Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie­źle. – Jan­ne przy­glą­dał się bu­dow­li z wy­raź­ną cie­ka­wo­ścią. – Par­ter, dwa pię­tra i ob­lan­ko­wa­ny dach. Moż­na się bro­nić i ma się wi­dok na wszyst­ko wo­kół. Je­dzie­my?

– Po­pro­wa­dzi­my ko­nie. Przy­da się im jesz­cze chwi­la od­de­chu, nam też. W gó­rach le­piej nie sty­gnąć zbyt szyb­ko. Wiatr prze­wie­je cię na wy­lot, po­tem bę­dzie go­rącz­ka, dresz­cze i cięż­kie cho­rób­sko. Nie mó­wiąc o mię­śniach, któ­re od­mó­wią po­słu­szeń­stwa. Tak więc idzie­my – pod­kre­śli­ła.

Ru­szy­li. Ci, któ­rzy kar­czo­wa­li las, na­praw­dę się po­sta­ra­li, usu­nię­to każ­dy pień, każ­dy więk­szy głaz i wy­rów­na­no te­ren, w wy­ni­ku cze­go wie­ża z każ­dej stro­ny mia­ła do li­nii lasu co naj­mniej dwie­ście pięć­dzie­siąt jar­dów. Kępy tra­wy i małe krzacz­ki nie da­wa­ły­by ewen­tu­al­nym na­past­ni­kom żad­nej osło­ny. Sam po­ste­ru­nek ota­czał sze­ro­ki na dwa­dzie­ścia stóp pas za­ostrzo­nych pali, przez któ­ry wą­ska i krę­ta ścież­ka pro­wa­dzi­ła do ma­leń­kiej furt­ki.

– Me­ekhań­czy­cy – mruk­nął Ko­ci­mięt­ka, gdy za­trzy­ma­li się przed pa­la­mi. – Na­wet wy­cho­dek po­tra­fią zmie­nić w twier­dzę.

– Ja tam nie na­rze­kam. – Jan­ne roz­glą­dał się po po­la­nie. – Wolę srać w twier­dzy niż w szcze­rym polu. Cie­ka­we, kie­dy to po­sta­wi­li?

– Ze trzy-czte­ry lata temu.

– Skąd wiesz, Ka­ile­an?

Wska­za­ła na ka­mien­ną ścia­nę.

– Dość świe­żo wy­mu­ro­wa­na, mech jesz­cze nie za­czął jej po­ra­stać i drew­no czę­sto­ko­łu nie ściem­nia­ło. Miej­sco­wa szlach­ta ob­cho­dzi w ten spo­sób pra­wo.

– Pra­wo?

– Nie mogą bu­do­wać zam­ków wszę­dzie tam, gdzie im się spodo­ba. Mają pra­wo umoc­nić ro­do­wą sie­dzi­bę, ale poza tym nie wol­no im wzno­sić żad­nych no­wych for­ty­fi­ka­cji. Więk­szość tu­tej­szych hra­biów i ba­ro­nów wy­wo­dzi się z me­ekhań­skich ofi­ce­rów, gdy­by im po­zwo­lić, całe góry prze­ro­bi­li­by na twier­dzę.

– Ce­sarz po­wi­nien być z tego za­do­wo­lo­ny.

– Z cze­go? Że jego ary­sto­kra­cja za­mie­nia swo­je zie­mie w for­te­ce? Im grub­sze i wyż­sze mury, tym mniej wła­dzy czu­ją nad sobą. Dla­te­go pra­wo mówi ja­sno, ro­do­wa sie­dzi­ba może być umoc­nio­na, ale wię­cej zam­ków sta­wiać nie wol­no. Więc sta­wia­ją coś ta­kie­go – wska­za­ła mur. – Wie­że ob­ser­wa­cyj­ne. Niby wy­star­czy­ło­by tu trzech czy czte­rech lu­dzi, któ­rzy mają oko na oko­li­cę i dają świa­tłem i dy­mem sy­gna­ły, żeby za­wia­do­mić o nie­bez­pie­czeń­stwie, ale jak wi­dać, ca­łość musi być ob­mu­ro­wa­na, opa­lo­wa­na i...

– I ci­cha – prze­rwał jej Ko­ci­mięt­ka.

– Co?

– Ka­ile­an, prze­stań się za­cie­trze­wiać, wszy­scy już wie­dzą, że nie lu­bisz miej­sco­wej szlach­ty. Je­śli ci to po­pra­wi hu­mor, ja też mogę ich znie­lu­bić, ale my we­szli­śmy na górę już parę mi­nut temu, a nikt ze środ­ka na­wet nas nie okrzyk­nął. Co to za wie­ża ob­ser­wa­cyj­na? Ilu lu­dzi może być w środ­ku?

– Kil­ku?

– Żad­ne­go. Albo wszy­scy pi­ja­ni. – Przy­ło­żył ręce do ust. – He­eeeej!

Cze­ka­li chwi­lę, wsłu­chu­jąc się w ci­szę. Wresz­cie Ko­ci­mięt­ka wzru­szył ra­mio­na­mi.

– Kto idzie spraw­dzić, co tu się dzie­je?

– Ja pój­dę – za­de­cy­do­wa­ła Ka­ile­an. – Po­cze­kaj­cie tu.

– I ja. – Jan­ne się­gnął po to­pór przy­tro­czo­ny do sio­dła. – Nie wej­dziesz tam sama.

Za­mach­nął się bro­nią, po na­my­śle prze­su­nął po­chwę z no­żem na brzuch.

– Coś czu­jesz? – spy­ta­ła.

– Nie, ale tu nie ma pta­ków.

– Pu­sta oko­li­ca – mruk­nę­ła Da­ghe­na i spraw­dzi­ła, czy sza­ble lek­ko wy­cho­dzą z po­chew, że­la­zo ci­cho zgrzyt­nę­ło o oku­cie. – Psia­krew! Ro­bię się przez was ner­wo­wa.

Jan­ne po­krę­cił gło­wą.

– Po­słu­chaj. Nie, nie mnie. Lasu. Ci­sza. Spo­kój. W lesie za­wsze są ja­kieś pta­ki, na ta­kich po­la­nach, w tra­wie, mają mnó­stwo je­dze­nia, lu­bią ta­kie miej­sca. Tu ich nie ma, na pół mili wo­kół nie ma ani jed­ne­go. Miej­cie oczy otwar­te. Idziesz, Ka­ile­an?

– Idę. Zo­stań, To­ryn.

Przej­ście mię­dzy pa­la­mi było tak wą­skie, że na­wet ona le­d­wo się zmie­ści­ła. Pro­wa­dzi­ło wprost do ma­leń­kiej furt­ki z oku­te­go że­la­zem drew­na, sze­ro­kiej na dwie sto­py, wy­so­kiej na pięć. Na ten wi­dok Jan­ne sap­nął.

– Będę mu­siał na klęcz­kach wcho­dzić.

– Wła­śnie o to cho­dzi, nie są­dzisz? Ja pierw­sza.

Drzwicz­ki otwie­ra­ły się, zgod­nie z wszel­ki­mi za­sa­da­mi sta­wia­nia obron­nych bu­dow­li, na ze­wnątrz. I oczy­wi­ście nie mia­ły żad­nej klam­ki czy uchwy­tu. Ka­ile­an bez prze­ko­na­nia zła­pa­ła za kra­wędź, nie spo­dzie­wa­jąc się zbyt wie­le.

Otwo­rzy­ły się bez­sze­lest­nie.

Jan­ne obej­rzał się przez ra­mię na Da­ghe­nę i Ko­ci­mięt­kę. Obo­je trzy­ma­li już w ręku sza­ble, Dag marsz­czy­ła brwi, jak­by nie po­do­bał jej się ja­kiś za­pach.

– Wcho­dzi­my. – Lek­ko klep­nął ją w ra­mię.

Ścia­na wie­ży mia­ła pięć stóp gru­bo­ści, więc za furt­ką był krót­ki ko­ry­ta­rzyk i dru­gie drzwi, otwie­ra­ne tym ra­zem do we­wnątrz. Te też uchy­li­ły się, le­d­wo do­tknię­te pal­cem. Mu­sia­ła się schy­lić w odrzwiach; gdy­by we­wnątrz cza­to­wał ktoś z bro­nią w ręku, miał­by oka­zję do czy­ste­go cię­cia. No ale, po­cie­szy­ła się, gdy­by za­ło­ga wie­ży chcia­ła ich za­bić, to już daw­no wy­strze­la­ła­by całą czwór­kę z kusz.

Mia­ła na­dzie­ję, że nikt nie bawi się z nimi w kot­ka i mysz­kę.

W środ­ku pa­no­wa­ła ciem­ność, tro­chę świa­tła wpa­da­ją­ce­go przez uchy­lo­ne drzwi le­d­wo ją roz­ja­śnia­ło. Za­trzy­ma­ła się, żeby przy­zwy­cza­ić oczy do pół­mro­ku. Jan­ne pra­wie wlazł jej na ple­cy.

– Po­cze­kaj. – Zła­pa­ła go za ra­mię, gdy pró­bo­wał ją wy­mi­nąć. – Tu gdzieś po­win­ny być... O, są.

Dwie cięż­kie, oku­te że­la­zem kło­dy mia­ły za­pew­ne pod­pie­rać furt­kę od środ­ka. Otwo­rzy­ła sze­ro­ko we­wnętrz­ne i ze­wnętrz­ne drzwi i za­blo­ko­wa­ła je bel­ka­mi. Od razu zro­bi­ło się ja­śniej.

Na par­te­rze zna­leź­li mnó­stwo be­czek, be­czu­łek i wor­ków, ja­kieś pa­kun­ki, spo­ro po­wią­za­nych w pęcz­ki strzał i beł­tów, całą lewą ścia­nę zaj­mo­wa­ły sto­ja­ki z pa­ska­mi su­szo­ne­go mię­sa. Pęki ce­bu­li i czosn­ku zwie­sza­ły się z be­lek su­fi­tu. Moż­na by­ło­by tu prze­trwać pół­rocz­ne ob­lę­że­nie. Po­środ­ku tkwił drew­nia­ny słup o śred­ni­cy oko­ło trzech stóp.

– Ja­kaś becz­ka im prze­cie­ka. – Jan­ne wska­zał na pod­ło­gę za­la­ną wodą.

– Nie umrzesz od odro­bi­ny wil­go­ci. Idzie­my da­lej.

Wy­żej pro­wa­dzi­ły so­lid­ne, ka­mien­ne scho­dy. Kla­pa nad nimi była za­chę­ca­ją­co otwar­ta. Po chwi­li sta­li już na pierw­szym pię­trze. Tu­taj naj­wy­raź­niej mie­ści­ła się część miesz­kal­na, oczy­wi­ście słup prze­cho­dził przez śro­dek po­miesz­cze­nia, ale wy­ko­rzy­sta­no go po­my­sło­wo, mon­tu­jąc wo­kół blat i sta­wia­jąc kil­ka krót­kich ław. Pod ścia­na­mi mie­ści­ły się pię­tro­we pry­cze. W rogu ciem­nym gar­dłem stra­szył po­tęż­ny ko­mi­nek. Przez wą­skie okna-strzel­ni­ce wpa­da­ło nie­wie­le świa­tła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x