– Pamiętam.
Brutal zastanawiał się przez chwilę, a potem pokiwał głową.
– Wchodzę w to – oznajmił. – Też czuję się źle z powodu Dela, ale przede wszystkim chcę zobaczyć, co się stanie, kiedy Coffey jej dotknie. Prawdopodobnie nic, ale może…
– Wątpię, czy uda nam się w ogóle wyprowadzić tego wielkiego głupola z bloku – powiedział Harry, a potem westchnął i kiwnął głową. – Ale co mi tam. Możesz na mnie liczyć.
– Na mnie też – dodał Dean. – Kto zostaje na bloku, Paul? Czy będziemy ciągnąć słomki?
– Nie, mój panie – odparłem. – Żadnych słomek. Ty zostajesz.
– Tak po prostu? Bo ty tak zadecydowałeś? – Widziałem, że Dean jest wściekły i urażony. Zdjął okulary i zaczął je ze złością czyścić o koszulę. – Co to za pieprzony układ?
– To układ w sam raz dla faceta, którego dzieciaki chodzą jeszcze do szkoły – wyjaśnił Brutal. – Harry i ja jesteśmy kawalerami. Paul jest żonaty, ale jego dzieci są dorosłe i same zarabiają na życie. To, co tutaj planujemy, to czyste wariactwo; moim zdaniem prawie na pewno nas złapią. – Posłał mi poważne spojrzenie. – Nie wspomniałeś o jednej rzeczy, Paul. Jeśli nawet uda nam się wydostać Coffeya z paki, lecz okaże się, że jego cudowne ręce nic nie zdziałały, Hal Moores osobiście pośle nas na zieloną trawkę. – Urwał czekając, że zaprzeczę, ale ja nie mogłem tego oczywiście zrobić, w związku z czym nie odezwałem się ani słowem. – Nie zrozum mnie źle – podjął Brutal, zwracając się do Deana. – Ty też możesz stracić robotę, ale pozostanie ci szansa na to, że nie trafisz za kratki, jeśli sprawy przybiorą naprawdę zły obrót. Percy będzie myślał, że to głupi kawał; jeśli zostaniesz na bloku, możesz powiedzieć, że sądziłeś dokładnie to samo, a my nie zdradziliśmy ci, iż jest inaczej.
– W dalszym ciągu nie bardzo mi się to podoba – stwierdził Dean, ale widziałem, że bez względu na to czy mu się to podoba, czy nie, zamierza przystać na nasz układ. Przekonała go wzmianka o dzieciach. – I chcecie to zrobić dzisiaj? Na pewno?
– Jeśli mamy to w ogóle zrobić, lepiej, żeby to było dzisiaj – mruknął Harry. – Kiedy będę się nad tym dłużej zastanawiać, na pewno spanikuję.
– Pozwólcie mi przynajmniej pójść do ambulatorium – powiedział Dean. – Chyba się do tego nadaję?
– Pod warunkiem że wykonasz to co trzeba i nie dasz się złapać – oznajmił Brutal.
Dean zrobił obrażoną minę. Poklepałem go po plecach.
– Możesz tam pójść zaraz po odbiciu karty… dobrze?
– W porządku.
Moja żona zajrzała do kuchni, jakbym dał jej sygnał.
– Kto chce jeszcze mrożonej herbaty? – zapytała. – Może ty, Brutus?
– Nie, dziękuję – odparł. – Miałbym ochotę na dużą whisky, ale w tych okolicznościach nie jest to chyba najlepszy pomysł.
Janice spojrzała na mnie; miała uśmiechnięte usta i troskę w oczach.
– W co ty wciągasz tych chłopaków, Paul? – zapytała, a potem, nie czekając na moją odpowiedź, machnęła ręką. – Nieważne, i tak nie chcę o tym wiedzieć.
Później, kiedy wszyscy już dawno poszli i ubierałem się do pracy, wzięła mnie za ramię, odwróciła do siebie i spojrzała prosto w oczy.
– Chodzi o Melindę? – zapytała.
Pokiwałem głową.
– Czy możesz dla niej coś zrobić, Paul? Naprawdę coś dla niej zrobić, czy to tylko pobożne życzenia będące skutkiem tego, co zobaczyłeś wczoraj w nocy?
Pomyślałem o oczach Coffeya i o jego dłoniach, a także o hipnotycznym transie, w który mnie wprowadził. Pomyślałem o tym, jak wyciągał ręce po zdychającego Pana Dzwoneczka. “Póki jest jeszcze czas”. I o czarnych rojących się robakach, które pobielały i zniknęły.
– Jesteśmy chyba jej ostatnią szansą – powiedziałem w końcu.
– W takim razie zróbcie to – odparła, zapinając guziki mojego nowego płaszcza. Wisiał w szafie od dnia moich urodzin na początku września, ale wkładałem go dopiero po raz trzeci lub czwarty. – Zróbcie to – powtórzyła i praktycznie wypchnęła mnie za drzwi.
Tej nocy – pod wieloma względami najdziwniejszej nocy w całym moim życiu – odbiłem kartę dwadzieścia po szóstej. Miałem wrażenie, że w powietrzu wciąż się unosi niewyraźny odór spalonego ciała. To musiało być złudzenie; drzwi bloku i szopy były prawie przez cały dzień otwarte, a dwie poprzednie zmiany godzinami szorowały podłogę, nie zmieniło to jednak reakcji mojego nosa, i nie sądzę, bym był w stanie zjeść jakąś kolację, gdybym nawet tak strasznie nie bał się tego, co czekało nas wieczorem.
Brutal pojawił się na bloku za kwadrans, a Dean za dziesięć siódma. Zapytałem Deana, czy może przejść się do ambulatorium i poprosić o kompres na mój kręgosłup, który nadwerężyłem sobie rano, pomagając znieść ciało Delacroix do tunelu. Z przyjemnością, odparł. Miał chyba ochotę mrugnąć porozumiewawczo okiem, ale się powstrzymał.
Harry odbił kartę za trzy siódma.
– Ciężarówka? – zapytałem.
– Tam, gdzie się umówiliśmy.
Jak na razie wszystko szło dobrze. Przez kilka minut staliśmy przy biurku oficera dyżurnego, popijając kawę i celowo nie wspominając o tym, o czym wszyscy myśleliśmy i na co skrycie liczyliśmy: może Percy się spóźni, a może w ogóle nie przyjdzie. Biorąc pod uwagę krytyczne oceny, z jakimi spotkała się przeprowadzona przez niego egzekucja, wydawało się to całkiem prawdopodobne.
Percy wziął sobie jednak najwyraźniej do serca zasadę głoszącą, że trzeba jak najszybciej dosiąść konia, który zrzucił cię z siodła. Pojawił się sześć minut po siódmej, w nieskazitelnym niebieskim mundurze, z pistoletem i hikorową pałką, tkwiącą w tym śmiesznym olstrze. Odbił kartę i potoczył po nas ostrożnym wzrokiem.
– Zepsuł mi się rozrusznik – oznajmił. – Musiałem użyć korby.
– Biedaczysko – mruknął Harry.
– Powinieneś zostać w domu i naprawić tego swojego grata – powiedział obojętnym tonem Brutal. – Byłoby fatalne, gdybyś nadwerężył sobie ramię, prawda, chłopcy?
– Wasze niedoczekanie – burknął Percy, ale widziałem, że poczuł się pewniej, słysząc w miarę łagodną odzywkę Brutala. To dobrze. Przez kilka następnych godzin musieliśmy obchodzić się z nim jak w rękawiczkach: traktować niezbyt wrogo, ale i niezbyt przyjaźnie. Po ostatniej nocy każda, nawet najmniejsza serdeczność wzbudziłaby jego nieufność. Nie liczyliśmy, że zupełnie odsłoni gardę, lecz mieliśmy nadzieję, że jeśli wszystko dobrze rozegramy, nie będzie zbyt czujny. Najważniejsze, byśmy załatwili to szybko, ale równie ważne – przynajmniej dla mnie – było to, żeby nikt nie został poszkodowany. Włącznie z Percym Wetmore’em.
Dean wrócił z ambulatorium i patrząc na mnie skinął lekko głową.
– Percy – powiedziałem – chcę, żebyś poszedł do magazynu i wymył podłogę. A także schody do tunelu. Potem możesz napisać raport na temat wczorajszej nocy.
– Popuść wodze wyobraźni – dodał Brutal, wsuwając kciuki za pasek i spoglądając na sufit.
– Jesteście cholernie dowcipni, chłopcy – burknął Percy, poza tym jednak nie protestował. Nie zwrócił nawet uwagi na oczywisty fakt, że podłoga w szopie myta była tego dnia już dwa razy. Cieszył się chyba po prostu, że nie będzie musiał przebywać razem z nami.
Przeczytałem raport poprzedniej zmiany i nie znalazłszy tam nic, co by mnie dotyczyło, podszedłem do celi Whartona. Siedział na swojej pryczy z podciągniętymi kolanami, obejmując rękoma łydki i przyglądając mi się z promiennym i jednocześnie nieprzyjaznym uśmiechem.
Читать дальше