Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Usiadła przy biurku, wzięła do ręki plik kartek i zaczęła się wachlować.
– Nie jest ci ciężko? Kłaniać się dorobkiewiczom? Ukrywać własne nazwisko? Nachodzić samotne kobiety, by je podle szantażować? – Uśmiechnęła się, a w tym uśmiechu był sztylet. – Prawdę powiedziawszy, gdybym miała wybierać między takim pozbawionym zasad karierowiczem a ulicznym rzezimieszkiem, wybrałabym złodzieja. Są uczciwsi i mają więcej honoru.
Ponownie spojrzał jej prosto w oczy.
– Ale przecież tak właśnie zrobiłaś – przerwał na uderzenie serca – pani.
Papiery wypadły jej z rąk, uśmiech znikł. Piegi uwydatniły się na pokrytej śmiertelną bladością skórze.
– Skąd...? – wyszeptała. – Nie... nieważne... Hrabia ma dość ludzi i środków. Czego więc chce teraz? Nie, nie mów, sama zgadnę. Mam dla niego szpiegować? Przyjąć propozycję Glawerii-gur-Dores i poprzeć stronnictwo jej męża? Do tej pory nie mieszałam się do polityki, ale może już najwyższy czas?
Wstała gwałtownie i ruszyła w stronę okna.
– Ale całe Wysokie Miasto żyje sojuszem między stronnictwem hrabiego a Wysserynami, ludzie mówią o wielkich zmianach – kontynuowała, stając plecami do niego i wpatrując się w ogród. – Cechy i gildie z Niskiego Miasta ślą petycje i skargi, domagając się zaprzysiężenia do Rady swoich ludzi, lecz na zaprzysiężenie musi wyrazić zgodę większość. A teraz jest sześć do pięciu, hrabia i jego nowi sojusznicy skutecznie blokują odpowiednią uchwałę. I wszyscy spodziewają się, że wykorzystają sytuację do zaprowadzenia własnych porządków. Zgodnie z prawem...
Zerknęła na niego, jakby sprawdzając, czy słucha, i wróciła do kontemplowania widoku za oknem.
– Wszyscy wiedzą, że hrabia Terleach i baron Arolh Wysseryn musieli zdemontować drzwi do swoich rezydencji, bo i tak się nie zamykały. Tylu klientów, petentów i nagle odnalezionych przyjaciół nie mieli od lat. Ci, którzy jak ja trzymali się z daleka od polityki, tacy, co niczym chorągiewki na wietrze popierali raz to, raz inne stronnictwo, a nawet niektórzy zwolennicy gur-Doresów, nagle stwierdzili, że chcą... nie, że muszą popłynąć tym samym statkiem, co nasi nowi władcy. Choć, jeśli mnie pamięć nie myli, dziad barona był zwykłym piratem, który za zrabowane złoto kupił na starość tytuł. Ot, ludzkie losy. Ale ja nie o tym miałam mówić. Zadaję sobie pytanie – zawahała się, zerkając na niego teatralnie – czy to nie będzie dziwne, jeśli teraz popłynę pod prąd? Jak zareaguje stronnictwo gur-Doresów, gdy zaoferuję im przyjaźń i poparcie w chwili, gdy wszyscy, nawet najnędzniejsze kanalie, łaszą się u stóp hrabiego Terleacha i Wysserynów? Hm?
Baronowa odwróciła się od okna i spojrzała na niego wprost, znów przekrzywiając głowę i uśmiechając się dziewczęco. Przyłapał się na tym, że próbuje oszacować jej wiek. Wyglądała na dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć lat. Z tego, co wiedział, miała trzydzieści pięć. Stać ją było na najlepsze usługi odmładzające, nawet magiczne, ale oczy nie kłamały. Były dużo starsze niż twarz. Gdzieś pod czaszką rozległ mu się cichy, upominający głosik. Pamiętaj, że rozmawiasz z kobietą, która mogłaby być twoją matką.
Wykrzywił się.
– Miałem się poczuć obrażony tą kanalią, pani? Powinienem zacząć się czerwienić, jąkać i przepraszać? A może mam wyjść z twojego domu, trzaskając drzwiami? Za dużo czasu spędziłem w Ponkee-Laa...
Przerwała mu machnięciem ręki.
– Teraz słyszę. Nawet akcent masz nie taki. Nie z Wysokiego Miasta. – Zmrużyła nagle oczy, przycisnęła dłonie do piersi. – Mówią, że hrabia zatrudnia zabójców z Ligi Czapki, morderców, którzy...
Pobladła nagle, zachwiała się i oparła o biurko. Mimowolnie zrobił krok do przodu, wyciągając rękę, a jej pozorowany upadek zamienił się w atak. Błysnęła wydobytym zza gorsetu sztyletem, ledwo się uchylił, kopnęła mocno, chybiając o włos, i momentalnie, jednym ruchem, uderzyła rozcapierzoną dłonią w oczy.
Złapał ją w ostatniej chwili, szarpnął z całej siły, wybijając z rytmu, podciął. Powinna się przewrócić, ale odbiła się tylko od biurka i cięła sztyletem, poziomo, trzymając broń w chwycie odwrotnym. Zrobił unik, nagle przerzuciła broń do drugiej ręki i zadała pchnięcie, które zawstydziłoby większość portowych nożowników.
Odskoczył, sięgając do pochwy na przedramieniu po własny sztylet. Spojrzał jej w oczy i po raz kolejny usłyszał w głowie cichy głosik. Uważaj. Nie wiedział, co było bardziej niepokojące, wprawa, z jaką trzymała broń, czy zimny spokój w jej wzroku. Nie bała się. Wiedziała, jak posługiwać się sztyletem, a na dodatek najwyraźniej oceniła jego umiejętności na zbyt mizerne, żeby mógł jej zagrozić. Gdyby było inaczej, już dawno wzywałaby na całe gardło pomocy.
Cofnął się jeszcze dwa kroki, podwinął bufiasty rękaw i schował broń.
– On nigdy nie mówił, że uczysz się posługiwać nożem, Biedronko – powiedział spokojnie.
Zamrugała, zaskoczona i po raz pierwszy wyraźnie zmieszana.
– Co powiedziałeś?
– Wybacz, pani, jeśli to zbyt osobiste przezwisko. – Skłonił się, tym razem niżej niż poprzednio. – Przyjaciel zdradził mi je przez nieuwagę. Nie sądziłem, że będę zmuszony je wykorzystać.
Lodowate opanowanie znikało z jej oczu. Jeszcze mu nie ufała, ale najwyraźniej postanowiła, że dowie się więcej, zanim zdecyduje, co z nim zrobić.
– Myślałam, że Robaczek miał krótszy język... – Obserwowała jego reakcję.
– A ja myślałem, że nazywałaś go Żuczkiem. Choć, na wszystkich bogów, nie wiem dlaczego.
Powoli opuściła rękę ze sztyletem.
– Kim jesteś?
– Znałem Sanwesa. Od wielu lat. Widziałem, jak umierał.
Schowała sztylet za gorset, usiadła za biurkiem.
– Zostań tam, gdzie jesteś – rzuciła. – Jeśli zrobisz krok w moją stronę, wezwę strażników.
– Strażników, pani? Sama sobie poradzisz.
– To tylko Motyli Taniec. Ojciec pilnował, żebym go opanowała. Nauka walki nożem, lusterkiem, świecznikiem, szpilą do włosów – wydęła wargi w udawanym lekceważeniu. – Zawsze powtarzał, że gdy zawiodą strażnicy i pułapki, zostajesz ty i to, co masz pod ręką. Tylko stara arystokracja kultywuje jeszcze tę sztukę. Nuworysze napawają się machaniem mieczem... Jak masz na imię? A może lepiej, jak się do ciebie zwracać?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.