Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Od­po­czął tro­chę, da jesz­cze radę. To do­bry wierz­cho­wiec.

Oczy­wi­ście, po­my­śla­ła, naj­lep­szy, ja­kie­go moż­na ku­pić, ukraść czy zdo­być w wal­ce. La­skol­nyk po­pra­wił się w sio­dle.

– Uwa­ga. Za­raz do nich do­je­dzie. Już krę­ci gło­wą. Te­raz!

Za­wró­ci­li ko­nie w chwi­li, gdy ści­ga­ją­cy za­gon ru­szył z miej­sca. Ko­lej­ny tu­man ku­rzu wy­kwitł nad Lan­wa­ren.

* * *

– Nie przej­muj­my się nimi, kha-dar – wtrą­cił ktoś, kogo nie roz­po­zna­ła po gło­sie. – To tyl­ko parę a’ke­erów i trzech sza­ma­nów. Nie za­szko­dzą, a może i po­mo­gą, bo pew­nie wy­rżnę­li już wszyst­kie ban­dy w oko­li­cy.

– To nie trzech sza­ma­nów, tyl­ko trzech Źre­bia­rzy, Ka­ne­wen. Każ­dy z nich jest wart tyle, co wiel­ki bi­tew­ny mag. Są­dzę, że gdy­by chcie­li, mo­gli­by już te­raz wy­dać bi­twę Siód­me­mu, bo pułk ma tyl­ko kil­ku zwy­kłych woj­sko­wych cza­ro­dzie­jów, nie­złych, ale wszy­scy ra­zem nie da­li­by rady jed­ne­mu z nich. Źre­bia­rzo­wi, zna­czy się. Nie. Nie bę­dzie­my ry­zy­ko­wać. A poza tym to wciąż jest Me­ekhan, Im­pe­rium, choć nie­któ­rzy o tym cza­sem za­po­mi­na­ją. Nie bę­dzie tak, że ko­czow­ni­cy trak­tu­ją te te­re­ny jak zie­mię ni­czy­ją. Nie będą tu wjeż­dżać i wy­jeż­dżać, jak­by byli u sie­bie.

Po­parł go chór zgod­nych po­mru­ków.

– No i nie by­ło­by też do­brze, żeby Za­wyr Heru Lom i So­wy­nenn Dyr­nih zbyt szyb­ko roz­wią­za­li swój kon­flikt. Za­wyr za­ry­zy­ko­wał – je­śli mu się uda, znisz­czy kon­ku­ren­ta pierw­szym cio­sem i przej­mie jego zie­mie, a pew­nie i woj­ska. Uro­śnie w siłę i bę­dzie dwa razy groź­niej­szy. Je­śli jed­nak stra­ci trzech Źre­bia­rzy i kil­ku­set Jeźdź­ców Bu­rzy, może się oka­zać, że siły będą wy­rów­na­ne. Wal­ka mię­dzy tymi dwo­ma może się wte­dy róż­nie za­koń­czyć. Dla­te­go chce­my, żeby Za­wyr stra­cił wszyst­ko, co tu wy­słał, i dla­te­go bę­dzie­my się z nimi ści­gać, do­pó­ki nie znaj­dzie­my wszyst­kich sza­ma­nów. Zro­zu­mia­no?

– A po­tem? Ja tam mogę na­wet za­ła­twić je­den czy dwa a’ke­ery, ale co do Źre­bia­rzy, to nie je­stem do koń­ca pe­wien...

Tym ra­zem roz­po­zna­ła głos Niiar. Ale ja­koś nikt się nie ro­ze­śmiał z kiep­skie­go żar­tu.

– No wła­śnie, jak ich znaj­dzie­my, kha-dar, to co? – Ko­ci­mięt­ka po­dra­pał się po gło­wie, krzy­wiąc dzi­wacz­nie. – Na­pi­je­my się piwa? Za­pro­si­my do domu? Po­opo­wia­da­my za­baw­ne hi­sto­rie, jak to przy spo­tka­niu sta­rych przy­ja­ciół?

La­skol­nyk uśmiech­nął się pod wą­sem.

– Nie. Gdy ich spo­tka­my, za­bi­je­my wszyst­kich, i to tak, żeby żywa noga nie uszła. Niech Za­wyr z Klah­hy­rów za­sta­na­wia się, co się sta­ło z jego ludź­mi. Niech się waha i po­stę­pu­je ostroż­nie, nie wie­dząc, co za­szło. Czy Źre­bia­rze go zdra­dzi­li, czy od­dzia­ły prze­szły na stro­nę So­wy­nen­na, czy też ten do­wie­dział się o wszyst­kim i zmiótł je z po­wierzch­ni zie­mi? A je­śli się do­wie­dział, to czy ma tak do­brych szpie­gów, że zna wszyst­kie pla­ny wro­gów? I tak da­lej. Niech się za­drę­cza i waha.

Cza­ar­dan za­szu­miał i ucichł.

– I nie, nie zro­bi­my tego sami, choć wie­rzę, że bar­dzo by­ście chcie­li. Siód­my pój­dzie za nami. My mamy za za­da­nie ścią­gnąć na sie­bie całą uwa­gę Bły­ska­wic i ich sza­ma­nów. Żeby nie mo­gli wy­słać czu­jek na boki, żeby Źre­bia­rze uży­li wszyst­kie­go, co mają, i byli bar­dzo zmę­cze­ni, gdy nasi ude­rzą. Tyl­ko wte­dy pułk po­dej­dzie do nich nie­zau­wa­żo­ny. To jak łowy na niedź­wie­dzia, kie­dy je­den my­śli­wy wrzesz­czy i ścią­ga na sie­bie uwa­gę zwie­rzę­cia, a inni za­cho­dzą go i wbi­ja­ją włócz­nię w bok.

La­skol­nyk prze­stał się uśmie­chać.

– Może się nam nie udać, dzie­ci. Mo­że­my prze­li­czyć się z si­ła­mi. Kto chce, ju­tro rano niech wró­ci do sta­ni­cy. Bo jak plan nie za­dzia­ła, to ju­tro wie­czo­rem wszy­scy bę­dzie­my mar­twi.

* * *

Plan naj­wy­raź­niej nie za­dzia­łał.

Ko­lej­ne­go Źre­bia­rza zna­leź­li go­dzi­nę po roz­mo­wie z po­słań­cem. Tym ra­zem po­ścig stra­cił już swo­ją dzi­kość. Ko­czow­ni­cy wciąż sie­dzie­li im na kar­ku, ale nie pró­bo­wa­li już sza­leń­czych szarż w peł­nym cwa­le. Za­miast tego gna­li ich tyl­ko w wy­zna­czo­nym, so­bie tyl­ko zna­nym kie­run­ku. I nie da­wa­li chwi­li wy­tchnie­nia.

Trzy­ma­li się sto pięć­dzie­siąt jar­dów za nimi tak ści­śle, jak­by ktoś sznur­kiem wy­mie­rzył od­le­głość. Skrzy­dła po­go­ni roz­cią­gnę­ły się nie­co bar­dziej, po­gru­bi­ły, wi­dać było, że tym ra­zem nie­spo­dzie­wa­ny zwrot nie prze­bi­je się przez żad­ne z nich.

Ka­ile­an rzu­ci­ła okiem na pra­wo i lewo. Da­ghe­na je­cha­ła ni­sko po­chy­lo­na, raz po raz mu­ska­jąc wol­ną dło­nią któ­ryś ze swo­ich amu­le­tów, Jan­ne twarz miał ścią­gnię­tą jak po­śmiert­na ma­ska, oczy ciem­ne i na wpół mar­twe. Jego koń rzę­ził, jak­by ktoś na­sy­pał mu w gar­dło ste­po­we­go pyłu.

Ale biegł. Su­nął cięż­kim, ryt­micz­nym ga­lo­pem, któ­rym ko­nie cza­ar­da­nu po­tra­fi­ły pę­dzić przez pół dnia. Coś jej mó­wi­ło, że bę­dzie tak biegł, do­pó­ki ser­ce mu nie pęk­nie, bo to wła­śnie taki wierz­cho­wiec. Naj­lep­szy, ja­kie­go moż­na ku­pić za pie­nią­dze, ukraść lub zdo­być w wal­ce.

Lecz w tym ga­lo­pie to­wa­rzy­szy­ło im coś jesz­cze. Roz­pacz. Czar­na, lep­ka i mdła. Od­bie­ra­ją­ca na­dzie­ję i plą­czą­ca my­śli.

Bo Bły­ska­wi­ce gna­ły ich tam, gdzie chcia­ły. Każ­da pró­ba zmia­ny kie­run­ku koń­czy­ła się wście­kłym cwa­łem któ­re­goś ze skrzy­deł po­go­ni. Chcia­ły ich za­mę­czyć, za­go­nić na śmierć. Mimo że od cza­su do cza­su kil­ka koni od­pa­da­ło z gru­py ści­ga­ją­cych, Ka­na­wer Daru Glech mu­siał uznać, że war­to. Jesz­cze kwa­drans, pół go­dzi­ny, a cza­ar­dan się roz­sy­pie. Ko­nie za­czną się prze­wra­cać, a wte­dy jeźdź­cy zła­mią kar­ki lub, bez­bron­ni wo­bec kon­nych, da­dzą się schwy­tać na ar­kan. Na do­da­tek mu­sia­ły pę­dzić w stro­nę, któ­rą wy­zna­czał do­wód­ca ko­czow­ni­ków; Ka­ile­an, ob­ser­wu­jąc wę­drów­kę słoń­ca po nie­bie, była go­to­wa za­ło­żyć się, że zmu­sza ich do krą­że­nia po spi­ra­li. Za­ta­cza­li po­wo­li wiel­kie koło po­środ­ku Lan­wa­ren, zbli­ża­jąc się do jego cen­trum i – tu za­kła­da­nie się by­ło­by już głu­po­tą – trzy­ma­jąc z da­le­ka od Siód­me­go. Po­moc nie na­dej­dzie, lis po­rwał przy­nę­tę i wy­mknął się my­śli­we­mu. Na­po­tka­ła wzrok Ko­ci­mięt­ki, a za­raz po­tem Lei. Nie tyl­ko ona roz­glą­da­ła się wo­kół, jak­by chcąc ostat­ni raz spoj­rzeć na to­wa­rzy­szy.

Nie uciek­ną, mó­wi­ły te spoj­rze­nia, plan się nie udał. Lecz oni na pew­no nie da­dzą się wziąć żyw­cem.

De­spe­ra­cja, sio­stra roz­pa­czy.

Cza­ry prze­la­ły się przez wzgó­rze po­wol­ną, sy­czą­cą falą. Wi­dzia­ła je jako po­strzę­pio­ne, peł­za­ją­ce tuż przy zie­mi, mgli­ste smu­gi, ciem­niej­sze na kra­wę­dziach niż w środ­ku, nie­wzru­szo­ne, mimo wzma­ga­ją­ce­go się wia­tru. Pły­nę­ły w dół w tem­pie le­ni­we­go spa­ce­ru, po­że­ra­jąc wszyst­ko na swo­jej dro­dze. Su­che tra­wy i ra­chi­tycz­ne krzacz­ki marsz­czy­ły się i roz­pa­da­ły w sza­ry, lep­ki pył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x