Podniósł słuchawkę telefonu i wykręcił numer.
– Halo…
– Czy ktoś ją śledził? – wypalił Konnie.
– Przepraszam, co? – spytał Tate Collier.
– Jacyś dziwacy kręcili się wokół niej?
– Ostatnio?
– Tak jakby zeszłoroczni dziwacy się nie liczyli! – burknął Konnie. – Kiedykolwiek!
Tate skonsultował się z Bett.
– Nie – odpowiedział.
– Związki z jakimiś sektami?
Nawet Konnie dosłyszał cierpkie „Oczywiście, że nie” wypowiedziane przez Bett.
– Któreś z was miało związek z czymś takim?
– Nie.
– Czy ktoś mający coś wspólnego z tobą albo z Bett wyjechał ostatnio na południe?
– Ja…
– Zanim odpowiesz, zastanów się nad wszystkimi dwudziestojednolatkami, którym obiecałeś złote góry, a które potem zrobiłeś na szaro.
– Żadnej się nie oświadczałem – odparł Tate, ale urwał nagle, a Konnie wyobraził sobie niezwykłe zainteresowanie w spojrzeniu rzuconym mu przez Bett. Chwilę później Tate dokończył sztywno: – Nie, żadne z nas nie miało tego typu kłopotów.
– Tego typu – powtórzył drwiąco Konnie. – A może ktoś chciał się na niej odegrać? Partnerzy w interesach któregoś z was? Klienci?
Znów narada.
– Nie.
Konnie chrząknął. Zapisał coś i odezwał się znów:
– Sprawdziłem tę Emily. Nazywa się Rostowski. Dwadzieścia pięć lat. Nic na niej nie ciąży, ale przegrała sprawę o opiekę nad dzieckiem trzy lata temu. Hospitalizowana po dwóch próbach samobójczych w ciągu ostatnich dwóch lat. Z zawodu aktorka, w każdym razie tak twierdzi. Coś wam się kojarzy?
– Nie. – Bett też o niej nie słyszała. – Można by zajrzeć do jej domu?
– Nie wygłupiaj się, Tate, nie aż tak dawno opuściłeś biuro prokuratora stanowego. Na jakiej podstawie?
– Wiem. Miałem nadzieję.
– Ale będę do niej dzwonił. Aha, daję podsłuch na telefon.
– Czyj?
– Twój i twojej żony.
– Byłej.
– Uparcie to powtarzasz. Na wypadek gdyby był telefon w sprawie okupu.
– Myślałem, że to nie jest tego typu sprawa.
– Dla reszty świata nie, dla mnie tak.
– Jaka jest podstawa do zgody na podsłuch?
Wpieprzyłem się, pomyślał Konnie.
– Nie ma czasu na takie pierdoły, Tate. Włącz myślenie. W czasach prokuratorskich bywałeś na pierwszych stronach gazet. Przynajmniej w sezonie ogórkowym. Myślisz, że ktoś widział twoje zdjęcia i uznał, że jesteś VIP-em z córką, którą można porwać?
– Od pięciu lat nie pracowałem nad niczym z pierwszych stron gazet, Konnie.
Pięć lat temu… och, tak, to była ostatnia poważna sprawa ich obu.
Zdecydowanie zbyt poważna.
Sprawa, która zmusiła Tate’a do odejścia z biura prokuratora stanowego, a Konniemu podpowiedziała podjęcie przecudownie powolnej formy samobójstwa, co doprowadziło do ucieczki jego żony z domu; punktem kulminacyjnym była nieudana próba unicestwienia za jednym zamachem żółwia i własnej kariery.
– Powiedz mi, co się stało dziś rano u ciebie w domu. I pamiętaj: dokładnie.
Tate opowiedział Konniemu, że Bett była w pracy, gdy Megan pojechała do doktora, a to musiało być około dziesiątej rano.
– Nie widziałeś jej u siebie w domu?
– Nie – odrzekł Tate. – Wróciłem do domu około jedenastej, może kwadrans po, ubrałem się i poszedłem sprawdzić przeciekającą rurę.
– Robotnicy byli na polu?
– Nie. Za bardzo padało. Dostali wolne.
– A więc jej nie widziałeś?
– Widziałem, jak gasiła światła trochę przed południem.
Ona albo ktoś inny, pomyślał Konnie.
– Wszystkie światła?
– Tak.
– Dlaczego?
– Nie lubi jasnego światła. Taka już jest.
– Padało, tak?
– To twoje określenie. Ja powiedziałbym, że lało.
– Większość ludzi potrzebuje trochę światła, tak mi się wydaje. Chyba że nie chcą być zauważeni z zewnątrz.
– To prawda.
– Cholera, Tate, zaczekaj. Po co ona miałaby jeździć do ciebie po plecak? Nie ma żadnych walizek u twojej żony? Przepraszam: byłej żony? Twojej rozwiedzionej małżonki?
Milczenie.
– Dobra uwaga.
– Rzadko widywaliście się z Megan – ciągnął policjant.
– Też prawda. Nie rozumiem, dlaczego zostawiła listy akurat u mnie. Może dlatego, że i tak miała przyjechać na lunch.
– Ale nie przyjechała. Wyjechała przed posiłkiem.
– Tak. Zgadza się.
– Ale wiedziała, że masz gotówkę – ciągnął Konnie, usiłując dopasować jakąś teorię.
– Zgadza się, tak. Pewnie dlatego przyjechała.
– Ale – powiedział detektyw – mogła podjąć pieniądze na kartę kredytową?
– Owszem.
– I byłoby to znacznie bezpieczniejsze, a tak ryzykowała, że wpadnie na kogoś, kogo zamierzała wkurzyć tymi listami.
– Zgadza się, Konnie – powiedział Tate. – Sęk w tym, że nie mam na to odpowiedzi. Po co więc przyjechała na farmę?
– Masz kontakt z jej kolegami?
– Zajmuje się tym jej nauczyciel, Robert Carson.
– Nauczyciel? – spytał Konnie. – Skąd jego zainteresowanie?
– Po prostu martwi się o nią. Obiecał popytać w szkole. Nie mamy na razie wiadomości od niego. Aha, czy Joshua przekazał ci ostatnie informacje o furgonetce?
– Nie. Jakie są ostatnie?
Tate wyjaśnił, że kierowca furgonetki, która została zamieniona z samochodem Megan, mieszka być może w okolicy Front Royal.
– Doskonale! – powiedział radośnie Konnie. – To zawęzi poszukiwania. Zadzwonię zaraz do wydziału rejestracji. Dobry chłopak. Jak zmieni fryzurę i przestanie wyglądać jak pokręcony raper, załatwię mu pracę w biurze. A wy coś znaleźliście?
– Nie bardzo.
– Wiesz co, Tate, mój skarbie? W tej sprawie kluczem jest motyw – oznajmił tonem przechwałek Konnie. – Tak jest, zapisz to i przypnij nad biurkiem. Dobra, zabieramy się do roboty. I nie dzwoń na żadne party lines przez najbliższe trzy dni. Twoje dyszenie nagrałoby się na taśmie dowodowej.
Konnie się rozłączył.
Kluczem jest motyw, powiedział do siebie.
Ale brakowało im motywu. Wciąż brakowało. Przeszedł więc do następnych punktów.
Okazja i środki.
Okazja? W zbrodni z premedytacją zawsze jest okazja; wszystko zależy tylko od tego, czy chcesz ustrzelić prezydenta czy papieża.
A to zawiodło Konniego do środków. Tych dowodowych szczegółów, które tak kochał. Oświadczenia, włókna, odciski, łuski pocisków, plamy krwi, rekonstrukcje, portrety pamięciowe, ślady. Wszelkie dane, które pochłaniał i które w cudowny sposób układały się w idealny porządek w głowie pokrytej niechlujnym jeżem.
Niemniej w tej akurat sprawie było bardzo niewiele danych – ponieważ nie była to sprawa. Normalnie wysłałby najlepszych specjalistów od ekspertyz na miejsce zbrodni, żeby rozebrali samochód i przeszukali cal po calu domy Tate’a i Bett. Zrobili analizę grafologiczną listów. Określili rodzaj papieru i atramentu, włókien, przebadali wszystko promieniami ultrafioletowymi na obecność krwi, nasienia i innych płynów ustrojowych, przeczesali teren w poszukiwaniu świadków, przejrzeli archiwa szkolne i bazę danych zaginionych nieletnich.
Czuł, jak pięści mu się zaciskają z frustracji na myśl o tylu zmarnowanych szansach popchnięcia tej sprawy do przodu. Wciąż jednak mógł zrobić wiele rzeczy. Rzeczy, które nie wymagały natychmiastowej zgody porucznika „Rozkaz, Panie Komendancie” Dobbsa.
– Genie, słonko – odezwał się do słuchawki – szukam szarej furgonetki zarejestrowanej w hrabstwie Shenandoah, do tego potrzebna mi baza danych. Wszystko w okolicy szarości, może być szaroniebieskie, stalowe, popielate. Najchętniej zarejestrowane we Front Royal.
Читать дальше