Iris Johansen - Zabójcze sny
Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen - Zabójcze sny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zabójcze sny
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zabójcze sny: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zabójcze sny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zabójcze sny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zabójcze sny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Starała się skoncentrować na notatkach Gorshanka. Każdy jej krok teraz musi być ostrożny. Może być obserwowana i pod¬słuchiwana. Weź następną próbkę wody, wskazała sobie. Nie myśl o Roydzie.
Wykorzystałbym kogokolwiek…
Cicho.
Nie ruszaj się, powiedział sobie Royd.
Leżał w zaroślach, czekając, aż strażnik go minie. Byłoby i bezpieczniej, i szybciej, gdyby zdjął strażnika, ale nie mógł tego zrobić. Dzisiejszej nocy nikt nie zginie. Sophie musi mieć szansę przejęcia pluskwy bez podejrzeń.
Strażnik kręcił się przy siatce.
Royd wstał i podbiegł do kępy traw przed frontową bramą.
Wyjął z plastikowej torebki kepkę roślin i minutę później wsadziłją do ziemi, ugniatając dokoła. Po czym pobiegł szybko z powrotem w zarośla.
Upewnił się, że jego kombinezon był suchy, żeby nie zo¬stawiać śladów wody.
Teraz musiał popłynąć z powrotem na motorówkę i czekać na znak od Sophie.
– To jest nasz zakład. – Sanborne machnął w kierunku budynku otoczonego siatką. – Nie jest imponujący, ale spełnia swoją funkcję.
– Zabijania tysięcy ludzi? – żachneła się Sophie, wysiadając z samochodu. Rozglądała się, starając się nie dawać niczego po sobie poznać. Żółty kwiat. Boże, gdzie to było?
– Mówiłem ci, że nie taki mieliśmy zamiar. Ale jeśli dobrze wykonasz swoje zadanie, uratujesz tych wszystkich ludzi, o któ¬rych tak się martwisz. To sprawi, że poczujesz się bardzo ważna.
Jest! Maleńkie żółte kwiatki niedaleko bramy. Szybko od¬wróciła od nich wzrok.
– Zrobię, co mi kazałeś. Muszę to zrobić. – Ruszyła w stronę bramy. – Tylko Bóg jeden wie jak. Będę potrzebowała sporo szczęścia, żeby odzyskać syna. Muszę… – Urwała – Szczęście. Może mi się poszczęści.
– Co?
– Michael uwielbia żółte kwiaty. Kiedy był mały, przynosił mi bukiety mleczy. – Podeszła do kępki kwiatów. – Może to znak, że będziemy mieli szczęście. – Uklękła i zebrała kwiatki, zasłaniając swoim ciałem widok Sanborne'owi. Pluskwa. Ma¬leńki mikrofon wielkości paznokcia. W sunęła go w dłoń i strzą¬snęła do rękawa. – Przyda mi się trochę szczęścia.
– Owszem. Ale ten chwast ci nie pomoże. Tylko ja mogę ci pomóc. Jestem zaskoczony. Jak na naukowca, jesteś bardzo przesądna.
– Jestem też matką. – Wetknęła kwiatki do kieszeni koszuli.
– Zdążyłeś już pewnie zauważyć, jak zdesperowana może być matka, jeśli w grę wchodzi życie jej dziecka. Oczywiście, że dobrze to wiesz. Dlatego tu jestem. Zrobię wszystko, żeby mój syn był bezpieczny.
Sanborne uśmiechnął się.
– Zatrzymaj swój sentymentalny talizman. – Otworzył przed nią drzwi. – To żałosne, ale podoba mi się ta desperacja. Mogę się wtedy upajać władzą. Wiesz, zawsze marzyłem, żeby sobie ciebie podporządkować. Kiedy byliśmy w Amster¬damie, a ty byłaś pełna euforii i ufności w powodzenie, widziałem, że w ogóle nie liczyłaś się z moim zdaniem. Wiedziałaś, że masz rację, i traktowałaś mnie pogardliwie. To było irytujące.
– To dlatego postanowiłeś zgładzić moją rodzinę?
– Częściowo. Musiałem cię trochę przy temperować.
Poczuła przypływ gniewu i bólu.
– Moi rodzice byli niewinni. Nie zasłużyli na śmierć.
– Co się stało, to się nie odstanie. Zapomnij o tym. Powinnaś skoncentrować się na robocie.
Zapomnij? To niewiarygodne, on wierzył, że mogłaby zapom¬nieć!
Widziała, że dla Sanborne'a nie było problemu.
– Nie cofniemy czasu – powiedziała, odwróciwszy od niego wzrok. – Zapewniam cię, że mam zamiar skoncentrować się na badaniach.
– Dobrze. – Weszli do zakładu – Kadzie są w głębi. – Wska¬zał miejsce za wielkimi maszynami. – Muszę iść. Powiadom strażnika, kiedy będziesz gotowa wrócić. – Spojrzał jeszcze na nią, wychodząc. – To wszystko jest bardzo dobrze strzeżone. Pewnie zauważyłaś. Nikt nie może się zbliżyć lub wyjść stąd bez mojego pozwolenia. Lepiej niczego nie ryzykuj. Jesteś za młoda, żeby umrzeć.
Odprowadziła go wzrokiem. Arogancki łajdak. Royd nie tylko zbliżył się, ale zdołał zostawić pluskwę. Ta myśl sprawiła jej satysfakcję. Po raz pierwszy od przybycia na wyspę miała nadzieję na powodzenie akcji i była bardzo zdeterminowana. Roydowi udało się przechytrzyć ochronę Sanborne'a. Skontak¬tował się z nią.
To może się udać!
– Ma przy sobie pluskwę – powiedział, patrząc na monitor, Kelly do Royda, który właśnie wszedł do kabiny. – Przejęła go jakieś dziesięć minut temu. Tuż przed nosem Sanborne' a – dodał z uśmiechem. – Sprytna dziewczyna.
– Jest w zakładzie?
_ Właśnie sprawdza kadzie. Sanborne'a z nią nie ma. Jeszcze nie próbowała się skontaktować.
_ Pewnie ją obserwują. Jak zauważyłeś, to bystra dziew¬czyna. – Opadł na fotel obok biurka. – Skontaktuje się, kiedy uzna, że jest wystarczająco bezpiecznie.
– Miałeś wiadomości od MacDuffa?
– Jadą tu. Powinni tu być w ciągu kilku godzin.
– Royd.
Skoczył na równe nogi, kiedy usłyszał głos Sophie.
_ Czuję się, jakbym mówiła do siebie. Mam nadzieję, że ktoś mnie słyszy. Sprawdziłam to miejsce. Nie ma kamer i nie sądzę, żeby był tu podsłuch. Gorshank pracował w laboratorium w do¬mu. Nie musieli szpiegować go tutaj. Będę się streszczała, na wypadek gdyby któryś ze strażników przyszedł tu. Dysk z moi¬mi formułami trzymany jest w domu, w sejfie w bibliotece. Postaram się znaleźć sposób, żeby go zniszczyć. Mam nadzieję, że udało wam się rozmieścić ładunki wybuchowe. Jeśli nie, możecie spróbować dostać się do kadzi na "Constanzy". Połowa z nich jest wciąż na statku. Postaram się wpłynąć na Sanborne ' a, żeby przetransportował resztę kadzi tutaj. Potrzebna mi jest broń. Jeśli wam się uda, włóżcie ją do jednej z kadzi. – Na chwilę zamilkła. – Może nie będziemy mogli czekać aż dwa dni. Boch naciska, żeby opróżnić kadzie i pozbyć się dowodów. To Sanborne się waha. Mają po prostu inne spojrzenie na interesy, ale jeśli Boch będzie nalegał, Sanborne zgodzi się, nawet jeśli w grę wchodzą ofiary śmiertelne.
– Ma rację – mruknął Royd.
Przez chwilę Sophie się nie odzywała.
_ Wczoraj rozmawiałam z Michaelem – wymawiała powoli słowa. – Odebrał mężczyzna, ale to nie był Jock. Rozpoznała¬bym jego głos, nawet gdyby udawał brookliński akcent. To mnie… przeraziło. To tyle. Skontaktuję się, jak będzie się coś działo.
Royd zaklął pod nosem.
– Czy ona zniszczy te materiały? – zapytał Kelly. – My¬ślałem, że miała je tylko zlokalizować.
– Taki był mój plan, ale naj widoczniej ona od początku miała inny. Powinienem był wiedzieć, że jeśli je znajdzie, będzie czuła się zobowiązana zniszczyć je sama.
– Nie ufa ci…
– Nie, nie ufa mi – przyznał. Wstał i ruszył w stronę drzwi. – Ani trochę.
Kiedy Sophie wróciła tego wieczoru, Boch i San borne stali na werandzie. Najwyraźniej doszło między nimi do starcia, cho¬ciaż Sanborne starał się nie dać tego po sobie poznać.
– Dobry wieczór, Sophie – uśmiechnął się Sanborne – mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści. Mój przyjaciel tutaj wyraża się sceptycznie o tym, czy jesteś w stanie nam pomóc. – Muszę jeszcze trochę popracować. Potrzebne mi są kadzie z "Constanzy". Je też muszę zbadać.
– Dlaczego? – zapytał chłodno Boch.
– W zakładzie znalazłam ślady obcego elementu. Chcę się upewnić, czy Gorhsank nie dodał czegoś do tych konkretnych kadzi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zabójcze sny»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zabójcze sny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zabójcze sny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.