Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Daghena posłała jej słaby uśmiech i wróciła do rozglądania się. Trakt wiódł wąwozem, skalne ściany wznosiły się coraz wyżej i wyżej, coraz mniej nieba mieli nad głową. Zastanawiała się, jak podróż tędy zniosą ludzie urodzeni i wychowani na równinach, dla których kupa kompostu była wzniesieniem o znaczeniu strategicznym. Nawet ona czuła się nieswojo.
Za kolejnym zakrętem natknęli się na rozstaje. Nic wielkiego, główny trakt ciągle był szeroki i po meekhańsku solidny, ale od niego odbijała w bok mniejsza, węższa droga. Wyłożona płaskimi kamieniami, wykończona byle jak, przy imperialnej trasie wyglądała jak uboga wieśniaczka przy księżnej. Wyrastała z lewej strony, przez kilkadziesiąt kroków niemal przytulała się do większej krewniaczki, by potem odbić ostro i zniknąć w skalnej szczelinie. Zatrzymali się przy rozstajach, mniejsza droga biegła pod górę, między wciąż zwężającymi się ramionami wąwozu, i ginęła gdzieś z przodu. Ktoś zadał sobie trud, żeby przy rozgałęzieniu postawić tablicę. Kailean podjechała bliżej.
– I co tam pisze?
– Czekaj – mruknęła. Tablica była w dobrym stanie, na dębowych deskach ktoś wyrył informację, ale użył do tego tak cudacznych, pełnych zawijasów i ozdobników liter, że od samego patrzenia rozbolały ją oczy. – Tu idzie tak: „Droga należy do szlachetnego hrabiego Cywrasa-der-Malega z Klendoan, bohatera bitwy pod Wender-hyz, pana na ziemiach...”. Tego wam nie będę czytać, bo wymienił z osobna chyba każdy kurnik, jaki posiada, więc bla, bla, bla, „...i prowadzi do wieży obserwacyjnej, którą Jego Miłość postawił na skraju swoich ziem dla chwały Cesarza...”, bla, bla, bla. Nie mówiłam wam, że oni tu zawsze i wszystko robią dla chwały cesarza? Nawet srają, z wypiętymi tyłkami i wybałuszonymi oczami, a za każdym razem, gdy gówno wpadnie do dołu, podrywają się i wykrzykują „Chwała Cesarzowi!”. Zorientowała się, że bardziej warczy, niż mówi. Pozostali przyglądali jej się z dziwnymi minami.
– Co cię tak poniosło?
– Nasz baron, od którego dzierżawiliśmy ziemię, służył u tego hrabiego. Za każdym razem, kiedy podnosił dzierżawę, mówił, że to z rozkazu Cywrasa-der-Malega. I za każdym razem jego nadzorca wykrzykiwał „Dla chwały Cesarza!”. A my potem przez cały rok głodni chodziliśmy.
– Ten hrabia mógł nawet o tym nie wiedzieć – zauważył przytomnie Janne.
– A powinien! Mój dziadek nie przeżył zimy, bo nie mieliśmy dość jedzenia. Powinien! – Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. – No dobra, kto jedzie ze mną?
Kocimiętka zmierzył wzrokiem wznoszącą się stromo dróżkę.
– Po co?
– Wieża obserwacyjna. Tak tu napisano. Będzie się można rozejrzeć po okolicy bez odparzania sobie tyłka w siodle.
– Aha. – Podjechał do tablicy. – A czy tam na dole nie dodano, żeby nikt bez pozwolenia pana hrabiego nie ważył się wjeżdżać na drogę?
– Może. Ale ja nieuczona jestem, czytać nie umiem. Poza tym to jest Imperium, a nie ma takich praw, które zabroniłyby Meekhance czystej krwi wjeżdżać, gdzie zapragnie.
Kocimiętka wyszczerzył się kwaśno.
– Ja nie jestem Meekhanką czystej krwi, Kailean.
– Nic nie szkodzi, adoptuję cię na te parę chwil. Poza tym dama potrzebuje eskorty.
Daghena parsknęła.
– Dama? Niepotrafiąca czytać i z odciskami od cięciwy na palcach?
– Czepiasz się. Jedziecie?
– No pewnie.
Skierowali konie na drogę do wieży. Ściany, między które wjechali, były niemal pionowe, ciemne i wilgotne, mech rozrastał się radośnie w każdej szczelinie. Ślady obróbki i rysy po uderzeniach oskardów sugerowały, że poszerzono tu naturalne pęknięcie w skale, żeby dostać się na szczyt. Konie wspinały się niechętnie, w połowie trasy musieli zsiąść i poprowadzić je za uzdy. Tej drogi z pewnością nie zbudowano dla jeźdźców. Po kilku chwilach ludzie i zwierzęta dyszeli ciężko i spływali potem. Daghena zaklęła pod nosem.
– Niech cię licho, Kailean. Po co ja cię posłuchałam?
– Żeby zaoszczędzić sobie pół dnia w siodle na objeżdżanie okolicy. Nie marudź, już widzę koniec drogi.
– Jak to będzie tak wyglądać cały czas... Łydki mam jak z rozżarzonego żelaza.
– Poczekaj, aż będziemy schodzić. – Kailean wyszczerzyła się szeroko. – Poczujesz, że masz uda i tyłek.
– Nie będę schodzić. Siądę i poczekam, aż te góry się rozpadną.
Dotarcie na szczyt zajęło im przeszło kwadrans. To chyba nie był najlepszy pomysł, oceniła Kailean, patrząc, jak wszyscy sapią i ocierają pot. Ona sama dyszała jak miech kowalski, nogi jej drżały, a koszula lepiła się do ciała. Powiał lekki wietrzyk i momentalnie zatrzęsła się z zimna. Parę lat wcześniej przebyłaby tę drogę lekkim truchtem i nawet by się nie zgrzała. Dla kogoś, kto jak Daghena całe życie spędził na Stepach, wspinaczka po górach to nie lada wyzwanie. Dla koni też. Toryn patrzył na nią wyraźnie zły, tylne nogi lekko mu drżały.
– Wszyscy... – wzięła głęboki oddech, żeby uspokoić łomot serca – ... wszyscy potrzebujemy zaprawy w marszu po górach. Ludzie i zwierzęta. Inaczej do następnej zimy stąd nie wyjdziemy.
– Mnie to mówisz. – Kocimiętka sięgnął po manierkę i pociągnął kilka długich łyków. – Uch, gdybym dodał do siebie wszystkie schody i pagórki, na które się w życiu wspiąłem, to nie wyszłaby nawet połowa z tego, ile ma ta góra. Bo to góra jest, prawda?
Rozejrzeli się wreszcie. Szczyt został kiedyś częściowo wykarczowany, stali więc na czymś na kształt polany otoczonej wysokimi świerkami. Pośrodku niej, jakieś dwieście jardów od nich, wznosiła się czworokątna wieża. Jej kamienna podstawa miała szerokość około trzydziestu stóp i podobną wysokość. Zwieńczał ją zębaty mur. W ścianie, którą widzieli, znajdowały się dwa rzędy krzyżowych szczelin strzelniczych, pierwszy piętnaście stóp nad ziemią, drugi dziesięć stóp nad nim. Nad całością, niczym maszt na pełnomorskim statku, górowała pojedyncza, wysoka na co najmniej sześćdziesiąt stóp konstrukcja z drewna, na której szczycie zamieszczono coś w rodzaju zadaszonego bocianiego gniazda czy też małej budki strażniczej.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.