Dix zadzwonił do policjanta, który miał śledzić Gordona Holcombe'a.
– Gdzie on jest, B.B.?
– To przedziwne, szeryfie. Kiedy doktor Holcombe opuścił Tarę, myślałem, że jedzie do Stanislausa, ale po drodze zmienił zdanie. Pojechał prosto do baru Coon Hollow. Siedzi tam już prawie od dwóch godzin. Powiedziałeś mi, żebym się nie ukrywał i nie robiłem tego. Wie, że go śledzę, ale wcale się nie przejął. W tej chwili parkuję między sosnami po drugiej stronie ulicy.
Dix kazał mu zostać na posterunku, powiedział, że niedługo przyjadą, i rozłączył się.
– Gordon nazywa ten bar swoim sanktuarium. To relikt sprzed drugiej wojny światowej, cały w skórze i drewnie, przyciemniane szyby i żwir na podjeździe.
Coon Hollow był oddalony niecałą milę od Maestro.
– Wygląda wspaniale – powiedziała Sherlock, podziwiając starodawny urok baru. – I ma paru wiernych klientów – dodała, wskazując na cztery samochody na podjeździe.
W środku nie było śladu słońca. Pachniało piwem, słonymi preclami i papierosami. Na najdalszej ścianie, nad drzwiami toalety, błyszczał jeden neon z reklamą Bud Light. Gordon Holcombe siedział przy barze, głowę miał opuszczoną, ramiona zgarbione. Przy kontuarze siedziało może sześciu innych mężczyzn, jedni rozmawiali przyciszonymi głosami, inni siedzieli w milczeniu jak Gordon.
Doktor Holcombe podniósł głowę, gdy drzwi otworzyły się i do środka wpadły promienie słońca. Ruth zauważyła, że nie wyglądała na zainteresowanego czymkolwiek poza drinkiem, który kołysał w dłoni.
– Gordonie – powiedział Dix.
Gordon spojrzał na niego przelotnie, po czym znowu opuścił wzrok.
– Ponieważ wszyscy jesteście glinami, nie sądzę, żebyście wiedzieli, co to jest. – Podniósł szklankę i zakręcił szkocką. – To Macallan, szkocka whisky, osiemnastoletnia. Uważa się ją za rolls – royce' a wśród whisky. Ojciec naszego barmana zamawia ją specjalnie dla mnie. Ostatnia butelka jest już niemal pusta, więc nie mogę was poczęstować. Dix, jeśli dowiesz się, kto zamordował Helen, kupię ci butelkę Macallan na gwiazdkę. Ktoś ma ochotę na piwo?
– Nie, Gordonie.
– To może mi powiesz, Dix, dlaczego B.B. mnie śledzi? Siedzi w radiowozie po drugiej stronie ulicy. Boisz się, że ucieknę, skoro jestem taki cholernie winny?
– Powiedz nam, co powiedziała ci Helen, kiedy dzwoniła do ciebie wczoraj wieczorem – rozkazał Dix.
– Helen często do mnie dzwoniła.
– Wczorajszy telefon, Gordon, czy mam zdobyć nakaz na przejrzenie billingów?
Ruth wydawało się, że Gordon drgnął, ale potem znowu wbił wzrok w szklankę i zakręcił whisky.
– No dobrze, dzwoniła do mnie. Nie powiedziałem wam przy Chappym, bo pękłby ze śmiechu, obiecałby, że odwiedzi mnie w więzieniu. Pewnie sam by się zgłosił, żeby zrobić mi śmiertelny zastrzyk.
– Gordon, telefon Helen.
Nagle wydał się stary i jakby mniejszy. Westchnął tak głęboko, że aż zaczął kaszleć.
– To była krótka rozmowa, Dix, nic więcej. Wielkie nieba, nie mogę uwierzyć, że jej nie ma. Tam grasuje jakiś maniak, jakiś szaleniec, który mnie nienawidzi, nienawidzi Stanislausa i chce wszystko zniszczyć.
– Jakie to dziwne, doktorze Holcombe – odezwała się Ruth.
– Pan wierzy, że w tym wszystkim chodzi tylko o pana, o nikogo innego. Nie sądzi pan, że to dosyć wąski punkt widzenia? Przecież siedzi pan tutaj, popija swoją whisky i jest pan żywy, podczas gdy Erin Bushnell, Walt McGuffey i Helen Rafferty nie żyją.
Przez chwilę doktor Holcombe wydawał się zmieszany.
– Oczywiście, że to mnie gryzie. Nie chciałem… Jesteście pewni, że nie chcecie nic do picia?
– Nie, dziękujemy, doktorze Holcombe – odpowiedział Savich. – Może usiądziemy tam, w kącie?
Po obu stronach sali stało sześć starodawnych przepierzeń.
Winylowe siedzenia były śliskie i zimne. Ruth wpuściła doktora Holcombe' a pierwszego i usiadła obok, odcinając mu drogę, ale on tego nie zauważył.
– Wkrótce zacznie padać śnieg – powiedział do szklanki.
– Zastanawiam się, czy jak wyjdę stąd po tej całej whisky, to będę w stanie wrócić do szkoły. Wiesz, Dix, że są tam media. Wkrótce zaczną dzwonić nasi fundatorzy, będą chcieli ze mną rozmawiać. Co ja im powiem? Że ich dyrektor jest mordercą? Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że Helen nie ma, nie mówiąc już o tym, że została zamordowana. – Uniósł pełen bólu wzrok na Dixa. – Ona zawsze przy mnie była, mój anioł stróż. Gdy wyszedłem z Tary, miałem jechać do swojego biura, ale nie mogłem znieść tej myśli. Rozumiecie, Helen tam nie było. Musicie mi uwierzyć, ja jej nie zabiłem. – Oparł czoło o blat stołu.
Savich poszedł do baru i zamówił trzy kawy i herbatę.
– Jeśli to prawda, Gordonie, lepiej zacznij mnie przekonywać. Opowiedz nam o telefonie Helen.
– Najpierw chcę kolejnego drinka.
Gdy Savich wrócił do stolika, usłyszał, jak Dix mówi:
– Już wystarczy, Gordonie. Musisz z tym skończyć. Agent Savich przyniósł ci kawę.
Savich podał mu filiżankę, a Gordon wpatrzył się w nią i wzruszył ramionami. Uniósł szklankę i ją przechylił, ale była pusta.
– Porozmawiaj ze mną, Gordonie. I nawet nie próbuj kłamać albo sprawię Chappy'emu prawdziwą radość.
– No dobrze. Helen szeptała przez telefon, to było absurdalne, naprawdę, taka konspiracja. Powiedziała mi, że się o mnie martwi i że muszę być ostrożny. Powiedziała, że ty, agentka Warnecki, i pozostała dwójka węszyliście i wypytywaliście ją o nasz romans.
Nikt się nie odezwał. Czekali. Gordon łyknął kawy nieświadomy tego, co robi.
W końcu odezwała się Ruth:
– To miły, spokojny bar, doktorze Holcombe. Rozumiem, dlaczego uważa go pan za sanktuarium, miejsce, gdzie może być pan sobą, z dala od studentów i współpracowników. Zawsze przychodzi pan tutaj sam?
– Oczywiście, zawsze sam.
– Co jeszcze powiedziała ci Helen – spytał Dix – poza tym, żebyś był ostrożny i że węszyliśmy?
– Mówiła, że powiedzieliście jej, że wiecie o moim romansie z Erin i innymi studentkami, że już podała wam kilka nazwisk, ale wy chcieliście wszystkie. Powiedziała, że nie miała wyjścia, musiała wam pomóc. Zaczęła płakać, błagała mnie o wybaczenie.
Jedynym dźwiękiem był szelest dłoni doktora Holcombe' a na pustej szklance.
– To bardzo dobry motyw, Gordonie – powiedział Dix.
– Twoja ekskochanka puściła farbę, rozpętała skandal, przez który możesz stracić swoje prestiżowe stanowisko i przez który rodzice zaczęliby zabierać swoje dzieci ze Stanislausa. W tej chwili mógłbym cię aresztować.
Gordon niemal przewrócił szklankę, ale zdążył ją złapać.
Oddychał szybko i ciężko.
– Nie zrobiłem tego, Dix, przysięgam ci. Nie mógłbym zabić Helen, w pewien sposób ją kochałem.
– W jaki sposób, sir? – spytała Ruth.
– Była moją kotwicą. Znała ludzi, rozumiała ich w sposób, w jaki ja nigdy nie potrafiłem. Pocieszała mnie i radziła. Nigdy nie zapomnę, jak byłem zainteresowany tą studentką z klasy skrzypiec i Helen powiedziała mi, że ona jest niezrównoważona, że będzie robiła mi sceny i pewnie mnie skrzywdzi, więc trzymałem się od niej z daleka. Kilka miesięcy później oskarżyła jednego chłopaka z miasta o gwałt.
– Pamiętam to – powiedział Dix. – Kenny'ego Polarda, ale on miał niepodważalne alibi. Wydaje się, że Helen pomagała ci w uwodzeniu studentek.
Potrząsnął gwałtownie głową, wyraźnie roztrzęsiony.
Читать дальше