Robert Frost mówi o znaczeniu dźwięku. O tym, że aby się porozumieć, nie musimy słyszeć słów, ale możemy domyślić się znaczenia z samego dźwięku – dochodzącego na przykład przez grube drzwi lub ścianę. Matthews przeczytał o tym w bibliotece szpitala psychiatrycznego i pomysł ten bardzo mu się spodobał.
Aaron Matthews głosił kazania w Katedrze wśród Sosen przez ponad dziesięć lat i doradzał pacjentom przez następne dziesięć. Nauczył się odrzucać ich słowa, odrywać się od tego, co słyszalne, i obserwować to, co naprawdę miała do powiedzenia dusza. Nierzadko różnica między przekazem a słowami była szeroka jak Morze Czerwone.
Wychylił się teraz do przodu i przyglądał się Carsonowi – nauczycielowi, który obserwował wszystkie dziewczęta.
Wspinamy się po drabinie Jakubowej…
Intuicja podpowiedziała Matthewsowi, co zrobić. Wyszedł zza drzewa i przeszedł obok Carsona i grupy uczennic. Nauczyciel spojrzał na niego, nie przestając uśmiechać się z powodu czegoś, co powiedziała któraś z dziewcząt. Matthews przelotnie spojrzał na Carsona i dostrzegł niechęć, ponieważ uśmiech nauczyciela zniknął niczym światło wyłączonej żarówki.
A usta Matthewsa wygięły się w ledwie zauważalny łuk uśmiechu, jakby przyłapał Carsona na gorącym uczynku. Matthews poszedł w swoją stronę.
Wspinamy się po drabinie Jakubowej… Żołnierze Krzyża.
Retoryka, jak napisał Platon, jest uniwersalną sztuką zdobywania umysłów za pomocą argumentów.
Tate Collier w wieku lat jedenastu usłyszał tę definicję z ust Sędziego i uznał, że kiedyś będzie „robił retorykę”, cokolwiek miałoby to oznaczać.
Musiał czekać trzy lata na swoją szansę, ale wreszcie w szkole średniej wybłagał dla siebie (jakże by inaczej?) członkostwo w klubie debatowym, który teoretycznie przyjmował tylko ludzi z klas wyższych.
Tradycja turniejów debatowych sięga czasów kolonialnej Ameryki i Klubu Szpiegowskiego na Harvardzie we wczesnych latach XVIII wieku. Kobiety zostały dopuszczone do tych turniejów sto lat później, wraz z utworzeniem Stowarzyszenia Młodych Dam w Oberlin, ale setki mniej formalnych towarzystw i konkursów zawsze cieszyły się popularnością w koloniach. W czasie gdy Tate chodził do szkoły, debaty międzyszkolne stały się powszechną praktyką.
Tate brał udział w setkach Narodowych Turniejów Debatowych, a także w konkurencyjnej formie – turniejach Towarzystwa Krzyżowego Ognia Pytań. Był członkiem honorowych bractw: Delta Sigma Ro, Fi Ro Pi i Pi Kappa Delta, działał też aktywnie w Amerykańskim Towarzystwie Sądowniczym i w Amerykańskim Towarzystwie Czynnych Prawników.
W college’u – kiedy w modzie były nastroje antywojenne i antykorporacyjne – Tate odrzucił dzwony i kolorowe apaszki dla garniturów z wąskimi krawatami i białych koszul. W takim stroju doskonalił swoją technikę, logikę, rozumowanie. Jeżeli… to… przesłanka , założenie, wniosek. Walczył z marionetkami, pokrętną logiką i argumentami ad hominem wysuwanymi przez oponentów. Stawał w szranki z najlepszymi z uniwersytetów Wirginii, George’a Washingtona, Duke’a, Karoliny Północnej, Penn i Johns Hopkins – i zwyciężał wszystkich.
Z tym talentem (a dokładniej: z Sędzią jako dziadkiem) studia prawnicze były nieuniknione. Na ostatnim roku Uniwersytetu Wirginii był reprezentantem stanu w inscenizacjach podczas studenckich Federalnych Mistrzostw Sądowych w dystrykcie. Często wykładał na popularnych podyplomowych kursach dla adwokatów apelacyjnych, a jego taśma „Amerykańska Praktyka Procesowa” była bestsellerem w katalogu Izby Adwokackiej.
Nie istniał nikt, z kim Tate Collier nie mógłby się zmierzyć na słowa. Niemniej gdy była żona zamknęła lusterko w jego mercedesie i zaczęła: „Okej, Tate, powiedz mi” – poczuł, że po raz pierwszy zawodzą go słowa.
– Powiedz mi – drążyła – co się stało? Wtedy gdy zmieniłeś pracę? Czego nie powiedziałeś doktorowi Petersowi?
W domyśle: Czego nie powiedziałeś mnie?
– To nie ma nic wspólnego z Megan.
Zastanowił się nad tym i uznał, że to prawda. Nie rozumiał, dlaczego doktor Peters tak na to naciskał.
– Skąd to wahanie?
Ponieważ uważał, że jeśli jej powie, ona zniknie z jego życia równie szybko jak po pogrzebie. Jeśli powie, przetnie tę wątłą nić porozumienia, jaka dziś nawiązała się między nimi. I może już nigdy jej nie zobaczy.
Widział jednak, że nie ma wyboru.
– Pięć lat temu – zaczął – oskarżałem w sprawie mężczyzny, który zamordował swoją narzeczoną. To było morderstwo z premedytacją. Żądałem kary śmierci.
Poczuł, że Bett sztywnieje. Była zdeklarowaną przeciwniczką kary śmierci i czuła głęboki wstyd, że za czasów ich małżeństwa Tate posłał trzech ludzi na stanowe krzesło elektryczne.
– Oskarżony się nie przyznawał, ale dowody były niepodważalne. Narzędziem zbrodni był nóż kuchenny. Cały pokryty jego odciskami palców. Te same odciski znaleziono też na jej bransoletce i dwóch guzikach bluzki. Jego jedynym alibi było to, że pokłócili się tego dnia, po czym on wsiadł w samochód i pojechał przed siebie, żeby ochłonąć, nie pamiętał nawet dokąd. Dziewczyna była z nim w ciąży. To stanowiło motyw. Chciał, żeby ją usunęła, ale ona się nie zgodziła. A kilka dni wcześniej odkrył, że przez cały czas okłamywała go, że stosuje środki antykoncepcyjne. Chciała zajść w ciążę. Zmusić go do małżeństwa.
– W którym była miesiącu?
– Siódmym.
– O Boże… A dziecko?
– Było nie do uratowania. Wszedł do jej mieszkania dzięki drugiemu zestawowi kluczy. Na nich też zresztą znaleziono tylko jego odciski palców. Twierdził, że mu je skradziono. Niezła robota policyjna – zresztą Konniego. Był głównym detektywem. Chłopcy z dochodzeniówki znaleźli nóż i klucze na dnie strumyka w pobliżu jej domu.
– No dobra.
– Widzisz, normalnie to nie byłaby sprawa kwalifikująca się do kary śmierci.
W Wirginii, wyjaśnił, pojedyncze morderstwo, nawet z premedytacją, nie jest karane śmiercią, chyba że spełnia kilka dodatkowych warunków. Na przykład zabójstwo policjanta albo wypełnianie zleceń. Osobna kategoria to masowe morderstwo.
Bett potrząsnęła głową, nie rozumiejąc. Nagle otworzyła szeroko oczy.
– Dziecko?
– Byłem cholernie sprytnym prawnikiem, nie? Stałem tam w swojej nieskazitelnej, wyprasowanej todze. Dziecko. Żywy płód. Tłumaczyłem, że zamierzał zabić dziecko, ponieważ namawiał ją na aborcję. Dwa zamierzone morderstwa. Ława przysięgłych kupiła to. Skazali go na śmierć.
Kodeks kryminalny definiował masowe morderstwo – podpadały pod to teksańskie strzelaniny w samo południe i napady na banki z karabinami maszynowymi. Gdy prawnik posłuży się paragrafem przewidzianym dla jednej sytuacji w innej, zupełnie odmiennej, zostaje okrzyknięty geniuszem.
– Oskarżony poszedł do Jarrett, gdzie czekał na krzesło – to było przed przejściem na zastrzyki z trucizną. Cóż, facet powiesił się przed urzędowym odwołaniem. Podczas śledztwa okazało się, że ktoś mu powiedział, cytuję: „To szambo. Collier wygłosi mowę przeciwko tobie na rozprawie apelacyjnej, więc zapomnij, człowieku. Upaprałeś się. Już się smażysz”.
– To nie wszystko, prawda, Tate? – Głos Bett był lodowaty.
Kontynuował opowieść. Dwaj świadkowie zeznali, że widzieli oskarżonego w Maryland w czasie, kiedy dokonano zabójstwa. Ale on ich rozbroił. Podważył ich zeznania, ich trzeźwość, ich charakter. Jeden wybiegł z sali sądowej z płaczem. Gdy zeznawał sam oskarżony, Tate ujawnił w jego zeznaniu setki dziur. Zmusił go do przyznania, że był wściekły na narzeczoną, że pokłócił się z nią feralnego dnia, że nie pamiętał, gdzie się znajdował w chwili morderstwa. Maryland. Nie, Wirginia. Nie, Pensylwania. Ława przysięgłych obradowała przez dwie godziny. Wrócili z werdyktem: morderstwo pierwszego stopnia.
Читать дальше