Ruth stanęła jak wryta na widok Ginger Stanford. Bez dwóch zdań była przepiękną kobietą, o wysokich, ostro zarysowanych kościach policzkowych, naturalne blond włosy miała spięte w kok. Kiedy wstała, Ruth pomyślała, że musiała mieć co najmniej metr osiemdziesiąt wzrostu i nogi tak długie, że wyglądały, jakby kończyły się pod uszami. Obeszła biurko i obdarzyła Dixa pięknym, szerokim uśmiechem, wyciągając dłoń. Uwagi Ruth nie umknął wyraz jej oczu. Ginger bardzo lubiła szeryfa.
Wymienili uprzejmości. Dix przedstawił jej Ruth i Ginger obrzuciła agentkę szybkim, taksującym spojrzeniem, znanym każdej kobiecie, która przeczuwa w drugiej rywalkę.
– Jestem agentką FBI, panno Stanford.
– Tak, słyszałam. Nie widzę żadnej rany na głowie.
Ruth automatycznie dotknęła małego plastra ukrytego pod włosami.
– Już prawie się zagoiła – powiedziała. Dix potrząsnął głową.
– W tym mieście wszyscy wszystko wiedzą.
– To prawda. – Ginger wskazała zadbaną dłonią sofę. – Słyszałam, że Brewster znalazł panią za stertą drewna obok domu Dixa.
Ruth zastanawiała się, w ilu jeszcze miejscach mógł znaleźć ją Brewster.
Ginger usiadła z powrotem za biurkiem, splotła dłonie i powiedziała z namysłem:
– Moja matka bardzo przeżywa śmierć Erin, Dix. Była tak zmartwiona, że wczoraj zostałam u niej na noc. Nie mogła przestać płakać. Proszę, powiedz mi, że wiesz, kto jest za to odpowiedzialny. I jeszcze Walt McGuffey. Co tu się dzieje, Dix?
Wzruszył ramionami.
– Chciałbym, żebyś opowiedziała nam o Erin Bushnell. Ginger odchyliła się na oparcie fotela, zamknęła na chwilę oczy, po czym je otworzyła i mrugnęła powiekami kilka razy, a na usta wypłynął jej leniwy uśmiech. Ruth zastanawiała się, jakie wrażenie takie gierki robiły na sędziach. Pewnie doprowadzały facetów do szaleństwa.
– Poza tym, że leciała na doktora Holcombe'a, to była całkiem bystra – powiedziała w końcu.
– Co?!
– Wiem, wiem, jest wystarczający stary, żeby być jej ojcem, ale tak to bywa. Ciągle kręciła się wokół niego, proponowała, że coś dla niego zrobi: zmieni strunę w skrzypcach, nastroi klawikord, wypoleruje róg, cokolwiek. Chodziła na wszystkie zajęcia, które prowadził, parę razy była nawet u niego w domu, tak mi mówiła mama.
– Twoja matka nic nam o tym nie wspomniała.
– Pewnie, że nie. Ona to zbywała, mówiła, że to zauroczenie, nic więcej i w ogóle się tym nie przejmowała. Postrzegała doktora Holcombe' a jako bezpiecznego kochanka, który rozumiał swoją rolę i którego Erin bez problemu zostawi za sobą, gdy ruszy w drogę do sławy. Próbowałam jej wytłumaczyć, że Erin świata poza nim nie widzi, że położyłaby się przed jego autem, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale mama nie chciała słuchać. Zawsze potrząsała głową i mówiła, że Erin podbije cały świat i nic jej nie powstrzyma. – Ginger przerwała i popatrzyła na jedną z afrykańskich masek wiszących na przeciwległej ścianie. – Ale powstrzymało.
– Jesteś pewna, że nie mylisz się co do głębi uczuć Erin wobec doktora Holcombe'a?
– Ja? Oczywiście, że się nie mylę, jestem prawnikiem. Ruth roześmiała się, nie mogła się powstrzymać.
– To było dobre – powiedziała.
Ginger skinęła z gracją głową, ale w jej spojrzeniu nie było nic przyjacielskiego.
– Kiedy pani wraca do Waszyngtonu, agentko Warnecki?
– Jeśli uda mi się ją tu zatrzymać, to zostanie, dopóki nie złapiemy mordercy – odpowiedział Dix.
Ginger nie spodobała się ta odpowiedź. Odgarnęła włosy i założyła nogę na nogę.
– Słyszałam, że znaleźliście Erin w Jaskini Winkela. Podobno pani też tam była, agentko Warnecki. Myśli pani, że Erin zabili ci dwaj mężczyźni, którzy do pani strzelali?
– Może tak, może nie.
– Bardzo policyjna odpowiedź, agentko.
Ruth uśmiechnęła się i skinęła głową.
– Dziękuję, jestem w tym bardzo dobra.
– Co jeszcze powinniśmy wiedzieć o Erin, Ginger? – spytał Dix.
– Cudownie grała na skrzypcach. Była niewiarygodna, ale to na pewno już wiecie. – Posłała Dixowi To Spojrzenie, ale on nic nie zauważył, tylko wpatrywał się ze zmarszczonymi brwiami w swoje buty.
– Czy spotykała się z chłopcami w swoim wieku? Z kolegami z klasy?
– O ile ja wiem, to z nikim, a wierzcie mi, ja, dzięki mamie, wiem wszystko o Erin. Kiedy zaczęła interesować się mężczyznami, na horyzoncie pojawił się doktor Holcombe.
Ruth pochyliła się na krześle.
– Czy doktor Holcombe odwzajemniał jej uczucie?
– Nie wiem, musicie spytać smoka Gordona, Helen Rafferty. Ona wie absolutnie wszystko. Plotka głosi, że ona i doktor Holcombe mieli gorący romans jakieś pięć lat temu i to on zerwał. Najwidoczniej ma dobrą gadkę, bo namówił ją, żeby nadal była jego osobistą sekretarką, co według mnie jest bardzo egoistyczne i oznacza, że facet ma poczucie własnej godności jak komar. Ona będzie wiedziała dokładnie, jakimi uczuciami obdarzał Erin.
Wyszli dziesięć minut później, żeby zdążyć do domu Chappy'ego na lunch.
– Robi się coraz dziwniej i dziwniej – powiedziała Ruth zapinając pas. – Co myślisz o Erin Bushnell, lat dwadzieścia dwa, w sidłach nieodwzajemnionej miłości do brata Chappy'ego, mężczyzny prawie dwa razy starszego od niej?
– Musimy się dowiedzieć, czy była nieodwzajemniona.
– Może miał słabość do utalentowanych kobiet, czuł się jak Svengali *. Chociaż nie, to się nie sprawdza. Jest jeszcze Helen Rafferty, sekretarka.
– Helen Rafferty pięknie gra na pianinie.
– Hm. Ciekawa jestem, co doktor Holcombe powie nam o tym wszystkim.
– To będzie interesujące. Chappy powiedział mi, że nazywa brata Twister między innymi dlatego, że potrafi się zawsze ze wszystkiego wywinąć.
Ruth wyjrzała przez okno na połać nieskazitelnie białego śniegu. Na horyzoncie przeleciały dwa jastrzębie, ich skrzydła wydawały się ogromne na tle błękitnego nieba. Kiedy zniknęły jej z oczu, powiedziała:
– Jeśli dobrze rozumiem, Erin Bushnell była nie tylko doskonałą studentką w Szkole Muzycznej Stanislaus, ale też kochała się w dyrektorze i serdecznie przyjaźniła z żoną jego bratanka.
Chappy Holcombe siedział u szczytu wypolerowanego na wysoki połysk stołu chippendale.
– No i jak myślisz, Cynthio, Twister sypiał z twoją przyjaciółką Erin?
Cynthia Holcombe przeżuła kawałek bułki, przełknęła i popatrzyła na teścia, jakby powiedział nieprzyzwoity dowcip.
– Nie sądzę – powiedziała tylko i jakby w obronie wzięła następną bułkę.
Chappy machnął w jej stronę widelcem.
– Tak naprawdę ja też nie. Cynthio, przysiągłbym, że to na ciebie stary Twister ma ochotę, wziąwszy pod uwagę te wszystkie pożądliwe spojrzenia, które ci rzuca.
– Tato, proszę – powiedział Tony, ale w jego głosie więcej było rezygnacji niż złości czy zakłopotania.
– Dobrze, dobrze. Pani Goss, gdzie jest nasz lunch?
– Pański jest tutaj. – Pani Goss miała około pięćdziesiątki i natura obdarzyła ją pięknymi, czarnymi włosami które nosiła luźno rozpuszczone jak cyganka. Długa, jasnożółta spódnica falowała wokół jej kostek, do tego włożyła bluzkę w rustykalnym stylu z głębokim dekoltem. Pochyliła się, żeby postawić po prawej stronie Chappy' ego półmisek z sałatką z krewetek, niemal dotykając biustem jego twarzy.
– Wygląda świetnie – powiedział Chappy. – Sałatka też.
– Proszę się kontrolować – poradziła pani Goss i odpłynęła do kuchni.
Читать дальше