– Kiedy zdałeś sobie sprawę, że powiedziała nam o tobie, zabiłeś ją z zemsty, prawda? Nie mogłeś znieść, żeby świat dowiedział się, jakim jesteś lubieżnym starym głupcem. – Głos Savicha był tak ostry, tak brutalny, że Gordon zamarł jak jeleń w świetle reflektorów. Savich pochylił się do przodu, schwycił Gordona za nadgarstki i ścisnął. – Powiesz mi prawdę, ty perwersyjny staruchu. Dlaczego zabiłeś Erin Bushnell? Czy tylko ona cię przejrzała? Zagroziła, że powie światu, kim jesteś, że chce zobaczyć, jak upokorzony uciekasz z kampusu, odarty z władzy i prestiżu?
Nagle mężczyzna, który jeszcze przed chwilą chwiał się nad drinkiem, załamany i błagający, zniknął. Na jego miejscu siedział doktor Holcombe, dyrektor Stanislausa, z całą swą godnością, z patrycjuszowską twarzą ułożoną w arogancki grymas.
– Powiem wam prawdę o Erin. Pierwszy raz byłem z nią w Halloween, kiedy zjawiła się w moim domu przebrana za Titanię ze „Snu nocy letniej”. Później tej samej nocy nazwała mnie Oberonem.
Twarz Ruth się nie zmieniła, ale Dix był przekonany, że widział, jak drgnęła.
– Erin była najbardziej utalentowaną młodą skrzypaczką, jaką słyszałem. Gloria Stanford była przekonana, że pewnego dnia podbije świat. Miała fenomenalną technikę, jej gra mogła doprowadzić cię do łez. Te trzy sonaty, które Brahms skomponował dla Josepha Joachima – była nieprześcigniona. Jej towarzystwo było dla mnie jak błogosławieństwo, rozkoszowałem się nim. Ale nie zabiłem jej, nie miałem powodu. Tak, jak nie zabiłem Helen Rafferty. Kochałem je obydwie, każdą na inny sposób.
Cokolwiek myślicie o mojej etyce i zachowaniu, to nie jest wasza sprawa, dopóki nie popełnię przestępstwa, a nie popełniłem. Dix, ty jesteś szeryfem Maestro. Wszyscy mówią, jakie to dla nas szczęście. Udowodnij to. Dla nas wszystkich znajdź tego, kto zamordował dwie mieszkanki naszego miasta w ciągu tygodnia.
– Zapomniałeś o Walcie McGuffey'u, uroczym staruszku, który nigdy nie skrzywdził żywej duszy.
– Słyszałem o nim. Śmierć tego staruszka też chcecie zrzucić na moje barki? Prawie wcale go nie znałem, nic dla mnie nie znaczył. Po co miałbym go zabijać?
– Mieszkał przy drodze do wzgórza Lone Tree, niedaleko drugiego wejścia do Jaskini Winkela. W jego szopie ktoś ukrył samochód Ruth i dlatego go zamordował.
– Nie wiem nic o żadnym samochodzie! Nie widziałem Walta od miesięcy.
– Kiedy ostatni raz widziałeś Erin żywą? – spytał Dix.
– We czwartek wieczorem, w szkole. Bez przerwy ćwiczyła przed zbliżającym się koncertem i ustaliliśmy, że nie spotkamy się w weekend.
– Ale widziałeś ją także w piątek, prawda, Gordon? Zabrałeś ją do Jaskini Winkela i zamordowałeś.
Gordon wyglądał tak, jakby miał zaraz zemdleć. Zbladł, a źrenice zaczęły mu uciekać pod powieki. Ruth podstawiła mil pod nos filiżankę kawy.
– Proszę się napić.
Gordon zaczął bełkotać, machał rękami jak pijany dyrygent.
– Nie zrobiłem tego, naprawdę, Nigdy nie mógłbym zrobić niczego takiego. Nie zrobiłem…
Dix oparł dłonie o siedzenie i pochylił się w stronę wuja.
– Powiem ci, co dla nas zrobisz, Gordonie. Dasz nam pisemne zezwolenie na przeszukanie domu, biura i domku za miastem. Jeśli będziesz współpracował, zrobimy to dyskretnie, jako część śledztwa. Jeśli nie, zdobędziemy nakaz rewizji, rozwiesi my na wszystkich drzewach w kampusie plakaty z listą kobiet, z którymi sypiałeś, i wezwiemy każdą z nich do Stanislausa nil rozmowę z nami i zarządem.
Zdajesz już sobie sprawę, że twojego romansu z Erin nie da się zachować w tajemnicy, ale jeśli sam się przyznasz, to może pozwolą ci zachować stanowisko albo pomogą znaleźć inne. Pomyśl o tym.
I opowiesz nam wszystko o pozostałych romansach: nazwiska studentek i jak możemy je znaleźć. Jeśli będziemy musieli, wywrócimy kartoteki Stanislausa do góry nogami, żeby ją znaleźć. Nie zmuszaj nas do tego, Gordonie.
Ruth wyjęła długopis i mały notes.
– No dobrze, jestem gotowa, doktorze Holcombe. Opowiedz, nam o swoich utalentowanych lolitach.
– To nie było tak! W waszej wersji one wychodzą na nastolatki, a nie były nimi! Wszystkie były dojrzałymi muzykami i wszystkie je kochałem, w ich czasie.
– W ich czasie – powtórzył Savich, nie spuszczając wzroku z twarzy Gordona. – Która wytrzymała najdłużej?
Gordon zamarł.
– Nie chcę o tym mówić. Dix, każ im przestać. Nic nie zrobiłem.
– Ruth trzyma długopis i notes, Gordonie. Podaj jej nazwiska. Kto był przed Erin Bushnell?
Zapadła pełna napięcia cisza. Gordon wziął głęboki oddech i zwrócił się do Ruth:
– Przed Erin była Lucy Hendler, pianistka, cudowna rozpiętość palców, niewiarygodna technika i pasja, idealne wyczucie.
Lista zalet, z których żadna nie opisywała Lucy jako kobiety, jako indywidualności.
– Jakie daty?
– Jak to „daty”?
– Doktorze Holcombe, romans z Lucy nie mógł być tak dawno temu – powiedziała Ruth.
– Na recitalu w lutym zeszłego roku odegrała fenomenalnie Scarlattiego. Dostała owację na stojąco, a to nie jest łatwe przy publiczności złożonej z zawodowych muzyków. Później mi powiedziała, że tak naprawdę nie cierpi Scarlattiego, bo jest przestarzały i nudny, zbyt przewidywalny. Uznałem, że to zabawne i słodkie, taki brak kontekstu historycznego. Jak ktokolwiek może lekceważyć Domenica Scarlattiego, na miłość boską? A ona miała tylko dwadzieścia jeden lat. Co ona wiedziała?
– Więc rzucił ją pan, bo nie była miłośniczką Scarlattiego?
– Nie, oczywiście, że nie. Nasz związek stał się głębszy. Pamiętam, że pokłóciliśmy się trochę przed jej dyplomem. Był pierwszy maja i mieliśmy na kampusie ozdobny słup. Pomyślałem, że byłoby wspaniale, gdyby wokół słupa usiadł chór i śpiewał irlandzkie pieśni ludowe, a inni studenci mogliby tańczyć ubrani w kostiumy wieśniaków. Wyśmiała mnie. Możecie to sobie wyobrazić?
– Gdzie jest Lucy Hendler, doktorze Holcombe?
– Skończyła szkołę w czerwcu. Przyjęto ją na nasze studia podyplomowe, ale nie została.
– Niech zgadnę, zmieniła zdanie po święcie majowym.
– Nie, jestem pewien, że to nie miało nic wspólnego z jej decyzją o opuszczeniu Stanislausa. Miała przyjaciółkę w Nowym Jorku, pojechała ją odwiedzić i postanowiła zostać. Ostatnio słyszałem, że została przyjęta do Juilliard.
Ruth skinęła głową.
– Czy czuje się pan odpowiedzialny za to, że Stanislaus stracił utalentowaną studentkę?
Dix nic nie mówił. Ruth radziła sobie jak profesjonalistka, podpuszczała Gordona tak, że mówił rzeczy, których Dix nigdy by z niego nie wydobył.
Wrócili do tematu i Gordon opowiedział im o Lindsey Farland, studentce sprzed około dwóch i pół roku, sopranistce o niewiarygodnej skali, którą poznał, gdy śpiewała partię Cio – Cio – San, zdradzonej młodej kobiety w „Madame Butterfly”. Nie nadawała się do tej roli, bo była czarna, ale gdy usłyszał jej głos i jak wzięła wysokie C w „Un Bel di”, zakochał się bez pamięci.
– To jedna z moich ulubionych arii – powiedziała Ruth i wszyscy przy stoliku wiedzieli, że mówi prawdę. – Gdzie jest teraz Lindsey?
– Nie wiem. Skończyła szkołę dwa lata temu. Nie kontaktowała się ze mną.
– Znajdziemy ją bez trudu.
Ruth wyciągnęła z niego sześć nazwisk, ale o kobietach pamiętał niewiele. Daty też pamiętał słabo.
– Nic więcej nie pamiętam. Chwila, chwila, była jeszcze jedna. Nazywała się Kirkland. Miała niezwykłe imię, coś jak Anoka. A potem była… Nie, to nieważne. Słuchajcie, muszę przejrzeć kartoteki w szkole, sprawdzić, jak dokładnie brzmiało jej imię.
Читать дальше