– Ja? A dlaczego, na miłość boską, miałabym coś pomyśleć?
– Bo romans to nie jest coś, z czego człowiek może być dumny.
– To była tylko sprawa łóżkowa czy się zakochałaś?
Lis poczuła się obrażona, jednak wyglądało na to, że Portia pyta z czystej ciekawości.
– Nie, nie, nie, to nie było tylko pożądanie. My się kochaliśmy. Naprawdę nie wiem, dlaczego wcześniej ci o tym nie powiedziałam. Powinnam była ci powiedzieć. Za dużo przed sobą ukrywałyśmy. – Lis spojrzała na siostrę i dodała: – Owen też miał romans.
Młoda kobieta kiwnęła głową. Lis przestraszyła się, że jej siostra wiedziała o tym już wcześniej. Ale nie, okazało się, że Portia po prostu wyczuła, że Owen leci na kobiety.
Lis i to odebrała jako coś obraźliwego.
– Ale to się zdarzyło tylko raz – powiedziała, jakby go broniąc.
– Szczerze mówiąc, Lis, dziwię ci się, że tak długo zwlekałaś ze znalezieniem sobie kogoś.
– Jak możesz tak mówić? – zapytała ostro Lis. – Ja nie jestem z tego gatunku, co…
Głos jej się załamał.
– Nie jesteś taka jak ja? – zapytała sarkastycznie jej siostra.
– Mam na myśli to, że nie szukałam żadnych znajomości. Próbowaliśmy… to znaczy Owen i ja próbowaliśmy się pogodzić. On przestał się widywać z tamtą kobietą i usiłowaliśmy świadomie…
– Usiłowaliście świadomie…
Lis słuchała podejrzliwie, nie wiedząc, czy Portia nie kpi, ale doszła do wniosku, że nie. Mówiła dalej:
– Staraliśmy się utrzymać nasze małżeństwo. Ten romans… ten romans po prostu się zdarzył.
Zaczął się w pechowym momencie. W środku zeszłej zimy, kiedy w jej życiu działo się tyle negatywnych rzeczy. Kiedy Owen miał swój romans, kiedy powoli umierała matka, kiedy ona coraz bardziej nie lubiła uczyć, kiedy przejmowała majątek… Był to najgorszy czas na coś takiego, powiedziała sobie. I zaraz potem dodała w myśli: Tak jakby kataklizm kiedykolwiek przychodził w dobrym momencie.
Jej romans – w odróżnieniu od romansu Owena, który uważała za hollywoodzki i łatwy – był dla niej źródłem wielkiego cierpienia. Byłoby mi o wiele lepiej, mówiła sobie, gdybym potrafiła oddzielić seks od duszy. Ale nie potrafiła i zakochała się, a jej kochanek zakochał się w niej. Przyznawała, że początkowo zbliżyła się do niego, kierując się chęcią zemsty. Było to małostkowe, to prawda, ale tak było – chciała odegrać się na Owenie. A potem okazało się, że po prostu nie panuje nad sobą. Okazało się, że ta historia wciągnęła ją całkowicie.
– Czy to już skończone? – zapytała Portia.
– Tak, skończone.
– No to o co tyle krzyku?
– Niestety – powiedziała porywczo Lis – jest o co podnosić krzyk. Jeszcze ci wszystkiego nie powiedziałam…
Lis już otworzyła usta, żeby wszystko wyznać. Naprawdę chciała już opowiedzieć o wszystkim.
I opowiedziałaby, gdyby w tym momencie nie przyjechał samochód. Portia odwróciła się i spojrzała przez kuchenne okno na podjazd.
– Owen!
Lis patrzyła przez okno, ciesząc się bardzo z jego przyjazdu, a równocześnie czując rozczarowanie, gdyż nie dane jej było skończyć rozmowy z siostrą.
Obie z Portią weszły do kuchni i podeszły do okna, patrząc poprzez strugi deszczu.
– Nie, to chyba nie on – powiedziała powoli Portia.
Patrzyły na reflektory przesuwające się wzdłuż podjazdu. Lis liczyła pomarańczowe światełka odblaskowe. Portia miała rację. Lis nie widziała wyraźnie samochodu, ale zauważyła, że jest on jasny. A cherokee Owena był czarny jak smoła.
Lis otworzyła drzwi od kuchni i wysiliła wzrok.
Był to samochód policyjny. Wysiadł z niego młody policjant. Spojrzał na acurę zarytą na środku podjazdu i wbiegł do kuchni, ocierając sobie wodę z twarzy. Był okrągły okrągłością kogoś, kto niedawno utył, a wyraz jego twarzy wskazywał na to, że dano mu niespodziewane zadanie do wykonania.
– Słuchaj, Lis – odezwał się. – Przykro mi, ale muszę ci powiedzieć, że znaleźliśmy przed chwilą samochód Owena na dnie parowu.
– O Boże!
Lis zakryła sobie twarz. Przycisnęła dłonie mocno do oczu, tak jakby oczy piekły ją od dymu.
– Wjechał na niego… chyba ten Hrubek. Ten świr. Na to wygląda. Zepchnął go z szosy. To chyba była zasadzka.
– Nie! Hrubek jedzie do Boyleston. To nie mógł być on!
– Na pewno nie jedzie do Boyleston tym samochodem, którym uderzył w samochód Owena. Bo ten ma cały przód zmiażdżony.
Lis instynktownie odwróciła się w kierunku tego miejsca, w którym leżała jej torebka.
– W jakim on jest stanie? Muszę do niego jechać.
– Nie wiemy. Nie możemy go znaleźć. Ani jego, ani Hrubeka.
– Gdzie to się stało? – zapytała Portia.
– Koło starego mostu kolejowego. Blisko śródmieścia.
– Śródmieścia jakiego miasta? – warknęła Lis.
Policjant zamilkł, być może przypuszczając, że ona wpadła w histerię. Ale w chwilę później powiedział: – No, Ridgeton. Zaledwie o trzy mile od domu!
– Samochód nie wyglądał tak strasznie – wyjaśnił policjant. – Przypuszczamy, że Hrubek uciekł, a Owen go goni.
– Albo Owen ucieka, a Hrubek goni jego.
– Braliśmy pod uwagę i taką możliwość. Szeryf i Tom Scalon ich szukają. W tej części miasta nie działają telefony. Więc Stan przysłał tu mnie, żebym ci powiedział, co się dzieje. On uważa, że obie powinnyście stąd wyjechać. I wrócić dopiero, kiedy Hrubeka złapią. Ale wygląda na to, że wasz samochód nie jest na chodzie.
Lis nie odpowiedziała. Portia wyjaśniła policjantowi, że nie było samochodu, który mógłby je podholować.
– Mnie się zdaje, że tu będzie potrzebny nie tylko samochód do holowania. – Policjant wskazał ruchem głowy zapadniętą w błoto acurę. – Tak czy owak, ja was zabiorę. Weźcie tylko rzeczy.
– Ale Owen… – Lis rozejrzała się naokoło.
– Myślę – powiedział policjant – że powinniśmy jechać.
– Ja nigdzie nie pojadę, dopóki nie znajdzie się mój mąż.
W głosie Lis zabrzmiała chyba rozpacz, bo policjant odpowiedział na to ostrożnie:
– Rozumiem, co czujesz… Ale zostając tutaj, nie będziesz mogła nic zrobić. Będziesz się tylko denerwowała. Aja…
– Ja nigdzie nie jadę – powtórzyła powoli Lis. – Rozumiesz? Policjant popatrzył na Portię, która milczała. W końcu odezwał się:
– Dobrze, Lis, niech będzie, jak chcesz. To twoja sprawa. Ale Stanley kazał mi dopilnować, żeby ci się nic nie stało. Chyba muszę się z nim połączyć i powiedzieć mu, że nie chcesz jechać.
Odczekał jeszcze chwilę, jakby spodziewał się, że ona zmieni zdanie. Kiedy jednak ona odwróciła się do niego plecami, wyszedł z domu, wsiadł do samochodu i połączył się z szeryfem drogą radiową.
– Słuchaj, Lis – odezwała się Portia. – My nic nie możemy zrobić.
– Jeżeli chcesz, to idź i siedź z nim w samochodzie. Albo powiedz mu, żeby cię zawiózł do Gospody. Ale ja nie pojadę. Przykro mi.
Portia wyjrzała na zewnątrz i zobaczyła, że drzewa gną się w silnych podmuchach wiatru.
– Nie, ja zostanę – powiedziała.
– To idź i zamknij okna. Ja sprawdzę drzwi.
Owen przed wyjściem zamknął drzwi frontowe na zasuwkę. Lis podeszła teraz do tych drzwi i założyła jeszcze łańcuch. Pomyślała przy tym, że w porównaniu z kajdankami, które Hrubek miał na rękach w czasie rozprawy, ten łańcuch wygląda na bardzo delikatny i słaby. Następnie poszła do składziku przy kuchni i zamknęła na zasuwkę i łańcuch drzwi prowadzące z niego na dwór. Zastanowiła się, czy Owen pamiętał o drzwiach, przez które można się było dostać z zewnątrz do cieplarni. Ruszyła w ich stronę, ale zatrzymała się w połowie drogi. Zauważyła duży krzew różany – hybrydę Chrysler Imperial. Kupił go dla niej Owen – w zeszłym roku, w tydzień po przyznaniu się do romansu. Była to jedyna roślina, jaką w swoim życiu kupił, nie pytając jej o radę. Pojawił się w domu z ogromnym krzewem w bagażniku. Wtedy Lis była bliska wyrzucenia rośliny. Ale później postanowiła jej nie wyrzucać. Roślina zawdzięczała ułaskawienie fragmentowi z Hamleta [1] , którego Lis właśnie przerabiała z uczniami. Fragment ten brzmiał:
Читать дальше