Johnson chwycił radio i wezwał swoich do domu. Potem nadał pilny komunikat o poszukiwaniu pojazdu terenowego. Chwilę później zgłosił się jeden z policjantów. – Dom obok jest zupełnie pusty. Żadnych mebli. Nic.
– Był właścicielem obydwu.
– Cholerna socjotechnika – wyrzucił z siebie Bishop, wypowiadając pierwsze przekleństwo, jakie usłyszał z jego ust Gillette.
W ciągu pięciu minut przyszła odpowiedź, że explorera znaleziono na parkingu centrum handlowego niecałe ćwierć mili dalej. Na tylnym siedzeniu leżała jasna peruka i sukienka. Żaden świadek w centrum handlowym nie widział, żeby ktoś zamienił forda na inny pojazd.
Obydwa domy dokładnie sprawdziła ekipa z wydziału kryminalistycznego, lecz nie znalazła nic istotnego. Okazało się, że Phate – występujący jako Warren Gregg – rzeczywiście kupił obydwa domy, za gotówkę. Zadzwonili do pośrednika, który sprzedał obie nieruchomości. Kobieta nie uważała kupna za gotówkę za nic dziwnego; w Dolinie Szczęścia bogaci młodzi komputerowcy często kupowali jeden dom do mieszkania i drugi jako lokatę kapitału. Dodała jednak, że istotnie jedna rzecz w tej transakcji była dziwna: gdy przed chwilą na prośbę policji zajrzała do sprawozdania kredytowego i wniosku, okazało się, że wszystkie zapisy o sprzedaży zniknęły.
– Ciekawe, prawda? Pewnie zostały przypadkowo usunięte.
– Tak, ciekawe – rzekł z drwiną w głosie Bishop.
– Tak, przypadkowo – dorzucił Gillette.
– Zabierzmy jego maszynę do CCU – powiedział do hakera Bishop. – Jeśli będziemy mieli szczęście, może znajdziemy jakąś wzmiankę o nowej ofierze w college’u. Bierzmy się do roboty.
Johnson i Bishop polecili zakończyć poszukiwania, a potem Linda Sanchez wypełniła” karty dowodowe, a także spakowała komputer i dyskietki Phate’a.
Zespół wrócił do samochodów i pojechał z powrotem do biura CCU.
Gillette poinformował Patricię Nolan, że aresztowanie nie doszło do skutku.
– Znowu Shawn dał mu cynk? – spytała ze złością.
Kiedy zadzwonił telefon, Sanchez przekazała Gillette’owi i Nolan laptopa, po czym odebrała.
– Skąd wiedział, że zaatakujemy dom? – zastanawiał się Tony Mott. – Nie rozumiem.
– Chcę wiedzieć tylko jedno – mruknął Shelton. – Kto to, do cholery, jest Shawn?
Chociaż nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi, miał ją niebawem uzyskać.
– Wiem już, kto to jest – powiedziała Linda Sanchez zduszonym z przerażenia głosem. Patrząc na wszystkich, odłożyła słuchawkę. Nerwowo pstrykając paznokciami, powiedziała: – Dzwonił administrator systemu z San Jose. Dziesięć minut temu zauważył, że ktoś włamał się do ISLEnetu i wykorzystując go jako zaufany system, dostał się do bazy danych Departamentu Stanu. To był Shawn. Polecił systemowi Departamentu Stanu wydać dwa paszporty ze wsteczną datą na fałszywe nazwiska. Sysadmin rozpoznał zdjęcia, jakie Shawn zeskanował do systemu. Na jednym był Holloway… – Głęboko nabrała powietrza. – A na drugim Stephen.
– Jaki Stephen? – zapytał zdezorientowany Tony Mott.
– Stephen Miller – odrzekła Sanchez, wybuchając płaczem. – To jest Shawn.
Bishop, Mott i Sanchez stali w boksie należącym do Millera, przeszukując jego biurko.
– Nie wierzę – powtarzał z uporem Mott. – To znowu sprawka Phate’a. Napieprzył nam w głowach.
– No to gdzie jest Miller? – spytał Bishop. Patricia Nolan oświadczyła, że gdy cały zespół był w domu Phate’a, ona siedziała w biurze i Miller nie dzwonił. Próbowała go nawet namierzyć w różnych wydziałach komputerowych miejscowych college’ów, ale w żadnym go nie zastała.
Mott włączył komputer Millera.
Na ekranie wyświetliła się prośba o podanie hasła. Mott spróbował najgorszego sposobu – zaczął od zgadywania najbardziej oczywistych możliwości: daty urodzin, drugiego imienia i tak dalej. Nie uzyskał jednak dostępu.
Wtedy Gillette załadował swój program Crack-it, który w ciągu paru minut złamał hasło i Gillette mógł wejść do maszyny Millera. Zaraz odnalazł kilkadziesiąt wiadomości wysłanych do Phate’a i podpisanych pseudonimem „Shawn”, logowanych do Internetu przez firmę Monterey On-Line. Same wiadomości były zaszyfrowane, ale nagłówki nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do prawdziwej tożsamości Millera.
– Ale przecież Shawn to kapitalny haker, w porównaniu z nim Stephen był amatorem.
– Socjotechnika – odparł krótko Bishop. Gillette przytaknął.
– Musiał wyglądać na głupiego, żebyśmy go nie podejrzewali. Tymczasem o wszystkim informował Phate’a.
– To przez niego zginął Andy Anderson – warknął Mott. – On go wciągnął w zasadzkę.
– I za każdym razem, gdy deptaliśmy Phate’owi po piętach, Miller go ostrzegał – mruknął Shelton.
– Sysadmin ma jakieś podejrzenia, skąd Miller się włamał? – zapytał Bishop.
– Nie, szefie – odrzekła Sanchez. – Używał kuloodpornego anonimizera.
– Mówiłeś, że rezerwuje sobie dostęp do komputerów w szkołach – zwrócił się do Motta Bishop. – Czy wśród nich może być Uniwersytet Północnej Kalifornii?
– Nie wiem. Być może.
– A więc pomaga Phate’owi wybrać nowe ofiary. Zadzwonił telefon Bishopa. Detektyw odebrał i słuchał, kiwając głową. Potem powiedział:
– To Huerto. – Gdy tylko Linda Sanchez miała telefon od administratora ISLEnetu, Bishop wysłał Ramireza i Morgana do domu Millera. – Nie ma samochodu Millera. Jego pracownia w domu jest pusta, zostały tylko kable i trochę części komputerowych. Zabrał wszystkie komputery i dyskietki. Ma jakieś domy letniskowe? – spytał Motta i Lindę Sanchez. – Rodzinę w okolicy?
– Nie. Maszyny to całe jego życie – rzekł Mott. – Pracował tu w biurze, a potem w domu.
– Roześlij zdjęcie Millera – powiedział do Sheltona Bishop. – Daj je też paru ludziom i wyślij ich na uniwersytet. – Spoglądając na komputer Phate’a, zapytał Gillette’a: – Dane w maszynie nie są zaszyfrowane, prawda?
– Nie. – Gillette pokazał na monitor, gdzie przesuwał się napis – wygaszacz ekranu – który był mottem Rycerzy Dostępu.
Bóg to dostęp…
– Zobaczę, co się da znaleźć. – Zasiadł przed laptopem. – Mógł zastawić mnóstwo pułapek – ostrzegła go Linda Sanchez.
– Będę bardzo ostrożny. Najpierw wyłączę wygaszacz i spróbujemy ruszyć dalej. Znam miejsca, gdzie mógłby zgodnie z logiką ustawić jakieś sidła. – Gillette usadowił się przed monitorem i sięgnął do najbardziej niewinnego klawisza – SHIFT – aby wyłączyć wygaszacz ekranu. Sam klawisz SHIFT nie wydaje poleceń i w żaden sposób nie oddziałuje na programy ani dane zgromadzone w komputerze, więc hakerzy nigdy nie podłączają do niego żadnych pułapek.
Ale Phate, oczywiście, nie był zwykłym hakerem. W chwili gdy Gillette wcisnął klawisz, obraz z ekranu zniknął, a po chwili pojawił się komunikat:
POCZflTEK SZYFROWANIA BLOKOWEGO SZYFROWANIE – STANDARD 13 DEPARTAMENTU OBRONY
– Nie! – krzyknął Gillette i wdusił wyłącznik. Jednak Phate zawiesił działanie wyłącznika zasilania i maszyna nie zareagowała. Gillette odwrócił laptop, żeby wyjąć baterię, ale guzik zwalniający zamknięcie był usunięty. W ciągu trzech minut cała zawartość twardego dysku została zaszyfrowana.
– Niech to szlag, niech to szlag… – Rozdrażniony Gillette walnął otwartą dłonią w blat. – To na nic.
Agent Departamentu Obrony Backle wstał i wolno podszedł do komputera. Spojrzał na Gillette’a, a potem na ekran pełen bezsensownych znaków. Następnie rzucił okiem na zdjęcia ofiar przyklejone do tablicy.
Читать дальше