Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Alt­sin otwo­rzył sze­rzej oczy.

– Chcesz po­wie­dzieć, że hra­bia prze­szedł na stro­nę Wy­sse­ry­nów?

– Ha! Więc jed­nak to, co dzie­je się w mie­ście, in­te­re­su­je choć tro­chę two­ją dur­ną pałę. Tym bar­dziej dzi­wi mnie, że sły­sząc od San­we­sa, gdzie ma­cie iść, nie da­łeś mu w łeb i nie za­cią­gną­łeś do bra­my mia­sta. Leż, nie wsta­waj, bo ze­mdle­jesz albo za­rzy­gasz łóż­ko. Coś ci po­wiem o tych do­ku­men­tach, któ­re mie­li­ście pod­rzu­cić. Mu­sia­łem prze­ku­pić za­stęp­cę ko­men­dan­ta Stra­ży, żeby się tego do­wie­dzieć. Wy­ni­ka­ło z nich, że hra­bia zde­cy­do­wał się po­przeć Wy­sse­ry­nów w za­mian za jed­no miej­sce w Ra­dzie, na­le­żą­ce do tej pory do przed­sta­wi­cie­li gil­dii, któ­rych za­mie­rza­no stam­tąd w ogó­le usu­nąć. Do tego miał do­stać wła­dzę nad Stra­żą Miej­ską i po­łu­dnio­wy­mi do­ka­mi.

Alt­sin prze­rwał mu ge­stem.

– Nie ro­zu­miem, co to ma do rze­czy.

– Po­głów­kuj chwi­lę. Po­ca­łu­nek Kleh. Hra­bia jest prze­ko­na­ny, że San­wes miał naj­pierw pod­rzu­cić mu kom­pro­mi­tu­ją­ce do­ku­men­ty, a po­tem za­mor­do­wać. Po śmier­ci tak waż­nej oso­by do­szło­by do szcze­gó­ło­we­go śledz­twa wraz z prze­szu­ka­niem do­mo­stwa i ktoś by te do­ku­men­ty od­na­lazł. Wy­bu­chł­by skan­dal, o ja­kim nie sły­sza­no od daw­na. Ród Ter­le­achów stra­cił­by więk­szość do­tych­cza­so­wych zwo­len­ni­ków, a w kon­se­kwen­cji mógł­by stra­cić i miej­sca w Ra­dzie Mia­sta. Hra­bia zaś był­by mar­twy, a mar­twi nie mogą się bro­nić. Do­ku­men­ty te skom­pro­mi­to­wa­ły­by rów­nież Wy­sse­ry­nów, a je­dy­ną li­czą­cą się siłą z czy­sty­mi rę­ka­mi po­zo­sta­li­by gur-Do­re­so­wie, i to wo­kół nich zgro­ma­dzi­li­by się za­rów­no so­jusz­ni­cy hra­bie­go, jak i prze­ra­że­ni re­pre­zen­tan­ci ludu. W naj­gor­szym przy­pad­ku by­ło­by trzy plus czte­ry, choć pew­nie sta­ry Fer­les urwał­by i coś z gło­sów na­le­żą­cych do rodu Ter­le­achów. Roz­wią­za­nie do­sko­na­łe.

Ce­tron prze­rwał na chwi­lę, wpa­tru­jąc się w nie­go uważ­nie.

– Te­raz ro­zu­miesz? Po­nie­waż in­try­ga wy­da­wa­ła się w rów­nym stop­niu skie­ro­wa­na prze­ciw nie­mu, co i prze­ciw Wy­sse­ry­nom, wszyst­ko wska­zu­je na ro­bo­tę gur-Do­re­sów. Więc z kim hra­bia może te­raz po­łą­czyć siły? Tyl­ko z Wy­sse­ry­na­mi, któ­rych przed­sta­wi­ciel, mło­dy, bo­ha­ter­ski ba­ron, z na­ra­że­niem wła­sne­go ży­cia za­bił bez­względ­ne­go mor­der­cę. Tyl­ko że obaj wie­my, że San­wes nie był za­bój­cą. A całe zda­rze­nie zbyt przy­po­mi­na­ło za­sadz­kę. Ko­muś bar­dzo za­le­ża­ło, żeby San­wes nie miał naj­mniej­szej szan­sy, by ujść z ży­ciem. Tyl­ko ty by­łeś nie­spo­dzian­ką, ale po­nie­waż zna­le­zio­no śla­dy krwi na da­chu, a bełt za­tru­to, wszy­scy zda­ją się są­dzić, że je­steś mar­twy. Two­je szczę­ście.

Alt­sin wpa­try­wał się w nie­go bez sło­wa.

– Wiem, kto to wszyst­ko za­pla­no­wał.

– Ja też. Mło­dy, bo­ha­ter­ski ba­ron Ewen­net-sek-Gres. Za­miast prze­ku­pić hra­bie­go pie­niędz­mi i wła­dzą, ku­pił go stra­chem i gar­ścią zło­ta, wy­da­ną na mło­de­go dur­nia, któ­ry dał się za­bić.

Mło­dy zło­dziej przy­mknął po­wie­ki i jesz­cze raz zna­lazł się na da­chu sta­rych ko­szar. Zo­ba­czył, jak kom­na­tę wy­peł­nia świa­tło, otwie­ra­ją się drzwi, a San­wes za­mie­ra z dło­nią wsu­nię­tą za ko­szu­lę. Wy­raź­nie zo­ba­czył uśmie­szek trium­fu na twa­rzy ba­ro­na.

– To on go wy­na­jął. I to pew­nie oso­bi­ście.

– Pew­nie tak, pew­nie też dla­te­go ka­zał go tak zma­sa­kro­wać swo­im straż­ni­kom, żeby nikt nie mógł roz­po­znać cia­ła, bo była szan­sa, że ktoś wi­dział ich ra­zem. – Ce­tron na­peł­nił so­bie ku­bek. Alt­sin po­czuł za­pach wina.

– Na­lej mi też – po­pro­sił.

– Nie ma mowy, je­śli wy­pi­jesz choć tro­chę, za­śniesz i mo­żesz już się nie obu­dzić. Przez naj­bliż­sze dwa dni bę­dziesz do­sta­wał tyl­ko na­par z ziół. Dużo na­pa­ru z ziół.

Zło­dziej pod­niósł się wy­żej na po­dusz­kach.

– Co za­mie­rzasz z tym zro­bić?

– Nic. – Ce­tron opróż­nił ku­bek jed­nym hau­stem, na­lał so­bie po­now­nie i usiadł. – Nic nie mogę zro­bić.

– Nic? – Alt­sin sta­rał się mó­wić ci­cho. – San­wes był jed­nym z nas. Pła­cił ci za ochro­nę.

– Pła­cił, a ja wy­peł­ni­łem swo­ją część. Wy­sła­łem cie­bie, że­byś za­brał go z mia­sta. Ża­den z was nie wy­peł­nił mo­je­go po­le­ce­nia.

– Ten skur­wy­syn wy­ko­rzy­stał go i za­bił.

– Pa­mię­tasz, co kie­dyś po­wie­dzia­łeś? Jak masz wię­cej niż dwa­na­ście lat i ktoś cię wy­ru­cha, to zna­czy, że sam nad­sta­wi­łeś tył­ka. Je­śli San­wes pod­jął się tego za­da­nia, mimo iż za­ba­wiał pod­sta­rza­łe da­mul­ki w Wy­so­kim Mie­ście i mu­siał wie­dzieć, co się tam dzie­je, to zna­czy, że na­praw­dę był głup­szy niż becz­ka ze­psu­tych śle­dzi.

– Je­steś nam... – Zło­dziej nie do­koń­czył.

– Milcz, gów­nia­rzu! – Ce­tron wal­nął kub­kiem o blat, aż wino chlu­snę­ło na wszyst­kie stro­ny. – Nic wam nie je­stem wi­nien! San­wes miał wy­je­chać z mia­sta i ko­niec. Zła­mał mój roz­kaz, bo nie wy­sła­łem cię do nie­go z uprzej­mą proś­bą, tyl­ko z roz­ka­zem, i zgi­nął. Gdy­by ja­kimś cu­dem prze­żył tę wy­pra­wę, po­wi­nie­nem oso­bi­ście wy­dać go w ręce rzeź­ni­ków. Dla przy­kła­du. Zro­zum wresz­cie, że to, co się dzie­je te­raz w Wy­so­kim Mie­ście, to nie jest za­ba­wa. Wła­dza w Pon­kee-Laa za­wsze opie­ra­ła się na rów­no­wa­dze mię­dzy trze­ma naj­po­tęż­niej­szy­mi stron­nic­twa­mi a gil­dia­mi i ce­cha­mi. Na czte­rech no­gach, jak w do­brym krze­śle. Te­raz to może zo­stać znisz­czo­ne. Liga Czap­ki od lat pa­trzy­ła z uwa­gą na Radę, ale te­raz Gry­ghas za­cho­wu­je się, jak­by to wszyst­ko nic go już nie ob­cho­dzi­ło. Je­śli ja­kieś stron­nic­two zdo­bę­dzie zde­cy­do­wa­ną prze­wa­gę, może za­gar­nąć wła­dzę dla sie­bie na dłu­żej. Może ją wy­szar­pać z rąk po­zo­sta­łych i na­rzu­cić wszyst­kim ta­kie pra­wa, ja­kie bę­dzie mia­ło ocho­tę. Te­raz prze­wa­gę zda­ją się uzy­ski­wać Wy­sse­ry­ni, bo oprócz stron­nic­twa hra­bie­go Ter­le­acha tak­że po­zo­sta­li przy ży­ciu przed­sta­wi­cie­le Ni­skie­go Mia­sta zda­ją się im sprzy­jać.

– Ale...

– Milcz! I słu­chaj! Te­raz, gdy Me­ekhan wy­co­fał się na wschód, Pon­kee-Laa to naj­po­tęż­niej­sze z nad­mor­skich miast. For­mal­nie jest czę­ścią księ­stwa Fii­lan­du, ale ksią­żę jest tu tak na­praw­dę go­ściem, a nie wład­cą. Rzą­dzi Rada. A Wy­sse­ry­ni mają sny o po­tę­dze. O stwo­rze­niu unii nad­mor­skich por­tów, kon­tro­lu­ją­cej han­del wzdłuż ca­łe­go wy­brze­ża. O chwy­ce­niu za gar­dło me­ekhań­skich kup­ców, któ­rzy za­cho­wu­ją się, jak­by Im­pe­rium cią­gle wła­da­ło wy­brze­żem. O stwo­rze­niu no­we­go im­pe­rium, mor­skiej po­tę­gi, kon­tro­lu­ją­cej za­chod­ni kra­niec kon­ty­nen­tu. Ga­da­ją o tym od lat i je­śli zdo­bę­dą prze­wa­gę w Ra­dzie, mogą spró­bo­wać zre­ali­zo­wać te pla­ny. A wiesz, od cze­go za­czną? Od woj­ny z Ar-Mit­tar. To nasi naj­więk­si kon­ku­ren­ci, ich port przy­cią­ga nie­mal tyle samo stat­ków co nasz, mają bli­żej do ko­palń i hut za­chod­nie­go Glehs, więc że­la­zo i broń są u nich tań­sze, i po­wo­li od­bie­ra­ją na­szym kup­com ryn­ki. Eeeech. – Zi­ry­to­wa­ny przy­wód­ca gil­dii mach­nął ręką. – Po co ja ci to mó­wię? To nie są spra­wy na gów­niar­ski łeb. Leż. Leż, mó­wię! I nie waż się za­snąć, bo nie będę wię­cej wy­da­wał pie­nię­dzy na uzdro­wi­cie­li.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x