Jeffery Deaver - Modlitwa o sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Modlitwa o sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Modlitwa o sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Modlitwa o sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z zakładu dla umysłowo chorych ucieka Michael Hrubek, pacjent ze schizofrenią paranoidalną. I ma przed sobą ściśle określony cel: odnaleźć Lis Atcheson – to jej zeznania sprawiły, że uznano go za potwora i skazano na zamknięcie.
Podczas burzy, sprzyjającej szaleńcowi, ścigają go teraz trzej ludzie: psychiatra Kohler – przekonany o niewinności swego pacjenta, zawodowy tropiciel Heck – liczący na nagrodę za schwytanie szaleńca, i Atcheson – mąż Lis, który musi dopaść Hrubeka, nim ten skrzywdzi jego żonę…

Modlitwa o sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Modlitwa o sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Portia roześmiała się.

– O co chodzi? – spytała.

– Moja żona mówi, że rosną mi cycki.

Portia rozciągnęła swoją koszulkę trykotową i stanik.

– Może porównamy?

Potoczyli się pod sosny. Robert pocałował ją mocno, pieszcząc jej nagie piersi wierzchami dłoni. A potem wziął jej dłonie w swoje i położył je na jej piersiach. Ona zaczęła się gładzić, a jego język zsunął się tymczasem do jej pępka, a potem dalej – do ud i kolan. Pozostał tam, drażniąc ją, dopóki Portia nie wzięła głowy Roberta w obie ręce i nie skierowała jej stanowczym ruchem między swoje nogi. Jej uda uniosły się, a jej głowa przycisnęła się mocno do ziemi. Do jej wilgotnych od potu włosów przyczepiły się igły. Patrząc spod na wpół przymkniętych powiek na szybko płynące chmury, Portia zaczerpnęła tchu. Robert przykrył ją swoim ciałem i ich usta się spotkały w mocnym, brutalnym pocałunku. Robert założył właśnie jej nogi na siebie i wchodził w nią gwałtownie, kiedy w pobliżu ich ' głów trzasnęła gałązka.

Spośród drzew wyszła Claire i stanęła jak wryta w odległości sześciu stóp od nich. Zaszokowana podniosła rękę do ust.

– O Boże – krzyknęła Portia.

– Claire, skarbie… – zaczął Robert i uniósł się na kolanach.

Claire, oniemiała, wpatrywała się w jego pachwinę. Portia przypomniała sobie, że pomyślała wtedy: „Boże, ona ma osiemnaście lat. Chyba nie pierwszy raz w życiu widzi penisa".

Po chwili Robert trochę się pozbierał i zaczął gorączkowo szukać swoich szortów i koszulki trykotowej. Dziewczyna wciąż nie odrywała od niego wzroku, a Portia przyglądała się dziewczynie. To dziwne podglądactwo a troi podnieciło ją jeszcze bardziej. Robert złapał koszulkę i okręcił ją sobie wokół bioder. Uśmiechał się zawstydzony. Portia nie ruszała się. A po- | tem Claire odwróciła się, tłumiąc szloch, i zaczęła biec. Przebiegła obok jaskini i pognała z powrotem ścieżką.

– Cholera jasna – mruknął Robert.

– Nie przejmuj się.

– Co?

– No nie bierz tego tak poważnie. Każda nastolatka w pewnym momencie przeżywa szok. Porozmawiam z nią.

– To jeszcze dziecko.

– Nie myśl o niej – powiedziała Portia lekceważąco, a potem szepnęła: – Chodź do mnie.

– Ona…

– Ona nic nie powie. Mmmm, a co to jest? Jesteś wciąż gotowy. Widzę to.

– Co będzie, jak ona powie Lis?

– Chodź – ponagliła go bez tchu. – Nie przerywaj. Wejdź we mnie!

– Uważam, że powinniśmy wrócić.

Portia opadła na kolana, rozchyliła jego koszulę i wzięła jego członek głęboko w usta.

– Nie – szepnął Robert.

Stał z odwróconą głową i zamkniętymi oczami, nie mogąc opanować drżenia. W tejże chwili na polanę weszła Lis.

Claire musiała na nią wpaść prawie natychmiast i Lis albo dowiedziała się, albo wywnioskowała z jej zachowania, co zaszło. Teraz stanęła nad obnażoną parą i przyglądała się jej.

– Portia! – krzyknęła z wściekłością. – Jak mogłaś?!

Na jej twarzy malowało się takie samo przerażenie jak na twarzy Roberta.

Młoda kobieta wstała i otarła sobie usta stanikiem. Stanęła twarzą w twarz z siostrą i spokojnie, z dystansu obserwowała, jak tamtej czerwienieje szyja, napinają się ścięgna i drży ręka. Robert wciągnął szorty i rozejrzał się ponownie za koszulką. Wyglądało na to, że nie może wydobyć z siebie słowa. Portia tymczasem nie chciała zachowywać się jak uczennica przyłapana na gorącym uczynku.

– Jak mogłaś?

Lis schwyciła ją za ramię, ale ona cofnęła się szybko. Patrząc w oczy rozwścieczonej siostrze, ubrała się powoli, a potem bez słowa odeszła, zostawiając Lis i Roberta na polanie.

Portia wróciła na plażę, gdzie Dorothy zaczynała się pakować, bo tymczasem ochłodziło się i zanosiło się na deszcz. Dorothy spojrzała na Portię. Wyglądało na to, że wyczuła, że coś jest nie tak, nic jednak nie powiedziała. Wiatr wzmógł się i obie kobiety zaczęły pospiesznie zbierać kosze i koce, chcąc je następnie zanieść do samochodu. Wróciły jeszcze na plażę, szukając pozostałych uczestników pikniku. A potem zaczęła się ulewa.

Wkrótce w parku rozległy się syreny. Przyjechała policja. Przyjechali lekarze. Na zalanym deszczem skrzyżowaniu dwóch kanionów Portia spotkała siostrę prowadzoną przez dwóch wysokich strażników. Lis miała czerwone oczy, była ubłocona i rozczochrana. Wyglądała, jakby postradała zmysły.

Portia zrobiła krok w jej kierunku. – Lis! Co…?

Policzek był wymierzony spokojnie, ale tak silny, że Portia zachwiała się i przyklękła na jedno kolano. Zszokowana krzyknęła z bólu. Zastygłe w bezruchu siostry patrzyły na siebie przez dłuższą chwilę. Zaskoczony strażnik pomógł Portii wstać i powiedział, że Robert i Claire nie żyją.

– Nie! – krzyknęła Portia.

– Nie! – powtórzyła Lis, przedrzeźniając ją, a potem odepchnęła strażnika, podeszła do siostry i powiedziała jej do ucha schrypniętym szeptem: – Ty zabiłaś tę dziewczynę, ty to zrobiłaś, ty cholerna kurwo.

Portia spojrzała siostrze w twarz. Jej oczy stały się tak zimne jak wznoszące się naokoło nich skały.

– Żegnaj, Lis.

Było to rzeczywiście pożegnanie. Gdyż – jeżeli nie liczyć kilku krótkich, pełnych napięcia rozmów telefonicznych – te słowa były ostatnimi słowami, jakie padły między siostrami aż do dzisiejszego wieczora.

Indian Leap. Indian Leap było pierwszą rzeczą, o jakiej Portia pomyślała, kiedy Lis zaprosiła ją na dzisiejszą noc. Ta myśl tłukła jej się zresztą po głowie, kiedy była mowa o Szkółce Langdellów, i prawdę mówiąc za każdym razem, kiedy myślała o powrocie do Ridgeton – co zdarzało jej się ostatnio dość często, mimo że nie zwierzyła się z tego siostrze.

Indian Leap…

O Boże, Lis – pomyślała Portia – czy ty nie rozumiesz? Jest coś, co ciąży nad siostrami LAuberget i co nigdy nie przestanie nad nimi ciążyć. Tym czymś nie jest ta tragedia, tym czymś nie są te dwa zgony, tym czymś nie są gorzkie słowa i całe miesiące milczenia, które nastąpiły później, ale przeszłość, przeszłość, która doprowadziła nas pod te sosny i która z pewnością będzie nas w przyszłości ponownie prowadziła w miejsca równie okropne.

Przeszłość, ze wszystkimi swoimi duchami zmarłych.

Teraz Portia spojrzała na znajdującą się o dziesięć stóp od niej siostrę, która odłożyła łopatę, podeszła do przednich drzwiczek i wsiadła do samochodu.

Ich oczy się spotkały.

Lis zmarszczyła brwi, zaniepokojona wyrazem twarzy Portii. – O co chodzi? – zapytała.

Ale właśnie w tej chwili silnik włączył się z hałasem. Po czym zakrztu-sił się i zaczął prychać, podczas gdy wycieraczki rozgarniały wodę na przedniej szybie. A potem silnik zamarł i w ciemności rozlegały się tylko świst wiatru, szum deszczu i śpiewna muzyka jakiegoś wybitnego barokowego kompozytora.

24

Nie poszłam zawołać pomocy, bo do sąsiadów mam pół mili, a wie pan, na jaką burzę się zanosi. Chyba słuchał pan radia? No więc to nie miało sensu.

Te słowa popłynęły szybko z bladych ust drobnej blondynki. Blondynka przestała płakać i nalewała teraz brandy z zakurzonej butelki. Nalewała tak, jak się nalewa lekarstwo.

– A poza tym – powiedziała do Trentona Hecka – on mi powiedział, żebym tego nie robiła. A każdy, kto by go zobaczył, zrobiłby to, co on każe. O Boże, Boże. Przez cały czas myślałam: „Masz szczęście, bo byłaś dzisiaj u komunii".

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Modlitwa o sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Modlitwa o sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Modlitwa o sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Modlitwa o sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x