– Za następnego Dereka Lowe *! – Ruth uniosła szklankę.
– Proszę, proszę! – Dix wypił resztę herbaty. – Jesteście gotowi na pudding ziemniaczany?
– Pudding? – Ruth aż podskoczyła. – Kiedy miałeś czas, żeby go zrobić, Dix?
Rafe parsknął.
– Nie, tata go nie zrobił, tylko pani Denver, nauczycielka fizyki. Lata za tatą od początku roku szkolnego. Naprawdę dobrze gotuje, więc Rob i ja nie mamy nic przeciwko, poza tym, że… – Wystarczy, Rafe.
Chłopiec skulił się na krześle.
– Tato, złapiesz tych morderców, prawda? – spytał Rob.
– A jak myślisz?
– Powiedziałem chłopakom, że do wtorku ich zamkniesz – odparł bez wahania.
– To dopiero motywacja – uznał Dix, rzucając ponure spojrzenie Ruth, która pochyliła się i oparła łokcie na stole.
– Zgadzam się z tobą, Rob. Miałeś rację, mówiąc o wtorku.
Ale obaj z Rafe'em powinniście wiedzieć, że to nie jest takie proste.
– Sam myślę o poniedziałku – powiedział Dix i skrzyżował ramiona na piersi.
Ruth zobaczy la, że chłopcy za chwilę pękną z dumy.
– Kurczę! – zawołał Rob. – Tato, nie jesteśmy dziećmi. Możesz z nami rozmawiać o wszystkim, naprawdę. Wszyscy w szkole mówią o tym, że pani Rafferty została zamordowana w łóżku i że znalazłeś studentkę pochowaną w Jaskini Winkela. – Przerwał na chwilę i odchrząknął, ale głos mu drżał. – I o panu McGuffey. Och, rany, to było straszne.
Głos Dixa też drżał.
– Walt był wspaniałym człowiekiem. Bardzo go lubiłem.
– Mama zawsze lubiła pana McGuffey'a – powiedział Rafe wciąż niezbyt pewnie. – W ostatnie Święto Dziękczynienia powiedział, że indyk był tak dobry jak mamy, ale nadzienie mu nie smakowało. Wytłumaczyłem mu, że nie mogłeś znaleźć przepisu mamy.
– Dam ci przepis, Dix – zaproponowała Ruth, wiedząc, że poruszają się po bardzo cienkim lodzie. Chłopcy wydawali się podekscytowani i przerażeni i bardzo się starali tego nie okazać. – Mąka kukurydziana z orzechami i żurawiną.
– Lubię orzechy – powiedział Rafe…: Ale w nadzieniu lubię też dużo kiełbasy.
Ruth cała pojaśniała, gdy Rob zdecydował:
– Może spróbujemy zrobić według twojego przepisu, Ruth.
Dzwonek u drzwi Dixa zadzwonił długo po tym, jak chłopcy poszli spać.
– Straciliście zawody w obrzydliwym jedzeniu kukurydzy – powiedział Dix na powitanie.
– Zabiorę wasze płaszcze. – Ruth pomogła zdjąć Sherlock skórzaną kurtkę i cofnęła się o krok. – Co się stało?
– Przepraszamy – odezwał się Savich. – Mieliśmy dużo pracy, nic więcej.
Poszli za Dixem do salonu. Ruth otworzyła usta, ale Savich uniósł dłoń.
– Nie, Ruth, z Seanem wszystko w porządku, rozmawialiśmy z nim dzisiaj. Już postanowił, że chce yorka, który będzie nazywał się Astro.
Sherlock wciąż była trochę spięta, ale próbowała to ukryć, posyłając Ruth i Dixowi szeroki uśmiech.
– Zeszłego lata rozmawialiśmy o położeniu w ogrodzie Astrotorfu pod maleńkie pole golfowe. Chyba Seanowi spodobało się to słowo.
Ale to nie miało nic wspólnego z Astrotorfem ani niczym innym, pomyślała Ruth, spoglądając na gości. Przeniosła wzrok z jednej obojętnej twarzy na drugą, dostrzegła napięcie w oczach Dillona i rumieniec na twarzy Sherlock, co oznaczało, że miała ochotę kogoś pobić – Dillona?
Dillon i Sherlock byli opoką zawodowego życia Ruth. Była dozgonnie wdzięczna Dillonowi za to, że półtora roku temu wciągnął ją do wydziału kryminalnego. Miał intuicję, był urodzonym przywódcą, honorowym i twardym jak skała. Sherlock była zabawna, bystra i skupiona, miała doskonałą intuicję i można było na nią liczyć w każdej sytuacji. Uznawała tylko jeden sposób działania – pełną parą do przodu. Ruth nigdy wcześniej nie widziała ich w takim stanie.
I nagle zrozumiała.
– Nie wierzę w to – powiedziała powoli. – Pokłóciliście się, prawda? Nawet gdybym powiedziała wszystkim w wydziale, kazaliby mi poddać się testowi na wykrywaczu kłamstw, któremu i tak nikt by nie uwierzył, bo wszyscy wiedzą, że potrafię oszukać wykrywacz nawet przez sen. – Podniosła wzrok ku sufitowi. – Jestem gotowa odejść, Panie, bo widziałam już wszystko na tym świecie. – Pogroziła Sherlock palcem. – Co zrobiłaś, Sherlock, prowadziłaś święte porsche?
– Bardzo śmieszne, Ruth. Wiesz, że za każdym razem, gdy prowadzę ten samochód, dostaję mandat za przekroczenie prędkości.
– Nic się nie stało – powiedział Savich trochę zbyt głośno.
– A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko temu, chciałbym porozmawiać na poważne tematy.
Sherlock skinęła głową.
– Układ jest taki. Musimy wyjechać jutro rano do Quantico, bo…
– Zanim do tego dojdziemy – przerwał jej Savich – musimy wam powiedzieć, że MAX znalazł informacje na temat Mosesa Grace i Claudii. Ona ma na nazwisko Smollett, z akcentem na ostatnią sylabę.
Ruth pochyliła się do przodu, momentalnie poważna. – To angielskie nazwisko, prawda?
Savich skinął głową.
– Jej matka była Angielką. Nazywała się Paulina Smollett. Przyjechała do Stanów w wieku dwudziestu jeden lat, pracowała jako nauczycielka matematyki w Cleveland i nigdy nie wyszła za mąż, przynajmniej nie w tym kraju. Z policyjnych raportów wynika, że miała dosyć burzliwe życie osobiste, ale to nigdy nie kolidowało z jej pracą. Sama wychowywała córkę, Claudię.
– Co się z nią stało? – spytała Ruth.
– Została zgwałcona i zamordowana przez jakiś gang.
Dix pochylił się do przodu z dłońmi opartymi na kolanach.
– Raporty policyjne? Jak udało się wam to powiązać, Savich?
– Kiedy dzwoniłem, mówiłem wam, że mamy jeszcze sporo pracy, a to oznaczało, że musieliśmy sprawdzić parę informacji, które Claudia podała Sherlock.
– Chyba nie chcesz powiedzieć… Naprawdę rozmawiałaś z Claudią, Sherlock? – spytał z niedowierzaniem Dix.
Sherlock uniosła podbródek, w jej oczach zabłysły ogniki.
– Tak, i to przez dłuższą chwilę. Zadzwoniła na komórkę Dillona, kiedy on brał prysznic. – Popatrzyła na męża zwężonymi oczami, jakby prowokując go, żeby skomentował jej zachowanie.
– Rzeczywiście rozmawiała – przyznał gładko. – Po śmierci matki Claudia uciekła z domu. Mieliśmy wystarczająco dużo danych, żeby MAX wyszukał sześć spraw o podobnym profilu i w ten sposób natrafiliśmy na Paulinę Smollett. Wszystko pasuje.
Claudia sama ma kartotekę, porównaliśmy jej zdjęcie z fotografią Annie Bender, którą dała nam jej matka, Elsa. Obie dziewczyny są podobne jak dwie krople wody.
– Claudia Smollett miała dziewięć lat, kiedy zaczęła podkradać papierosy i alkohol z lokalnego sklepu – kontynuowała Sherlock. – Dwukrotnie wyrzucono ją ze szkoły, raz gdy przypaliła chłopca papierosem, a drugi raz gdy złamała koleżance rękę. Poza tym zwykłe szkolne występki: rzuciła książką w jedną nauczycielkę, zwymyślała inną, groziła jej matce. Była złym dzieckiem, które prawdopodobnie nigdy nie wyrosłoby na uczciwego człowieka, nawet gdyby jej matka nie umarła.
Spotkała Mosesa Grace kilka chwil po tym, jak zamordował bezdomnego. Upili się borbonem w motelu, a reszta to już historia. Claudia wymówiła słowo „burbon” z południowym akcentem i wydawało mi się, że spotkała Mosesa gdzieś na Południu. – Przerwała. – Ona nie ma osiemnastu lat, trzy tygodnie temu skończyła szesnaście.
Dix przeczesał palcami włosy.
– Jest mniej więcej w wieku Roba.
Savich skinął głową, bawiąc się jedną z poduszek leżących na sofie.
Читать дальше