Nie przeczytał jeszcze całego sprawozdania, ale im bliżej był końca, tym więcej odkrywał dziwnych śladów. Nie wierzył, że znajdzie coś, czego jego poprzednicy wcześniej nie wzięli pod uwagę. I czuł rosnący niepokój, ponieważ nie miał pojęcia, jak się za to wszystko zabrać. W końcu dojrzało w nim przekonanie, że jedynym rozsądnym sposobem, przynajmniej jeżeli chodzi o niego, jest próba odgadnięcia psychologicznych motywów zamieszanych w to osób.
Najbardziej ewidentny znak zapytania dotyczył samej Harriet. Kim właściwie była?
Z okna swojej chatki zobaczył, że około piątej zapaliło się światło na piętrze domu Cecilii Vanger. O wpół do ósmej zapukał do jej drzwi. Właśnie wtedy, gdy w telewizji pojawiła się zapowiedź wieczornych wiadomości. Otwarła ubrana w szlafrok, spod żółtego ręcznika wyzierały mokre włosy. Natychmiast przeprosił za niezapowiedziane najście i już zaczął się wycofywać, gdy gestem ręki zaprosiła go do kuchni. Nastawiła ekspres do kawy i na kilka minut zniknęła na piętrze. Wróciła w dżinsach i flanelowej kraciastej koszuli.
– Zaczęłam podejrzewać, że nie zdobędziesz się na odwagę, żeby mnie odwiedzić.
– Powinienem był najpierw zadzwonić, ale zobaczyłem, że pali się światło i przyszedłem pod wpływem impulsu.
– Widziałam, że u ciebie pali się całymi nocami. I często wychodzisz na spacer po północy. Nocny marek?
Mikael wzruszył ramionami.
– Tak się złożyło.
Spojrzał na stosik leżących na brzegu stołu książek.
– Pani dyrektor ciągle uczy?
– Nie, jako dyrektor nie mam czasu. Ale byłam nauczycielką historii, religii i WoS-u. Zostało mi jeszcze kilka lat.
– Zostało?
Uśmiechnęła się.
– Mam pięćdziesiąt sześć wiosen. Niedługo będę emerytką.
– Nie wyglądasz na pięćdziesiąt plus, raczej na czterdzieści.
– Komplementy, komplementy… A ile ty masz lat?
– Czterdzieści i parę. – Uśmiechnął się.
– A przecież dopiero co miałeś dwadzieścia, prawda? Strasznie szybko zlatuje… to nasze życie.
Rozlała kawę do filiżanek i zapytała, czy nie jest głodny. Odpowiedział, że już jadł, co było odrobinę zmodyfikowaną prawdą. Nie dbał o jedzenie, żywiąc się kanapkami. Ale nie czuł głodu.
– To dlaczego tu przyszedłeś? Nadeszła pora na te twoje pytania?
– Szczerze mówiąc… Nie przyszedłem zadawać pytań. Myślę, że chciałem cię po prostu odwiedzić.
Cecilia uśmiechnęła się nagle.
– Skazany na karę więzienia przeprowadzasz się do Hedeby przedzierasz się przez materiał dotyczący ulubionego hobby Henrika, źle sypiasz, chodzisz na nocne spacery, przeoczyłam coś?
– Moje życie… bierze w łeb – odpowiedział uśmiechem.
– Kim była ta kobieta, która cię odwiedziła w weekend?
– Erika… jest redaktorem naczelnym „Millennium".
– To twoja dziewczyna?
– Niezupełnie. Jest mężatką. A ja jestem bardziej jej przyjacielem i occasional lover.
Cecilia roześmiała się w głos.
– A cóż w tym takiego śmiesznego?
– Sposób, w jaki to powiedziałeś. Occasional lover. Podoba mi się to określenie.
Teraz zaśmiał się Mikael. Nagle poczuł do niej sympatię.
– Też by mi się przydał taki okazjonalny kochanek – powiedziała.
Zrzuciła pantofle i oparła stopę o jego kolano. Mikael odruchowo położył na niej dłoń. Zawahał się przez moment, czując, że nieoczekiwane wypływa na nieznane wody. Delikatnie zaczął masować kciukiem spód stopy.
– Też jestem mężatką.
– Wiem. W klanie Vangerów ludzie się nie rozwodzą.
– Nie widziałam męża od prawie dwudziestu lat.
– Dlaczego?
– To nie twoja sprawa. Nie uprawiałam seksu od… hmmm, od trzech lat.
– To mnie dziwi…
– Dlaczego? Podaż i popyt. Nie interesuje mnie chłopak, mąż ani partner. Jest mi ze sobą samą całkiem dobrze. Tylko z kim mam się kochać? Z jakimś nauczycielem ze szkoły? Nie sądzę. Z uczniem? To by dopiero był pyszny kąsek dla miejscowych plotkarek. Potrafią dobrze pilnować Vangerów. A na wyspie mieszkają tylko krewni albo już zajęci.
Pochyliła się ku niemu i pocałowała w szyję.
– Szokuję cię?
– Nie. Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Pracuję dla twojego wuja.
– A ja jestem ostatnią osobą, która roznosi plotki. I szczerze mówiąc, Henrik nie miałby raczej nic przeciwko temu.
Usiadła mu okrakiem na kolanach i pocałowała w usta. Jej włosy były ciągle wilgotne. Pachniała szamponem. Po omacku rozpiął flanelową koszulę i ściągnął z jej ramion. Nie miała biustonosza. Wtuliła się w niego, gdy całował jej piersi.
ADWOKAT BJURMAN obszedł stół i pokazał jej zestawienie na koncie, którego zawartość znała co do óre, ale z którego nie mogła korzystać. Stojąc za nią, nagle zaczął masować jej kark. Jedna ręka, ześlignąwszy się przez lewy bark, spoczęła na prawej piersi. Ponieważ Lisbeth zdawała się nie protestować, zacisnął dłoń. Salander skamieniała. Czując jego oddech na skórze, studiowała leżący na biurku nóż do otwierania kopert. Leżał w zasięgu ręki.
Ale nie zrobiła żadnego ruchu. Jeżeli dzięki Holgerowi Palmgrenowi wyuczyła się czegoś na pamięć, to właśnie tego, że działania pod wpływem impulsu kończą się kłopotami. A kłopoty mogą mieć nieprzyjemne konsekwencje. Dlatego też nie podejmowała działań, nie rozważywszy wcześniej konsekwencji. Ten pierwszy objaw przemocy, który prawnicy określiliby jako niepożądane zachowanie seksualne i nadużycie stosunku zależności, a który mógłby kosztować Bjurmana pozbawienie wolności do dwóch lat, trwał zaledwie kilka krótkich sekund. Ale to wystarczyło, żeby nieodwołalnie przekroczyli jakąś granicę. Dla Lisbeth oznaczało to bezceremonialne zademonstrowanie siły i podkreślenie faktu, że – poza dokładnie zdefiniowaną relacją prawną – jest wobec swojego opiekuna zupełnie bezbronna i zdana na jego łaskę. Kiedy w chwilę później popatrzyli sobie w oczy, w jego półotwartych ustach wyczytała pożądanie. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
Bjurman wrócił na swoje miejsca za biurkiem i usiadł w wygodnym skórzanym fotelu.
– Nie mogę wypisywać ci czeków, ot, tak, hop siup – powiedział nagle. – Do czego ci potrzebny taki drogi sprzęt?
Istnieją zdecydowanie tańsze aparaty, na których możesz sobie grać w te swoje gry komputerowe.
– Chcę, tak jak dawniej, dysponować swoimi pieniędzmi.
Adwokat przesłał jej współczujące spojrzenie.
– Zobaczymy, co się da zrobić. Najpierw musisz nauczyć się nawiązywać satysfakcjonujące relacje z otoczeniem.
Możliwe, że jego uśmiech przybladłby trochę, gdyby potrafił czytać w myślach dziewczyny ukrytych za oczami bez wyrazu.
– Myślę, że ty i ja zostaniemy przyjaciółmi. Musimy sobie tylko zaufać.
Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi, uściślił.
– Jesteś przecież dorosłą kobietą, Lisbeth.
Potwierdziła skinieniem głowy.
– Chodź tutaj – powiedział, wyciągając rękę.
Na moment wbiła wzrok w nóż do rozcinania kopert. A później wstała i podeszła do Bjurmana. Konsekwencje. Złapał jej rękę i przycisnął do swojego krocza. Przez ciemną gabardynę spodni czuła jego genitalia.
– Jeżeli będziesz dla mnie miła, to ja będę miły dla ciebie.
Była sztywna jak pal, gdy chwytając ją za kark, zmusił do uklęknięcia z twarzą przy kroczu.
– Robiłaś to wcześniej, prawda? – zapytał, rozpinając rozporek. Pachniał mydłem. Jak gdyby przed chwilą umył się w łazience.
Читать дальше