– Powiedziała, że doktor Holcombe ma niewiarygodną energię – kontynuowała Ruth – przez ostatnich kilka miesięcy skomponował parę wspaniałych utworów. Ale teraz jest załamany, przypomina własny cień i ona bardzo się o niego martwi. Wspomniałam, że nie wydawał się taki załamany, kiedy powiedzieliśmy mu o zamordowaniu Erin, a ona odrzekła, że on nigdy nie chciałby obciążać innych swoim bólem. – Ruth parsknęła.
– Zdobyliście nazwiska pozostałych dziewcząt, które „służyły” doktorowi Holcombe'owi? – spytała Sherlock.
– Uff… – Dix wyjął notes i przekartkował go. – W czasie, gdy Helen dla niego pracowała, czyli przez czternaście lat i cztery miesiące, według niej miał romanse z ośmioma studentkami, poza nią samą, zarówno przed, jak i po dyplomie. Musiały mieć nie więcej niż dwadzieścia trzy, cztery lata. Helen podała mi kilka nazwisk, żadnej z tych kobiet nie ma już w Stanislausie i obiecała, że sprawdzi pozostałe.
– Wyobraźcie sobie – dziwiła się głośno Ruth – mężczyzna w wieku mojego ojca uważa, że jestem zbyt stara, żeby się ze mną przespać. Helen powiedziała, że kiedy doktor Holcombe „zwalniał” studentkę, one zostawały w szkole aż do dyplomu. Wydawały się zadowolone z takiego obrotu spraw, traktowały to chyba jako część procesu edukacji. Kto wie, może nawet sprawiało im radość, że dzięki nim wielki człowiek znowu przez chwilę błyszczał?
– Wydaje się, że doktor Holcombe potrafi dokonać doskonałego wyboru i ma wyjątkowy instynkt samozachowawczy. Na pewno pomagało mu to, że jako dyrektor szkoły miał też ogromny wpływ na ich karierę. Jestem zaskoczona, że nikt więcej w szkole nie wiedział o skłonności doktora Holcombla. wtedy krążyłyby plotki, groziłaby mu zawiść ze strony studentek, które nie zostały wybrane, może nawet oburzenie kolegów uznających jego zachowanie za niewłaściwe.
– Helen powiedziała, że według niej nie wiedział nikt poza tymi dziewczętami – wyjaśniła Ruth. – Sama nigdy nie słyszała żadnych plotek.
Savich potrząsnął głową.
– Trudno w to uwierzyć. Zwykle jeśli więcej niż dwoje ludzi wie o czymś nielegalnym, zwłaszcza o czymś tak pikantnym jak to, prędzej czy później wszyscy dowiadują się o każdym najbardziej wstydliwym szczególe.
– Helen powiedziała nam, że sama pomagała mu chronić jego prywatność – rzekła Ruth. – Czytaj: pomogła mu trzymać brudy w tajemnicy.
– On mieszka sam – dodał Dix. – I wiem, że od wielu lat ma domek za miastem. Tam mógł z nimi jeździć. I jeszcze coś: gdyby Chappy o tym wiedział, wiedziałby też każdy w promieniu stu mil. A Chappy tak by to opowiedział, że jego brat nic miałby szans na zostanie w szkole. Może wiedzieli niektórzy studenci czy profesorowie, ale na pewno nikt spoza Stanislausa.
– Musi mieć doskonałą gadkę – uznała Sherlock. – Mam nadzieję, że pozostałym dziewczynom nic się nie stało.
– My też się nad tym zastanawialiśmy – zgodził się Dix. Dwie już namierzyliśmy, wszystko u nich w porządku. Gdy Iv1ko dostaniemy resztę adresów, zlokalizujemy pozostałe.
– Prosiliśmy Helen, żeby nikomu nie mówiła o naszej rozmowie, zwłaszcza doktorowi Holcombe' owi – wtrąciła Ruth. – Zapytaliśmy o jego rozkład zajęć w piątek i kiedy po raz ostatni widziała Erin. Wtedy oczy o mało nie wyszły jej z orbit, zdała sobie sprawę, że możemy podejrzewać go o zabicie Erin Bushnell. Zaczęła się jąkać, powtarzać raz po raz, że on nie miał takich skłonności. Kochany doktor Holcombe nie uderzyłby mocniej w klawisz pianina, nigdy nikogo by nie skrzywdził, a już na pewno nie studentkę Stanislausa. Helen była tego pewna, powiedziała nam to wszystko tylko dlatego, że nie chciała kłamać przed policją, a poza tym według niej będzie lepiej dla doktora Holcombe' a, jak to od razu wyjdzie na jaw. Wiedziała, że nic nam nie powiedział, kiedy rozmawialiśmy z nim w poniedziałek, i uznała, że nawet o tym nie pomyślał, był zbyt rozbity. Potem zaczęła pochwalną przemowę, jak to cudowni studenci doktora Holcombe'a koncertują na całym świecie, obdarzając słuchaczy pięknem i dobrem, wręcz inspirując pokój na świecie.
– Czy ona jest szalona? – zdumiała się Sherlock.
– Myślę, że jest kompletnie ślepa, jeśli chodzi o wuja Gordona. Powiedziała, że od kiedy dowiedział się o Erin, nie je, przestał komponować i grać na instrumentach, milczy, nie potrafi poradzić sobie z pracą ani stawić czoła światu. Tak bardzo jest jej go żal. Co do tego, co robił w piątek, Helen twierdzi, że przez cały dzień miał spotkania ze studentami i w ogóle nie opuszczał kampusu. A potem spojrzała na nas triumfalnie, bo dała mu alibi. Ale czy ona mówi prawdę? – Dix wzruszył ramionami.
– A co powiedział doktor Holcombe, kiedy spytaliście go o to, gdzie był? – chciała wiedzieć Sherlock.
– Nie rozmawialiśmy z nim dzisiaj – odparł Dix. – Helen przekonała go, żeby poszedł na próbę. Porozmawiamy z nim i jeszcze raz z Helen jutro rano. – Dix odwrócił się do Ruth i spytał nagle: – Jak ty się czujesz? Nie boli cię głowa?
Zamrugała powiekami zaskoczona, a potem uśmiechnęła się.
– Lekko mnie boli za lewym uchem, ale to nic poważnego, Dix.
– Przyniosę ci aspirynę. Lepiej, żebyś wzięła coś teraz zanim ból stanie się dotkliwy. – I wyszedł z salonu.
Zadzwonił telefon, ale tylko raz. Dix musiał od razu podnieść słuchawkę. Savich popatrzył na Ruth i uniósł brew.
Ku jego zaskoczeniu agentka specjalna Ruth Warnecki, twarda, zrównoważona i ostra jak brzytwa, zarumieniła się.
Życie czasami bywało zaskakujące, pomyślała Sherlock i wstała.
– Jest późno i oboje jesteśmy padnięci. Rano wcześnie zaczniemy.
Dix wrócił do salonu, podał Ruth dwie aspiryny i szklankę wody i stał nad nią, kiedy brała leki, po czym zwrócił się do Savich i Sherlock.
– Musicie to usłyszeć, zanim pójdziecie. Przed chwilą dzwonił detektyw Morales z posterunku w Richmond. Powiedział mi, że dwa znane zbiry nie pojawiły się tam, gdzie powinni byli ani do nikogo się nie odezwali. Jeden z nich, Jackie Slater, jest poszukiwany za kradzież samochodu, a drugi, Tommy Dempsey, ma dziewczynę, która nęka policję od niedzieli rano, twierdząc, że jej chłopak zaginął i że ktoś musiał mu coś zrobić.
Detektyw Morales słyszał, co tu się stało w sobotę, o skradzionej tacomie, która wybuchła, i dwóch zabitych mężczyznach i zastanawiał się, czy to nie oni. Moi ludzie przefaksowali mu rysopisy i zdjęcie sygnetu, który miał na palcu jeden z mężczyzn, i dziewczyna go poznała. To był Tommy Dempsey.
Slater wyszedł z więzienia stanowego Red Onion cztery miesiące temu i prawdopodobnie próbował wrócić do interesów. Dempsey był poszukiwany, podejrzewają, że był zaplątany w jakieś lokalne włamania, ale nie mają pewności.
– Za co Slater siedział? – spytała Ruth.
Napaść na policjanta i utrudnianie aresztowania pod zarzutem kradzieży samochodu. Dziesięć lat ternu został aresztowany za zabójstwo podczas napadu, ale z braku dowodów musieli wycofać oskarżenie. Dlatego detektyw Morales pomyślał, że Slater byłby w stanie zaplanować coś takiego i wciągnął w to Dempseya. Obaj byli agresywni i niespokojni. Poprosiłem go, żeby spróbował się dowiedzieć, dla kogo ostatnio pracowali.
Kiedy powiedziałem mu, że próbowali zabić agenta FBI, o mało nie spadł z krzesła. Odpowiedział: „nigdy nie myślałem, że ci dwaj są aż tak głupi”.
Ruth zatarła ręce.
– Hura dla detektywa Moralesa. Muszę mu wysłać kartkę na Gwiazdkę.
– Nasze biuro może zapewnić detektywowi Moralesowi każdą pomoc, jakiej potrzebuje – obiecał Savich. – Mogą popytać w więzieniu, porozmawiać z dziewczyną Dempseya, wytropić jego wspólników.
Читать дальше