Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Łup, łup, łup.

Pa­mię­tał, jak ze­szli do głów­ne­go po­miesz­cze­nia i sta­nę­li przy drzwiach. Nie chcia­ły się otwo­rzyć, co już było dziw­ne, ale nie zwró­ci­li na to uwa­gi. Ani na dziw­ny ko­lor pło­mie­ni oliw­nych lamp i na­głą, obez­wład­nia­ją­cą sła­bość. Pa­mię­tał, jak in­kwi­zy­tor syk­nął coś ostrze­gaw­czo, a wte­dy drzwi otwo­rzy­ły się na­gle same i fala Mocy, któ­ra zza nich po­pły­nę­ła, rzu­ci­ła nimi w tył. Tyl­ko tyle...

Otwo­rzył pra­wą dłoń i wy­szep­tał kil­ka słów. Po­mię­dzy pal­ca­mi za­pło­nę­ło nie­wiel­kie świa­teł­ko. Na­tych­miast roz­po­znał loch. Od­wró­cił gło­wę i spoj­rzał na Miecz. Czar­ny cień tkwił za jego ple­ca­mi nie­po­ru­szo­ny od ty­się­cy lat. Od­su­nął się, naj­da­lej jak mógł. Bez­po­śred­ni kon­takt z klin­gą wy­sy­sał siły szyb­ciej niż otwar­ta rana. Ta Se­ehij­ka o tym wie­dzia­ła, ale z ja­kąś po­nu­rą de­ter­mi­na­cją trzy­ma­ła się ży­cia, a jej upór bu­dził w nim naj­gor­sze in­stynk­ty. Z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią przy­cho­dził tu no­ca­mi i uczył ją po­ko­ry.

Łup, łup, łup.

Po­czuł ból. Z pra­we­go nad­garst­ka spły­wa­ła mu stru­ga krwi, z le­we­go tak­że. To było zro­zu­mia­łe, je­śli chcie­li go tu przy­kuć, mu­sie­li tak na­zna­czyć ostrze. Rana, oko­wy za­ci­śnię­te na niej, przy­kle­ja­ją­ce się do skó­ry. Po śmier­ci wiedź­my łań­cu­chy łak­nę­ły no­wej ofia­ry.

Ką­tem oka do­strzegł pla­mę czer­wie­ni pod ścia­ną. Świą­tyn­ny płaszcz, obu­ta w san­dał noga. Ma­gicz­ne świa­tło nie było zbyt sil­ne, zwłasz­cza te­raz, gdy Miecz wy­sy­sał z nie­go siły. Zmru­żył oczy. To był Kles­sen. Szkar­łat jego sza­ty mie­szał się z in­nym, głę­bo­kim, nie­mal czar­nym, bio­rą­cym swój po­czą­tek z sze­ro­kiej rany na gar­dle, pla­mią­cym przód ubra­nia i wy­bie­ga­ją­cym wą­skim stru­mie­niem w stro­nę ostrza. Miecz łak­nął krwi i nie do­pusz­czał, aby choć kro­pla się zmar­no­wa­ła.

Ro­zej­rzał się szyb­ko i na­prze­ciw zwłok in­kwi­zy­to­ra zo­ba­czył to, cze­go się spo­dzie­wał. Wy­glą­da­ło na to, że świą­tyn­na straż bę­dzie so­bie mu­sia­ła zna­leźć nową Bi­tew­ną Pięść.

Ale to nic, uspo­ko­ił się, nic. On żył. Kim­kol­wiek byli ci bluź­nier­cy, naj­wy­raź­niej my­śle­li, że prze­cię­cie nad­garst­ków wy­star­czy, aby się wy­krwa­wił. To błąd, to duży błąd, bo on prze­ży­je i znaj­dzie ich. Znaj­dzie i...

Łup, łup, łup, brzęk.

Zu­peł­nie jak­by ktoś upu­ścił mie­dzia­ną tacę. W ten dźwięk wdar­ło się na­gle skro­ba­nie pa­zu­rów i sze­lest ocie­ra­ją­cych się o sie­bie łu­sek. A po­tem, za­nim zdo­łał zin­ter­pre­to­wać te od­gło­sy, do lo­chu wpa­dła śmierć. Dłu­gie na po­nad sie­dem łok­ci, po­kry­te kost­nym pan­ce­rzem ciel­sko zda­wa­ło się po­ru­szać wbrew pra­wom na­tu­ry, zgi­nać i za­ła­my­wać pod nie­wy­obra­żal­ny­mi ką­ta­mi. Jak­by ko­ści i mię­śnie roz­miesz­czo­no pod skó­rą we­dług ja­kie­goś nie­spo­ty­ka­ne­go, alo­gicz­ne­go sche­ma­tu.

Po chwi­li stwór znie­ru­cho­miał, wy­da­jąc się ro­zu­mieć, że czło­wiek nie może się ani bro­nić, ani ucie­kać. Sta­nął kil­ka kro­ków przed nim i wle­pił bursz­ty­no­we śle­pia w twarz ofia­ry. Dłu­gi, bia­ły ję­zor wy­wie­sił spo­mię­dzy trój­kąt­nych zę­bów, od­sło­nię­tych ni­czym w pa­sti­szu uśmie­chu.

A Tyg-ger-Frenn, Wiel­ki Klucz­nik Świą­ty­ni i dru­gi w ko­lej­ce do god­no­ści ar­cy­ka­pła­na, wrza­snął i po pro­stu ze­szczał się w spodnie. W ostat­niej chwi­li po­my­ślał jesz­cze, że dwa­dzie­ścia lat temu, za­nim za­czę­li kar­mić Miecz ży­ciem in­nych lu­dzi, jego klin­ga roz­bły­sła­by bla­skiem ser­ca gwiaz­dy. Ale nie te­raz.

A śmierć uśmiech­nę­ła się jesz­cze sze­rzej i sko­czy­ła mu na spo­tka­nie. Jej na pew­no nikt nie za­rzu­ci par­tac­twa.

Ma­gicz­ne świa­teł­ko zga­sło o wie­le szyb­ciej niż sko­wyt ka­pła­na.

Sa­kiew­ka peł­na węży

Dzień koń­czył się prze­pięk­nym za­cho­dem słoń­ca.

Był to je­den z tych za­cho­dów, kie­dy słoń­ce, to­nąc w mo­rzu, zda­je się pod­świe­tlać od spodu jego po­wierzch­nię, aż cały wid­no­krąg pło­nie róż­ny­mi od­cie­nia­mi szkar­ła­tu. Nie było wia­tru, ale po­wie­trze mia­ło prze­dziw­ny aro­mat, spra­wia­ją­cy, że lu­dzie od­dy­cha­li peł­ną pier­sią i uśmie­cha­li się mi­mo­wol­nie. Każ­dy uczci­wie pra­cu­ją­cy czło­wiek po­wie, że w taki wie­czór nie­wie­le jest rze­czy lep­szych niż ku­fel chłod­ne­go piwa w to­wa­rzy­stwie przy­ja­ciół i słu­cha­nie plo­tek do póź­nej nocy.

Alt­sin opie­rał się o mur od­dzie­la­ją­cy Kla­we­lę od resz­ty mia­sta i pa­trzył w stro­nę mo­rza.

Po­ło­żo­na po­ni­żej Sta­ra Przy­stań, dziel­ni­ca ma­ry­na­rzy, ry­ba­ków i szkut­ni­ków, odzia­ła się w pur­pu­rę ostat­nich pro­mie­ni słoń­ca i wy­glą­da­ła na­praw­dę ład­nie. Bia­łe ścia­ny do­mów, ta­wern i ma­ga­zy­nów przy­bra­ły ko­lor sta­re­go wina, a cie­nie mię­dzy nimi wy­glą­da­ły jak po­cią­gnię­cia pędz­lem sza­lo­ne­go ma­la­rza. Ca­łość z pew­no­ścią war­ta była ob­ra­zu. Albo przy­naj­mniej szki­cu.

Zło­dziej nie miał w tej chwi­li nic wię­cej do ro­bo­ty poza po­dzi­wia­niem wi­do­ków. Od kil­ku­na­stu lat Wy­so­kie Mia­sto od­gra­dza­ło się od resz­ty Pon­kee-Laa mu­rem, do­bu­do­wu­jąc jego ko­lej­ne frag­men­ty w mia­rę, jak Rada zbie­ra­ła na nie pie­nią­dze. Hra­bio­wie i ba­ro­no­wie, za­rów­no ci ze sta­rych ro­dów, jak i no­wo­bo­gac­cy, któ­rzy ku­pi­li ty­tu­ły już po odej­ściu Im­pe­rium, naj­wy­raź­niej nie ży­czy­li so­bie, żeby ma­ry­na­rze, drob­ni kup­cy, ry­ba­cy i inna ho­ło­ta wcho­dzi­ła bez prze­szkód na ich pięk­ne uli­ce. A że Kla­we­la była dziel­ni­cą Wy­so­kie­go Mia­sta po­ło­żo­ną naj­bli­żej por­tu, jej mur był naj­wyż­szy i naj­le­piej strze­żo­ny.

Alt­si­no­wi nie po­zo­sta­wa­ło więc nic poza po­dzi­wia­niem gry świa­tła i cie­nia w po­ło­żo­nych ni­żej re­jo­nach mia­sta. Zresz­tą, je­śli w mie­ście ist­nia­ło coś bar­dziej re­gu­lar­ne­go niż wscho­dy i za­cho­dy słoń­ca, to był nim wła­śnie roz­kład dnia ba­ro­no­wej Le­wen­der. A to ozna­cza­ło, że lada mo­ment San­wes przej­dzie przez furt­kę w mu­rze.

W chwi­li, gdy to po­my­ślał, skrzyp­nę­ły za­wia­sy, roz­le­gło się uni­żo­ne „Mi­łe­go wie­czo­ru, pa­ni­czu” i mi­nę­ła go wy­so­ka, szczu­pła po­stać. Zło­dziej przez chwi­lę mie­rzył ją wzro­kiem, pa­trząc z mie­sza­ni­ną roz­ba­wie­nia i nie­sma­ku na ob­ci­słe, skó­rza­ne spodnie, je­dwab­ną ko­szu­lę, atła­so­wą pe­le­ryn­kę fan­ta­zyj­nie prze­rzu­co­ną przez ra­mię i ja­sne loki, w mod­nym nie­ła­dzie spa­da­ją­ce na ple­cy. Ba­wi­da­mek, psia­krew.

Alt­sin gwizd­nął na pal­cach i od­kle­ił się od muru. San­wes sta­nął, obej­rzał się przez ra­mię i wy­szcze­rzył dość głu­pio.

– Mam po­le­ce­nie od Gru­be­go. – Alt­sin nie ba­wił się w po­wi­ta­nia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x