Dziesięć minut później odebrał telefon z wiadomością, że Moses i Claudia opuścili restaurację.
Zadzwonił do Jimmy'ego Maitlanda, żeby zdać mu raport, a potem do Dixa z przeprosinami, że nie zdążą na kolację, bo mają mnóstwo pracy.
Dom szeryfa Noble Maestro, Wirginia
Czwartek wieczór
Rafe przegryzał się przez kolbę kukurydzy bez chwili wytchnienia. Rob, który nie chciał okazać się gorszy, otworzył usta jeszcze szerzej, aż udało mu się ugryźć cztery rzędy ziaren naraz. Przez chwilę Ruth myślała, że chłopak się zadławi. Poklepała go po plecach i podała szklankę wody, po czym podniosła kciuk w wyrazie uznania, gdy oparł się na krześle i uśmiechnął z triumfem do brata.
– Żaden z was nawet nie zaczerpnął powietrza – powiedziała. – To niesamowite. Następnym razem znajdę naprawdę wielkie kolby i sprawdzimy wasze możliwości.
Dix przeniósł wzrok z synów na Ruth. Chłopcy zachowywali się przy niej normalnie, nie marudzili tak jak zwykle, gdy sądzili, że jakaś kobieta usiłuje zająć miejsce ich matki.
Znała ich dopiero od piątku, to niewiary godne, jak dobrze czuli się w jej towarzystwie.
– Wiecie, chyba nigdy nie ogryzłem kolby kukurydzy w mniej niż sześć sekund – powiedział, odchylając się na krześle.
– My zrobiliśmy to szybciej, prawda, Ruth? Ruth roześmiała się.
– Nie liczyłam wam czasu, ale założę się, że tak. Mój starszy brat i ja zawsze ścigaliśmy się, kto będzie najszybszy i najbardziej obrzydliwy. Doprowadzaliśmy rodziców do szału.
– Dziadek Chappy zawsze się śmieje, kiedy robimy obrzydliwe rzeczy, jak na przykład wkładamy przeżutą zieloną fasolko między przednie zęby i odciągamy wargę. Wujek Tony robi się cały sztywny, a ciocia Cynthia wygląda tak, jakby chciała zamknąć nas w szafie.
– A wujek Gordon? – Ruth usłyszała pytanie, zanim sarna sobie zdała sprawę, że je zadała.
– Wujek Gordon? Hm… – Rob popatrzył na Rafe' a, po czym powiedział:
– Tak naprawdę nigdy nie zachowujemy się obrzydliwie przy wujku Gordonie. Wiesz, on zawsze wygląda tak idealnie. – Wasz dziadek Chappy też.
– To nie to samo – powiedział Rafe, potrząsając głową.
– A jak są razem, to są tak zajęci kłóceniem się ze sobą, że równie dobrze nas mogłoby tam nie być.
– Co wy nie powiecie – wymamrotała Ruth.
– A ty, Ruth? Co naprawdę obrzydliwego robiliście z bratem?
– Moim ulubionym numerem było wypijanie naraz całej coli podczas jazdy na łyżwach. Potem zatrzymujesz się nagle przed którymś ze swoich przyjaciół i bekasz mu prosto w twarz, naprawdę głośno.
Chłopcy roześmieli się. Dix wiedział, że jego synowie cały czas starają się być dzielni, próbują zachowywać się naturalnie, podczas gdy wokół nich rozpętało się piekło: troje ludzi zamordowanych w ciągu niecałego tygodnia, a ich ojciec jest odpowiedzialny za znalezienie mordercy.
Rob pierwszy przestał się śmiać i popatrzył na fasolkę na swoim talerzu.
Cóż, nie możemy ignorować rzeczywistości w nieskończoność, pomyślał Dix.
– Dzięki za wyczerpujący opis, Ruth – powiedział wesoło.
– Jak pójdziemy na łyżwy, napoje będą surowo wzbronione.
– Ale chłopcy wyglądali na zamyślonych.
– Kiedyś widziałem, jak wuj Tony drapie się w pachę – zaczął Rafe – a kiedy graliśmy w baseball, stanął na środku boiska i podrapał się w…
– Nie przy Ruth – przerwał bratu Rob.
– Masz rację, Rob, zbyt wiele informacji naraz – powiedziała i wzniosła w jego kierunku toast szklanką z mrożoną herbatą.
Dix nałożył synom kolejną porcję zielonej fasolki. – Jedzcie i nie rozgniatajcie jej o zęby.
Rafe posłał ojcu nerwowe spojrzenie i wyrzucił z siebie szybciej, niż Brewster machał ogonem:
– Byłem u pana Fultona, żeby zobaczyć, co będzie z moją pracą, no wiesz, jak już wystawią oceny.
– W sklepie żelaznym, tak? – upewniła się Ruth. Rafe skinął głową.
– Pan Fulton powiedział, że minęło dopiero sześć dni i w jego sklepie nic się nie zmieniło i spytał, kiedy będę znał swoje stopnie z angielskiego i biologii.
Brewster próbował wspiąć się na kolana Ruth. Pochyliła się, żeby go pogłaskać i dała mu kawałek parówki, ale psiak nie był głodny, tylko miał ochotę na pieszczoty. Rozcierał parówkę na jej stopie, aż musiała unieść nogi. Chłopcy śmiali się, dopóki nie wzięła psa na ręce i nie przytuliła do siebie.
– Co ty kombinujesz, rozsmarowując parówkę po mojej nodze, aż wszyscy się ze mnie śmieją? Myślałam, że jesteś moim bohaterem.
– Ale bohater – powiedział Rob, dokładając sobie sałatki ziemniaczanej. – Brewster był tak mały, jak był szczeniakiem, że baliśmy się, żeby go nie zgnieść, jak spał z nami w nocy.
Dix roześmiał się, patrząc na psiaka.
– Wykazał się wystarczającym męstwem, żeby znaleźć Ruth. Sam parę razy go przygniotłem i przeżył. No dobrze, Rafe, co powiedział pan Fulton?
Rafe przełknął kęs hotdoga.
– Kazał mi napisać gżegżółka. To nie było fair, tato.
– Chociaż spróbowałeś? – spytała Ruth.
– Tak, spróbowałem. Pomyliłem drugie „ż”. To nie było fair – powtórzył.
– Rozumiem, że pan Fulton cię nie zatrudnił? – upewnił się Dix.
– Powiedział mi, żebym przyniósł dzienniczek z ocenami.
Wtedy będzie chciał jeszcze raz porozmawiać z tobą.
– Stup Fulton lubi niespodzianki – wyjaśnił Dix Ruth.
– Ach, spytał mnie, co robisz w sprawie tego całego bałaganu, tato. Powiedziałem mu, że ty i trójka agentów FBI pracujecie nad tym naprawdę ciężko, ale on tylko odchrząknął. – Wbił wzrok w talerz. Kiedy się odezwał, jego głos był cichy jak pisk myszy. – I jeszcze dzieciaki w szkole. Mówią, że nie jesteś taki dobry, jak się wszystkim wydawało, skoro ciągle kogoś w mieście mordują.
– No cóż – powiedział Dix. – Nie masz siniaków, więc rozumiem, że nie wdałeś się w żadną bójkę. – Było blisko – mruknął Rafe.
– Rozumiem. Ale udało ci się załagodzić konflikt?
– Pewnie, tato, oczywiście – odpowiedział za brata Rob.
Ruth zauważyła, że Rob ma poobijane kostki. To nie była M, tak poważna bójka, skoro skóra nie była zdarta i Ruth uśmiechnęła się szeroko.
– W holu widziałam rękawicę do baseballu. Kto jest Barrym Bondsem? *
– Ja – odpowiedział Rob szybko. – Tata ci nie mówił, że będę grał w drużynie reprezentacyjnej w liceum?
– Przepraszam, Rob, ale miałem zamiar powiedzieć. – Rob w ogóle się tym nie przejął, pomyślał Dix, gdy chłopiec z zapałem opowiadał dalej:
– Rzecz polega na tym, Ruth, że jestem dopiero w drugiej klasie. Billy Caruthers jest w ostatniej i cholernie się wkurzył, że trener wybrał mnie.
Dix posłał synowi ostre spojrzenie, a Rob odchrząknął.
– Ach, tato, wszyscy tak mówią. No dobrze, Billy Caruthers jest dupkiem…
– Rob, pamiętasz, jak kiedyś twoja mama wyszorowała ci buzię mydłem? – przerwał mu Dix. – Naprawdę ostrym, którym można było ścierać skórę z dłoni?
Rob wbił. wzrok w talerz.
– Pamiętam. Wypaliło mi wszystkie włosy w nosie.
– Teraz zasłużyłeś na dwa takie zabiegi – powiedział Rafe, stukając brata w ramię.
– Ty też – odparł Rob i uniósł pięść w stronę Rafe'a.
– Chłopcy – powiedział Dix cicho i obaj natychmiast przestali. – Dobrze. Rob, skończ to, o czym mówiłeś.
– No dobrze, on był tak wściekły, że wyglądał jakby miał pęknąć.
Читать дальше