Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszyscy jesteśmy podejrzani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszyscy jesteśmy podejrzani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy jesteśmy podejrzani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszyscy jesteśmy podejrzani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wbrew naszym lekkomyślnym wypowiedziom zebranie zakończyło się twardym akcentem. Witek wydał kategoryczny zakaz wychodzenia z pracowni na miasto niezależnie od potrzeb, picia kawy w gronie większym niż jedna osoba i nawet zakaz wychodzenia z pokoju. Jak sobie w takiej sytuacji wyobrażał koordynacje międzybranżowe. Bóg raczy wiedzieć!

— Rzeczywiście — powiedział melancholijnie Kazio, kiwając głową. — Lataliśmy po korytarzach i proszę, co z tego wynikło. Jeszcze byśmy trochę polatali i już nikt by z życiem nie uszedł...

Co dziwniejsze, odebrał nam wszystkim główne projektanctwo i zostawił je sobie. On sam miał być głównym projektantem wszystkich obiektów. To już zakrawało na obłęd, bo główny projektant to jest ofiara do wszystkiego. W naszej pracowni, poza tym, że nieszczęśnik musiał zrobić projekt architektoniczny, należało jeszcze do jego obowiązków milion innych rzeczy. Sprawdzenie wycen branż, przygotowanie umowy, kontakty z inwestorem, koordynacje wszystkich specjalności, architektury, konstrukcji, sanitarnych, elektrycznych, drogowych, zieleni, technologii, i jak się dało, to jeszcze czegoś więcej, użeranie się z wyświetlarnią i wreszcie osobista odpowiedzialność finansowa za całość projektu. Istny koszmar!

Alicja, zamiatając kiedyś podłogę w czasie choroby pani Glebowej, oświadczyła, że nie dziwi jej ten jeden więcej obowiązek głównego projektanta. Ja sama, chcąc za wszelką cenę dotrzymać terminu, wepchnęłam w wyświetlarnię tysiąc pięćset swoich prywatnych złotych w charakterze łapówki i naraziłam się wszystkim czynnikom zatwierdzającym, domagając się od nich wydania opinii w ciągu dwóch godzin, zamiast dwóch tygodni. Kazio osobiście uczestniczył w wierceniach geologicznych, chcąc zaspokoić Kacpra, który oświadczył, że bez badań gruntowych do roboty nie usiądzie...

Główne projektanctwo Witka na wszystkich obiektach było w ogóle nie do pomyślenia. Musiałby istnieć co najmniej w sześciu osobach równocześnie. Wszyscy byliśmy tak zdumieni, że nikt nic nie powiedział.

Opinie zaczęły się rozprzestrzeniać dopiero po zakończeniu zebrania. W zmniejszonym nieco gronie doszliśmy do dwóch wniosków: po pierwsze, że Witek zwariował, a po drugie, że z całą pewnością nie popełnił morderstwa. Pierwsze było dla wszystkich jasne i zrozumiałe, a drugie wytłumaczył Stefan.

— Te zlecenia, które miały przyjść, rzeczywiście mogły nas uratować — powiedział. — Tylko że one nie przyjdą.

— Skąd wiesz? Dlaczego?

— Dlatego, że jakiś idiota udusił Tadeusza. Miałem już cynk z tego ich Zjednoczenia. Milicja u nich była i oglądała nasze faktury za warsztaty, właśnie te, które są zaniżone. Pietra takiego dostali, że niech ręka boska broni! Zlecenie już było przygotowane i wycofali, nie chcą mieć z nami nic do czynienia.

— No dobrze, a na osiedla mieszkaniowe? To była największa forsa!

— Na osiedla mieszkaniowe też nie przyjdzie, bo i do DBOR-u się dobrali. Żebyśmy byli z DBOR-em skończyli w zeszłym roku, toby teraz może przeszło, ale Witek zostawił ostatnie faktury na ten rok i te gliny już wyniuchały. W najgorszej chwili ta zbrodnia nam wypadła!...

— Właśnie, żeby chociaż z miesiąc później! Po podpisaniu umów...

— Toteż dlatego ja twierdzę, że to nie Witek. Chyba że sam się chciał zgubić.

— Albo może ktoś to zrobił specjalnie, żeby go wykończyć? Przyznajcie się, kto z was mu najgorzej życzy?

— Ja — oświadczyła Alicja spokojnie. — Ale ja mam podobno alibi.

— Jak by nie było, to jest koniec. Przepadło. Gdyby nawet dzisiaj znaleźli tego dusiciela, to już też nic nie pomoże. Możemy sobie wyprawić stypę.

Stypę to nawet trzeba wyprawić, po pogrzebie...

Rezultat przeszukiwania urządzeń sanitarnych milicja starannie przed nami ukryła. Stałam w przedpokoju, usiłując sobie przypomnieć to coś, co mnie tak męczyło w związku z wypowiedzią Witka na temat klucza, i przyglądałam się wychodzącym współpracownikom. Alicja w swoim pokoju tuż przy drzwiach grzebała na małym stoliku, oglądając na nim puste pudełka po cukrze i soli, puste torebki i papierki.

— Nie masz przypadkiem czegoś do zjedzenia? — spytała smętnie. — Obawiam się, że umrę z głodu, zanim dojadę do domu.

— Chce pani kawałek placka? — spytała Jadwiga już spakowana, zamykając na klucz swoje szuflady.

— Placka? — powiedziała z powątpiewaniem Alicja, krzywiąc się nieco. — Wolałabym kawałek śledzia, ale niech będzie placek. To z tej pani świętej mąki?

— No pewnie. Zostało mi jeszcze z pół tony, więc tak piekę i piekę...

— Z jakiej świętej mąki? — zaciekawiła się Monika, która, wychodząc, zatrzymała się przy nas.

— A co, nic nie wiesz? Pani Jadwiga ma w domu kilka wagonów kukurydzianej mąki, otrzymanej w prezencie od społeczeństwa. Nie słyszałaś o tej historii?

— Nie, pani Moniki jeszcze wtedy nie było — powiedziała Jadwiga. — Mówię pani, co ja się z tym wtedy miałam, to niech ręka boska broni!...

W tym momencie jak grom z jasnego nieba spadło nagle na mnie przypomnienie tego, o co mi chodziło. Oczywiście, Jadwiga! To było właśnie w związku z kukurydzianą mąką!

Mniej więcej rok temu dziecko Jadwigi zachorowało na żołądek i lekarze kategorycznie zażądali karmienia go wyłącznie produktami pochodzenia kukurydzianego. Kaszka z kukurydzy, mąka z kukurydzy i absolutnie nic innego. Jadwiga wpadła w szał, bo dziecko było rzeczywiście poważnie chore, a owa mąka okazała się czymś nieosiągalnym. W przypływie rozpaczy dała ogłoszenie do którejś gazety, że dla chorego dziecka potrzebne są tego rodzaju artykuły spożywcze, i rozpętała tym istne piekło. Za zgodą Witka, który sam nie wiedział, na co się naraża, podała nasz bezpośredni numer biurowy, bo sama nie miała w domu telefonu. Ogłoszenie znalazło natychmiastowy oddźwięk w społeczeństwie. Już następnego dnia od rana zaczęły się telefony. Najpierw dzwoniło całe miasto, proponując jej mąkę w kilogramach, następnie apel dotarł do dalszych rejonów kraju i mąka poszła w tony. Jakaś wytwórnia zaoferowała jej trzy wagony, prywatne osoby i instytucje zgłaszały się bez przerwy, dzwonili nawet ze Szwajcarii i z Anglii. Do redakcji owej gazety przychodziły paczki, których dwóch silnych chłopów nie mogło udźwignąć. Zasypana górami mąki i kaszy kukurydzianej, nieszczęsna, przerażona Jadwiga zaczęła wreszcie kategorycznie odmawiać przyjmowania dalszych darów, zrobiwszy już sobie zapas na najbliższe kilkaset lat.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że przy bezpośrednim telefonie siedziała Matylda. Przez pierwsze kilka godzin przyjmowała zgłoszenia z dużą życzliwością, potem zaczęła być nieco sztywna, potem nieuprzejma, aż trzeciego dnia dostała rozstroju nerwowego. Znienawidziła z całej duszy wszelką mąkę i kaszę na świecie, a na Jadwigę patrzeć nie mogła. Z histerycznym krzykiem odmawiała podnoszenia słuchawki, powodując tym komplikacje natury służbowej.

Przy którymś kolejnym telefonie, wykorzystując nieobecność Witka, wyrzuciła rozmawiającą Jadwigę do gabinetu, który dysponował tym samym aparatem, przełączanym za pomocą czerwonego guzika. Zdenerwowana skomplikowaną sytuacją Jadwiga bawiła się w trakcie rozmowy swoimi własnymi kluczami od mieszkania, które następnie w roztargnieniu zostawiła w gabinecie.

Dowiedziałam się o tym następnego dnia, kiedy Jadwiga zwierzyła mi się ze swoich okropnych przeżyć. Brak kluczy zauważyła dopiero po przyjeździe do domu, który okazał się dla niej niedostępny. Dziecko znajdowało się w tygodniowym żłobku, w infirmerii, na specjalnych prawach, i w domu nie było nikogo. Wróciła więc do pracowni, stwierdziwszy uprzednio telefonicznie, czy wewnątrz jest ktoś, kto jej otworzy. Był Ryszard. Uszczęśliwiona Jadwiga przybyła do biura, gdzie czekało ją fatalne rozczarowanie. Mianowicie drzwi do gabinetu były zamknięte, i to zarówno te od strony przedpokoju, jak i te od sali konferencyjnej. Fakt ten głęboko utkwił w jej pamięci, bo nie chodziło jej już o to, że nie miała gdzie nocować, tylko o to, że wieczorem była umówiona z kimś bardzo ważnym i nie mogła się przebrać. W rezultacie pojechała na spotkanie w roboczych szmatach, a nocowała u swojej gospodyni na strychu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x