Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Alt­sin bez sło­wa wpa­try­wał się w ja­sno­wi­dza.

– On go wy­ko­rzy­stał – wy­ce­dził wresz­cie. – Oszu­kał w ko­ściach, żeby użyć w pu­łap­ce na hra­bie­go. Zro­bił to, jak słusz­nie za­uwa­ży­łeś, trak­tu­jąc San­we­sa ni­czym szkod­ni­ka. Jak śmieć. Je­śli nie od­po­wiem, to bę­dzie tak, jak­bym przy­znał temu ba­ro­no­wi ra­cję. Jak­bym stwier­dził, że moż­na lu­dzi trak­to­wać w ten spo­sób, gdy ma się po­zy­cję i pie­nią­dze.

Ja­wyn­der po­krę­cił gło­wą.

– Cho­dzi ci o San­we­sa czy o sie­bie?

– A je­śli po­wiem, że o mnie, to stra­cę coś w two­ich oczach? Wy­bacz, nie chcia­łem, żeby to za­brzmia­ło jak kpi­na. San­wes sam się w to wplą­tał i to jego wy­bór. Ja... ni­g­dy nie pod­jął­bym się ta­kie­go za­da­nia, śmier­dzia­ło­by mi na milę. Tu... cho­dzi o mnie. Je­śli nie od­po­wiem, to wi­dząc prze­jeż­dża­ją­cy uli­cą po­wóz ja­kie­goś szla­chet­ki, już za­wsze będę spusz­czał wzrok. Ro­zu­miesz? Będę bał się spoj­rzeć w oczy każ­de­mu le­bie­dze w atła­sach. Bo po­zwo­li­łem, żeby za­bój­stwo kam­ra­ta uszło im pła­zem. Ro­zu­miesz? Jak raz po­zwo­lisz so­bie zgiąć kark, już ni­g­dy go nie pod­nie­siesz.

Mimo że oczy Ja­wyn­de­ra za­kry­wa­ło biel­mo, Alt­sin dał­by gło­wę, że ten wi­dzi go do­sko­na­le. Przy­naj­mniej ta­kie spra­wiał wra­że­nie, gdy błą­dził wzro­kiem po twa­rzy zło­dzie­ja.

– Jest w to­bie – za­wa­hał się – mo­rze gnie­wu. Za dzie­ciń­stwo na uli­cach, głód i strach. I je­steś by­stry. Dużo by­strzej­szy, niż wy­glą­dasz. Skąd wiesz, że oszu­ki­wał w ko­ści?

– Bo nie za­pro­po­no­wał­by ta­kiej ro­bo­ty pierw­sze­mu lep­sze­mu. Mu­siał wie­dzieć, że San­wes jest... był zło­dzie­jem. Więc za­grał z nim w ko­ści, pod­pu­ścił, a gdy dług urósł, dał pacz­kę i wska­zał ad­res. I usta­lił ter­min, kie­dy na pew­no on sam bę­dzie u hra­bie­go. Hra­bia Ter­le­ach to nie byle chły­stek. Spo­tka­nie z nim, zwłasz­cza póź­ną nocą, usta­la się wie­le dni na­przód. Więc ba­ron pla­no­wał to z du­żym wy­prze­dze­niem, spo­tka­nie, wła­ma­nie, za­bój­stwo. I gdy za­pro­po­no­wał San­we­so­wi grę, mu­siał być pe­wien, że wy­gra, bo ina­czej cały plan był­by na nic. A więc oszu­ki­wał, nie ma in­ne­go wy­ja­śnie­nia.

Ja­wyn­der po­ki­wał gło­wą, uśmiech­nął się.

– Do­brze. Bar­dzo do­brze. I co jesz­cze?

– To bę­dzie kosz­to­wać.

– O?! Ile?

– Pięć ce­sar­skich. – Zło­dziej wy­cią­gnął rękę.

Ja­wyn­der za­re­cho­tał.

– Do­brze, już za­ra­biam na swo­je pie­nią­dze. – Za­ci­snął sa­kiew­kę w obu dło­niach, za­mknął oczy. – On jest aro­ganc­ki. Pew­ny sie­bie aż do prze­sa­dy. Ni­g­dy nie prze­grał i ni­g­dy nie zo­stał zmu­szo­ny do re­zy­gna­cji z pla­nów. Za­wsze osią­gał to, co za­mie­rzył, a pla­nu­je z du­żym wy­prze­dze­niem.

Alt­sin żach­nął się, po­iry­to­wa­ny.

– Tra­cę cier­pli­wość. Po­wiedz mi coś, cze­go nie wiem. Cze­go sam bym się ni­g­dy nie do­my­ślił. Albo od­da­waj pie­nią­dze...

Wy­da­wa­ło się, że ja­sno­widz za­padł się w so­bie, brą­zo­wą twarz po­kry­ły zmarszcz­ki. Za­mknął oczy, na dłuż­szą chwi­lę prze­stał od­dy­chać.

Zło­dziej cze­kał. Wi­dział już kil­ka razy, jak Ja­wyn­der czer­pie ze swo­je­go aspek­tu. Za­swę­dzia­ło go mię­dzy ło­pat­ka­mi, ale ła­god­nie, jak­by na mo­ment przy­siadł tam tyl­ko ko­mar.

Pierś go­spo­da­rza po­ru­szy­ła się wresz­cie.

– Po­wiem ci tyle – wy­mam­ro­tał, le­d­wo otwie­ra­jąc usta – że twój ba­ron jest do­pie­ro w po­ło­wie dro­gi, może na­wet mniej. Zdo­by­cie przy­chyl­no­ści hra­bie­go Ter­le­acha to dla nie­go tyl­ko krok w kie­run­ku celu. I je­śli nie zmie­ni za­mia­rów, to Wy­so­kie Mia­sto spły­nie w naj­bliż­szych dniach krwią. Ewen­net-sek-Gres wi­dzi sie­bie jako wład­cę Pon­kee-Laa, a nie miecz w ręku Wy­sse­ry­nów. Ma pla­ny ukry­te w pla­nach i za­kry­te in­ny­mi pla­na­mi. Na do­da­tek uwa­ża się za naj­lep­sze­go gra­cza, jaki po­ja­wił się tu od wie­ków. I uwiel­bia tę grę. Grę moż­nych o wła­dzę i pie­nią­dze. Ale, je­śli do­brze od­czy­ta­łem, mimo wszyst­ko za­le­ża­ło mu na tej sa­kiew­ce. Chciał ją od­zy­skać, bo jak­kol­wiek szan­sa jest ni­kła, to ktoś na­praw­dę uta­len­to­wa­ny, wiel­ki mag wła­da­ją­cy jed­nym z aspek­tów od­po­wia­da­ją­cych za wi­dze­nie prze­szło­ści, mógł­by go po­wią­zać z San­we­sem. – Ja­wyn­der otwo­rzył po­wie­ki. – Tyle wi­dzę. Czy za­słu­ży­łem na zło­to?

Alt­sin ski­nął gło­wą.

– Tak. Czy­li idąc do Kla­we­li, wpad­nę w sam śro­dek ro­jo­wi­ska węży?

– Nie. Wpad­niesz do mły­na, mie­lą­ce­go ko­ści na pro­szek. Z ro­jo­wi­skiem węży miał­byś ja­kieś szan­se.

Zło­dziej uśmiech­nął się.

– Sa­kiew­ka. – Wy­cią­gnął rękę. – Dzię­ku­ję. Nie wy­daj wszyst­kie­go na­raz.

* * *

Bez naj­mniej­sze­go pro­ble­mu prze­kro­czył furt­kę w mu­rze Kla­we­li. Wy­star­czy od­po­wied­ni ubiór, a prze­sta­ją pa­trzeć ci w twarz, po­my­ślał, pa­trząc na re­ak­cję straż­ni­ka, któ­ry zgi­nał się wła­śnie po rzu­co­ną mi­mo­cho­dem mo­ne­tę. Alt­sin pół nocy ob­ser­wo­wał ruch przy wej­ściu. Ten mur nie był czę­ścią for­ty­fi­ka­cji, furt­kę otwie­ra­no o każ­dej po­rze dnia i nocy, a drob­ny upo­mi­nek dla pil­nu­ją­ce­go jej czło­wie­ka sku­tecz­nie ga­sił w za­rod­ku wszyst­kie py­ta­nia. Ktoś, kto no­sił się jak mło­dy szlach­cic, mógł prze­kra­czać ją, kie­dy chciał.

Szedł nie­dba­le, środ­kiem chod­ni­ka, od­po­wie­dział na ukłon ja­kie­goś męż­czy­zny lek­kim unie­sie­niem dło­ni. Mi­mo­cho­dem za­re­je­stro­wał sza­ry strój tam­te­go. Pew­nie słu­żą­cy. Alt­sin w je­dwa­biu i atła­sach, z kor­dem w zdo­bio­nej sre­brem po­chwie przy boku, mu­siał być dla nie­go jesz­cze jed­nym szla­chec­kim sy­nal­kiem, wra­ca­ją­cym z noc­nej eska­pa­dy z por­tu, albo ja­kimś ba­ro­ne­tem zza mia­sta, szu­ka­ją­cym w Pon­kee-Laa bo­ga­te­go pro­tek­to­ra. Ostat­ni­mi cza­sy za­ro­iło się na uli­cach od ta­kich wła­śnie go­ło­wą­sów, a zło­dziej do­pie­ro te­raz za­czął ko­ja­rzyć to z wal­ką trzech stron­nictw o wła­dzę w Ra­dzie. Dla mło­dych, am­bit­nych szlach­ci­ców nada­rza­ła się świet­na oka­zja do wy­bi­cia się, wy­rwa­nia z pod­upa­da­ją­ce­go ro­dzin­ne­go ma­jąt­ku, zdo­by­cia pie­nię­dzy i zna­cze­nia.

Kla­we­la zo­sta­ła po­my­śla­na jako dziel­ni­ca moż­nych już w chwi­li, gdy im­pe­rial­ni ar­chi­tek­ci na­kre­śli­li pierw­sze szki­ce pro­jek­tów no­wej dziel­ni­cy. Żad­nych wie­lo­pię­tro­wych ka­mie­nic, żad­nych wą­skich uli­czek, żad­nych skle­pi­ków i stra­ga­nów. Za to sze­ro­kie, pro­ste uli­ce i oka­za­łe, przy­po­mi­na­ją­ce mi­nia­tu­ro­we pa­ła­cy­ki re­zy­den­cje, każ­da ko­niecz­nie oto­czo­na pięk­nym ogro­dem i od­dzie­lo­na od są­sia­dów mur­kiem. Nie­zbyt wy­so­kim, nie­kie­dy wręcz sym­bo­licz­nym, w koń­cu wszy­scy mu­szą wi­dzieć bo­gac­two i splen­dor. Głów­ną uli­cę ocie­nia­ły rzę­dy iden­tycz­nie przy­cię­tych drzew, a ja­kiś czło­wiek za­mia­tał wła­śnie w sku­pie­niu opa­dłe li­ście. Tu wszyst­ko mu­sia­ło być czy­ste i schlud­ne. Na­wet bruk.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x