Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nieźle. – Janne przyglądał się budowli z wyraźną ciekawością. – Parter, dwa piętra i oblankowany dach. Można się bronić i ma się widok na wszystko wokół. Jedziemy?
– Poprowadzimy konie. Przyda się im jeszcze chwila oddechu, nam też. W górach lepiej nie stygnąć zbyt szybko. Wiatr przewieje cię na wylot, potem będzie gorączka, dreszcze i ciężkie choróbsko. Nie mówiąc o mięśniach, które odmówią posłuszeństwa. Tak więc idziemy – podkreśliła.
Ruszyli. Ci, którzy karczowali las, naprawdę się postarali, usunięto każdy pień, każdy większy głaz i wyrównano teren, w wyniku czego wieża z każdej strony miała do linii lasu co najmniej dwieście pięćdziesiąt jardów. Kępy trawy i małe krzaczki nie dawałyby ewentualnym napastnikom żadnej osłony. Sam posterunek otaczał szeroki na dwadzieścia stóp pas zaostrzonych pali, przez który wąska i kręta ścieżka prowadziła do maleńkiej furtki.
– Meekhańczycy – mruknął Kocimiętka, gdy zatrzymali się przed palami. – Nawet wychodek potrafią zmienić w twierdzę.
– Ja tam nie narzekam. – Janne rozglądał się po polanie. – Wolę srać w twierdzy niż w szczerym polu. Ciekawe, kiedy to postawili?
– Ze trzy-cztery lata temu.
– Skąd wiesz, Kailean?
Wskazała na kamienną ścianę.
– Dość świeżo wymurowana, mech jeszcze nie zaczął jej porastać i drewno częstokołu nie ściemniało. Miejscowa szlachta obchodzi w ten sposób prawo.
– Prawo?
– Nie mogą budować zamków wszędzie tam, gdzie im się spodoba. Mają prawo umocnić rodową siedzibę, ale poza tym nie wolno im wznosić żadnych nowych fortyfikacji. Większość tutejszych hrabiów i baronów wywodzi się z meekhańskich oficerów, gdyby im pozwolić, całe góry przerobiliby na twierdzę.
– Cesarz powinien być z tego zadowolony.
– Z czego? Że jego arystokracja zamienia swoje ziemie w fortece? Im grubsze i wyższe mury, tym mniej władzy czują nad sobą. Dlatego prawo mówi jasno, rodowa siedziba może być umocniona, ale więcej zamków stawiać nie wolno. Więc stawiają coś takiego – wskazała mur. – Wieże obserwacyjne. Niby wystarczyłoby tu trzech czy czterech ludzi, którzy mają oko na okolicę i dają światłem i dymem sygnały, żeby zawiadomić o niebezpieczeństwie, ale jak widać, całość musi być obmurowana, opalowana i...
– I cicha – przerwał jej Kocimiętka.
– Co?
– Kailean, przestań się zacietrzewiać, wszyscy już wiedzą, że nie lubisz miejscowej szlachty. Jeśli ci to poprawi humor, ja też mogę ich znielubić, ale my weszliśmy na górę już parę minut temu, a nikt ze środka nawet nas nie okrzyknął. Co to za wieża obserwacyjna? Ilu ludzi może być w środku?
– Kilku?
– Żadnego. Albo wszyscy pijani. – Przyłożył ręce do ust. – Heeeeej!
Czekali chwilę, wsłuchując się w ciszę. Wreszcie Kocimiętka wzruszył ramionami.
– Kto idzie sprawdzić, co tu się dzieje?
– Ja pójdę – zadecydowała Kailean. – Poczekajcie tu.
– I ja. – Janne sięgnął po topór przytroczony do siodła. – Nie wejdziesz tam sama.
Zamachnął się bronią, po namyśle przesunął pochwę z nożem na brzuch.
– Coś czujesz? – spytała.
– Nie, ale tu nie ma ptaków.
– Pusta okolica – mruknęła Daghena i sprawdziła, czy szable lekko wychodzą z pochew, żelazo cicho zgrzytnęło o okucie. – Psiakrew! Robię się przez was nerwowa.
Janne pokręcił głową.
– Posłuchaj. Nie, nie mnie. Lasu. Cisza. Spokój. W lesie zawsze są jakieś ptaki, na takich polanach, w trawie, mają mnóstwo jedzenia, lubią takie miejsca. Tu ich nie ma, na pół mili wokół nie ma ani jednego. Miejcie oczy otwarte. Idziesz, Kailean?
– Idę. Zostań, Toryn.
Przejście między palami było tak wąskie, że nawet ona ledwo się zmieściła. Prowadziło wprost do maleńkiej furtki z okutego żelazem drewna, szerokiej na dwie stopy, wysokiej na pięć. Na ten widok Janne sapnął.
– Będę musiał na klęczkach wchodzić.
– Właśnie o to chodzi, nie sądzisz? Ja pierwsza.
Drzwiczki otwierały się, zgodnie z wszelkimi zasadami stawiania obronnych budowli, na zewnątrz. I oczywiście nie miały żadnej klamki czy uchwytu. Kailean bez przekonania złapała za krawędź, nie spodziewając się zbyt wiele.
Otworzyły się bezszelestnie.
Janne obejrzał się przez ramię na Daghenę i Kocimiętkę. Oboje trzymali już w ręku szable, Dag marszczyła brwi, jakby nie podobał jej się jakiś zapach.
– Wchodzimy. – Lekko klepnął ją w ramię.
Ściana wieży miała pięć stóp grubości, więc za furtką był krótki korytarzyk i drugie drzwi, otwierane tym razem do wewnątrz. Te też uchyliły się, ledwo dotknięte palcem. Musiała się schylić w odrzwiach; gdyby wewnątrz czatował ktoś z bronią w ręku, miałby okazję do czystego cięcia. No ale, pocieszyła się, gdyby załoga wieży chciała ich zabić, to już dawno wystrzelałaby całą czwórkę z kusz.
Miała nadzieję, że nikt nie bawi się z nimi w kotka i myszkę.
W środku panowała ciemność, trochę światła wpadającego przez uchylone drzwi ledwo ją rozjaśniało. Zatrzymała się, żeby przyzwyczaić oczy do półmroku. Janne prawie wlazł jej na plecy.
– Poczekaj. – Złapała go za ramię, gdy próbował ją wyminąć. – Tu gdzieś powinny być... O, są.
Dwie ciężkie, okute żelazem kłody miały zapewne podpierać furtkę od środka. Otworzyła szeroko wewnętrzne i zewnętrzne drzwi i zablokowała je belkami. Od razu zrobiło się jaśniej.
Na parterze znaleźli mnóstwo beczek, beczułek i worków, jakieś pakunki, sporo powiązanych w pęczki strzał i bełtów, całą lewą ścianę zajmowały stojaki z paskami suszonego mięsa. Pęki cebuli i czosnku zwieszały się z belek sufitu. Można byłoby tu przetrwać półroczne oblężenie. Pośrodku tkwił drewniany słup o średnicy około trzech stóp.
– Jakaś beczka im przecieka. – Janne wskazał na podłogę zalaną wodą.
– Nie umrzesz od odrobiny wilgoci. Idziemy dalej.
Wyżej prowadziły solidne, kamienne schody. Klapa nad nimi była zachęcająco otwarta. Po chwili stali już na pierwszym piętrze. Tutaj najwyraźniej mieściła się część mieszkalna, oczywiście słup przechodził przez środek pomieszczenia, ale wykorzystano go pomysłowo, montując wokół blat i stawiając kilka krótkich ław. Pod ścianami mieściły się piętrowe prycze. W rogu ciemnym gardłem straszył potężny kominek. Przez wąskie okna-strzelnice wpadało niewiele światła.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.