Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wy­pij to. – Przez chwi­lę wy­da­wa­ło mu się, że sły­szy w gło­sie Ce­tro­na tro­skę. Uśmiech­nął się w du­chu, chy­ba do­pa­da­ła go ma­li­gna. – Zła­go­dzi ból, ale nie po­zwo­li ci za­snąć. Po le­kach, któ­re do­sta­łeś, nie wol­no ci spać co naj­mniej do wie­czo­ra.

Płyn był chłod­ny, o lek­ko gorz­ka­wym po­sma­ku.

– Radą trzę­są trzy szla­chec­kie rody, sto­ją­ce na cze­le trzech stron­nictw. – Ce­tron pod­jął marsz po po­miesz­cze­niu. – Wy­sse­ry­ni, Ter­le­acho­wie i Her­ker-gur-Do­res ze swo­imi krew­ny­mi i zwo­len­ni­ka­mi. Wszy­scy mają po trzy gło­sy. Po­zo­sta­łe czte­ry to tak zwa­ne „gło­sy ludu”, czy­li przed­sta­wi­cie­le gil­dii ku­piec­kich, ar­ma­to­rów i ce­chów rze­mieśl­ni­czych z Ni­skie­go Mia­sta, wy­bie­ra­ni przez ze­bra­nie ich mi­strzów. To wła­śnie dwa miej­sca spo­śród nich się zwol­ni­ły. Słu­chasz mnie? Nie śpij.

– Nie śpię. – Otwo­rzył oczy.

– Wszy­scy za­czę­li go­rącz­ko­wy wy­ścig po te miej­sca, bo one da­wa­ły­by im prze­wa­gę w Ra­dzie. Daw­niej, gdy rzą­dzi­ło Im­pe­rium, Rada była za­leż­na od gu­ber­na­to­ra i choć­by wszy­scy przed­sta­wi­cie­le Ni­skie­go Mia­sta na­raz za­pu­ka­li do bram Domu Snu, nie mia­ło­by to zna­cze­nia. Lecz te­raz po raz pierw­szy w hi­sto­rii mia­sta za­ist­niał taki układ sił, trzy razy trzy plus dwa i brak ko­goś, kto po­wstrzy­mał­by za­pę­dy Wy­sse­ry­nów czy gur-Do­re­sów, żeby zdo­być po­zo­sta­łe dwa gło­sy. Gdy­by dwa głów­ne rody po­łą­czy­ły siły, mia­ły­by sześć prze­ciw pię­ciu i mo­gły­by ob­sa­dzić te dwa miej­sca swo­imi ludź­mi, wbrew woli gil­dii ku­piec­kich i ce­chów. To zna­czy gil­die na­dal by wy­bie­ra­ły, ale to Rada Mia­sta mo­gła­by im wska­zać kan­dy­da­tów. Słu­chasz?

– Słu­cham... – Alt­si­no­wi znów opa­dły po­wie­ki.

– Nie śpij, bo do­sta­niesz w łeb. Gdy­by ja­kieś dwa rody po­łą­czy­ły siły i ob­sa­dzi­ły te dwa bra­ku­ją­ce miej­sca swo­imi ludź­mi, w prak­ty­ce to one rzą­dzi­ły­by Pon­kee-Laa. Mia­ły­by sześć wła­snych gło­sów plus dwa, to daje osiem do pię­ciu. Wła­dza, ja­kiej nie miał nikt od cza­sów im­pe­rial­nych gu­ber­na­to­rów. Ale Her­ker-gur-Do­res i Wy­sse­ry­ni nie­na­wi­dzą się ser­decz­nie. Nie­na­wi­dzą się tak, że gdy­by za­mknąć ich w ciem­nym po­ko­ju, to po stu ude­rze­niach ser­ca wy­cią­ga­no by ich w ka­wał­kach. Oni ni­g­dy nie po­łą­czą sił. Oba rody pró­bu­ją więc skap­to­wać hra­bie­go Ter­le­acha, obie­cu­jąc mu, bo­go­wie wie­dzą co, ten jed­nak wciąż się waha. Jego wła­dza bie­rze się w więk­szo­ści z sza­cun­ku, jaki ma wśród śred­nio­za­moż­nej szlach­ty, oraz z opi­nii nie­za­leż­ne­go i bez­stron­ne­go rad­cy, dla któ­re­go naj­waż­niej­sze jest do­bro mia­sta. No i rzecz ja­sna, nie ufa ani Her­ke­ro­wi, ani Wy­sse­ry­nom.

Coś ude­rzy­ło zło­dzie­ja w twarz. Szarp­nął się, za­mru­gał.

– Mó­wi­łem, nie śpij. Po­dej­rze­wam, że hra­bia gra we wła­sną grę. – Ce­tron mó­wił te­raz ci­cho i szyb­ko, zmu­sza­jąc go do kon­cen­tra­cji. – Wy­sy­ła po­słań­ców do mniej waż­nych ro­dów, przyj­mu­je od nich po­dar­ki, jeź­dzi na ta­jem­ni­cze spo­tka­nia. Ka­za­łem do­kład­nie ob­ser­wo­wać to, co dzie­je się w Wy­so­kim Mie­ście, bo czu­je się tam so­lid­ną bu­rzę. W każ­dej re­zy­den­cji po­tro­jo­no stra­że, a cza­row­ni­cy na­rzu­ca­li tyle za­klęć ochron­nych, że po­wie­trze aż iskrzy. I dla­te­go za­bro­ni­łem wam się tam po­ka­zy­wać.

Alt­sin po­now­nie za­mknął oczy. Gdy je otwo­rzył, Ce­tron sie­dział na krze­śle i wpa­try­wał się w nie­go in­ten­syw­nie.

– Co za­szło u hra­bie­go? – za­py­tał wresz­cie le­żą­ce­go.

Mło­dy zło­dziej prze­łknął śli­nę. Gar­dło na­gle zro­bi­ło mu się bar­dzo su­che.

– Po­szli­śmy po da­chach, od stro­ny sta­rych ko­szar. Re­zy­den­cja jest tyl­ko pięć­dzie­siąt kro­ków od nich. Noc ja­sna, ale do peł­ni było jesz­cze da­le­ko. Ja zo­sta­łem na gó­rze, a San­wes prze­szedł mu­rek, wspiął się po ścia­nie na bal­kon i otwo­rzył okno do ga­bi­ne­tu hra­bie­go. Nie było żad­nych za­klęć, stra­ży, ni­cze­go. Wszedł do środ­ka i pod­szedł do szaf­ki na ścia­nie.

Alt­sin umilkł, ma­jąc całą sce­nę jesz­cze raz przed ocza­mi.

– Na­gle na ścia­nach kom­na­ty za­pło­nę­ły kan­de­la­bry, wszyst­kie, roz­legł się dźwięk, jak­by za­wy­ło sto psów, a do środ­ka wpadł ja­kiś upu­dro­wa­ny fir­cyk z mie­czem w dło­ni. A San­wes... San­wes za­marł w miej­scu jak przy­ku­ty cza­rem. A wte­dy ten su­kin­syn uśmiech­nął się, pod­szedł do nie­go, wbił mu miecz w brzuch – wi­dzia­łem ostrze wy­cho­dzą­ce ple­ca­mi – i wy­pchnął go przez bal­kon. Na dole po­ja­wi­li się straż­ni­cy i... bili go pał­ka­mi, bili bez prze­rwy, gdy się ru­szał, bili, gdy znie­ru­cho­miał, bili, gdy prze­stał już wy­glą­dać jak czło­wiek. Skoń­czy­li do­pie­ro wte­dy, gdy ten mło­dy w to­wa­rzy­stwie ja­kie­goś szpa­ko­wa­te­go męż­czy­zny zszedł na dół i ich po­wstrzy­mał.

– A two­ja rana?

– Nie wiem, ja­kim cu­dem mnie do­strze­gli. Na­gle pod­nie­śli krzyk i za­czę­li na mnie po­ka­zy­wać.

– Wsta­łeś z da­chu – Ce­tron ra­czej stwier­dził, niż za­py­tał.

– Nie pa­mię­tam – skła­mał.

– Ja bym pew­nie ze­rwał się na rów­ne nogi. Czym do­sta­łeś?

– Beł­tem z ku­szy.

Brwi przy­wód­cy Ligi po­wę­dro­wa­ły w górę.

– Z ku­szy? Synu, gdy­byś do­stał z ku­szy z pięć­dzie­się­ciu kro­ków...

– Ry­ko­szet. Bełt zry­ko­sze­to­wał i ude­rzył mnie w bok. Upa­dłem, pew­nie my­śle­li, że nie żyję, bo nie spie­szy­li się z przyj­ściem na dach. Pa­mię­tam, że na­gle zro­bi­ło mi się sła­bo, le­d­wo do­wlo­kłem się do kra­wę­dzi, tam po­ni­żej jest ka­nał, wpa­dłem do wody... pły­ną­łem... nie­zu­peł­nie... da­łem się nieść nur­to­wi aż do rze­ki, tam wy­do­sta­łem się na brzeg.

– I tam cię zna­leź­li i przy­nie­śli do mnie. Mó­wi­łem, że ob­ser­wu­je­my Wy­so­kie Mia­sto. Gdy tyl­ko za­czę­ło się za­mie­sza­nie, po­sta­wi­łem lu­dzi na nogi. Masz wię­cej szczę­ścia, niż my­ślisz, ten bełt był za­tru­ty, ude­rzył bo­kiem, po­ła­mał ci że­bra i zdarł ka­wał skó­ry, ale nie­wie­le tru­ci­zny prze­do­sta­ło się do cia­ła. A woda w ka­na­le wy­płu­ka­ła więk­szość z rany. Ale to była na­praw­dę moc­na rzecz. Gdy­by nie ką­piel, ośle­pł­byś i spa­ra­li­żo­wa­ło­by cię, za­nim byś sko­nał. Le­ża­łeś nie­przy­tom­ny cały dzień. Je­śli te­raz za­śniesz, reszt­ki tru­ci­zny mogą za­dzia­łać. Mo­żesz się obu­dzić śle­py, spa­ra­li­żo­wa­ny albo nie obu­dzić się wca­le. – Ce­tron swo­bod­nie zmie­nił te­mat. – Wiesz, kim był ten, któ­ry za­bił San­we­sa?

– Nie, wi­dzia­łem go pierw­szy raz w ży­ciu.

– Nic dziw­ne­go, po­ja­wił się w mie­ście nie da­lej niż czte­ry mie­sią­ce temu. Ba­ron Ewen­net-sek-Gres, czwar­ty syn ba­ro­na sek-Gre­sa, nie wia­do­mo, czy może w ogó­le uży­wać ty­tu­łu, ale ja­koś nikt o to gło­śno nie pyta. Ten fir­cyk, jak go na­zwa­łeś, ma opi­nię naj­lep­sze­go szer­mie­rza w mie­ście i wierz mi, nie jest prze­sa­dzo­na. Szyb­ko wkradł się w ła­ski Wy­sse­ry­nów. Praw­dę mó­wiąc, po tym, jak wy­zwał na po­je­dy­nek i po­ka­le­czył kil­ku zwo­len­ni­ków gur-Do­re­sów, zo­stał pra­wą ręką Arol­ha Wy­sse­ry­na. W jego imie­niu sta­rał się uzy­skać po­par­cie hra­bie­go Ter­le­acha, aż do wczo­raj, nie­sku­tecz­nie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x