Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część I

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część I» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zawód: Wiedźma. Część I: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wiedźma. Część I»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dlaczego mistrz wrzuca młodziutką magiczkę na głęboką wodę zagadki, która przed nią pochłonęła 13 ofiar, w tym… kilku magów z doświadczeniem? Bo ma talent. Bo jest wystarczająco wścibska i ciekawska, a dwutomowa podróż w jej towarzystwie przekonuje, że to świetny kompan i – wbrew pozorom – nielichy przeciwnik. Taka jest rudowłosa Wolha Redna, jedyna kobieta na typowo męskim wydziale magii Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Postrach strzyg, gwiazda magii praktycznej, autorka rewolucyjnych tez obalających wiekowe mity o wampirach (w tym bzdury o czosnku), niestrudzona badaczka obyczajów i życia codziennego krwiopijczej społeczności. Gdy przekracza granicę lasu osik oddzielających inne krainy od Dogewy, ojczyzny wampirów, przez myśl nam nie przejdzie, że wysłano ją z poselstwem niemalże dyplomatycznym…

Zawód: Wiedźma. Część I — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wiedźma. Część I», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sprzedawano z wozów, przede wszystkim jedzenie i ubrania. Zadawszy parę pytań tu i tam, byłam mile zaskoczona – kupcy prosili o realne sumy, o rząd wielkości niższe niż w Starminie. Zakupiwszy gigantyczną, ważącą prawie półtora funta brzoskwinię, powoli przeszłam się wzdłuż rzędów straganów – były tylko dwa, ale za to długie, dookoła całego placu. Połowa kupców okazała się miejscowa, skrzydlata, ale były też krasnoludy ze swoimi niezmiennymi mieczami, hełmami i kolczugami, elfy sprzedające powiewne tkaniny, lekkie i trudne do naciągnięcia łuki oraz drobiazgi z półszlachetnych i ozdobnych kamieni, dwie driady z kramem zastawionym eliksirami i krzykliwy leszy zachwalający sztuczne wąsy i brody. Ów zarost gęsto pokrywał jego własne oblicze, zaczynając się w okolicach brwi i znikając gdzieś pod kożuchem. Ku mojemu zdziwieniu kupujący, nawet jeśli nie kłębili się koło straganu, to zdecydowanie go nie unikali, zupełniej poważnie przymierzając kłaki kłujących włosów. Już wiedziałam, że natura pozbawiła wampiry porannego rytuału namydlania i golenia, bo nic gęstszego od rzęs i brwi na ich twarzach nie rosło. Powinni się cieszyć, a oni co? Może w czasie mrozów marzną im podbródki? Ale kupować wyroby włosiane na początku lata to czyste szaleństwo… Chyba że z punktu widzenia moli. Czyżby zjedzona przez mole broda była tu ostatnim piskiem mody?

Pokręciwszy się trochę przy kramie i dla picu przymierzywszy gigantyczne rude wąsy, podsłuchałam rozmowę dwóch wampirów, z której wynikało, że w najbliższym czasie mają zamiar odwiedzić Kamieniec w celu zwiedzenia go i nawiązania stosunków handlowych z niejakim Seliwanem Drażnią, przedstawicielem gildii płatnerzy. Ciekawe, jaki procent koszmarnie zarośniętych mężczyzn w płaszczach, kręcących się po karczmach Starminu, tylko udaje ludzi? Uważajcie, obywatele, oni są wśród nas… Czego nie można powiedzieć o nas pośród nich. Ani jednego, powtarzam, nawet jednego sprzedającego czy kupującego człowieka na jarmarku nie zauważyłam. Pozostałe rasy istniały na równych prawach, wykłócały się o cenę, dobijały targów i oblewały zakupy ciemnym piwem z beczki przywiezionym na sprzedaż przez wampira-piwowara. Ja znalazłam jasnozieloną jedwabną sukienkę z delikatnym haftem na piersi, ale wahałam się, próbując obliczyć, czy starczy mi pieniędzy na drogę powrotną.

– Coś sobie, dziecko, wybrałaś? – usłyszałam znajomy głos mojej gospodyni.

Właśnie doszłam do wniosku, że zakup zaskutkuje dietą z czarnego chleba i wody, po której znacznie stracę na wadze i sukienka będzie na mnie wyglądać jeszcze lepiej.

– Ładna sukienka, prawda?

– Na ładnej dziewczynie wszystko dobrze wygląda – uśmiechnęła się Kryna. Z koszyka, który trzymała na zgiętym ręku, sterczał zielony szczypiorek. Wilk z urwanym uchem szedł za nią krok w krok, ale spacer w gąszczu nóg i kopyt nie dostarczał mu szczególnej satysfakcji. W tej chwili smętnie patrzył na Krynę, która powoli wędrowała wzdłuż straganów.

Jej słowa podwoiły siłę przyciągania sukienki i wydobyłam sakiewkę, w myślach błogosławiąc ograbionego rozbójnika za moją podwyższoną wypłacalność. Kryna właśnie zbierała się do domu, więc powierzyłam sukienkę jej opiece.

Nadal miałam brzoskwinię, którą przerzucałam z ręki do ręki, wypatrując spokojniejszego miejsca. O, a tu jest strasznie wygodne obrzeże! Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał pretensji o zbezczeszczenie fontanny prawie czystą brzoskwinią.

Rozdział 10

Śledząc z podciągniętymi nogami na kamiennym obrzeżu, dogryzałam brzoskwinię i oglądałam przez taflę pomarszczonej wody srebrzyste rybki przemykające po dnie fontanny kropelkami płynnej rtęci. No dobra, nie było najgorzej. Albo Starsi zatuszowali poranny incydent, albo wampiry były zbyt taktowne, by mi o nim przypominać.

– Witam waszą wysokość.

– Niech sławne będą na wieki pani czyny, szacowna adeptko. – Len, zachowując kamienną powagę, zgiął się w ukłonie i zamiótł kocie łby połą płaszcza.

– Przepraszam?

– Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. – Len usiadł obok, niedbale mącąc wodę dłonią. Zaintrygowane rybki podpłynęły bliżej i zamarły, usilnie pracując przednimi płetwami.

– Trzymam się etykiety.

– Tak, ale wygląda to bardzo głupio.

– Zgadzam się.

– Wolho…

– Len, nie pojadę sobie.

Zamilkliśmy na chwilę. Fontanna zaszumiała i wiatr pchnął spadające krople w naszym kierunku. Len potrząsnął głową, wstał i podał mi rękę.

– Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym bliżej zapoznać cię z Dogewą. Wydaje mi się, że wiedza autora “Krwiopijców" jest nieco przestarzała i raczej nie może stanowić wiarygodnego źródła do pracy zaliczeniowej.

– Kryna opowiedziała?

– Tak, bardzo ją to rozbawiło.

– Nie wątpię – przyznałam bez uśmiechu. – Prawdopodobnie rozbawiłam wielu miejscowych. Naprawdę chcesz zostać moim przewodnikiem?

– Chcę. Obawiam się, że w przeciwnym razie stracisz na eksperymenty całe swoje zdrowie.

– I do wszystkiego się dogrzebię?

– Przeciwnie. Beze mnie nie uda ci się zobaczyć niczego niedozwolonego. Dogewa jest jak szkatułka z setkami skrytek. Wydaje ci się, że jest otwarta i pusta, ale pod okuciem zawsze ukrywa się niewidoczna dziurka od klucza.

– A ty masz klucz?

– Ja jestem kluczem – powiedział poważnie. – To co, zabieramy się do oględzin skarbca?

– Obiecaj, że nie będzie więcej rozmów o moim odjeździe.

– Zgoda.

Nasze palce splotły się i Len silnym pociągnięciem podniósł mnie na nogi.

Droga prowadziła pod górę. Tak naprawdę, drogi jako takiej nie było w ogóle. Len zaprowadził mnie do rzadkiego boru świerkowego udekorowanego sromotnikami ustawionymi w prawdziwe czarcie kręgi. Czarny dzięcioł przefruwał pomiędzy pniami jak nietoperz. Trudno o lepsze miejsce, by zakopać wysuszonego trupa.

Rozmowa stawała się coraz mniej i mniej oficjalna. Obcując z jąkałą, po chwili sam będziesz się jąkać. Panna z dobrego domu, trafiwszy w towarzystwo flisaków albo tragarzy, już po pięciu minutach zacznie używać wymyślnych przekleństw zamiast przecinków. Krasnoludzki akcent czepia się człowieka jak morowe powietrze. Spokojna, powolna mowa Lena, zaprawiona znaczną porcją ironii, miała efekt zaiste zabójczy, skłaniając do szczerości. Wkrótce gadaliśmy jak starzy znajomi. Bardzo zdziwiłam się, słysząc, że nigdy nie był poza granicami Dogewy.

– A co z wizytami u władców zaprzyjaźnionych państw?

Len uśmiechnął się, pokazując kły.

– Władcy wolą przyjaźnić się na odległość.

– Portretów posażnych księżniczek, jak rozumiem, też nikt nie przysyła? – Ja i mój ostry język!

– Znaczy, takie tam księżniczki. – Wampir wzruszył ramionami.

– Len?

– Tak? – Władca starannie, ale niestety nieco poniewczasie podkasał przydługą szatę – haftowany złotem rąbek był już dawno i do reszty wytytłany brudem. – Ażeby cię… Nienawidzę tych szmat…

– Co było w liście mistrza? Co was tak zasmuciło przed kolacją?

– Do sympatycznego atramentu przeczytałaś?

– Oczywiście. – Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi na to zupełnie oczywiste pytanie.

– Napisał, że nie może przyjechać i przysyła ciebie.

– Ale przecież wiedzieliście, że przyjeżdżam.

– Myśleliśmy, że przyjeżdżasz przed nim. Taka forpoczta, żeby obadać grunt.

– On nie zamierzał jechać – wyrwało mi się.

– Wiem. Stchórzył – lekceważąco westchnął wampir, odsuwając z drogi świerkową gałąź.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część I»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część I» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część I»

Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część I» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x