Robert Wegner - Północ-Południe
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Północ-Południe
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187080
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nie skoczył znów do przodu, nie wyciągnął miecza. Cofnął się tylko o krok i przyglądał jej ze skupieniem.
– Teraz już wiem, skąd znam twój akcent – powiedział. – Yatech miał taki sam, gdy przybył do mojego domu. Ty naprawdę jesteś jego siostrą?
– Nie – zaprzeczyła. – Mój jedyny brat zginął dwa lata temu, walcząc z koczownikami po północnej stronie gór. My żyjemy tutaj, tylko tu możemy zakładać osady, takie jest prawo i nasza pokuta. Ale stada wypasamy po drugiej stronie gór, tam, gdzie jest dość wody, aby kozy i owce znalazły pokarm. Czasami, gdy przychodzą gorętsze lata, nomadowie przełamują strach i próbują zająć te pastwiska. Młodzi wojownicy często mają wtedy okazję poćwiczyć swoją sprawność w walce. Niektórym się nie udaje – zakończyła sucho. Nie przestawał się jej przyglądać.
– To była dobra próba, nieznajoma. Chciałaś mnie sprowokować do wyciągnięcia broni? Liczysz na to, że jeśli będziemy walczyć i mnie zabijesz, to ocalisz życie swojego brata? Że morderca uniknie sprawiedliwości?
Tym razem poczuła gniew.
– Sprawiedliwości?! Morderca?! Gdybym chciała cię zabić, przybyszu, zrobiłabym to na zewnątrz, gdy dotknąłeś mnie bez pozwolenia. Mogłam to zrobić także tutaj, kiedy próbowałeś mnie dotknąć po raz drugi. Ale cię nie zabiłam. Bo jestem ciekawa, dlaczego człowiek, który trzymał pod jednym dachem niezamężną dziewczynę i młodego mężczyznę, jest zdziwiony, gdy w końcu ta para zaczyna ze sobą sypiać. Czyżbyś nie znał własnej córki? Nie wiedział, po kim odziedziczyła gorącą krew? Trzeba było coś z tym zrobić, Meekhańczyku.
– Próbowałem – warknął, pochylając głowę i spoglądając spod zmrużonych powiek.
– Co?
Niespodziewanie złagodniał i uśmiechnął się smutno.
– A wiesz, że próbowałem. Gdy Yatech towarzyszył mi w czasie balów, wiele kobiet chciało go uwieść. Nie broniłem mu tych romansów, chyba że zemsta obrażonego męża byłaby zbyt potężna. To było zdumiewające patrzeć, jak wokół niego krążą, jak go zagadują, flirtują i kokietują. On nie musiał nic robić, wystarczyło, że stał w miejscu, w tej swojej luźnej szacie, zasłonie na twarzy i z mieczami na plecach. Nigdy ich nie odkładał, nigdy, nawet na przyjęciu u gubernatora. Może właśnie przez to działał na kobiety jak magnes. Był inny, był...
– Był dla nich tym samym, czym dla ciebie, kupcze. Zabawką, kolejnym nabytkiem do kolekcji, egzotyczną przygodą. Na pewno nie młodym, spragnionym uczuć mężczyzną. I ten młody wojownik pewnie wiedział o tym, bardzo dobrze wiedział. Dlatego gdy twoja córka ofiarowała mu serce i ciało, z pewnością był zdumiony i nieufny, jak pies, którego zbyt wiele razy kopnięto. Z początku nie potrafił jej wyznać miłości, bał się, że zaśmieje mu się w twarz, powie, że był dla niej tylko rozrywką. Zapewne musiały minąć długie tygodnie, nim po raz pierwszy powiedział, że ją kocha. Zanim się na to odważył. Gdyby ten młody wojownik był moim bratem, znalazłby w twoim domu więcej, niż śmiał przypuszczać, kupcze.
Nabrała głęboko powietrza, żeby się uspokoić.
– Pewnie dlatego – dokończyła – sam nie chciał wracać, choć w końcu i tak by to zrobił, bo jak myślisz, ilu naszych młodzików, wynajmujących swe miecze w Imperium, wraca na pustynię? No? Ilu?
Nie odpowiedział.
– Wszyscy, Meekhańczyku. Wszyscy. Bo tam, poza górami, nie są ludźmi, nikt ich tak nie traktuje. Są tylko narzędziami, mieczami do wynajęcia, klejnocikami na łańcuszku cudzej próżności, zabawkami, rozrywką. Wracają, bo tylko tu mają własną rodzinę.
Pochylił głowę, oczy mu błysnęły.
– My też byliśmy jego rodziną! Był dla nas jak syn i brat!
– A dałbyś mu córkę za żonę? – wypaliła.
Milczał, przez jego oblicze przemknęła cała gama uczuć. Większości nie potrafiła odczytać, nie była przyzwyczajona do brodatych twarzy, wszyscy mężczyźni z ludu Issaram golili się gładko, usuwając najmniejszy nawet włosek.
– Gdzie twój brat? – wycharczał po chwili.
– Pochowałam Verneana w skalnej niszy obok naszej matki. Miał serce przebite włócznią i głowę rozrąbaną toporem. Ledwo mogłam go rozpoznać. Ale wszyscy mówili, że zabrał ze sobą trzech koczowników. To była dobra śmierć.
– Nie o nim mówię!
– Nie miałam innego brata. Choć gdyby ten nieznajomy, którego gościłeś w swym domu, był moim bratem, zapłakałabym, widząc smutek w jego oczach.
—— • ——
– Deana...
Odwróciła się gwałtownie, porzucając obserwację grupki bawiących się dzieci. Podszedł do niej bezszelestnie, ale to nie było niezwykłe w ich rodzinie. Wszyscy w afraagrze wiedzieli, że członkowie rodu d’Kllean potrafią poruszać się ciszej niż piaskowy pająk. Zaskoczył ją jego strój. Nosił zniszczoną chaffdę, chyba tę samą, w której trzy lata temu opuścił plemię, ciemny ekchaar miał założony na twarz.
– Yatech – ledwo powstrzymała się od rzucenia mu się na szyję. Trzy lata, długie trzy lata, w czasie których tylko od czasu do czasu przychodziły jakieś wieści. Jego pracodawca musiał być zadowolony, regularnie przysyłał zapłatę okraszoną pochwałami i wyrazami wdzięczności. Yatech dobrze służył plemieniu.
Cofnęła się i obrzuciła go spojrzeniem. Pamiętała szczupłego, młodego chłopca, który odjeżdżał na kupieckim wozie, przejęty tak, że brakowało mu słów przy pożegnaniu. Nadal był szczupły, przez lata życia na równinach nie obrósł tłuszczem, ale wyraźnie wydoroślał. Był wyższy o jakieś dwa cale, szerszy w ramionach, trzymał się pewniej. Zmężniał.
– Możesz to zdjąć. – Wyciągnęła dłoń w stronę jego oblicza. – Jesteś w domu.
Wiedziała, że nie tylko on po powrocie ze służby poza plemieniem ma kłopoty z odsłanianiem twarzy. Długie miesiące lub lata pilnowania się, by nikt obcy nie zobaczył ich bez ekchaaru, odciskały swoje piętno na większości młodych wojowników. Niektórzy nosili zawoje jeszcze wiele dni po powrocie. Nikogo to nie dziwiło. Ale ona koniecznie chciała znów go zobaczyć.
Delikatnie chwycił ją za nadgarstek.
– Nie teraz, siostro – szepnął. – Może później. Jeszcze za wcześnie.
Zamarła, przestraszona chłodem jego dotyku i chłodem w głosie. Coś się musiało stać.
– Czy... czy starsi wiedzą już o twoim powrocie?
– Tak, Deana, wiedzą.
To było głupie pytanie, nie wszedłby do osady, gdyby nie wiedzieli.
– Czy zaakceptowali go?
To pytanie było ważniejsze. Po powrocie każdy zdawał relację starszyźnie osady, której towarzyszył przynajmniej jeden Wiedzący. Nierozsądnie było wtedy kłamać. Starsi akceptowali powrót bezwarunkowo lub nakładali pokuty, w skład których wchodziły modlitwy, medytacje i posty, mające oczyścić wracającego z występków popełnionych na zewnątrz. Zdarzało się też, choć niezmiernie rzadko, że wykluczali taką osobę z plemienia. Zamarła, przerażona podobną możliwością. Czy Yatech przyszedł pożegnać się przed wygnaniem?
Zacisnął uchwyt na jej ręce aż do bólu. Wiedziała, że zostaną jej siniaki.
– Tak, siostro. Zaakceptowali mój powrót bezwarunkowo. Nie dopatrzyli się żadnych uchybień przeciw Prawu.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę ich domu.
– Żadnych uchybień, Deana! – warknął zduszonym głosem. – Najmniejszych!
—— • ——
– Ten nieznajomy, którego przyjąłeś pod dach, Aerinie-ker-Noel, najpewniej był jednym z synów naszych gór. Nosił zasłonę na twarzy i dwa miecze na plecach, tak opisałeś go starszyźnie. Jeśli zabił twoją córkę po tym, jak ujrzała jego twarz, zrobił tylko to, czego wymagał od niego zwyczaj. Pierwsze Prawo Harudiego zna tylko jeden wyjątek od tej reguły i wierz mi, on ofiarował twojej córce lepszy los.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Północ-Południe»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.