Jeffery Deaver - Modlitwa o sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Modlitwa o sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Modlitwa o sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Modlitwa o sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z zakładu dla umysłowo chorych ucieka Michael Hrubek, pacjent ze schizofrenią paranoidalną. I ma przed sobą ściśle określony cel: odnaleźć Lis Atcheson – to jej zeznania sprawiły, że uznano go za potwora i skazano na zamknięcie.
Podczas burzy, sprzyjającej szaleńcowi, ścigają go teraz trzej ludzie: psychiatra Kohler – przekonany o niewinności swego pacjenta, zawodowy tropiciel Heck – liczący na nagrodę za schwytanie szaleńca, i Atcheson – mąż Lis, który musi dopaść Hrubeka, nim ten skrzywdzi jego żonę…

Modlitwa o sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Modlitwa o sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Owen Atcheson wrócił z ogródka za domem do maleńkiego saloniku, gdzie stali Heck i ta krucha kobieta.

– Miałam szczęście – szepnęła kobieta i wypiła brandy. A potem znowu zaczęła płakać.

– On wyciągnął tylko jeden kabel – powiedział Owen i podniósł słuchawkę. – Już zreperowałem.

– On wziął mój samochód. Beżowe subaru kombi. Z osiemdziesiątego dziewiątego roku. Przepraszał mnie z dziesięć razy. Przepraszam, przepraszam, przepraszam… – Przestała płakać. – To właśnie to mam na myśli, mówiąc, że on jest dziwny. Możecie sobie panowie wyobrazić? Poprosił mnie o kluczyki, a ja oczywiście dałam mu je. A potem odjechał – taki skulony za kierownicą. Na podjazd nie trafił, ale drogę odnalazł prawidłowo. Chyba mogę ten samochód spisać na straty. Owen skrzywił się.

– Gdybyśmy przyszli tamtą drogą, wpadłby prosto na nas. Heck znowu spojrzał na małą czaszkę leżącą na ręczniku papierowym,

w którym ona mu ją wręczyła, nie chcąc dotykać kości.

– Możecie go znaleźć na szosie numer 315 – powiedziała kobieta.

– Jak to?

– On jedzie do Boyleston. Szosą numer 315.

– Tak powiedział?

– Spytał mnie o najbliższe miasto ze stacją kolejową. Powiedziałam mu, że to Boyleston. To on zapytał, jak się tam dostać. A potem poprosił mnie o pięćdziesiąt dolarów na bilet kolejowy. Dałam mu pieniądze. Nawet trochę więcej, niż chciał.

Heck przez chwilę wpatrywał się w telefon. Nie będzie już tego można utrzymać w tajemnicy – pomyślał. Bo przecież Hrubek zabił jedną kobietę i sterroryzował drugą. Heck westchnął. Miał jasną świadomość tego, że gdyby zadzwonił do Havershama – wtedy, po zorientowaniu się, że Hrubek kieruje się na zachód – Hrubeka by złapano i nie doszłoby do tragedii w Cloverton. Wszyscy policjanci, a Heck był przecież jednym z nich, pamiętają dobrze te swoje błędy, wskutek których komuś stała się krzywda. Pamięć o tych błędach wraca do nich, przyprawiając ich nieraz o bezsenność albo i o coś gorszego. Heck wiedział, że myśl o śmierci tej kobiety będzie najcięższą do zniesienia wśród podobnych jego myśli i że będzie ona do niego nieraz wracała, nie dając mu spokoju.

Teraz jednak miał tylko jedno pragnienie – pragnął, żeby ten facet został złapany. Chwycił gwałtownie słuchawkę. Zadzwonił do miejscowego szeryfa i zameldował, że Hrubek ukradł subaru. Poinformował też szeryfa, dokąd uciekinier prawdopodobnie zmierza. A potem, zwracając się do kobiety, powiedział:

– Szeryf mówi, że przyśle kogoś, kto zawiezie panią do przyjaciół albo krewnych. Jeżeli oczywiście pani tego chce.

– Tak, oczywiście, tak.

Heck przekazał odpowiedź kobiety szeryfowi. Kiedy odłożył słuchawkę, Owen zadzwonił do Gospody Marsden i ku swemu zdziwieniu przekonał się, że Lis i Portia jeszcze się tam nie zameldowały. Marszcząc brwi, zadzwonił do domu. Lis podniosła słuchawkę po trzecim sygnale.

– Lis, co wy tam robicie?

– Owen? Gdzie jesteś?

– Jestem we Fredericks. Dzwoniłem już przedtem. Myślałem, że wyjechałyście. Co wy tam robicie? Miałyście być w Gospodzie już godzinę temu.

Nastąpiła chwila przerwy. Owen usłyszał, że Lis woła:

– To Owen.

Co tam się dzieje – pomyślał. Przez telefon usłyszał grzmot. Lis wróciła i powiedziała, że zostały, żeby układać worki z piaskiem.

– Przelało się przez tamę. Mogliśmy stracić dom.

– Czy nic wam się nie stało?

– Nie, nic. Ale samochód ugrzązł na podjeździe. Strasznie leje. Nie możemy wyjechać. Nie ma samochodu, który mógłby nas podholować. A ty robisz we Fredericks?

– Ścigałem Hrubeka, który szedł na zachód.

– Na zachód! To znaczy, że jednak zawrócił.

– Lis, muszę ci coś powiedzieć… On kogoś zabił.

– Nie!

– Kobietę. W Cloverton.

– On idzie do nas?

– Nie, nie wygląda na to. Jedzie do Boyleston. Chyba po to, żeby pociągiem wyjechać poza teren stanu.

– Co mamy robić? Owen milczał przez chwilę.

– Nie będę go ścigał. Wracam do domu – powiedział wreszcie. Usłyszał jej westchnienie. – Dzięki, kochanie.

– Zostańcie w domu. Zamknijcie drzwi na klucz. Jestem od was tylko o piętnaście minut drogi… Lis?

– Tak?

Znów chwila milczenia.

– Będę tam wkrótce.

Heck i Owen pożegnali się z kobietą i wybiegli na deszcz. Potężne podmuchy wiatru popychały ich z tyłu. Poszli wzdłuż podjazdu do ciemnej drogi, która prowadziła do szosy.

Owen spojrzał na Hecka, który posuwał się naprzód ciężkim krokiem i z ponurą miną.

– Myśli pan o nagrodzie?

– Muszę przyznać, że tak. Oni prawie na pewno złapią go w Boyleston. Aleja muszę zadzwonić i poinformować ich. Nie chcę ryzykować. Nie chcę, żeby on jeszcze komuś zrobił krzywdę.

Owen zastanawiał się przez chwilę.

– Według mnie te pieniądze i tak się panu należą.

– Ci w szpitalu będą mieli inne zdanie na ten temat. Jestem tego pewien.

– Coś panu powiem. Niech pan jedzie na tę szosę prowadzącą do Boyleston. Jeżeli pan go złapie pierwszy, to świetnie. A jeżeli nie, to pozwiemy szpital. Ja sam poprowadzę sprawę.

– Pan jest prawnikiem? Owen kiwnął głową. I dodał:

– Nie wezmę od pana ani centa.

– Zrobiłby pan to dla mnie?

– Oczywiście.

Heck był zaskoczony tą szczodrością Owena. Zmieszany, uścisnął mu serdecznie dłoń. Szli dalej w milczeniu, aż dotarli do polanki, na której stał cadillac.

– Dobra. My z Emilem pojedziemy teraz na południe. Szukamy beżowego subaru, tak? Miejmy nadzieję, że on tak samo źle prowadzi samochód japoński jak amerykański. Świetnie, bierzmy się do pracy – powiedział Heck, a potem, wiedziony impulsem, dorzucił: – A może… już po tym wszystkim… spotkamy się kiedyś? Co pan na to? Może pojedziemy razem na ryby?

– Świetny pomysł. A teraz życzę powodzenia w łowach.

Heck i Emil pobiegli truchtem do zdezelowanego chevroleta stojącego przy drodze, o pięćdziesiąt jardów od miejsca, w którym zostawili Owena. Wsiedli do samochodu. Heck włączył klekoczący silnik, a potem pojechał szybko wśród zacinającego wściekle deszczu w stronę szosy numer 315, trzymając lewą stopę na pedale gazu i myśląc o swojej skromnej nagrodzie.

Szyld obracał się powoli na tle pokrytego kłębiącymi się chmurami nocnego nieba.

Doktor Richard Kohler popatrzył w stronę światła rozbłyskującego na zachodzie i roześmiał się głośno.

Jak to było w książce Mary Shelley? – zastanowił się. Czy to nie błyskawicę wykorzystał jej bohater dla ożywienia potwora?

Kohler przypomniał sobie teraz bardzo wyraźnie pierwsze spotkanie z pacjentem, którego można było uważać za potwora podobnego do tego stworzonego przez Frankensteina. Przypomniał sobie, jak cztery miesiące temu, w dwa tygodnie po procesie i osadzeniu Michaela w Marsden – zafascynowany jako człowiek i jako profesjonalista – wszedł powoli na ponury, pilnie strzeżony Oddział E i spojrzał na ogromną, zgarbioną sylwetkę pacjenta spoglądającego złowrogo spod ciemnych brwi.

– Jak się masz, Michael? – zapytał.

– Oni słu-cha-ją. Czasami człowiek musi wymazać z umysłu wszystkie myśli. Robił to pan kiedyś? Wie pan, jakie to trudne! To podstawa Medytacji Transcendentalnej. Niech pan oczyści umysł, panie doktorze. Niech pan spróbuje.

– Chyba nie potrafię.

– Jeżeli uderzę pana tym krzesłem, pana umysł będzie zupełnie pusty. Sęk jednak w tym, że wtedy będzie pan też martwy.

Wypowiedziawszy te słowa, Michael zamilkł, a następnie milczał przez kilka dni.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Modlitwa o sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Modlitwa o sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Modlitwa o sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Modlitwa o sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x