Iris Johansen - Zabójcze sny
Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen - Zabójcze sny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zabójcze sny
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zabójcze sny: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zabójcze sny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zabójcze sny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zabójcze sny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To strata czasu – powiedział Boch. – Ona działa na zwłokę, Sanborne.
– Może. – Sanborne przyglądał się uważnie twarzy Sophie.
– Może za bardzo polegam na instynkcie macierzyńskim.
– Potrzebne mi są te kadzie – powtórzyła. Nie musiała udawać desperacji w głosie. – Wiążecie mi ręce, nie pozwalając mi ich przebadać.
– Boże broń – powiedział Sanborne. – Oczywiście, prze¬transportujemy kadzie. – Odwrócił się do Bocha. – Przywiezie¬my je dzisiaj w nocy. Przecież i tak zamierzałeś to zrobić.
Bach spojrzał na Sabarne'a.
– Masz zamiar to zrobić?
– Nie jestem upartym człowiekiem. Możemy pójść na kompromis. Wlejemy zawartość kadzi do zbiornika wodnego dzisiaj wieczorem, kiedy Sophie pobierze próbki. Potem damy jl'j jeszcze kilka dni na opracowanie formuły z gryzmołów GOl' shanka. Jeśli REM-4 będzie nadal powodowało śmierć tylu ludzi, wtedy podarujemy klientowi naszą Sophie, jako odpo¬wiedź na jego problemy.
– Nie – powiedziała gwałtownie Sophie. – Nie ma potrzeby opróżniania tych kadzi. Dajcie mi trochę czasu, a dopilnuję, żeby REM-4 był bezpieczny.
– Boch mówi, że nie mamy już czasu – przypomniał Sanbor¬ne. – Nie ufa ci. Wyobraź sobie!
– Nie. – Zacisnęła ręce. – Macie mojego syna. Jak ktoś może wątpić w to, że zrobię wszystko dla mojego syna.
– Nie słuchaj jej – powiedział Boch. – To już nie ma znacze¬nia. Zgodziłeś się, San borne.
– Tak. – Odwrócił się do Sophie. – Wracaj do zakładu. Będziesz miała swoje kadzie.
– Nie – wyszeptała. – Nie rób tego.
– Nie ja to zrobiłem, tylko ty. Nie dostarczyłaś mi potrzebnych wyników. Mówiłem ci, że Boch się śpieszy. To twoja wina, nie moja.
Jej wina. Przez chwilę czuła się, jakby uderzył w nią piorun, jednak szybko się opamiętała.
– Żebyś wiedział, że to moja wina. Ty sukinsynu! Co ci szkodzi poczekać?
– Nie bądź niemiła, Sophie. Nie podoba mi się to. – Odwrócił się do Bocha. – Wyślij ludzi na statek po kadzie. Ile ich jest na "Constanzy"?
– Osiem – odparł Boch, idąc pospiesznie w stronę ścieżki.
– Będą tu w ciągu dwóch godzin.
– Świetnie. – Sanborne odprowadził wzrokiem Bocha i spojrzał na Sophie. – Módl się, żeby klient Bocha zakwestionował potencjał REM-4. W przeciwnym razie na nic nam twoje usługi. Zaczyna mnie drażnić twoja arogancja. – Wchodząc do domu, dodał: – Nie radzę ci w ten sam sposób mówić do Bocha. Przetransportuje w końcu te kadzie. To porywczy człowiek i takie zachowanie może okazać się dla ciebie fatalne w skutkach. Jak już będzie po wszystkim, będę musiał zadzwonić do Franksa i powiedzieć mu, żeby zabił chłopaka. Nie będzie nam już potrzebny.
Patrzyła za odchodzącym Sanborne'em w osłupieniu. Czuła gniew i frustrację. Dlaczego tak szybko poddał się Bochowi? Dwie godziny…
Pobiegła w stronę ścieżki prowadzącej do zakładu. Dwie godziny. Nie mogła do tego dopuścić. Musieli ich powstrzymać. Stanęła w bezpiecznej odległości od strażnika i nacisnęła plus¬kwę. Starała się mówić cicho.
– Nie możecie czekać. Chcą opróżnić kadzie za dwie godzi¬ny. Musimy wkroczyć jeszcze dziś. Będę w zakładzie.
Strażnik omal nie złapał jej na mówieniu do rękawa. O mój Boże! Dwie godziny.
Rozdział 19
– Pobierz próbki – rozkazał Boch, patrząc na swoich ludzi, stawiających kadzie. – Masz na to dwadzieścia minut.
_ Bardzo jesteś łaskawy – odparła ironicznie Sophie, biorąc do ręki tacę z pustymi fiolkami i ruszając w stronę ośmiu kadzi, które właśnie przetransportowano ze statku. W której z nich była broń, o którą prosiła Royda? Jeśli nie majej w żadnej? Jeśli Royd nie miał możliwości dostania się na statek, odkąd komuni¬kowała się z nim tego ranka? Skąd w ogóle miała wiedzieć, czy ta cholerna pluskwa działała?
Zaufaj mu. Royd zdołał przekazać jej pluskwę, mimo jej wątpliwości. Na pewno sprawdzil, że działa. Na pewno też udało mu się umieścić broń w którejś kadzi.
Oddałbym za ciebie zycie.
N a miłość boską, przestań kwestionować każdy krok, każdą decyzję Royda! Przecież gdyby intuicja nie podpowiadała jej, że można mu zaufać, nie powierzyłaby mu bezpieczeństwa swojego syna. Mimo to, odkąd znalazła się na wyspie, wciąż się zamartwiała się i podejrzewała go o coś. Royd na pewno nie zostawiłby jej samej. Pojawi się na wyspie, ponieważ powie¬dział, że się pojawi.
Zaufaj mu.
Podeszła do pierwszej kadzi, podniosła pokrywę i napełniła fiolkę.
Oprócz płynu w zbiorniku nic nie było.
Umieściła fiolkę na tacy i podeszła do następnej kadzi.
Powoli, nie śpiesz się.
Nie ma broni.
Podeszła do trzeciej. Napełniła fiolkę. Nie ma broni.
Przy piątej kadzi zauważyła broń, gdy tylko podniosła po¬krywę. Była ukryta w czarnym wodoodpornym woreczku, przy¬mocowanym do ściany zbiornika. Poczuła ulgę.
U stawiła się tak, żeby znaleźć się między zbiornikiem a Bo¬chem. Dzięki Bogu, Boch w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Pokrzykiwał na robotników, którzy przestawiali kadzie. Napeł¬niła fiolkę, po czym wyjęła pistolet i upuściła go na podłogę między kadziami. Postawiła obok plastikowy pojemnik z fiol¬kami i podeszła do następnego rzędu.
– Pośpiesz się! – krzyknął do niej Boch. – Jesteśmy gotowi.
– Jeszcze dwie kadzie.
Szybko napełniła fiolki i umieściła je na tacy. Uklękła, wło¬żyła fiolki do pojemnika, podniosła pistolet i schowała za tacą. – Gotowe. – Wstała i ruszyła w stronę drzwi.
– Zabiorę je z powrotem do laboratorium.
– Poczekaj.
Zamarła i dopiero po chwili obejrzała się za siebie. Boch uśmiechał się złowieszczo.
– Nie uciekaj. Chcę, żebyś patrzyła, jak wlewamy REM-4 do zbiornika.
– Robisz to, bo wiesz, że jestem temu przeciwna?
– Może. Myślę, że grasz na zwłokę. Sprawiłaś nam wiele problemów. Sanborne nie potrafił cię ujarzmić. Powinien był zostawić to mnie.
– Wierz mi, sadystyczne zachowanie Sanborne'a zadowoli¬łoby nawet ciebie.
– Zostań tu i patrz. – Odwrócił się do mężczyzny stojącego przy kadziach. – Po jednej. Pierwsza kadź.
Mężczyzna przechylił beczkę i przelał płyn do zbiornika.
– Druga kadź – zawołał Boch
Sophie wsunęła rękę pod tacę i wyjęła z plastikowej torby pistolet.
– Trzecia kadź.
– Boch.
Spojrzał na nią•
Kiedy upadał na ziemię, wciąż miał na twarzy wyraz zdumienia.
Sophie rzuciła się do ucieczki.
Kiedy wbiegła z budynku, wciąż słyszała za sobą odgłosy chaosu.
Przed bramą stał strażnik, kiedy ją zobaczył, zaczął biec w jej stronę•
Sophie podniosła pistolet.
Strażnik upadł na ziemię.
Nóż. W jego plecach tkwił nóż.
_ Chodź! – Royd chwycił ją za ramię. – Zaraz tu będą.
_ Musiał ją niemalże zaciągnąć do bramy.
_ Zabiłam go – wyrzuciła się siebie, kiedy wdrapywali się na wzgórze. – Kiedy wlewał REM-4 do zapasowego zbiornika, zastrzeliłam go.
– Wiem. Widziałem.
Zbiegali po drugiej stronie wzgórza.
_ Zdjąłem strażnika i dostałem się do okna. DlaczegO po prostu stamtąd nie wyszłaś? Przecież zanieczyścił już wodę, wlewając do niej zawartość pierwszej kadzi.
_ Może nie wystarczająco, żeby kogoś skrzywdzić. Nie byłam pewna. Musiałam go powstrzymać.
_ Więc upewniłaś się i rozpętałaś piekło.
Usłyszeli za sobą krzyki.
Nagle ogarnęła ja panika.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zabójcze sny»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zabójcze sny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zabójcze sny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.