– Ale jest pan pewien, że te obrażenia nie zostały zadane ludzką ręką?
– Chyba że uzbrojoną w jakieś dziwaczne pazury.
– Oczywiście – odparł Szara Chmura. – Ale czy potrafi pan sobie wyobrazić, jakiej do tego potrzeba siły? I co niby stało się z tymi dziwacznymi pazurami? Wyrzuciliśmy je gdzieś? Zakopaliśmy? A może są ukryte w naszym domu?
– W porządku – mruknął Jim. – Załóżmy, że zdołaliście mnie przekonać o istnieniu tego potwora-ducha, ale co mam według was teraz zrobić?
– Chcemy, by spowodował pan cofnięcie klątwy. Potwór musi wrócić tam, skąd pochodzi.
– A jak niby miałbym tego dokonać?
– Musi pan odbyć długą podróż – powiedział Szara Chmura. – Podróż, która zaprowadzi pana wiele mil stąd i jednocześnie do wnętrza pańskiej duszy. Musi się pan dowiedzieć, jak to jest być Indianinem Navajo. Musi pan przejść iluminację.
„Zasięgnij porady dwóch przyjaciół – przypomniał sobie Jim. – Pojedź w długą podróż”.
– Czy nie sądzicie, że jeden z waszych braci Navajo znacznie lepiej by się do tego nadawał?
Szara Chmura potrząsnął przecząco głową.
– Wielu Navajo wyrzekło się dawnych wierzeń. Zamiast troszczyć się o swe dusze, pragną jedynie samochodów i mieszkań. Kiedy biały człowiek zjawił się na naszej ziemi, pokonał nas nie bronią i chorobami, ale niszcząc naszą wiarę. Wszystkie nasze bóstwa utraciły swą moc i nie były już w stanie nas chronić. Nawet Gitche Manitou, Wielki Duch, pogrążył się w niemocy i milczeniu. Jak mógł przemawiać do ludu, który nie chciał go już słuchać? Kiedyś jego słowa rozbrzmiewały na wietrze, jednak po przybyciu białych ludzi słychać było tylko syreny parowozów, warkot samochodów i jazgot programów radiowych. Gdzie miałby przetrwać duch wody, skoro rzeki zanieczyszczone zostały odpadami przemysłowymi? Dla ducha ognia również nie ma miejsca w tym świecie. Wciąż są wśród nas, ale ludzie stracili zdolność ich dostrzegania. Jedynie pan potrafi je zobaczyć.
– Nie jestem pewien, czy temu podołam – mruknął Jim. – Nie jestem też pewien, czy chcę próbować.
– Przykro mi, ale będzie pan musiał – odparł Szara Chmura. – I dobrze pan o tym wie. Jeżeli nie wyruszy pan na poszukiwanie tego potwora, on odszuka pana. Wie, że ochrania pan naszą siostrę, i wie, że potrafi go pan dostrzec. Jim nie był pewien, czy wierzy w to wszystko, jednak nagle poczuł się tak, jakby coś bardzo okrutnego i złośliwego starało się go wywęszyć. Zerknął za okno, ale cień, jaki dostrzegł kątem oka, okazał się jedynie cieniem poruszanego wiatrem liścia.
– Więc dokąd miałbym jechać? – zapytał. – I co miałbym potem zrobić?
– Musi pan polecieć do Arizony, do stolicy Navajo, Window Rock. Zabierze pan ze sobą Catherine i jeszcze troje przyjaciół. Mój ojciec opłaci wasz przelot. Po dotarciu do Window Rock spotka się pan z Navajo zwanym John Trzy Imiona, który zabierze was do Fort Defiance. My nazywamy go Meadow Between Rocks, Łąką Wśród Skał.
– I co dalej?
– Potem John Trzy Imiona zaprowadzi pana do człowieka, za którego Catherine ma wyjść za mąż.
– Więc zaręczyny Catherine mają z tym coś wspólnego?
– Tak – odparł Szara Chmura. – Mężczyzna, za którego ma wyjść nasza siostra, udał się do szamana, a on powołał z niebytu potwora-ducha mającego pilnować Catherine.
– Rozumiem…
– Nie wierzy nam pan? To prawda. Ten człowiek był tak rozwścieczony i zazdrosny, że zrobiłby wszystko, byle tylko powstrzymać innych przed zbliżeniem się do niej.
– No dobrze – mruknął Jim. – Ale powiedzcie mi, dlaczego wasz ojciec w ogóle obiecał temu facetowi, że odda mu Catherine? Przecież to nie w stylu Navajo, prawda?
Paul odparł po chwili wahania:
– Nasz ojciec zrobił to, ponieważ nasza matka umierała na raka jajników, a ten mężczyzna powiedział, że zna pewnego szamana, który będzie umiał uratować jej życie. W zamian pragnął jedynie ożenić się z Catherine i spłodzić z nią dzieci.
– I wasz ojciec przystał na to? Nie pytając Catherine o zdanie?
– Groziła mu utrata żony, panie Rook. Naszej matki. Był zrozpaczony.
– Ale wasza matka i tak umarła, prawda?
– Tak. Najwyraźniej duchy uznały, że przyszedł jej czas. Po jej śmierci ojciec próbował wyprosić unieważnienie zaręczyn, ale tamten mężczyzna oświadczył, że obietnica nie może zostać złamana. Ojciec nie zdołał nakłonić go do zmiany zdania.
– Tej samej nocy wyjechaliśmy z Window Rock, porzucając większość naszych rzeczy – dodał Paul. – Catherine nie wiedziała dlaczego, a my nie zamierzaliśmy jej tego mówić. Przyjechaliśmy do Los Angeles i ojciec dostał rolę w Blood Brothers. Studio potrzebowało Navajo, a on nim był i potrafił grać.
– I co potem?
– Doszły nas słuchy, że tamten człowiek oszalał z zazdrości i zamierza poprosić szamanów o obłożenie Catherine klątwą, tak by żaden mężczyzna nie mógł jej tknąć. Cóż, widział pan, co się stało z Martinem… Potwór-duch zniszczył najpierw szatnię, a kiedy nie udało mu się zastraszyć Martina, zabił go.
Jim wstał i podszedł do okna. Na skrawek błękitnego nieba wpłynęła niewielka skłębiona chmura, a z dziedzińca zniknął radiowóz.
– To mocno zagmatwana historia… – powiedział.
– Proszę nam wierzyć, panie Rook, to szczera prawda. Czy opowiadalibyśmy panu kłamstwa, skoro w grę wchodzi nasza wolność? Jeżeli zostaniemy skazani, możemy trafić do komory gazowej.
– Proszę także pomyśleć o Catherine – dodał Szara Chmura. – I o wszystkich ludziach, którym może stać się krzywda.
– Na przykład mnie – stwierdził Jim.
– Pomoże nam pan? – zapytał Paul.
– Nie wiem – odparł Jim. – Nie powiedzieliście mi jeszcze, co mam zrobić, kiedy już znajdę tego człowieka. Jak mam go przekonać, by zrezygnował z Catherine?
– John Trzy Imiona wszystko panu wyjaśni. Ale musi mu pan coś zaoferować. Pieniądze lub coś innego.
– Przykro mi, panowie, ale obawiam się, że to mi nie wystarczy do podjęcia decyzji.
– Panie Rook, to zbyt skomplikowane, by teraz panu to wyjaśniać. Mogę jedynie obiecać, że nie będzie to nic trudnego.
– W porządku, może to nie będzie trudne. Ale czy będzie niebezpieczne?
Szara Chmura wzruszył wymijająco ramionami, a Paul odparł:
– Nie będzie niebezpieczne, jeśli zapamięta pan wszystko, co powie panu John Trzy Imiona.
– No, nie wiem – mruknął Jim. – Wciąż nie jestem przekonany.
Paul zacisnął w pięści skute kajdankami dłonie i uderzył nimi w kolana.
– Musi pan! – krzyknął. – Musi! Nie ma już czasu, a tylko pan może nam pomóc.
– Przykro mi. Być może tylko ja mogę wam pomóc, ale wciąż podejrzewam, że nie mówicie mi wszystkiego.
– Niczego nie pominęliśmy. Pojedzie pan do Arizony, porozmawia z tym facetem, zawrze z nim układ i na tym koniec.
– To po co mam brać ze sobą jeszcze troje przyjaciół?
– Dla opieki nad Catherine.
– Catherine sama potrafi o siebie zadbać.
– Zazwyczaj tak… ale po tym wszystkim, co ostatnio przeszła, uważamy, że dobrze byłoby mieć ją na oku. Właśnie dlatego zawsze odbieraliśmy ją ze szkoły. Rozumie pan, tak na wszelki wypadek.
Jim milczał przez co najmniej minutę. Strażnik kichnął dwukrotnie. Paul i Szara Chmura przyglądali się Jimowi ze ukrywanym niepokojem. Widzieli, że kompletnie nie orientuje się w sytuacji. Ale on bardzo poważnie traktował ostrzeżenie swego dziadka, podobnie jak wróżby pani Vaizey.
Читать дальше