– Nie jedź.
Znów krępująca cisza. – Wyatt…
– Kocham cię. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. – Ale wyjeżdżamy.
– Mam tylko jedną prośbę – powiedział Gillette. – Zanim wyjedziesz, chciałbym się z tobą zobaczyć.
– Po co? W czym to może pomóc?
– Proszę. Tylko dziesięć minut.
– Nie uda ci się zmienić mojej decyzji. Ależ uda mi się, pomyślał.
– Muszę kończyć – powiedziała. – Do widzenia, Wyatt. Życzę ci szczęścia, cokolwiek będziesz w życiu robił.
– Nie!
Ellie odłożyła słuchawkę, nie mówiąc już nic więcej.
Gillette wpatrywał się w milczący telefon.
– Wyatt – ponaglił Bishop. Zamknął oczy.
– Wyatt, musimy iść.
Haker uniósł głowę i rzucił słuchawkę na widełki. Jak odrętwiały ruszył korytarzem.
Detektyw mruknął coś do niego. Gillette spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, a potem spytał, co Bishop mówił.
– Powiedziałem, że jest tak, jak mówiliście wcześniej z Patricią. Jak w grach MUD.
– To znaczy?
– Chyba weszliśmy na poziom mistrzowski.
El Monte Road łączy El.Camino Real z równoległym kręgosłupem Doliny Krzemowej, autostradą 280 przebiegającą kilka mil dalej.
Kiedy jedzie się na południe, widok z El Monte zmienia się: sklepiki ustępują miejsca klasycznym domom z kalifornijskich rancz z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a potem nowoczesnym osiedlom, których budowa miała uszczknąć część fortun wyrosłych na spółkach internetowych.
Niedaleko jednego z tych osiedli, Stonecrest, zaparkowano kilkanaście samochodów policyjnych i dwie furgonetki brygady antyterrorystycznej policji stanu Kalifornii. Wozy stały na parkingu pod Pierwszym Kościołem Baptystów w Los Altos osłoniętym od El Monte Road wysoką palisadą, właśnie głównie z jej powodu Bishop postanowił urządzić bazę operacyjną pod domem Bożym.
Wyatt Gillette zajmował fotel pasażera obok Bishopa w fordzie. Shelton siedział z tyłu, patrząc w milczeniu na palmę kołyszącą się na wietrze. W samochodzie obok siedzieli Linda Sanchez i Tony Mott. Bishop najwyraźniej zrezygnował z prób powstrzymania młodego policjanta, który miał ochotę udawać Eliota Nessa, i Mott ruszył biegiem w kierunku grupki policjantów w mundurach i rynsztunku bojowym, wkładających właśnie kamizelki kuloodporne. Dowódca grupy specjalnej, Alonso Johnson, znów był na posterunku. Stał samotnie i z opuszczoną głową słuchał komunikatu z krótkofalówki.
Agent Departamentu Obrony Arthur Backle przyjechał tu za autem Bishopa i stał teraz obok samochodu pod parasolem, opierając się o wóz i skubiąc opatrunek na twarzy.
Osiedle Stonecrest przeczesywała już spora grupa funkcjonariuszy – socjotechnicznie zmieniona w kwestujących – potrząsając żółtymi kubełkami i pokazując zdjęcie Jona Hollowaya.
Czas mijał, ale nikomu się jeszcze nie poszczęściło. Powoli zaczęły się wkradać wątpliwości: może Phate mieszka w innym osiedlu. Może ci z Mobile America pomylili się w analizie numerów. Może numery rzeczywiście były jego, ale po starciu z Gillette’em uciekł ze stanu.
Nagle zabrzęczał telefon komórkowy Bishopa. Detektyw odebrał i po chwili się uśmiechnął.
– Jest potwierdzenie tożsamości – powiedział do Sheltona i Gillette’a. – Sąsiad go poznał. Alta Vista Drive 34004.
– Mamy go! – Shelton uniósł pięść w tryumfalnym geście. Wysiadł z samochodu. – Powiem Alonsowi. – Korpulentny glina zniknął w tłumie policjantów.
Bishop zadzwonił do Garvy’ego Hobbesa i podał mu adres. Kowboj miał w swoim dżipie zainstalowany Cellscope – połączenie komputera i radionamiernika. Miał jeździć pod domem Phate’a, szukając częstotliwości sieci Mobile America, i sprawdzić, czy telefon nadaje.
Po chwili Hobbes zadzwonił do Bishopa z meldunkiem:
– Jest w domu i ma włączony telefon. To transmisja danych, nie rozmowa.
– Jest online – powiedział Gillette.
Bishop i Gillette wysiedli z samochodu, znaleźli Sheltona i Alonsa Johnsona i przekazali im wiadomość.
Johnson wysłał furgonetkę udającą samochód firmy kurierskiej na ulicę przed dom Phate’a. Oddział zameldował, że w oknach są spuszczone żaluzje, a brama garażu jest otwarta. Na podjeździe stał zdezelowany ford. Z zewnątrz nie widać było żadnych świateł. Drugi oddział, ukryty za palisandrami, złożył podobny meldunek.
Obydwa oddziały poinformowały, że wszystkie okna i wyjścia są obsadzone; nawet gdyby Phate widział policję, nie miał szans ucieczki.
Następnie Johnson wyciągnął zalaminowaną szczegółową mapę ulic w Stonecrest. Zakreślił dom Phate’a pisakiem, a potem przejrzał katalog domów w osiedlu. Uniósł wzrok i powiedział:
– Mieszka w modelu „Trubadur”. – Znalazł w katalogu plan piętra tego modelu i pokazał swojemu zastępcy, młodemu i krótko ostrzyżonemu policjantowi o chmurnej twarzy i wojskowej sylwetce.
Wyatt Gillette zerknął na katalog i dojrzał slogan reklamowy pod schematem. „Trubadur”… Dom twoich marzeń, którym ty i twoja rodzina będziecie cieszyć się przez długie lata…
Zastępca Johnsona podsumował sytuację:
– Mamy drzwi od frontu i z tyłu, na parterze. Jeszcze jedne drzwi wychodzą na taras z tyłu. Nie ma schodów, ale to tylko dziesięć stóp. Mógłby wyskoczyć z tarasu. Brak bocznych wejść. Z garażu są dwa wyjścia, jedno prowadzi do kuchni, drugie na podwórko. Można wejść trzema oddziałami.
– Przede wszystkim trzeba go natychmiast odciąć od komputera – powiedziała Linda Sanchez. – Nie pozwolić mu niczego napisać. Mógłby w ciągu paru sekund zniszczyć zawartość dysku. Będziemy musieli obejrzeć dane i sprawdzić, czy wybrał nową ofiarę.
– Zrozumiałem – odparł zastępca.
– Oddział Alfa – rzekł Johnson – wejdzie przez frontowe drzwi, Baker z tyłu, Charlie przez garaż. Dwóch z oddziału Charlie zostawicie przed tarasem, gdyby się jednak zdecydował wyskoczyć. – Uniósł głowę, skubiąc złoty kolczyk w lewym uchu. – Dobra. Ruszamy na grubego zwierza.
Gillette, Shelton, Bishop i Sanchez pobiegli z powrotem do samochodu i pojechali na osiedle, parkując obok furgonetek niedaleko domu Phate’a, tak aby nie było ich widać z okien. Ich śladem ruszył jak cień agent Backle. Obserwowali, jak trzy oddziały zajmują pozycje, przemykając się pod osłoną krzaków.
Bishop odwrócił się do Gillette’a i ku zdumieniu hakera oficjalnym gestem uścisnął mu dłoń.
– Bez względu na to, co się stanie, Wyatt, nie wiedzielibyśmy tego co teraz, gdyby nie ty. Niewielu ludzi podjęłoby takie ryzyko i pracowało tak ciężko jak ty.
– Racja – powiedziała Linda Sanchez. – To on tu był rozgrywającym, szefie. – Utkwiła brązowe oczy w twarzy Gillette’a. – Słuchaj, jeżeli będziesz po wyjściu szukał pracy, może powinieneś zgłosić się do CCU?
Gillette szukał w myślach słów, żeby im podziękować. Był jednak zmieszany i nic nie przychodziło mu do głowy. Kiwnął głową.
Tym razem Bob Shelton wyglądał, jakby podzielał odczucia swoich towarzyszy, ale bez słowa wysiadł z samochodu i zniknął w grupce ubranych po cywilnemu policjantów, których chyba znał.
Zbliżył się do nich Alonso Johnson. Bishop odkręcił szybę.
– Rozpoznanie zgłasza, że nie da się zajrzeć do środka, poza tym klimatyzator działa na cały regulator i skanery podczerwieni nie mogą niczego wyłapać. Ciągle siedzi przy komputerze?
Bishop zadzwonił do Garvy’ego Hobbesa i przekazał mu pytanie.
– Tak – brzmiała odpowiedź kowboja. – Cellscope ciągle odbiera transmisję.
Читать дальше