– Taak, tajemnice hiszpańskiego dworu – mruknął prystaw, otwierając kopertę. – Stój spokojnie, Aleksandrowa. Czekaj.
Szybko przebiegł list wzrokiem, poruszył się gwałtownie, rozpiął haftkę ciasnego kołnierza, oblizał wargi i zaczął czytać od początku. Tym razem powoli, bez pośpiechu, jakby szukając jakiejś informacji między wierszami.
Trwało to tak długo, że Sieńka zaczął się już niecierpliwić. Dobrze, że przynajmniej na ścianach wisiały zdjęcia i wycinki z gazet w oszklonych ramkach.
Najbardziej interesująca była fotografia, na której, zuchowato ująwszy się pod boki, stał Sołncew, młodszy niż teraz, a obok, w zbitej z prostych desek trumnie, leżał jakiś wąsacz z czarną dziurką na środku czoła. Podpis u dołu głosił: „Młody funkcjonariusz z przedmieścia kładzie kres przestępczej karierze apasza z Luberc”.
A poniżej widniał artykuł, bez zdjęcia, za to z tytułem złożonym wielkimi czcionkami: „Szajka fałszerzy pieniędzy aresztowana. Brawo, policja!”
Dalej fotografia bez podpisu: Sołncewowi ściska rękę sam książę gubernator, jego wysokość Symeon Aleksandrowicz – chudy, olbrzymiego wzrostu, z uniesionym podbródkiem. Naczelnik, przeciwnie, pochylił na zdjęciu głowę i ugiął kolana, ale facjatę, to znaczy twarz, ma uśmiechniętą i widać, że jest bardzo z siebie zadowolony.
I znów artykuł, chyba z niedawnych czasów, bo papier nie zdążył jeszcze zżółknąć: Najmłodszy prystaw w Moskwie. Wycinek z „Wiadomości Moskiewskiej Policji Miejskiej”. Sieńka przeczytał początek: Błyskotliwie przeprowadzona operacja aresztowania złodziejsko-bandyckiej szajki z Chamownik, którą wydał jeden z członków tej grupy przestępczej, kolejny raz dowiodła talentu podpułkownika Sołncewa i zapewniła mu nie tylko wysoki awans, lecz i nominację na stanowisko prystawa w jednym z najbardziej prestiżowych, a zarazem najniebezpieczniejszych moskiewskich cyrkułów, na Chitrowce…
W tym miejscu musiał przerwać, gdyż prystaw powiedział:
– Teek. In-te-re-su-ją-ca przesyłka.
Patrzył przy tym już nie na list, lecz na Sieńkę, i to niewróżącym nic dobrego wzrokiem, jakby chciał go przewiercić na wylot, rozłożyć na części pierwsze i zobaczyć, co ma w środku.
– Czyjaś ty, Aleksandrowa? Kto jest twoim opiekunem?
– A niczyja, luzem chodzę – po krótkim wahaniu odparł Skorik. Gdyby wymienił któregoś z sutenerów, choćby Galaretę, pułkownik mógłby przecież kazać to sprawdzić. Czy pracuje dla ciebie, Galareta, taka mamzelka? Głupio by wyszło.
– Niczyja byłaś do tej pory. – Pułkownik przywołał na twarz nieprzyjemny uśmieszek. – Ale to się skończyło. Od dziś będziesz pracować dla mnie. Dziewczyna z ciebie sprytna, bystra. I całkiem niebrzydka, cycata. Głos masz, co prawda, okropny, ale w końcu nie będziesz śpiewać w operze.
I roześmiał się. A to drań, fursetkę chce ze mnie zrobić, rozzłościł się Sieńka. Fursetki to mamzelki, które donoszą psom na swoich. Za coś takiego, jeśli bandyci się o tym dowiedzą, czeka dziewczynę straszna zemsta – wypuszczą jej wszystkie flaki na wierzch. Jeśli zostaje gdzieś znaleziona prostytutka z rozprutym brzuchem, wszyscy wiedzą, za co ją spotkał taki los. A kto to zrobił? Szukaj wiatru w polu. A jednak niemało jest mamzelek, które kablują. Wiadomo, że nie z własnej woli. Jak cię przyciśnie taki podły pies, spróbuj się wykręcić!
No cóż, Sieńka nie miał wyboru, jednakże jako szanująca się mamzelka dla zachowania pozorów musiał się trochę podrożyć.
– Ja jestem uczciwa dziewczyna – oświadczył dumnie. – Nie należę do tych szmat, które donoszą psom na swoich. Niech pan sobie poszuka innych do kablowania.
– Coo?! – wrzasnął nagle prystaw tak strasznym głosem, że Skorik zamarł z przerażenia. – Kogo nazywasz psami, ścierwo?! No, Aleksandrowa, ukarzę cię za to grzywną. Termin zapłaty – trzy dni. A potem, wiesz, co będzie?
Sieńka pokręcił głową z nieudawanym strachem. Sołncew zaś od krzyku przeszedł do obłudnej uprzejmości.
– Wobec tego zaraz ci wyjaśnię. Jeśli w ciągu trzech dni nie zapłacisz grzywny za obrazę funkcjonariuszy, zamknę cię na noc w trzeciej celi. Wiesz, kto tam siedzi? Przestępcy chorzy na suchoty i syfilis. Według nowego, humanitarnego rozporządzenia, należy trzymać ich w osobnej celi, nie razem z innymi aresztantami. Zabawią się tam z tobą przez noc, a potem zobaczymy, co cię szybciej zeżre – kiła czy gruźlica.
Cóż, najwyższy czas zrezygnować z dziewczęcej dumy.
– A skąd niby – płaczliwym głosem zapiszczał Sieńka – ma wziąć na to pieniądze taka biedna dziewczyna jak ja?
Pułkownik parsknął cichym śmiechem.
– Więc biedna czy uczciwa?
Skorik przesunął po twarzy rękawem, udając, że ociera łzy, i żałośnie pociągnął nosem. Że niby niech pan ze mną robi, co chce, pańska wola.
– Otóż właśnie. – Sołncew od pogróżek przeszedł do konkretów. – Spałaś z mężczyzną, który dał ci ten list?
– No – niepewnie bąknął Sieńka, nie wiedząc, jaka odpowiedź będzie lepsza.
Pies pokiwał głową.
– Proszę, proszę, jak nasz wytworny paniczyk spuścił z tonu. Dawniej za nic by nie poszedł z prostytutką. Widać coś w tobie zobaczył. – Wyszedł zza biurka i ujął Sieńkę dwoma palcami za podbródek. – No cóż, diabliki w oczach, fakt. Hmm… Gdzie rzecz miała miejsce? Jak do tego doszło?
– U mnie na stancji – skłamał Sieńka. – Ten pan ma ognisty temperament. Strasznie się rozpala.
– Tak, to znaczy erotoman. No więc, Aleksandrowa, umówimy się tak. Grzywnę odpracujesz. Zrobisz to w następujący sposób: powiesz temu człowiekowi, że zakochałaś się w nim do szaleństwa czy coś w tym rodzaju, to już twoja sprawa, co tam wymyślisz, grunt, żebyś się trzymała blisko niego. Skoro coś w tobie widzi, na pewno cię nie przegoni. To prawdziwy dżentelmen.
– A gdzie ja go znajdę? – zafrasował się Sieńka.
– Tego dowiesz się ode mnie jutro. – Prystaw uśmiechnął się tajemniczo. – Dawaj swoją żółtą kartę. Na razie zostanie u mnie. Dla pewności.
Oj, niedobrze. Skorik zamrugał oczami, niepewny, co powiedzieć.
– Co, nie masz? – Sołncew wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. – Uprawiasz nierząd bez zezwolenia? Dobre sobie! A jeszcze się drożyłaś, że nie będziesz donosić! Ej! – krzyknął w stronę drzwi: – Ogryzkow!
Wszedł stójkowy, wyprężył się na baczność i przepisowo wybałuszył na zwierzchnika oczy.
– Odprowadzisz ją do domu, pokaże ci gdzie. Zatrzymasz dowód tożsamości i przywieziesz go do mnie. Tak że pamiętaj, Aleksandrowa, uciec ci się nie uda.
Poklepał Sieńkę po policzku.
– Jak się dobrze przyjrzeć, to może rzeczywiście coś w tobie jest. Fandorin zna się na rzeczy. To facet nie w ciemię bity. – Opuścił rękę i szczypnął Sieńkę parę razy w tyłek. – W kłębach trochę jesteś za chuda, ale szczupłymi też nie gardzę. Trzeba będzie cię wypróbować, Aleksandrowa. Jeżeli, oczywiście, zdołasz się wykupić od suchotników.
I zarżał niczym ogier, bezwstydnik.
Jak Śmierć mogła kochać się z tym podłym, obleśnym draniem? Już chyba lepiej się powiesić.
Sieńce w ogóle zrobiło się żal nieszczęsnych kobiet. Jak tu żyć na świecie, w którym wszyscy mężczyźni to łajdacy i obleśne świntuchy?
I co znaczy słowo „fandorin”?
Jak Sieńka zdawał egzamin
Z psem o wybałuszonych gałach Sieńka poradził sobie bez trudu. Powiedział mu, że mieszka na Wszawej Górce, a kiedy doszli zaułkami nad Jauzę, zebrał spódnicę w garść i dał nura do bramy. Policjant, zaczął dmuchać w swój gwizdek i kląć, ale pożytku z tego nijak nie było. Po mamzelce ostygł wszelki ślad. Dostanie teraz Ogryzkow od szefa za swoje jak amen w pacierzu.
Читать дальше