– Próbowałem przekonać Elsę, żeby dała mi drugą szansę, agencie Savich – powiedział Jon Bender, wracając do salonu.
Dłoń pod palcami Savicha zesztywniała na chwilę.
– Obiecywałem jej tysiące razy, że już nigdy więcej nie zachowam się jak skończony dupek.
I wtedy, cud nad cudami, Elsa Bender roześmiała się.
– Może i nie – powiedziała. – Dzieciaki myślą, że nie jesteś dupkiem, ale kto wie?
Sherlock przyjrzała się uważnie twarzy Jona Bendera, popatrzyła mu w oczy i przeniosła wzrok na Elsę.
– Wiesz co, Elso? Myślę, że twój mąż już wie, co jest najważniejsze w życiu.
Dziesięć minut później Savich uścisnął dłonie Elsy i pomógł jej wstać, pozwalając, by koc opadł na podłogę. Kobieta była roztrzęsiona.
– Wszystko będzie dobrze, Elso – powiedział. – Jon cię opatuli i zabierze na spacer, może nawet zrobi wam gorącą czekoladę po powrocie. To przywróci ci rumieniec na policzki.
Dochodziła dziewiąta, gdy Savich zapukał do drzwi szeryfa Noble. U słyszeli gruby szczek Brewstera i tupot stóp, a po chwili w drzwiach stanęli Rob i Rafe, przepychając się nawzajem.
– Dobry wieczór, agencie specjalny Savich. Dobry wieczór, agencie specjalny Sherlock. Zastrzeliliście dzisiaj kogoś?
– Och, tak – odpowiedziała Sherlock. – nurzaliśmy się w kałużach krwi, już myślałam, że nigdy tego nie zmyję.
– Serio, opowiedzcie nam o wszystkim! Nie tylko same nudziarstwa jak tata, ale o wszystkim!
Savich uśmiechnął się po raz pierwszy, odkąd kilka godzin wcześniej wyjechali z Waszyngtonu. Szybko uściskał obu chłopców, chłonąc ich podekscytowanie i chłopięce umiłowanie makabry. Czy za dziesięć lat Sean będzie mu zadawał takie same pytania?
– Czekaliśmy na was z kolacją, ale tata powiedział, że zje własne buty, jeśli ktoś go nie nakarmi – powiedział Rob. – Jedliśmy bouillabasse, pani McCutcheon nam przyniosła, bo wie, że tata je lubi. Było w porządku, jeśli ktoś lubi rybę.
– Dillon, chodźcie do salonu – zawołała Ruth i stanęła w drzwiach, Dix za jej plecami. – Mamy pyszny podwieczorek, Millie z delikatesów sama upiekła placuszki, specjalnie dla federalnych, a Dixowi i mnie przydarzyło się dzisiaj coś na prawdę niezwykłego, ale o tym później. Chłopcy, zaproście gości i jedzmy.
– Jak wam minął dzień? – spytał Dix, rozdając placuszki. Sherlock uśmiechnęła się, biorąc filiżankę herbaty od Ruth. – Popołudnie było cudowne. Ulepiliśmy z Seanem bałwana, wlaliśmy w małego hektolitry gorącej czekolady i słuchaliśmy bez ustanku o nowym szczeniaku babci. – Przewróciła oczami. – Mam przeczucie, że w naszym domu też wkrótce rozlegnie się szczekanie.
– Psy są świetne – powiedział Dix, poklepując Brewstera. – Ten maluch w nocy grzeje mi szyję.
Prawie godzinę i cztery placuszki później Rob i Rafe poszli wreszcie do łóżek z głowami pełnymi przerażających i kompletnie nieprawdziwych historii o piekle, które przeszli Savich i Sherlock w Filadelfii. Dix odczekał jeszcze kilka minut, al. w sypialni na górze zrobiło się zupełnie cicho, po czym skinął głową.
– No dobrze, mamy ich z głowy. Opowiedzcie nam, co naprawdę wydarzyło się w Filadelfii. Czy ta biedna kobieta potrafiła cokolwiek powiedzieć o Mosesie Grace i Claudii?
– Tak – odpowiedział Savich. – Nazywa się Elsa Bender i wyjdzie z tego. To znaczy myślę, że ma przed sobą całkiem nie złą przyszłość. – Popatrzył na Dixa i Ruth, którzy siedzieli na sofie na przeciwko niego i Sherlock, Brewster spał między nimi. Wyjął z kieszeni fotografię. – To jest córka Benderów, Annie. Na tym zdjęciu ma siedemnaście lat: wysoka, szczupła, prawie białe włosy i wielkie, błękitne oczy. Elsa Bender mówi, że jest bardzo podobna do Claudii.
Ruth przyjrzała się fotografii.
– Wygląda jak cheerleaderka, której największym problemem jest decyzja, z kim pójść na randkę po meczu w sobotę wieczór. Rozesłałeś już to zdjęcie po całym Beltway, prawda, Dilon?
– Oczywiście.
– Elsa powiedziała, że Moses Grace jest tak stary, jak wydawało się nam po głosie, ma co najmniej siedemdziesiąt lat odezwała się Sherlock. – Twarz ma pomarszczoną od słońca, 1'0 sugeruje, że mógł spędzić większość życia na farmie, platformie wiertniczej czy pracując jako więzień – do wyboru, do koloru. Elsa powiedziała, że jest szczupły i żylasty, ale nie wygląda zdrowo, jest jakiś szary. Mówiła, że głos Claudii w jednej chwili był słodki, a w drugiej piskliwy, ze środkowozachodnim akcentem. Co do Mosesa to sami słyszeliśmy jego przeciągłą wymowę i fatalną gramatykę. Elsa mówiła też, że ciągle kaszlał i pluł, a to było dwa miesiące temu. Teraz jego głos brzmi o wiele gorzej.
Dix pochylił się do przodu, biorąc Brewstera na ręce.
– Mieliście owocny dzień…
– Ale chyba nie aż tak ekscytujący jak my – przerwała mu Ruth, nie mogąc już dłużej ukryć podniecenia. – Spodoba się wam to. Zacznę od wizyty u Ginger Stanford, a potem opowiem wam o lunchu z Chappym i jego małym teatrzykiem.
– A na koniec – dodał Dix – nasz piece de resistance: Helen Rafferty.
– I kiedy dojechaliśmy do Stanislausa, zabraliśmy Helen Rafferty do świetlicy dla pracowników. Ruth nie dała jej ani chwili na pozbieranie myśli, tylko od razu, prosto z mostu, spytała o doktora Holcombe'a i Erin Bushnell.
Ruth gładko podjęła opowieść, jakby od dawna pracowali razem w jednym zespole.
– Zaczęła płakać i uspokoiła się, dopiero jak jej przypomniałam, jakie to teraz ważne, gdy Erin nie żyje.
– Wytarła oczy i spytała, czy napijemy się kawy – ciągnął Dix. – Powiedziałem, że tak, bo chciałem dać jej chwilę, żeby się wzięła w garść.
– Przeprosiła Dixa, bo wiedziała, że doktor Holcombe jest jego wujem, ale przemyślała to i musiała to z siebie wyrzucić. Przyznała, że ona i doktor Holcombe – inaczej go nie nazywa – przez jakieś trzy miesiące pięć lat temu byli kochankami. Powiedziała, że to było latem, kiedy w szkole zostało niewielu uczniów. On zerwał, powiedział jej, że bycie z nią go wyczerpuje. To wam się spodoba: powiedział, że bycie z nią przypomina związek ze starożytnym błogosławieństwem, które straciło swą moc, a teraz go dusi i on już dłużej nie może z nią być. Powiedziała nam, że tak naprawdę doktor Holcombe miał pewną słabość, o której ona wiedziała jeszcze przed romansem. Przez te wszystkie lata sypiał z utalentowanymi studentkami i nie miał zamiaru przestać. Spytała go o to wprost, a on odpowiedział, że jego dusza potrzebuje takiego pokarmu, ich niewinnej miłości do muzyki i życia, bez tego nie może tworzyć, nie może komponować i w ogóle nie może żyć. Uśmiechnęła się lekko i przyznała, że wie, jak to brzmi, ale on w to wierzył.
Jednak Helen nie uważa go za starego rozpustnika, tylko za wspaniałego człowieka z nieszkodliwą słabością. Więc pogodziła się z sytuacją. Pewnie nie miała innego wyjścia, bo wciąż go kocha i podziwia. Powiedziała, że Erin Bushnell była tylko jeszcze jedną utalentowaną młoda studentką, która służyła duchowym potrzebom doktora Holcombe' a. To oczywiście jej słowa.
Dix pochylił się do przodu i oparł dłonie na kolanach.
– Potem zmarszczyła brwi i powiedziała, że może się myli, może doktor Holcombe czuł coś więcej do Erin niż do innych. To było dziwne, tak słuchać, jak ona opowiada o jego romansach, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, skoro inspirują jego muzykę. Wszystko mu przebaczyła.
Читать дальше