potu. A ja tymczasem zastanawiałam się, gdzie by tu dostać szczękę, a najlepiej całą czaszkę wampira dla szkolnego muzeum. Kły miał cztery – górne długie (na dobry cal), dolne krótkie, w granicach normy nawet dla człowieka. Pozostałe zęby praktycznie niczym nie różniły się od ludzkich, chyba że oślepiająco białym kolorem, tak rzadkim u przedstawicieli mojego gatunku. Moje dwa palce leżały po wewnętrznej stronie dziąsła, wolną ręką przykryłam policzek pacjenta i spróbowałam utworzyć pomiędzy palcami obu rąk potok ciepłych promyczków. Źrenice wampira rozszerzyły się ze zdziwienia. Gdy mówimy o uroku, zwykle mamy na myśli niezrozumiałe mamrotanie nad chorym organem odciągające uwagę pacjenta od czaru jako takiego. Istnieją setki “mruczanek" typu: “Pójdę, pójdę w pole, zerwę bylicę, gorzką bylicę, uwarzę ziele, cierpkie ziele, zamieszam łyżką, dębową łyżką… itede itepe", wywołujących, w pacjencie mistyczny szacunek, co pozwala wsadzić rękę głębiej do jego kieszeni. Im głupsza “mruczanka", tym bardziej głuchy i niezrozumiały jest głos leczącej – na i przykład jedna moja koleżanka z Wydziału Zielarstwa wyliczała sobie pod nosem czasowniki nieregularne z języka trolli, który tak w ogóle jest bardzo śpiewny, ale skrajnie niecenzuralny, bo wszystkie czasowniki utworzone zostały od nienadających się do druku rzeczowników.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część I»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część I» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część I»

Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część I» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x