– Co się stało?
– Patrol, który miał przywieźć na przesłuchanie Erika Mattsona, pojechał najpierw do domu aukcyjnego Bukowskis, ale Erik nie przyszedł dziś do pracy. Jego szef nie wyglądał na zdziwionego, powiedział, że Mattsonowi zdarzało się to od czasu do czasu. Najwidoczniej ma problemy z alkoholem. Albo raczej miał.
– Jak to miał?
– Zadzwonili przed chwilą do mnie z ulicy Karlavägen, przy której mieszka Mattson. Nikt nie otwierał, gdy dzwonili, więc w końcu wyważyli drzwi. Znaleźli Erika Mattsona w łóżku, martwego.
Knutas nie wierzył własnym uszom.
– Zamordowany?
– Na razie nie wiemy. Lekarz sądowy jest w drodze do mieszkania, żeby ustalić przyczynę śmierci. Ale nie koniec na tym. Wiesz, co wisiało nad łóżkiem?
– Nie.
– Obraz, który skradziono z Waldemarsudde – Umierający dandys.
Dom stał w idyllicznym otoczeniu na skrzyżowaniu dwóch mniejszych uliczek osiedlowych, niedaleko szkoły w centrum Romy.
Było wpół do dziesiątej rano. Świadomie poczekał, aż będzie po największym porannym zamieszaniu, ludzie dotrą do pracy, dzieci do przedszkola i szkoły, psy zostaną wyprowadzone na spacer, poranne gazety zabrane z wycieraczek.
Teraz w okolicy zapanował spokój, na ulicy zrobiło się cicho.
Z miejsca, w którym się znajdował, widział chodzącą między pokojami na parterze domu kobietę, która musiała być Emmą Winarve. Dyskretnie wyjął lornetkę. Był ukryty w zaroślach, tak by nie było go widać od strony leżących rzędem przed nim zadbanych willi.
Była ładna, miała na sobie długą różową podomkę, która wyglądała na miękką. Włosy były koloru piasku, oczy ciemne z silnie zaznaczonymi brwiami. Kości policzkowe wysokie, do tego czyste, klasyczne rysy twarzy. Nie najmłodsza, pewnie, ale nadal ładna. Wysoka i postawna – zastanawiał się, czy była bardzo silna.
Widział, jak się pochyliła i podniosła dziecko. Nagle pojawiła się na piętrze, mignęła mu tylko jej postać przechodząca między pokojami. Szklanym okiem lornetki obserwował jej ruchy, teraz pochyliła się, najprawdopodobniej po to, żeby położyć niemowlę do łóżeczka. Stała tam przez chwilę i coś robiła. Potem podomka opadła i mignęły na chwilę jej nagie plecy, zanim zniknęła mu z pola widzenia. Musiała pójść pod prysznic. Okazja była idealna. Szybko przeszedł ulicę, otworzył furtkę i odważnie wszedł na działkę, jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie. Z daleka zobaczył, że drzwi wejściowe były niezamknięte. Fantastycznie, pomyślał. Takie rzeczy są możliwe tylko na głębokiej wsi.
Zanim otworzył drzwi, rozejrzał się na wszystkie strony. Jak okiem sięgnąć, nigdzie żywej duszy. Szybko i cicho wślizgnął się do domu i znalazł się w zabałaganionym korytarzu pełnym ubrań, butów i rękawiczek, które leżały jedne na drugich. Pachniało kawą i tostami. Gdzieś w jego wnętrzu obudziło się uczucie, które zdezorientowało go na kilka sekund. Wysilił się, żeby odzyskać kontrolę nad sobą. Koncentracja, myślał. Najważniejsza jest koncentracja. Zajrzał do kuchni. Radio było włączone i płynęła z niego cicha muzyka, naczynia po śniadaniu stały w dalszym ciągu na stole, wśród okruchów chleba. Przeszedł do salonu, gdzie zobaczył dwie kanapy ustawione naprzeciwko siebie, kominek, telewizor, koce, książki i gazety. Kosz z owocami i para świeczników z ceramiki z nadpalonymi świeczkami. Uczucie znów powróciło, zdusił je w sobie. Gdy wchodził po schodach, usłyszał szum prysznica dochodzący z łazienki. Kobieta śpiewała. Przekradł się do lekko uchylonych drzwi. Łazienka była duża, dwie umywalki obok siebie, naprzeciw sedes, wanna z jacuzzi i na samym końcu kabina prysznicowa ze ścianami z matowego szkła. Widział postać kobiety poruszającą się za szkłem. Wysoki czysty głos odbijał się echem od ścian. Znowu powróciło tamto uczucie, oczy zapiekły. Nagle wezbrała w nim niepohamowana złość na tę kobietę, która stała tam naga i piękna i beztrosko śpiewała. Nie miała pojęcia, co działo się dookoła niej. Co działo się w nim. Przeklęta idiotka. Przepełniała go wściekłość, oczy zaszły mgłą. Już ona dostanie za swoje. Napiął strunę fortepianu między palcami. Zamknął oczy na kilka sekund, żeby się skoncentrować, zanim przystąpi do ataku.
Lecz nagle przerwało mu szlochanie, które szybko przeszło w głośny płacz. Kobieta wydawała się nic nie słyszeć, nadal śpiewała, a woda z prysznica szumiała w kabinie.
Odwrócił się, wyszedł po cichu z łazienki i poszedł w kierunku, z którego dochodził płacz. W ciemnym pokoju z opuszczonymi zasłonami stało łóżeczko dziecięce, gdzie leżało maleństwo i płakało coraz głośniej.
Szybko podniósł zawiniętą w koc dziewczynkę, pospieszył schodami na dół i dalej na korytarz.
Gdy zamykał za sobą drzwi wejściowe, nadal słyszał śpiew kobiety.
Johan odebrał telefon, nie podejrzewając nic złego. W słuchawce usłyszał histerycznie płaczącą i krzyczącą osobę, która wyrzucała z siebie masę niepowiązanych ze sobą słów. Minęło kilka sekund, zanim zrozumiał, że była to Emma i że krzyczała coś o Elin. Gdy Johanowi udało się zidentyfikować powtarzające się wiele razy słowa „Elin” i „zniknęła”, obleciał go zimny dreszcz.
– Uspokój się. Co się stało?
– Ja… byłam pod prysznicem – szlochała. – Położyłam Elin do łóżeczka, a gdy wyszłam z łazienki, nie było jej, Johan. Zniknęła.
– A sprawdzałaś wszędzie? Może udało jej się jakoś wydostać z łóżeczka?
– Nie! – krzyczała Emma. – Nieee! Nie wyszła sama z łóżeczka! Nie słyszysz, co mówię? Nie ma jej! Ktoś musiał tu przyjść i ją zabrać!
Wybuchła przeszywającym serce płaczem, od którego Johanowi puszczały nerwy. Poczuł, że sam zaczął płakać. To nie mogła być prawda, nie mogła.
Pia, która stała obok, słyszała każde słowo Emmy. Spojrzała na ścianę, na której ciągle wisiało zdjęcie Johana siedzącego w samochodzie przed domem Erika Mattsona.
Nagle groźba wydała się bardzo realna.
Gdy policja przybyła do willi w Romie, znaleźli Emmę leżącą w pokoiku dziecięcym na piętrze w stanie apatii. Nie można było w ogóle się z nią porozumieć, odwieziono ją więc karetką na oddział psychiatryczny szpitala w Visby.
Policja odgrodziła dom i ulicę. Zablokowano drogi wyjazdowe z Romy oraz drogi prowadzące do Visby i do portu. Następny prom do Nynäshamn odpływał o czwartej, policja zaczęła przeszukiwać wszystkie czekające na wjazd na prom pojazdy. Na lotnisku dokładnie sprawdzano każdego pasażera. Porywacz nie będzie mógł opuścić Gotlandii, przynajmniej nie liniowymi środkami transportu.
Knutas na początku nie chciał uwierzyć, że porwano dziecko Johana Berga. Od razu zrozumiał, że reporter prowadził śledztwo na własną rękę i w jakiś sposób zaniepokoił mordercę. Że też ostatni raz nie nauczył go, żeby trzymać się z daleka od pracy policji. Wówczas prawie przypłacił to życiem, a teraz to życie jego małej córeczki było w niebezpieczeństwie. Knutas cierpiał razem z Johanem i zadzwonił do niego, jak tylko usłyszał, co się stało. Oczywiście żadnej odpowiedzi. Dowiedział się, że również Johan był na oddziale psychiatrycznym, zadzwonił więc do ordynatora i poprosił go do telefonu. Głos Johana był ledwo słyszalny.
– Naprawdę jest nam wszystkim bardzo przykro – powiedział Knutas. – Chciałbym, żebyś wiedział, że robimy wszystko co w naszej mocy.
– Dziękuję.
– Muszę wiedzieć, jaki miałeś kontakt ze sprawcą – powiedział Knutas. – Rozmawiałeś z nim?
Читать дальше