Iris Johansen - Zabójcze sny
Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen - Zabójcze sny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zabójcze sny
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zabójcze sny: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zabójcze sny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zabójcze sny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zabójcze sny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Bezmyślnych zombie, których będą mogli użyć w każdej chwili.
– Albo żeby ludzie pili skażoną wodę przez rok lub dwa tak, aby następne pokolenia wyssały ją z mlekiem matki.
– Dzieci.
– Niewolnicze posłuszeństwo zaczyna się w łonie matki. Co za plan!
– Ohydny.
– Ale zrobisz to. – Uśmiechnął się. – Bo tak naprawdę nie zależy ci na tych ludziach, są dla ciebie obcy. Zależy ci na własnym synu.
– Zależy mi na tych ludziach – powiedziała z trudem. – Ale zrobię to, o co mnie prosisz. Jednak, zanim skończę, musisz przywieźć tu mojego syna całego i zdrowego.
– Porozmawiamy o tym po pierwszych próbach.
– Będę musiała zbadać wodę z kadzi. Gdzie one są? W zakładzie?
– Tam jest pewnie połowa. Przerwaliśmy wyładowywanie, żeby przeprowadzić eksperymenty na załodze. Druga połowa jest wciąż na "Con§tanzy". Ale ty nie musisz jechać do zakładu, przywieziemy ci próbki do laboratorium.
Już otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale zmieniła zdanie.
Nie powinna naciskać.
– Mogą przywieźć niewłaściwe, ale spróbujemy.
– Jaka jesteś posłuszna! Może cię nawet nagrodzę i pozwolę ci wieczorem porozmawiać przez telefon z synem. Chciałabyś?
– Tak – powiedziała, zaciskając zęby – Wiesz, że tak. Przyglądał jej się z pewną ciekawością.
– Zastanowię się. – Spojrzał na mężczyznę, który szedł w ich stronę. – A oto i mój przyjaciel, Boch. Jestem pewien, że bardzo chętnie go poznasz.
– Nie.
Boch był dużym, dobrze zbudowanym mężczyzną, miał krótko ostrzyżone brązowe włosy i typową dla wojskowego wy prostowaną postawę. Był opryskliwy, zimny i, w przeciwień¬stwie do Sanborne'a, nie silił się na grzeczność.
– Maszją? Skończ tę gadkę i wracaj do pracy. Czas nas goni.
– Widzisz? – powiedział Sanborne. – Boch jest lekko zdenerwowany. Nie był zadowolony z próby na załodze "Constanzy". Wiedział, że po tych eksperymentach będę chciał zwolnić. Ale wiem, że ty potrafisz ulepszyć tę formułę.
– Powinniśmy podać jej REM-4 – burknął Boch. – Praco¬wałaby lepiej.
– Nic nie jest w stanie zmusić jej do bardziej wytężonej pracy niż as, którego ja mam. A jeśli umrze, lub jej umysł zostanie zmącony, wszystko na nic. – Gestem głowy pokazał wielki, biały dom z kolumnadą. – Chodźmy do laboratorium. Przekażę ci notatki Gorshanka, a po kilku godzinach przekona¬my się, czy zasłużyłaś na to, żeby porozmawiać z synem.
Sophie wyszła z laboratorium dopiero koło dziewiątej wie¬czorem. Oczy bolały ją od odszyfrowywania zarówno notatek, które Gorshank zrobił ręcznie, jak i tych, które zapisał w kom¬puterze. Nagle wyrósł przed nią strażnik.
– Chcę się zobaczyć z Sanborne'em.
– Nie wolno pani. Proszę wracać.
– Nie będę kontynuowała pracy, jeśli nie zobaczę się z Sanborne' em.
– Moja droga Sophie – odezwał się Sanborne, wychodząc z pokoju obok..- Musisz się nauczyć, że to ja inicjuję tu wszelkie działania. Teraz sytuacja jest inna od tej, która miała miejsce, kiedy byłaś moją pracownicą.
– Powiedziałeś, że będę mogła porozmawiać z synem.
– Jeśli się dobrze spiszesz. Czego dzisiaj dokonałaś? Co takiego odkryłaś?
– Odkryłam, że wynająłeś mężczyznę, który podobnie jak ty nie ma sumienia. Z jego notatek wynika, że przeprowadził tyle eksperymentów, ile naziści w obozach koncentracyjnych.
– Mówił, że to żmudna praca.
– Żmudna praca? On zabijał ludzi. Doprowadzał ich do szaleństwa. Beznamiętnie notował wyniki eksperymentów. To psychopata.
– Ci ludzie to tylko włóczędzy i bezdomni. Ale w końcu znalazł formułę, która jest obiecująca. – Ich oczy się spotkały. – W jaki sposób możesz to udoskonalić?
– Nie wiem.
– Nie to chciałem usłyszeć.
– Próbowałam przeanalizować próbkę wody, którą mi dostar czyliście, ale to nie wystarczy. Muszę pojechać do zakładu, żeby przeanalizować zarówno wodę, jaki kadzie. Muszę się upewnić, że żadne zanieczyszczenia nie przedostały się do wody.
Przyglądał się jej przez chwilę.
– To ma sens.
– Oczywiście, że ma. Kiedy mogę tam pojechać?
– Jutro – obiecał.
– Czy teraz mogę porozmawiać z synem?
– Nie zasłużyłaś na nagrodę. – Uśmiechnął się. – Ale może potrzebna ci odrobina motywacji. – Wyjął telefon i wybrał numer. – Franks, pozwoliłem jej porozmawiać z chłopakiem. – Podał jej telefon. – Ale nie za długo.
– Halo – powiedziała do telefonu.
– Jedna minuta. Zaraz go przyprowadzę. – Człowiek, którego Sanborne nazwał Franksem, miał silny nowojorski akcent.
– Mamo?
– Tak, kochanie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że robię wszystko, żebyś był bezpieczny.
– Czy ty jesteś bezpieczna?
– Tak, i wkrótce będziemy razem. Wszystko dobrze? Nikt nie robi ci krzywdy?
– Wszystko dobrze. Nie martw się o mnie.
– Trudno jest się nie…
Sanborne zabrał jej telefon.
– Wystarczy. – Przerwał połączenie. – To i tak za dużo. Następnym razem pozwolę ci z nim porozmawiać, jak zacz¬niesz robić postępy.
_ Rozumiem. – Odwróciła od niego wzrok. – Ten Franks ma akcent, jakby…
_ Pochodzi z Brooklynu. Bardzo charakterystyczny akcent, prawda?
_ Bardzo. – To nie był Jock. Nawet gdyby udawał inny akcent, rozpoznałaby jego głos.
_ Zanim wybrałem go do eksperymentów, działał w jakimś gangu. Teraz wracaj do laboratorium.
– Jest już po dziewiątej. Muszę kiedyś spać.
_ Będziesz mogła pójść do swojego pokoju po północy. Ale musisz wstać wcześnie rano. Boch może jest nieokrzesany, ale ma rację, że czas nas goni. Musisz postarać się o wyniki.
_ Będę je miała. Ale potrzebuję moich oryginalnych notatek o REM-4. Masz je tutaj.
_ Chcesz powiedzieć, że nie znasz formuły na pamięć?
_ Wiesz, że formuła była skomplikowana. Mogłabym ją zrekonstruować, ale to potrwa, a ty nie chcesz dać mi czasu.
_ Słusznie. – Zawahał się chwilę, potem odwrócił się i wszedł z powrotem do biblioteki. Wyszedł po kilku minutach z dyskiem. – Pod koniec dnia masz mi go oddawać. Trzymam go w sejfie. – Podał jej dysk. – Czy nie jesteś zadowolona, że taką troską otaczam twoją pracę?
_ Prędzej bym umarła, zanim oddałabym to w twoje ręce. _ Odwróciła się i ruszyła w stronę laboratorium. – Ale skoro muszę to zrobić, będziesz musiał ze mną współpracować. Nie zdołam uporać się z tym sama.
_ Oczywiście, że ci pomogę. Jesteśmy tu na wyspie jedną szczęśliwą rodziną.
Nie odpowiedziała. Weszła do laboratorium i zamknęła za sobą drzwi. Kiedy tylko znalazła się sama, wróciło do niej wspomnienie rozmowy telefonicznej.
Akcent z Brooklynu. Nie rozpoznała tego głosu. Siniaki na twarzy Michaela.
To nie mogła być prawda. Musi być jakieś wytłumaczenie.
Royd nie pozwoliłby na oddanie Michaela w ręce Franksa, tylko po to, żeby uwiarygodnić sytuację.
Wykorzystam ciebie i kogokolwiek innego, zeby dobrać się do Sanborne 'a i Bocha.
O Boże!
Ale to było na samym początku. Teraz się poznali, spali ze sobą, w pewnym sensie Royd był jej bliższy niż ktokolwiek mny.
Jednak nie zawahał się wysłać ją na San Torrano, mimo ogromnego niebezpieczeństwa.
Oddałbym za ciebie zycie.
Te ostatnie słowa zapadły jej w serce. Zaskoczył ją, ale kiedy je wypowiadał, wierzyła, że mówi szczerze.
Wierzyła też, kiedy mówił, że wykorzystałby każdego. Mu¬siała położyć temu kres. Jej dusza była rozdarta. Tak czy inaczej musi jakoś przetrwać te dni na wyspie. Będzie musiała zadowa¬lać Sanborne'a wynikami na tyle, żeby nie zaczął działać prze¬ciwkojej synowi. Musi znaleźć sposób zniszczenia Sanborne'a i Bocha. Nie może się wycofać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zabójcze sny»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zabójcze sny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zabójcze sny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.