Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Prawo Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Tak naprawdę to mnie tutaj nie ma… – zaczął powoli Ghi-sppi. – To wszystko, co jest waszym prawem, co rozumiecie lub zwyczajnie akceptujecie…
– Nie ma co, jesteś pokręcony… – przerwała mu zaciekawiona dziewczyna.
– Spróbuj pomyśleć, dobrze? – cierpliwie ciągnął przybysz. – Nie jestem stąd i nigdy przedtem nie miałem nóg ani rąk… Wspólna dla nas jest tylko temperatura. My także czujemy zimno i gorąco… No, może trochę inaczej, ale…
Mina Bathy zrobiła się podejrzliwa i lekko znużona. Była zbyt młoda, aby tracić czas na wysłuchiwanie wariatów. Odwróciła się i zaczęła oddalać. Ostrożnie, krok za krokiem, czując w palcach kształt miniaturowej kuszy, zeskoczyła ze sterty obierek i ruszyła w stronę głównego traktu. Nie oglądała się. Plac ze śmieciami chciała jak najszybciej pozostawić za sobą. Ghi-sppi odprowadził ją zatroskanym wzrokiem i z zadumą podrapał się w głowę. Sprawiał wrażenie zdziwionego dziecka, które przez pomyłkę znalazło się w świecie dorosłych.
Przed wejściem na trakt Bathy założyła biret noszony przez czytaczy i starannie ukryła pod nim włosy. Postawiła kołnierz i wsunęła kuszę do torby z lalkami. Rozejrzała się po zatłoczonym trakcie i skierowała do stajni, w której Herling trzymał część swoich koni. Spod oka obserwowała przesuwające się od czasu do czasu sylwetki strażników. Szukali jej. Domyśliła się, kiedy zobaczyła, w jaki sposób patrzą na każdą napotkaną dziewczynę. Niektóre nawet zatrzymywali i nie zważając na krzyki, dokładnie oglądali.
Bathy przyjrzała się ludziom w pobliżu stajni i z pochyloną głową weszła do środka. Zaraz potem z tłumu wyłonił się Ghi-sppi. Uśmiechał się, gryzł jabłko i patrzył bystro w głąb stajni.
Dziewczyna szukała wzrokiem starego Gawdiego, ujeżdżacza koni i byłego posłańca w służbie króla Kreporu. W Grwaldzie mówiono, że nie było przed laty lepszego jeźdźca od Gawdiego. Przewoził królewskie informacje z niespotykaną szybkością. Wiele z jego rekordów nadal nie zostało pobitych. Młodzi posłańcy traktowali go jak legendę. W ich ustach imię Gawdiego brzmiało lepiej niż królewskie. Działo się tak wyłącznie z jednego powodu: przeciętnie życie królewskiego posłańca nie trwało w służbie dłużej niż dwa lata. Większość ginęła na szlaku lub po prostu rezygnowała. A Gawdi, jakby go ktoś zaczarował, służył prawie trzydzieści lat. Stary posłaniec przyjaźnił się z Herlingiem i znał Bathy od najmłodszych lat. W wolnych chwilach, kiedy nie dokuczała mu połamana przed laty noga, uczył ją jeździć i tresować konie. To dzięki niemu dosiadała najsilniejszych wierzchowców i mogła rywalizować z najlepszymi jeźdźcami. Na pograniczach wszystkich pobliskich krain, w Pandabie, Sagdenii, na stepach mutantów i w barbarzyńskiej Szybgadii, w Lasach Orchy i za Górami Asta jedynymi, którzy dorównywali w siodle królewskim posłańcom, byli żołnierze księcia Syriusa. I ona, córka zabitego jubilera, Herlinga.
– Hej, parobku, jest tu gdzieś stary Gawdi? – zawołała donośnie Bathy. Chłopak z twarzą zniekształconą od uderzenia kopytem popatrzył na nią zdrowym okiem i pokazał palcem najszerszą z przegród. Dziewczyna zbliżyła się i ze zdziwienia aż podniosła brwi. Jej koń był osiodłany, a Gawdi kończył właśnie skracać strzemiona. Kiedy oparła mu dłoń na ramieniu, odwrócił się i zobaczyła w jego oczach łzy. Stary posłaniec płakał.
– Zabili go – odezwał się, przytulając dziewczynę. – Twój ojciec został zdradzony i dlatego zginął… Musisz uciekać, dziecko. Te psy nie dadzą ci spokoju…
– Ale skąd o tym wiesz? – Dziewczyna zagryzła wargi i nie chciała mu uwierzyć.
– Stary Gawdi ma swoje sposoby – odpowiedział, otarł rękawem łzy i pokazał jej konia. – Pod siodło położyłem barwę królewskich posłańców. Teraz trzeba ci się przebrać. Wyjedziesz z osady i zaczekasz na rozstajach. Chłopak jeszcze śpi. Osesek, ale coś tam o mnie słyszał… Znajdzie cię, zamienicie konie, ubrania i ruszysz bezpiecznie swoją drogą… I nie wracaj tutaj, dziecko, nie mścij się, bo cię przydybią… Parszywy to czas, dziecko, a przyjaciół coraz mniej. Tłuszcza chce rządzić, a to źle wróży…
– Prawo mówi, że fałszywy posłaniec darty jest ze skóry… – wyszeptała z lękiem dziewczyna. – A ten, który mu pomagał, tak samo… Tyle, że solą go nadziewają, zanim ducha wyzionie…
– Ja pomogę. – Głos Ghi-sppi zabrzmiał niemalże wesoło. Gawdi spojrzał na przybysza spod krzaczastych brwi i położył rękę na rękojeści noża zatkniętego za grubym, barwionym rysunkami pasem. Bathy uspokoiła go gestem dłoni i powoli odwróciła głowę.
– Czemu nie idziecie swoją drogą, panie? – zapytała, wpatrując się z obawą w wejście do stajni. – Życie wam niemiłe? Jam ścigana przez straże, a kto ze mną, ten śmierć może zwąchać…
Grubasek rozłożył szeroko ręce i powiedział z jeszcze szerszym uśmiechem:
– Nie boję się śmierci. Jest zła, a zła nie trzeba się lękać… Wszystko, co żyje, ma swój strach. Tak samo śmierć. Dlatego jest żywa… i szkoda na nią strachu.
– Cóż to za dziwak? – odezwał się stary Gawdi, krzywiąc się i pokazując przy tym długie włosy sterczące z nosa.
– Uratował mi życie – odparła bez zastanowienia dziewczyna. – Chyba jakiś pomerdany, ale sztuki zna…
– Czas na ciebie – Gawdi przerwał jej, podał ubranie królewskiego posłańca i popchnął w stronę siana w rogu stajni. – Zakładaj to i ruszaj. A on… Pomerdany czy nie, ale zawsze swój. Weź go, dziecko. Pomocny jest, to i dobrze… Konia mu osiodłam.
Gawdi sięgnął po siodło wiszące na kołku i krytycznie przyjrzał się grubaskowi. Tamten odpowiedział mu głupim uśmiechem. Stary tylko pokręcił głową i pokuśtykał do przegrody, w której stał siwy, niewielki konik. Kiedy położył na nim siodło, siwek zarżał radośnie i uderzył kopytem w ziemię.
– To najmądrzejszy koń, jakiego mam – powiedział na wpół do siebie stary posłaniec. – Daję ci go, ale pilnuj dziewki jak własnego gardła… Pojmujesz? – Przybysz odpowiedział mu tylko kiwnięciem głowy i wyszczerzonymi w uśmiechu zębami. – Jeździć umiesz?
– Nauczę się – Ghi-sppi poklepał konika po zadzie i głęboko wciągnął powietrze. – Przyjemnie tu u was śmierdzi, panie… A o jazdę nie martwcie się. Nogi rozłożę i pojadę…
Gawdi nie zdążył nawet zakrztusić się z wrażenia, ponieważ dziewczyna energicznie pocałowała go w policzek i pociągnęła za sobą wierzchowca.
– Na rozstajach… – rzuciła za siebie ni to do Gawdiego, ni to do grubaska, i wyszła ze stajni.
5
Słońce pojawiło się nagle. Wydawało się, że jakiś nienaturalnie duży miecz przeciął powłokę deszczowych chmur i pozwolił promieniom dosięgnąć ziemi. Złote światło rozlało się po błotnistej drodze i spoczęło na pobliskich krzakach. Maqui dopiero teraz dostrzegł pochylonego w siodle Pinta. Jego dowódca najwyraźniej starał się nie spaść z rozciągniętego w pełnym galopie konia. Po chwili żołnierz zauważył strzałę tkwiącą w ramieniu jeźdźca. Z półcienia oddalających się chmur wyłonili się trzej królewscy strażnicy. W rękach trzymali miecze i za wszelką cenę próbowali doścignąć uciekającego. Maqui nie potrzebował zbyt długo myśleć, aby przewidzieć koniec tego pościgu. Pinto, jeden z najlepszych jeźdźców księcia Syriusa, osuwał się coraz bardziej na końską grzywę i słabł po utracie krwi. Tamci nawet nie wyciągnęli kusz. Chcieli dopaść uciekiniera i najwyraźniej trochę się z nim zabawić.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Prawo Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.