Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Akuszer śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Akuszer śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akuszer śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Akuszer śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poddała się, nie miała już sił walczyć, gdy podkowy zadzwoniły hałaśliwie po bruku. Od rana targały nią wątpliwości. Jakiś dziwny głos gadał w środku jej głowy, że ma działać, bo potem będzie za późno. Wystraszyła się tego głosu, bo był już jasny dzień. A kiedy kroiła mydło do prania i mieszała szczypcami pościel, usłyszała go jeszcze raz, całkiem wyraźnie. Mówił, żeby przestała stroić sobie żarty i skończyła z tym natychmiast, bo trafi tam, gdzie jej matka, do furdygarni. Więc przeżegnała się, tak jak kiedyś pod świętym obrazem, a potem wypiła pół szklanki wódki na odwagę i podeszła do telefonu. Znalazła numer w książce telefonicznej i wykręciła kolejno: jedynkę, zero, dwójkę i na końcu znowu dwa zera, komendy wojewódzkiej. Pod drugiej stronie odezwał się młody mężczyzna, który przedstawił się służbowo i zapytał, o co chodzi. Skłamała. Powiedziała, że podsłuchała rozmowę o tym, że w domu przy Akademickiej odbędzie się dziś pokątny zabieg. Nie powiedziała, dlaczego dzwoni. Zrobiła tak, bo dziś w jej życiu stało się coś nienormalnego. Po przebudzeniu poczuła dziwny ucisk w brzuchu, a potem delikatne ruchy. Miała w sobie prawdziwe dziecko, jego dziecko. Nie chciała już żyć w samotności, w oczekiwaniu na coś, co może nigdy się nie zdarzy. Wiedziała, co to jest zdrada i jak się za nią płaci, ale właśnie dlatego, że to on był jego ojcem, musiała z nim skończyć natychmiast.

Dokładnie wtedy, kiedy odłożyła słuchawkę, pojawił się wysoki, barczysty blondyn i bez pytania wymierzył jej karę. Straszną karę za całe życie.

Niebawem ich rachunki się wyrównają, pomyślał, kierując się do Wiedeńskiej. Pozory. Otaczał go świat pozorów i nic nie było w nim takie, jak na pierwszy rzut oka się wydawało. Zastanawiał się, kim jest ten, dla którego przygotował kopertę z pakietem, skoro Charewicz waruje związany przy psiej budzie? I kim jest ten drugi, kto maczał palce w jego ucieczce? Ktoś równie nieobliczalny i na tyle ważny, że mógł obiecać zamianę celi w Kulparkowie na wygodniejsze lokum. Warunek? Musiał mu przyprowadzić na postronku akuszera.

Wilga nakarmiła Mirandę wędzoną rybą, a kotka z wdzięczności polizała ją po ręce. Potem zabrała się na poważnie za swój wygląd. Zmieniła uczesanie i zrezygnowała z makijażu. W ostatniej chwili znalazła feler w swoim przebraniu. W czasie wizyty u Tarki poduszka schowana pod spódnicą wyślizgiwała się jej, więc teraz zrobiła pas z wełnianego szalika, zapinanego na trzy haftki. Właśnie zamykała drzwi, gdy usłyszała na klatce schodowej kroki wdowy, niosącej z piwnicy węgiel. Skryła się szybko w swoim pokoju.

Kiedy pani Koszko zaczęła szturchać pogrzebaczem w palenisku pieca, de Brie siadła przesądnie na krześle. Przeżegnała się i chwilę później w niemodnym kapeluszu z małą tekturową walizeczką zmierzała rozkołysanym krokiem pod sklep Staszkiewicza, vis-a-vis Wiedeńskiej. Tam, jak ustalili ze Sternem, miała udawać, że czeka na samochód lub dorożkę.

Gdy weszła na Jabłonowskich, niespodziewanie rozbolał ją brzuch. Ból był sto razy gorszy, niżby dostała okres. Rwało ją tak, jakby za chwilę miała naprawdę urodzić. Wiedziała, że to, co czuje, jest idiotycznym urojeniem. Zagryzła wargi i obejrzała się niespokojnie, lecz ulica była pusta. Absurd. Dlaczego akurat teraz miałby ją ktoś śledzić?

Delikatna mgła dekorowała lwowskie korso. Tłum jak co dzień płynął w leniwym rytmie. Mężczyźni (dziesiątki mężczyzn w gustownych garniturach) uprzejmie uchylali kapelusza, panie zaś uśmiechały się, dyskretnie podpatrując u innych pań modne w tym sezonie woalki i toczki. Podziwiano szykowne witryny, wymieniano uprzejmości i komentowano ogromny sukces polityczny Polski, związany z poparciem ze strony Wielkiej Brytanii i Francji na wypadek ataku ze strony Niemiec.

Trójka zdesperowanych mężczyzn przedzierała się pod prąd, klnąc i roztrącając przechodniów. Inspektor układał już w głowie plan na następny dzień. Wiedział, że rano będzie musiał znaleźć właściciela budynku, potem zrobić listę mieszkańców od parteru po dach i przepytać ich co do jednego, zwracając uwagę na alibi. Modlił się, by Paluch wreszcie coś znalazł. Wiele by dał, by odciski tego drania pokrywały się z tymi, które trzymali w kartotece. Postawny wzrost, lekarska torba, nikt inny tylko Charewicz, przebiegło mu przez głowę. Wydawało mu się, że dobrze go zna i wie, do czego jest zdolny. Dwadzieścia lat wstecz, przez niemal półtora roku, był jego podwładnym, czym nie zamierzał się nikomu chwalić. Nie pierwszy i nie ostatni gliniarz, który nie wytrzymał presji i popadł w obłęd. Szybki awans po wojsku i metody pracy z piekła rodem narobiły mu wrogów. Dawna kariera wojskowego lekarza, jeśli w ogóle można o niej mówić, zawaliła się z hukiem. I pomyślał jeszcze o czymś, o czym nie chciał myśleć, że ryzykowna gra, którą niedawno wymyślił, się nie powiodła. Sam się doigrał.

Ostatnia nadzieja w zarozumiałym redaktorze, przebiegło mu przez głowę i przyśpieszył kroku.

Stern spóźnił się kwadrans. Wyskoczył z dorożki i utykając, wszedł głównym wejściem do kawiarni. Zostawił okrycie w szatni i skierował się wprost do toalety, by sprawdzić wygląd. Szybko przemył twarz, przygładził włosy i poprawił garderobę. Tak odświeżony wszedł do głównej sali i zajął miejsce przy wolnym stoliku pod oknem.

Czekał niecierpliwie na telefon i obserwował ulicę. Gdy niewidoczny pianista przestał grać modnego lambeth walka, usłyszał za plecami męski głos. Wyjątkowo spokojny i niski, który potrafi oczarować kobiety. Słyszał go już z pewnością, lecz nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Może właśnie tu, w Wiedeńskiej, w najlepszej lwowskiej kawiarni, a może gdzieś indziej? Na ulicy, w redakcji, w kościele? Coś osobliwego było w tym głosie, lecz co?

Dyskretnie się obrócił, lecz nic podejrzanego nie dostrzegł. Dwie rozbawione kobiety w towarzystwie przystojnego oficera pochłaniały pączki, popijając je kawą z mleczkiem. Barczysty dżentelmen niespokojnie szeleścił gazetą (z pewnością tajniak ze stajni Zięby lub Popielskiego), a jakiś student w okularach pracowicie robił ołówkiem notatki w grubym kajecie, oblizując palce po kremówce.

Podszedł kelner i Stern zamówił bez zastanowienia torcik bezowy z podwójną kawą. Zgodnie z umową trzymał w palcach kopertę z odliczonymi pieniędzmi i czekał na telefon. Minął kwadrans. Torcik bezowy popity kawą wylądował w jego brzuchu, lecz nadal nic się nie działo. Wilga najpewniej czekała pod sklepem Staszkiewicza, naprzeciw Wiedeńskiej, gotowa w każdej chwili przyjechać na „rozwiązanie”. Lecz gdzie był Zięba? Jego misterny plan zaczął się powoli sypać.

Jakiś klient zasłonięty pianinem zamówił lody orzechowe. Słychać było ten sam niski głos. Jakub nie dosłyszał końcówki, zagłuszył ją kaszel radcy tytularnego, okupującego swój założony gazetami stolik, na którym stał alpakowy dzbanuszek i kawa serwowana w grubej filiżance na owalnym talerzyku. Radca z pretensją w głosie poprosił głośno o drugi serniczek. Miał być z czekoladową polewą i dodatkowo udekorowany wisienką.

Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że ktoś ma chęć na serniczek z wisienką, a ktoś inny na lody, a jednak... Jakub przypomniał sobie, że Wilga wspominała ostatnio o lodach. Mówiła, że jadła z kimś pyszne lody orzechowe. Zastanawiał się, gdzie to było, lecz nie mógł sobie przypomnieć. Może u Zalewskiego, a może tu, w Wiedeńskiej?

Odczekał chwilę, a potem wyszedł zza swego stolika i obrzucił wzrokiem przytulną przestrzeń, lecz mężczyzny, którego zasłaniało pianino, nie było już. Na jego stoliku stał pucharek z rozpuszczonymi lodami. W popielniczce tlił się wypalony do połowy papieros. Na talerzyku leżały odliczone pieniądze. Gdzie przepadł ów gość i dlaczego tak się śpieszył?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Akuszer śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Akuszer śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra
Paweł Jaszczuk
Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Paweł Jaszczuk
Paweł Jaszczuk - Marionetki
Paweł Jaszczuk
Catherine Coulter - Godzina śmierci
Catherine Coulter
Rachel Caine - Pocałunek śmierci
Rachel Caine
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
William Wharton - Niezawinione Śmierci
William Wharton
Paweł Huelle - Weiser Dawidek
Paweł Huelle
Paweł Huelle - Mercedes-Benz
Paweł Huelle
Отзывы о книге «Akuszer śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Akuszer śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x