Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Prawo Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Maqui wymierzył starannie i wystrzelił. Strzała trafiła królewskiego strażnika dokładnie w gardło. Zachwiał się w siodle, chwycił za szyję i plując krwią, spadł z konia. Noga, która uwięzła w strzemieniu, ciągnęła go jeszcze kilkadziesiąt metrów po błotnistym trakcie. Pozostali strażnicy zareagowali prawie natychmiast. Obaj zjechali z drogi i skierowali się w stronę krzaków, z których padł strzał. Maqui wyjechał z ukrycia, dobywając miecza. Wiedział, że nie ma szans, ale za wszelką cenę chciał uratować matkę i dziecko. Wyjechał na drogę i zatrzymał konia. Za plecami słyszał narastający tętent kopyt. Wierzył, że Pinto miał jeszcze resztki sił i zawrócił, aby pomóc swojemu żołnierzowi. Maqui stał z przygotowanym do cięcia mieczem i czekał, aż obaj strażnicy wjadą ponownie na trakt. Wtedy właśnie zobaczył za ich plecami zbliżający się oddział. Przez moment miał nadzieję, że zauważy charakterystyczne sylwetki żołnierzy księcia Syriusa. Tym razem los mu nie sprzyjał. Za plecami atakujących go strażników pędziła ubrana w czerwone płaszcze królewska jazda. Maqui westchnął ciężko i przygotował się na śmierć. Kiedy pierwszy ze strażników zadał mu cios mieczem, odchylił się i sparował uderzenie. Atak drugiego był o wiele groźniejszy. Miecz zawirował w powietrzu i trafił Maquiego pod pachą. Żołnierz poczuł ostrze i w ostatniej chwili odbił barkiem nadlatującą pięść tamtego. Zanim zdążył przygotować się do następnego starcia, świeży oddział królewskich strażników zaatakował go, ustawiając się jeden za drugim, jak na pokazie.
Jako pierwszy uderzył niski, szeroki w barach strażnik z głęboką blizną na policzku. Wyprostował się w siodle, przełożył miecz nad lewe ramię i ciął ze straszliwą siłą. Maqui zareagował odruchowo. Ściągnął wodze i koń stanął dęba. Potężne cięcie miecza spadło zamiast na niego, na głowę zwierzęcia. Maqui wydostał się ze strzemion i odskoczył na bok. Koń z odciętym łbem zwalił się tuż przed kopytami wierzchowca następnego strażnika. Żołnierz zauważył tylko, że dwaj pierwsi strażnicy galopują na koniec oddziału i zajmują swoją kolejkę do ataku. Zabawa zaczęła się na dobre. Wtedy właśnie z krzaków rozległ się płacz dziecka. Atakujący strażnik skręcił konia w bok i ze zdziwienia ściągnął do tyłu. Kopyta zaryły się w błocie, a pozostali jeźdźcy ruszyli do miejsca, skąd doleciał płacz. Maqui wykorzystał zdziwienie strażnika i z całej siły ciął go mieczem po nodze. Tamten ryknął z bólu i zwalił się ciężko na drogę. W jego udzie ziała ogromna, buchająca krwią rana. Maqui resztkami sił wspiął się na stojącego konia i pognał za strażnikami w stronę krzaków.
– Nie ruszaj się! – krzyczał z przerażeniem w głosie. – Stój spokojnie… pani!
Kobieta jednak nie usłyszała go. W jej uszach brzmiał ponury i monotonny pomruk królewskich strażników. Kiedy znaleźli się kilka metrów od jej kryjówki, przeraziła się i postanowiła uciekać. Uderzyła konia piętami, przytuliła dziecko do piersi i wyjechała z krzaków. Maqui ciął przez plecy najbliższego strażnika, ale w chwilę potem sam runął na ziemię z rozpłatanym ramieniem. Wtedy zobaczył coś, o czym później całe pogranicze śpiewało pieśni. Zza krzaków wyłonili się w cwale dwaj jeźdźcy, zasłonili sobą kobietę z dzieckiem i uderzyli na królewskich strażników. Dwunastu doborowych, specjalnie szkolonych ludzi króla Kreporu starło się z łapaczem i jego towarzyszem.
Maqui widział ruch rąk Idalga i dwa ciała strażników, spadające w błoto z nożami w piersiach. Dostrzegł także błysk przedziwnej, zakrzywionej szabli Humana, usłyszał krzyk dwóch następnych strażników i zobaczył dwie odrąbane głowy. Potem zaczął się sądny dzień. Łapacz i olbrzym odbijali uderzenia i co chwila rzucali kogoś na ziemię. Maqui leżał w bezruchu i prosił bogów, aby nie zemdleć. Idalgo walczył dwoma krótkimi mieczami, od czasu do czasu ukrywając jeden z nich pod ramieniem i wyrzucając wolną ręką nóż. Wobec jego mistrzostwa strażnicy byli bezsilni. Ich wysiłki kończyły się tragicznie: śmiercią lub głębokimi ranami. Żołnierz spojrzał z lękiem w stronę, gdzie uciekła kobieta z dzieckiem. Stała nie opodal i spokojnie przyglądała się walce. Wydawało się, że dziecko, które trzymała w rękach, obudziło w niej jakąś niezwykłą siłę. Zza jej pleców wyłonił się koń Pinta. Dowódca chwiał się w siodle i zalany krwią trzymał w ręce napiętą kuszę. Gotów był zastrzelić każdego, kto ruszy w stronę kobiety i dziecka.
Koń Humana poślizgnął się, zarżał żałośnie i przysiadł na zadzie. Miecz jednego ze strażników wysunął się do przodu i niczym żądło ugodził olbrzyma w pierś. Kiedy Human runął wraz z wierzchowcem na ziemię, Idalgo zeskoczył ze swojego konia, a jego krótkie miecze zaczęły wykonywać niemalże niezauważalne dla oczu obroty. Czterej pozostali przy życiu strażnicy również zeskoczyli z siodeł i rzucili się na przygniecionego koniem olbrzyma.
Na nic jednak zdały się ich sztuczki i wyćwiczone latami pchnięcia. Trafili na mistrza, który potrafił wyprzedzać ich myśli i poruszał się o wiele szybciej. Łapacz schodził z linii uderzenia, blokował mieczami sztychy i rąbał nieomylnie w najbardziej odsłonięte miejsca. Pierwszego ze strażników przeciął na pół od głowy do pasa razem z czerwonym płaszczem, którego dwie części smętnie opadły w błoto. Drugiego nadział na jeden z mieczy, po czym zasłonił się jego ciałem przed atakiem trzeciego, niskiego i barczystego strażnika z blizną. Tamten nie spodziewał się takiej sztuczki i z półobrotu ugodził własnego towarzysza w plecy. Zanim zdążył wyciągnąć miecz, jego ręka przestała cokolwiek czuć. Zawisła na rękojeści miecza odcięta do łokcia. Strażnik skrzywił we wściekłym grymasie brzydką twarz i wyciągnął lewą ręką nóż. Sprawiał wrażenie całkowicie nieczułego na ból. Czwarty, ostatni z królewskiego oddziału, przedarł się bokiem do leżącego Humana, by zadać śmiertelne pchnięcie. Trochę się jednak spóźnił. Jego ramiona zastygły uniesione z mieczem do góry, ponieważ szabla olbrzyma obcięła mu nogi powyżej kostek. Ciało stało się nieposłuszne, a ręce utraciły dawną siłę. Padł tuż obok rannego Humana i próbował na leżąco dobić przeciwnika. Mimo bólu i przegranej walczył do końca. Nie zdążył wydobyć noża, ponieważ potężne kopnięcie łapacza odrzuciło go kilka metrów do tyłu. Ostatnie cięcia Idalga były szermierczym popisem. Miecze przecięły pierś strażnika z blizną idealnie obok siebie, po czym wykonały koło i po kolei, tnąc raz z jednej, raz z drugiej strony, wyryły na jego ciele krzyż. Na szyi oparły się na jedną krótką chwilę. Tylko po to, żeby cięciami otworzyć tętnice. Walka była skończona.
Idalgo wbił miecze w ziemię i podbiegł go Humana, przygniecionego przez rannego konia. Olbrzym umierał. Łapacz odsłonił mu pierś i zobaczył wąski otwór po pchnięciu miecza. Ostrożnie, starając się oszczędzić towarzyszowi bólu, wyciągnął go spod konia. Wydawało się, że nie dostrzega czołgającego się w ich stronę Maquiego i kobiety z dzieckiem na ręku.
– Tak źle? – W głosie łapacza czaiła się ledwie uchwytna nutka żalu. – Chyba nie będziesz tutaj umierał?
– Szkoda… – wykrztusił z trudem olbrzym. – Szkoda… Nie zdążyłem ci podziękować, łapaczu…
– Panie – odezwała się cicho kobieta. – Dzięki za wybawienie. Tamtego opatrzyłam. Przeżyje, ale krew z niego wyszła…
Idalgo nawet nie odwrócił głowy. Przyglądał się młodej twarzy Humana i chwytał nozdrzami powiew śmierci. Szła powoli, ale nieomylnie. Łapacz pochylił się do ucha olbrzyma i szepnął:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Prawo Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.