Fandorin schował maleńki rewolwer do kieszeni, a duży położył na stole.
- Chodźmy. Doktorze, proszę złożyć raport oficerowi dyżurnemu, niech postawi przy drzwiach wartę. A potem zapraszam do nas. Teraz tylko my możemy poprowadzić śledztwo.
- Jaki fatalny rejs! - jęczał Truffo, drepcząc korytarzem. -Nieszczęsny „Lewiatan”!
W „Windsorze” usiedli, jak następuje: madamme Clebere przy stole twarzą do drzwi, a pozostali jakby się zmówili - naprzeciwko. Tylko Fandorin zajął miejsce obok morderczyni.
- Nie patrzcie tak, państwo, na mnie - jęknęła madamme Clebere. - Zabiłam go, ale to nie moja wina. Wszystko wam opowiem i sami zobaczycie... Tylko proszę, dajcie mi wody.
Litościwy Japończyk nalał jej lemoniady; stała na stole jeszcze od śniadania.
- Więc co się stało? - zapytała Clarissa.
- Translate everything she says. - Mrs Truffo surowo poinstruowała męża, który akurat wrócił. - Everything - word for word [13] [13]Translate everything she says. Everything - word for word (ang.) - Tłumacz wszystko, co ona mówi… Słowo w słowo.
.
Lekarz skinął głową i wytarł chustką spoconą łysinę.
- Niech się pani nie boi. Proszę tylko mówić prawdę - pod trzymał Renatę na duchu sir Reginald. - Ten pan nie jest dżentelmenem, nie umie obchodzić się z damami, ale ja gwarantuję pani należny szacunek.
Słowom tym towarzyszyło spojrzenie w stronę Fandorina, pełne takiej nienawiści, że Clarissa aż zamarła. Co mogło zajść od wczoraj między Erastem a Milford-Stokesem? Skąd taka wrogość?
- Dziękuje, kochany Reginaldzie - chlipnęła Renata.
Długo piła lemoniadę, pociągając nosem i pojękując. Potem obrzuciła siedzących po drugiej stronie stołu błagalnym spojrzeniem i zaczęła mówić.
- Gauche nie jest żadnym obrońcą prawa! To wariat i przestępca! Wszyscy tutaj stracili rozum przez tę okropną chustę! Nawet komisarz policji!
- Powiedziała mu pani, że chce się do czegoś przyznać - warknęła Clarissa. - Do czego?
- Tak, ukryłam pewien fakt... Bardzo istotny fakt. Na pewno opowiedziałabym wszystkim, ale najpierw chciałam zdemaskować komisarza.
- Zdemaskować? - zapytał współczująco sir Reginald.
Madamme Clebere przestała płakać i uroczyście oświadczyła:
- Regnier nie popełnił samobójstwa. Zamordował go komisarz Gauche! - I widząc, jak wstrząsające wrażenie wywarła na słuchaczach, szybko dodała: - To przecież oczywiste! Spróbujcie z rozbiegu rozbić sobie głowę w pokoiku o powierzchni sześciu metrów kwadratowych! Niemożliwe. Gdyby Charles postanowił się zabić, zdjąłby fular, przywiązał go do kratki wentylacyjnej i zeskoczył z krzesła. Nie, to Gauche go zabił! Uderzył czymś ciężkim, a potem zainscenizował samobójstwo, tłukąc jego głową o ścianę.
- Ale po co komisarz miałby zabijać pana Regnier? - Clarissa skrzywiła się sceptycznie. Madamme Clebere opowiadała ewidentne bzdury.
- Przecież mówię, że zupełnie mu odbiło z chciwości! Wszystko przez chustę! Albo wściekł się na pana Regnier za to, że ten spalił przeklęty kawałek jedwabiu, albo mu nie uwierzył, nie wiem. W każdym razie Gauche go zabił, to jasne. I kiedy powiedziałam to komisarzowi prosto w oczy, ani myślał się wypierać. Wyciągnął pistolet, zaczął nim wymachiwać i groził mi... Mówił, że jeśli nie będę trzymała języka za zębami, dołączę do oficera...
Renata znowu pociągnęła nosem i - niewiarygodne! - baronet podał jej swoją chusteczkę. Co za cudowna przemiana, przecież zawsze unikał Renaty!
- ...a potem odłożył pistolet na stół i zaczął mnie szarpać za ramiona. Tak się bałam, tak się okropnie bałam! Sama nie pamiętam, jak to się stało, że złapałam pistolet. To było okropne! Uciekałam przed nim wokół stołu, a on mnie gonił. Odwraca łam się i naciskałam na spust - nie pamiętam, ile razy. W koń cu upadł... A potem wszedł pan Fandorin.
I Renata rozpłakała się na całego. Milford-Stokes delikatnie gładził ją po ramieniu, jakby dotykał grzechotnika.
W ciszy rozległy się głuche klaśnięcia. Zaskoczona Clarissa podskoczyła.
- Brawo! - Fandorin uśmiechał się ironicznie i klaskał. - Brawo, m-madamme Clebere. Jest pani wielką aktorką.
- Jak pan śmie! - Sir Reginald zachłysnął się z oburzenia, ale Erast uciszył go gestem.
- Niech pan siada i słucha. Opowiem, jak to wszystko odbyło się naprawdę. - Fandorin był zupełnie spokojny i najwyraźniej bardzo pewny siebie. - Madamme Clebere jest nie tylko wybitną aktorką, ale osobą w ogóle niezwykłą i utalentowaną. We wszystkim. Z gestem, z fantazją. Niestety, główny jej talent należy odnieść do sfery kryminalnej. Była pani, madamme, współuczestniczką całej serii morderstw. A dokładniej ujmując, nie współuczestniczką, lecz zleceniodawcą, główną osobą dramatu. To Regnier okazał się pani wspólnikiem.
- Proszę - poskarżyła się Renata sir Reginaldowi. - Ten też zwariował. A taki był cichy i spokojny.
- Najstraszniejsza jest n-nieludzka szybkość pani reakcji - ciągnął niewzruszony Erast. - Nigdy się pani nie broni, zawsze atakuje p-pierwsza, madamme Saintfontaine. Chyba pozwoli pani, że użyję jej prawdziwego nazwiska?
- Saintfontaine?! T a Maria Saintfontaine?! - wykrzyknął doktor Truffo.
Clarissa zorientowała się, że siedzi z otwartymi ustami, a Milford-Stokes pospiesznie cofnął rękę z ramienia Renaty. Sama natomiast Renata patrzyła na Fandorina ze współczuciem.
- Tak, przed państwem międzynarodowa skandalistka Maria Saintfontaine, legendarna, genialna i bezlitosna. Jej styl cechują rozmach, pomysłowość i b-brawura. A także brak dowodów i świadków. Oraz - „last but not kast” - pogarda dla ludzkiego życia. Wyznania Charles’a Regnier, do których jeszcze wrócimy, zawierają tylko część prawdy. Nie wiem, madamme, w jakich okolicznościach poznała pani tego człowieka, ale dwóch rzeczy jestem pewien. Regnier szczerze panią kochał i do ostatniej minuty życia starał się odwrócić od pani podejrzenia – to raz. I dwa: właśnie pani namówiła syna Szmaragdowego Radży, żeby zajął się poszukiwaniem skarbu; inaczej nie czekałby t-tyle lat. Poznała pani lorda Littleby, zdobyła niezbędne informacje i opracowała p-plan. Początkowo liczyła pani zapewne, że chustę uda się zdobyć podstępem - przecież lord nie miał pojęcia, jakie znaczenie ma ten kawałek tkaniny. Szybko jednak okazało się, że nic z tego - Littleby uwielbiał swoją kolekcję i za nic nie zgodziłby się rozstać choćby z najdrobniejszą jej częścią. Kradzież również nie wchodziła w rachubę, gablot dzień i noc pilnowali uzbrojeni strażnicy. Wówczas p-postanowiła pani działać zdecydowanie - bez ryzyka i śladów, których tak pani nie lubi. Proszę powiedzieć: czy wiedziała pani, że lord tego fatalnego wieczoru przełożył wyjazd i został w domu? Jestem pewien, że tak. Musiała pani zmusić oficera Regnier do przelania k-krwi. Przecież służbę zabiła pani, nie on.
- Niemożliwe! - Doktor Truffo podniósł rękę. - Żeby kobieta bez wykształcenia medycznego i długiej praktyki zrobiła w trzy minuty dziewięć zastrzyków? Wykluczone.
- Po pierwsze, można było zawczasu przygotować dziewięć napełnionych strzykawek. A po drugie... - Erast teatralnym gestem wziął z patery jabłko i odkroił kawałeczek. - To pan Regnier nie miał doświadczenia w robieniu zastrzyków; Maria Saintfontaine owszem, miała. Proszę nie zapominać, że wychowała się w klasztorze sióstr szarytek. Zakon ten, jak wiadomo, stawia sobie za zadanie leczyć ubogich i siostry od dzieciństwa przygotowuje się do posługi w szpitalach, leprozoriach i przytułkach. Wszystkie szarytki są wysoko kwalifikowanymi pielęgniarkami, a Maria w młodości była przecież prymuską.
Читать дальше