– Mimo wszystko to sędzia. A jeśli będzie chciał wiedzieć, czemu o to pytam?
– Nie masz pojęcia. Jesteś prostym policjantem, którego wysłano, żeby zadawał pytania.
– Nie jest aż tak głupi. Wie, że nie zapytam go o nic bez pozwolenia.
– To zapytaj służącą. Ale przy nim. I zwróć uwagę na jego reakcję. Idź już. I weź ze sobą kogoś z komisariatu.
Ilan posłał Lizzi swój czarujący uśmiech: „Przykro mi, że muszę cię zostawić w łapach tego potwora” – i skierował się do drzwi.
– Bahut!
– Tak? – Ilan zawrócił. Wyraz jego twarzy nie zdradzał zażenowania czy niecierpliwości. Lata wspólnej pracy wytworzyły między szwagrami więzy wzajemnego szacunku i zaufania.
Benci zmrużył powieki. Miał minę, jakby się nad czymś wahał i szukał poparcia u Ilana.
– Jackiego Danziga zatrzymaj na czterdzieści osiem godzin. Poproś o nakaz.
– Dobrze.
Lizzi popatrzyła na Benciego, który westchnął teraz głęboko i wyprostował się, jakby chciał odepchnąć od siebie choćby cień wahania czy niepewności. Tylko tego mu brakuje!
– Kto mógł potrzebować moich kaset, Benci?
– Ktoś, kto musi uczynić jedną z dwóch rzeczy: zniszczyć informacje albo je zdobyć. Dzięki temu, co mi opowiedziałaś, mamy kilku kandydatów. Nawiasem mówiąc, zatrzymaliśmy Archimedesa Lewiego na czterdzieści osiem godzin.
– Co takiego?!
Lizzi zerwała się z miejsca i spojrzała na Benciego płonącym wzrokiem. Jej reakcja go rozbawiła.
– Zakochałaś się, Lizzi?
Uderzyła go w twarz, jeszcze zanim zdążyła pomyśleć, co robi. Ręka sama podskoczyła i wylądowała z impetem na policzku Benciego. Potem jej wielkie i zdradzieckie ciało ogarnęło drżenie i Lizzi opadła bezwładnie na krzesło. Czuła się jak worek treningowy rzucony na podłogę.
– Potrzebuje mnie pan, inspektorze? – zapytał Mike Zilha. Przemawiał głębokim basem, który wydobywał się jak gdyby z przepastnego tunelu we wnętrzu ziemi. Było to nie lada niespodzianką u chudego, lekko łysiejącego człowieczka, który wyglądał jak nauczyciel Biblii. Lizzi pomyślała, że Benci i Mikę mogliby razem burzyć mury swoimi głosami. Benci machnięciem ręki dał podkomendnemu znak, że może odejść. Potem usiadł i czekał, aż Lizzi odsłoni twarz, którą zakryła kuchenną ścierką.
– Lizzi, posłuchaj, chciałbym, żebyś mi opowiedziała, co zostało nagrane na każdej z twoich kaset.
Była mu nieskończenie wdzięczna za to, że nie mówił nic o policzku. Kto, jeśli nie ona, miał wiedzieć, że Benci łatwo wpada we wściekłość, chociażby z powodu wilgotnej gazety wieczornej. Bencijon Koresz był człowiekiem przerażającym, a ona bała się go nie mniej niż pozostali. Z wyjątkiem Georgette, którą mąż wyłącznie rozśmieszał. Podniosła twarz znad ścierki i opowiedziała, co było na kasetach. Relacjonowała wszystko chronologicznie, często zaglądając do kalendarza i starając się niczego nie pominąć.
O pierwszej po południu zapiszczał pager. Wszyscy policjanci, oprócz Benciego i Zilhy, już sobie poszli. Mike zajęty był czyszczeniem mebli z pokrywającego je białego proszku. Ku zdziwieniu Lizzi to Benci kazał mu to zrobić. Lizzi zadzwoniła do Arielego, a Benci przysłuchiwał się ich rozmowie z drugiego aparatu w kuchni.
– Badihi!
– Co?
– Ten aresztowany filatelista.
– Tak?
– Słyszałaś o tym?
– Tak.
– Znasz go?
– Tak.
– Czemu nie zadzwoniłaś? – Kiedy był wściekły, jego głos zamieniał się w piskliwy falset.
Lizzi zawahała się, czy opowiedzieć mu o włamaniu i o tym, że inspektor Koresz uczestniczy teraz w ich rozmowie.
– Wysłać materiał?
– Po co? Mamy przecież radio.
Kochany i miły Arieli rozłączył się. Powiedział to, co sobie zaplanował.
– Czy on zawsze tak z tobą rozmawia? – zapytał Benci. Jego policzek z wolna siniał.
– Dzisiaj był bardzo uprzejmy.
– Co za gbur! Skończony cham! – Benci popatrzył z wściekłością na aparat telefoniczny.
Lizzi uznała, że nadeszła odpowiednia chwila, aby zadać pytanie, które szarpało jej wnętrzności.
– Dlaczego zatrzymaliście Archimedesa Lewiego?
– Z tego samego powodu, dla którego ty się nim zainteresowałaś. Na marginesie, Lizzi, jeśli zechcesz kiedyś pracować w policji, powiedz mi. Jesteś dużo mądrzejsza, niż na to wyglądasz.
– Nie chcę tego dłużej słuchać.
– Do tej pory zawsze udawało ci się wyprzedzić nas o krok. Ja też uważam, że Archimedes Lewi był tym tajemniczym biznesmenem, który pożyczał pieniądze Aleksandrze Hornsztyk i kibucowi Oznaja. Próbuję tylko to udowodnić, nie spędzając nocy na jego jachcie.
– Przepraszam, że cię uderzyłam.
– Nic nie szkodzi.
– Można kogoś zatrzymać na podstawie podejrzenia?
– Jeśli to podejrzenie wydaje się prawdopodobne i jeśli prokurator uzna, że podejrzany może przeszkadzać w śledztwie, będąc na wolności.
– W jaki sposób może przeszkadzać?
– Ukryć dowody, wpłynąć na świadków, skłonić ich do fałszywych zeznań albo uciec za granicę. Te lewe interesy to jak seks między dwojgiem dorosłych ludzi, których łączy obopólna zgoda. Nikogo to nie interesuje, dopóki nikomu nie dzieje się krzywda. Mogłabyś nam zrobić coś do jedzenia, Lizzi? To moja szwagierka – wyjaśnił „nauczycielowi Biblii”.
Lodówka była oczywiście pusta, co od razu przypomniało Lizzi o Archimedesie. Nie wierzę, że jest przestępcą – powiedziała sobie w duchu. I ja to udowodnię. Uratuję go.
Otworzyła torebkę z zupą minestrone. Chleb był suchy, ale nie zdążył jeszcze spleśnieć, więc przyrządziła z niego grzanki. Na deser wypili kawę rozpuszczalną.
– Co odkryliście w Sade Oznai?
– Nadal wszystko jest niejasne i nic z tego nie nadaje się dla prasy – odparł Benci.
– Jak zawsze.
– Kontakty między Aleksandrą Hornsztyk a kibucem odbywały się za pośrednictwem dwóch osób: Szajkego Achinoama, skarbnika, i Idona Gabrielowa, sekretarza. Przez lata oszczędzili trochę pieniędzy, trochę pożyczyli i gdy zburzono pomieszczenia do hodowli kaczek, postanowili wreszcie zrealizować marzenie i postawić nowe domki dla kibucników weteranów. Podpisali z panią Hornsztyk umowę na budowę dziesięciu domów. Kiedy umowę zrealizowano już w mniej więcej jednej trzeciej, Aleksandra namówiła ich na zainwestowanie choćby części kapitału w szarej strefie. Znalazła kogoś, kto gotów był dać pięć procent więcej, niż oferował bank. Zaproponowała, że zainwestuje za nich te pieniądze, a potem podzielą się zyskami: jedną trzecią dostanie kibuc, a dwie trzecie pani Hornsztyk. W charakterze rękojmi dała im czek-zastaw, który wystawił Bank Izrael-Luksemburg. O ile mi wiadomo, oprócz tej trójki nikt w kibucu ani w firmie nie miał pojęcia o tych interesach. Zyski z szarej strefy wpłacano na osobne konto w Banku Rolniczym. Suma, jaką dysponował kibuc w rok po zawarciu tej umowy… nawiasem mówiąc, była to umowa ustna i nie istnieje żaden skrawek papieru, który mógłby posłużyć za dowód… w każdym razie po roku Szajke i Ido ogłosili mieszkańcom, że dzięki mądrej polityce finansowej będą mogli wybudować dodatkowo jeszcze dwa domy. Tymczasem Aleksandra kupiła Jackiemu mieszkanie. To nie tajemnica w tym mieście, ale mąż nie zadawał zbędnych pytań. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tak jak to odkryłaś, Lizzi, Aleksandra Hornsztyk miała kilka kont w bankach. Na jedno z nich, użytkowane przez nią wspólnie z mężem, co miesiąc wpływało dziesięć procent z przedsiębiorstwa Lubicza. Nie tykała nigdy tych pieniędzy i zwykle przelewała je od razu na konto osobiste męża. Ciekawe, czy ten układ nadal będzie trwał. Konto zostało założone około dwudziestu lat temu, kiedy Aleksandra wyszła za Pinchasa Hornsztyka. Młody prawnik prawdopodobnie nie chciał dowodu na to, że dostał pieniądze od Lubicza, kiedy zatruł się jego winem. Ale mógł do woli cieszyć się pieniędzmi żony. Aleksandra dysponowała jeszcze kontem swojej firmy, do którego mieli dostęp ona i wspólnik, Bruno Balfour. Oraz dodatkowym kontem osobistym, na które wpłacała duże sumy bardzo nieregularnie.
Читать дальше